Nie dawno nagraliśmy z Młodym video na YT, w którym on opowiada w skrócie o swojej miłości do koloru różowego i problemach z tym związanych. Można je potraktować, jako wstęp albo dodatek do mojego wpisu :-)
A postanowiłam napisać o tym szerzej, bo temat jest dla nas bardzo ważny. Dotyczy nie tylko koloru różowego, uważanego przez wielu za kolor dziewczęcy, ale całej reszty genderowych kolein wyrytych w naszych mózgach.
Ostatnio całkiem sporo z tego w internetach spotykam zupełnie przypadkiem przy okazji najróżniejszych, bynajmniej nie związanych bezpośrednio z akcjami genderowymi, ale w zwykłych życiowych codziennych dyskusjach i rozważaniach.
Zacznijmy jednak od tego różowego koloru.
Młody, jak był mniejszym brzdącem, bardzo lubił czerwony. Do różowego podchodził dość ostrożnie, ale - jak mniemam - już go tam coś w mózgu łaskotało, bo w pewnym momencie dostaliśmy od kogoś łaskawego ubrania używane i tam była ciemnoróżowa chłopięca koszulka. Młody ją oglądał uważnie i zapytał chyba z 5 razy, czy to na pewno aby dla chłopca, a nie dla dziewczynki. I czy różowe rzeczy serio mogą być dla chłopca. Zapewnialiśmy go, że owszem. Nie do końca jednak wtedy był do tego przekonany. W czasie pandemii nabrał jednak wielkiej pewności siebie, zaczął siebie coraz lepiej rozumieć, akceptować i dążyć do swoich małych celów. Po części to pewnie kwestia wieku, a po części kanału na YT oraz wyników w szkole, czyli bycia trochę popularnym i chwalonym.
Chłopak w różowym |
W którymś momencie odkrył, że podoba mu się kolor różowy. Znając opinie na temat tego, że to dla dziewczyn, podchodził do tego ostrożnie, pytając nas rodziców i sióstr, czy może założyć różowy t-shirt do szkoły, czy mógłby mieć różowy pokój itd krok po kroku, aż stało się to dla nas wszystkich jasne i oczywiste, że nasz Izydor dosłownie szaleje na punkcie różu. Ten i ów zapyta może, skąd wiedział, że „różowy jest dla dziewczyn”? A byliście kiedyś w sklepie odzieżowym albo zabawkowym? Aż wali po oczach podział na płcie! Wystarczy.
Czy było dla mnie dziwne, zaskakujące, że mój syn lubi kolor różowy?
Ha ha.
Ja od małego nienawidziłam sukienek, wolałam łazić po drzewach i bawić się w wojnę z chłopakami, niż durne zabawy lalkami i w dom. Marzyłam by być policjantem lub żołnierzem i by latać myśliwcami. Jako dorosła trenowałam sztuki walki a komputery były moją pasją i przez długi czas nie miały przede mną wielu tajemnic.
Moja siostra kochała od małego samochody i traktory i do dziś zna się na tym doskonale.
Moja matka była z zawodu elektrykiem i potrafiła naprawić odkurzacz, mikser, maszynę do szycia czy motor.
Mój Mąż lubi sprzątać i gotować, zna się na kosmetykach i modzie.
Jedna z Dziewczyn od małego kochała kolor czarny oraz czachy i nawet jako dwulatka głośnym rykiem reagowała na próby zaciągnięcia jej na dział dziewczęcy i ubranie w coś różowego. Dziś, mając 17 lat, ubiera się często w dziale męskim, lubi koszule i krawaty, używa męskich dezodorantów i żeli pod prysznic, nosi męską fryzurę, choć wcale nie przeszkadza jej to od czasu do czasu wskoczyć w seksowną kieckę, a figurę ma taką, że sporo lasek może jej tylko zazdrościć.
Toteż umiłowanie naszego syna do różów wcale a wcale mnie nie dziwi. Ba, cieszymy się, że wie czego chce i że jest takim oryginałem. Problemem są tylko inni ludzie. W społeczeństwie bowiem ciągle panuje przekonanie, że różowy jest dla dziewcząt. No i drugie, jeszcze gorsze i jeszcze durniejsze, że każdy ma prawo wtryniać się w wybory drugiego i mówić mu jak powinien żyć.
Najlepsze w tym jest to, że spora część tych ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy albo upycha to głęboko w niepamięci, że drzewiej było całkiem odwrotnie z tymi kolorami. Ba, zapomina się, że chłopcy i dorośli mężczyźni kiedyś nosili sukienki. Nadal niektórzy noszą, choć lud zdaje się być wybiórczo ślepy (patrz księża i biskupi, czy Muzułmanie).
Jeszcze 200 lat temu różowy, jako pochodny czerwonego był kolorem typowo męskim, czyli kolorem facetów silnych i walecznych, a niebieski przeznaczony był delikatnym kobietom. W dawnych czasach najzwyczajniejszą rzeczą na świecie było to, że chłopy ganiały w różowych rajtkach czy innych różowych przyodziewkach wyhaftowanych w kwiatowe wzory. W świecie katolickim mówiło się ponadto, że Jezusek nosił różową szatkę a jego świątobliwa matula dziewica niebieską i tego się należy trzymać. I się trzymano długie lata. Ba, jeszcze jak ja byłam smrolem, matka przebąkiwała, że synek powinien mieć do chrztu różowe dodatki do ubranka a dziewczynka niebieskie, bo tak jest po katolicku.
Z czasem pod wpływem różnych akcji zaczęto odchodzić powoli od tego kolorystycznego genderowego podziału. A potem znowu się ludziom odmieniło. Aktualny seksistowski podział powstał i został wypromowany zwyczajnie dla hajsu w latach ’40 przez handlowców i producentów odzieży.
A głupiemu radość!
Ciekawi mnie fakt, że mimo iż w ostatnich latach różowy w różnych odcieniach i kombinacjach co jakiś czas pojawia się w modzie męskiej, to i tak wielu rodziców przekonuje uparcie swoje dzieci, że różowy pasuje tylko dziewczynkom, że różowy to kolor niemęski albo jeszcze lepiej gejowski.
Wiele dziewczynek siłą wciskanych jest w różowe falbaniaste sukienki, bo to takie dla wszystkich oczywiste, że każda dziewczynka chce być księżniczką. Serio?
A niby czemu nie można dzieciom pozwolić decydować całkowicie samodzielnie, co chcą nosić?
Czemu nie pozwolić każdemu dziecku na bycie sobą?
Czemu robić z własnych dzieci niewolników chorych stereotypów?
Ja nie widzę najmniejszego powodu, dla którego miałabym zmuszać swoje dzieci do lezienia ślepo za stadem otumanionych baranów. Pragnę, by były sobą na tyle, na ile jest to możliwe, by mogły żyć po swojemu, by mogły same odkrywać i same decydować, co jest dla nich dobre, by mogły siebie wyrażać po swojemu. Jestem bowiem zwykłą matką trójki mądrych, inteligentnych, zdolnych i samodzielnych dzieci a nie wielkim posiadaczem głupich, bezwolnych niewolników.
Moje dzieci chyba same lepiej wiedzą, co czują, co lubią, co im się podoba, co im smakuje. Ja wiem tylko, co ja sama czuję, lubię, co mi się podoba i co mi smakuje i wiem też, co to znaczy, jak twój rodzic próbuje za wszelką cenę zrobić z ciebie swojego sobowtóra i oczekuje, że będziesz taki jak on, a ty wiesz, że nigdy taki nie będziesz, że czujesz i myślisz inaczej i że kurwa zwyczajnie nie chcesz taki być, jak twój stary czy twoja stara, bo ty jesteś osobną zupełnie inną, całkowicie odrębną i niezależną od twoich starych (i wszystkich innych ludzi) jednostką ludzką.
Ja patrzę na moje Nastocórki i na mojego Syna i bardzo mi się podoba, to co widzę. A widzę, że każde z Nich dziś już wie, jak chce się ubierać i ubiera się, jak chce. Widzę, że cieszy ich, gdy mogą nosić, to co im się podoba, w czym czują się dobrze i że mają naszą pełną akceptację i wsparcie. Odkrywają i testują co jakiś czas coś nowego, sprawdzają, jak się z tym czują, potem próbują kolejnych rzeczy. Najstarsza robi raczej małe, ostrożne kroki na tej płaszczyźnie. Młoda lubi zaszaleć i zrobić coś wariackiego, czyli kupić i przyodziać się w jakiś odjechany nietypowy strój. U fryzjera też już ją doskonale znają z niecodziennych życzeń fryzurowych. Synio, tak samo jak i tata, od małego lubi ubrania i kocha zakupy odzieżowe oraz wizyty u fryzjera, gdzie też doskonale go dziewczyny znają i spełniają z uśmiechem jego życzenia typu pajęczyna nad uchem, tu więcej przyciąć, tam nastroszyć. Aktualnie akurat zapuszcza włosy, a gdy mówię rano, by się wyczesał, to protestuje, bo taki ma styl rozczochrany.
I tak ma być! Mają wiedzieć, czego chcą i do tego dążyć. Mają słuchać swojego serca, być sobą i cieszyć się życiem.
Ze stereotypami i koleinami w naszych łepetynach trzeba walczyć i powoli (albo i szybko) wyzbywać się ich ze swojego życia. A jest tego w nas wszystkich od groma i ciut ciut.
Tutaj podam kilka drobnych przykładów, które uświadomiłam sobie ostatnimi czasy i obśmiałam głównie sama ze sobą.
Jestem kobietą więc muszę nosić biustonosz.
Dlaczego niby? I dlaczego faceci, którzy mają cycki 2 razy większe niż ja, mogą paradować w publice nie tylko bez biustonosza, ale i bez koszulki? I dlaczego kobiety w jakichś np afrykańskich plemionach ganiają bez biustonosza i nikomu to nie przeszkadza, ba nawet nikt uwagi nigdy nie zwraca poza głupimi dzieciakami w europejskiej szkole oglądającymi zdjęcia w podręczniku do geografii, którym ktoś wykuł w mózgu, że kobieta musi zakrywać swe ciało.
Nie, nikt nigdy więcej nie zmusi mnie do noszenia tego chomąta! Jak którą to rajcuje, czy też której jest to potrzebne ze względów zdrowotnych, niech se nosi. Ja nie zamierzam.
Kobiety mogą używać tylko kosmetyków „dla kobiet” a mężczyźni tylko „dla mężczyzn”
Do niedawna tak właśnie głupio myślałam. Gdy jednak Młoda zaczęła używać „męskich” żeli pod prysznic i dezodorantów, bo spełniają jej oczekiwania zapachowe, to coś mi zaczęło przebłyskiwać w mózgownicy, że faktycznie niby, że czemu nie mogę umyć się mydłem pachnącym, jak zapewnia producent np „morską bryzą”? Co mi to zrobi? Roztopi? Raczej nie c’nie?
Potem jeszcze pewna kosmetyczna instagramerka napisała mi, że mężczyźni jak najbardziej mogą używać damskich kremów do twarzy i vice versa. No i po tym to już serio walnęłam się w czółko. No tak, kurde, przecież krem to krem, mydło to mydło, a człowiek to człowiek. Często nawet nie zastanawiamy się nad tym, czym się kierujemy, dokonując swoich wyborów. Ktoś napisze lub powie „dla kobiet” i idziemy ślepo za tym, bez zastanowienia się, jaki to ma w ogóle sens.
Nie od dziś wiadomo, że światem rządzi kasa, a taki podział wszystkiego na babskie-chłopskie, to czysty biznes. Skoro dziewczynki nie mogą nosić tych samych ubrań i bawić się tymi samymi zabawkami, co chłopcy, to wiadomo, że rodzice będą kupować dla każdej płci inne rzeczy. Syn nie będzie nosił po córce, a córka nie będzie się bawić tym czym syn. Jeśli mąż i żona nie mogą myć się jednym mydłem, to muszą kupić dwa. Utrzymywanie ludzi w takim myśleniu zwyczajnie się wielu opłaca, więc czemu, by mieli tego nie robić?
Mamy wiele rzeczy, którymi ludzie się od siebie różnią i które trzeba brać pod uwagę. Płeć też do nich oczywiście należy, ale - moim zdaniem - trzeba czasem się też trochę zastanowić, co ma piernik do wiatraka i czy np ta płeć ma faktycznie cokolwiek wspólnego z daną rzeczą. No bo serio, co ma kolor koszulki albo zapach mydła do tego, czy ktoś ma waginę, czy penisa? Nic, zupełnie nic. Kolor i zapach może nam się co najwyżej podobać lub nie. Może podkreślać nasze walory lub nie. Nie zrobi baby z chłopa ani chłopa z baby. Ale może zrobić człowieka.
Dalej mamy jeszcze męskie i damskie sporty, zawody, zainteresowania, obowiązki domowe, filmy, lektury i jeszcze pewnie sporo innych rzeczy, których „odpowiedni”, „właściwy” przydział też mamy dosyć wyraźnie w mózg wdrukowany, ale nie będę już dziś o tym się zbytnio rozwodzić.
Choć czasem widzę takie sceny, gdy matka kupuje synowi tylko młotki, pistolety, samochody, wmawia że zabawkowy odkurzacz, serwis dla lalek czy plastikowa kuchenka są dla dziewczyn, a córkę stroi w debilne sukienki i zmusza do zabawy lalkami, a 5 minut później żali się na fejsbuku, że jej mąż talerza za sobą nie umyje, prania nie raczy rozwiesić, czy herbaty se sam nie zrobi. I tej mamie-żonie nic a nic w przewodach nie styka, nie dodaje się dwa do dwóch, że oto tak właśnie wyhodowuje kolejnego „typowego chłopa”, który wstydził się kiedyś będzie różowej koszulki i odkurzacza w ręce i kolejną „typową babę”, która będzie się umieć tylko przed lustrem mizdrzyć i która se sama stołka z ikei nie da rady skręcić, bo śrubokręt to przecież tylko dla mężczyzn. Coraz mniej tego na szczęście widać, ale jeszcze się trzyma nieźle. Choć tu chyba mniej niż w PL. Ten kolor różowy w każdym razie.
Większości ludzi tu jednak wybór naszego Synka specjalnie nie dziwi. Spora część znajomych mu kibicuje i pokazuje kciuk w górę, chwali i wykrzykuje „super!”, „bravo!” , na wieść, że ciągle uparcie nosi różowy, mimo że niektóre dzieci mają z tym problem. Mówią jednogłośnie, że fajnie, iż wie, czego chce.
My już od wielu niezdrowych stereotypów się uwolniliśmy i jesteśmy z tego dumni. Niektóre rzeczy dziś dla nas są aż nadto oczywiste i normalne i nie ukrywam, że mimo iż mam pełną świadomość, że jeszcze kilka lat temu, jeszcze niedawno sama kurczowo trzymałam się tych stereotypów będąc święcie przekonaną, że tak trzeba, tak u innych mnie to drażni bardzo. To jest głupie- wiem, ale myślę sobie po cichu, że skoro ja to wiem, ja to mogłam odkryć, zauważyć i zmienić swoje myślenie, to dlaczego do cholery inni tego nie widzą i nie zmienią podejścia na bardziej ludzkie, tolerancyjne, nowoczesne? No dlaczego, skoro ja dziś widzę i czuję, że to jest dobre…?
Super podejście, świetny chłopak, szczęśliwe dzieci , w tolerancyjnej rodzinie.
OdpowiedzUsuńW niektórych rejonach Polski do chrztu chłopca ubiera się na różowo a dziewczynkę na niebiesko, dokładnie odwrotnie niż " ogólnie przyjęte".(Na obrazach Jezus płaszcz różowy, Maryja niebieski).Nie narzucajmy innym co mają nosić, robić, jak żyć, bądźmy sobą, bądźmy szczęśliwi.