strony bloga

11 listopada 2022

Ha, wiem co się stało z moim wypowiedzeniem!

 Czy pracodawca może zgubić twoje wypowiedzenie? Tak!!!

Pojechałam w końcu w środę do biura, by wyjaśnić wszelakie wątpliwości, których się nazbierało przez te kilka tygodni mojej pracy… Wysłałam np  kilka mejli z prośbą o urlop i nie dostałam na nie odpowiedzi. Zatem nie wiadomo, wpisano, czy nie. W innym mejlu prosiłam o skorygowanie jednego dnia, bo zarejestrowałam niewłaściwego klienta (mam dwie klientki, których nazwiska różnią się tylko jedną literą, a do tego mają podobne imiona, a bywam roztargniona). Zero reakcji… No ale to, co tam zastałam, przerosło wszelakie oczekiwania. To biuro ostatnimi czasy jest jednym wielkim nieporozumieniem! Jeżu kolczasty! 🦔

Ledwo otworzyłam drzwi, usłyszałam - Dag, Magdalena! (cześć, Magdalena) - a zaraz potem, że mają problem. Od razu pomyślałam, aha, jednak dostali to wypowiedzenie i teraz będą jojczyć, że niby dlaczego odchodzę itd itp. No ale jak usłyszałam co to za problem, prawie padłam trupem.


ZGUBILI MOJE WYPOWIEDZENIE!!! 😳🤯

No tak po prostu! Zgu-bi-li dokument w biurze, gdzie stoi raptem dwa biurka i dwie szafy! Mistrzostwo świata! 🏆

Laska pokazując na biurko obok siebie mówi, że o tu położyła no i się zawieruszyło. Nie wie, co się stało. Szukała i nie znalazła. Może sprzątaczka przełożyła… 🤷🏼‍♀️ Najlepiej zawsze na kogoś zwalić…

I tak, że nie Smurfy…

Otrzymali moje wypowiedzenie, nie muszę się martwić, wszystko jest w porządku, tylko ten tego ten, ona nie zdążyła zanotować od kiedy do kiedy ten okres wypowiedzenia, a dokument zginął i czy może przypadkiem pamiętam daty…? Litości! 🙄

Podałam jej daty i powiedziałam, że wyślę jej kopie dokumentu mejlem. Uf, odetchnęła z ulgą. No nie ukrywam, nie ukrywam, że ja też… bo z tego wynika, że mogę już spać do stycznia spokojnie. Chyba…

 No ale to był dopiero początek mojej wizyty. Potem to już całkiem zwątpiłam.

W moim planie pracy na listopad pojawił się nie wiadomo skąd klient, u którego nie pracuję już ze 3 lata albo i dalej. Nowych klientów nie było wcale. Ba, w biurze nie mieli ich wszystkich danych. Urlopy oczywiście, że nie zanotowane, za to techniczne bezrobocie wpisane w jakieś randomowe dni, gdy dotąd ja ani jednego dnia bezrobocia nie miałam… 👺Powiedziała, że musi zgłosić do głównego biura, żeby skorygowali z instytucją płacącą bezrobocie. Jaja jak berety!

Siedziałam tam ze 40 minut, a baba próbowała doprowadzić wszystko do ładu. Drukarka nie działała, zatem poprosiłam o wysłanie mi planów na mejl. Rzekomo wysłała. W domu zobaczyłam, że nie otrzymałam nic… Upomniała. się o to wysyłając kopię tego nieszczęsnego wypowiedzenia. Dostałam plany i gorące podziękowania za kopię. Wiadomes, jakbym była bardzo wredna, to bym zgłosiła do głównego biura i by się jej dostało… Ale widzę, że baba się na prawdę stara i zna się na robocie, tylko prawdopodobnie ma do zrobienia robotę za 5 ludzi, bo konsultantów też brakuje. Poza tym miałam okazję podejrzeć działanie tego ich systemu no i ręce opadają… Nie wiem, dzieci z podstawówki chyba pisały im ten program, bo jest gorzej niż beznadziejny, wszystko baba musi ręcznie wklepywać, dane każdego klienta na każdy dzień trzeba wystukać, bo  nic nie uzupełnia się autonatycznie. Przy tym muli i laguje.

Borze zielony, jak dobrze że moje dni w tym cyrku są już policzone! Pomyśleć tylko, że Trixxo ma jakieś 160 biur, które obsługują ponoć około 80 tysięcy klientów… Ja każda pomoc biurowa i każdy klient ma taki burdel w dossier to tylko pogratulować organizacji i zarządzania. Nie polecam!

Młody będzie miał okulary.

Młody co jakiś czas skarżył się, że nie widzi z daleka, co pan pisze na tablicy. W końcu w poniedziałek zadzwoniłam do okulisty. Jakie było moje zdziwienie, gdy pani spytała, czy środa w południe mi pasuje. Oczekiwałam wszak kilku tygodni czekania na wizytę. 

W środę zostawiłam Młodego w domu, żeby sobie ułatwić zadanie, ale ciii, nie mówcie nikomu, bo w Belgii nie wolno tak robić. Dzieci muszą chodzić do szkoły! 

Młody jednak jest mądry i jak jeden dzień opuści, to nie wielka strata. Ostatnio jego była nauczycielka, u której pracuję, zapytała, jak tam Młodego raport. Ja mówię, że świetny, że ciągle głównie 70-80%, a ta na to, kręcąc głową z niedowierzaniem, że to jest niesamowite, bo on przecież nic nie robi. W sensie, że w ogóle nie musi się przykładać do nauki. Odwala na szybko, co jest zadane, a wyniki jakoś same się osiągają. Przeskoczenie klasy mu dało tyle, że ze starszymi dziećmi się przynajmniej nie nudzi ani przy nauce, ani przy zabawie, ale trudniej mu jakoś specjalnie się przez to nie zrobiło. 

Wyszło, że Młody ma lekką wadę wzroku - jest krótkowidzem plus lekki astygmatyzm. Okulistka przepisała okulary do noszenia przy aktywności wzrokowej zarówno z bliskiej jak dalekiej. Zatem ma zakładać bryle do czytania, oglądania filmów jak patrzenia na tablicę z ostatniej ławki. Do ganiania i zabaw nie potrzebuje nosić okularów. Za rok kazała się stawić na kontrolę w związku z astygmatyzmem.

Wariat się cieszy, że będzie miał okulary, bo to jest według niego cool. 


W czwartek Młody nadal nie poszedł do szkoły, bo się okazało, że coś go wzięło. Już po wizycie u okulisty zaczął narzekać na ból głowy, brzucha i uczucie zimna. Na drugi dzień było tak samo, więc pozwoliłam mu zostać w domu… A piątek wolny. Obijać też się trzeba umieć 😉

Młoda pojechała zagranicę świętować osiemnaste urodziny.

W poniedziałek odwieźliśmy Młodą na lotnisko. Postanowiła bowiem z okazji zbliżającej się osiemnastki pierwszy raz polecieć samolotem udając się w samotną podróż do Krakowa, gdzie miało też zjawić się  kilku kumpli z różnych części Polski, którzy poznali się przez internet i którzy zaplanowali sobie w Krakowie cały szereg atrakcji do zaliczenia. 


Młodzież wszystko sobie sama zaplanowała od A do Z i wszystko sama zrealizowała (choć z wiedzą i aprobatą rodziców) . Tak, Młoda sama kupiła sobie bilety na samolot, przeczytała regulaminy i zasady korzystania z tego środka transportu, po czym do nich dostosowała swoje działania. Kumple z Polski zajęli się rezerwacją apartamentu, a w końcu wspólnie zrobili listę rzeczy do zrobienia. Teraz to realizują punkt po punkcie. Dostałam nawet kilka zdjęć na Whatsappa:





Wieliczka




Byli już w kilku krakowskich muzeach, u smoka, na skałkach, w Wieliczce. Systematycznie odwiedzają galerie, kawiarnie i inne takie. Szczegółów nie znam i nawet wolę nie znać, ale to i owo jest mi dane poznać. Wiem też, że Młoda czasem musi odpuścić i wrócić samotnie do apartamentu, by odpocząć i się wyciszyć. Życie z autyzmem wymaga bowiem całego szeregu dostosowań i wyrzeczeń. Wtedy pisze albo dzwoni, by zapytać o swoich pierzastych podopiecznych oraz z nimi porozmawiać przez whatsapp. 

Opowiedziałam jej m.in., że Summer odczepiła kolejny liść od żyrandola, a Snowy znowu przyciął trochę zielistkę… Przypomnę tu, że nimfy Młodej funkcjonują w trybie bezklatkowym, co oznacza, że mogą korzystać dobrowolnie z całego 35-metrowego pokoju swojej Pani. Także podczas jej nieobecności. Tak, srają, gdzie popadnie, ale pod żyrandolem i innych bardziej okupowanych miejscach leżą gazety…








Jestem dumna z mojej samodzielnej i odpowiedzialnej córki. Tak, już to mówiłam z tysiąc razy, ale powtórzę jeszcze nie raz i sto, bo takie są fakty.

 Cieszę się, że taki fajny pomysł przyszedł Młodzieży do głowy. Wielu osiemnastka kojarzy się zapewne z imprezą mocno alkoholową, ale jak się ma fantazję, można ciekawszy sposób na świętowanie znaleźć. Podejrzewam, że i tu nie jedno piwerko zagościło czy inne takie, bo wiem, że reszta braci już jest formalnie dorosła, choć wszyscy są z jednego roku. I świetnie, niech się bawią. Niech korzystają z życia, póki jest okazja, bo nigdy nie wiadomo, co przyszłość przyniesie…

Ja sama nie świętowałam swojej osiemnastki, bo nie miałam z kim. Na prezent dostałam od babci złoty pierścionek, co miało dla mnie ogromne znaczenie, mimo że nie byłam fanką biżuterii. To był mój jedyny prezent urodzinowy. I ciągle jest mi przykro, że musiałam go sprzedać za kilka złotych, gdy zostałam z trójką dzieci bez pieniędzy, bo polska popierdolona, skurwiała i patologiczna „pomoc społeczna” (a tfu!) pozbawiła moje dzieci zarówno dodatku rodzinnego jak i alimentów… Nigdy tym skurwielom tego nie wybaczę a pracownikom tej chorej instytucji życzę z całego czarnego serca, by choć raz w życiu znaleźli się w podobnej sytuacji… 

Pamiętając o swoich młodych latach i ciężkich pierwszych latach macierzyństwa, tym bardziej raduję się, gdy moja Młodzież dziś doświadcza czegoś fajnego. Czuję się szczęśliwa mogąc obdarowywać moją Trójcę drobnymi i większymi podarkami, mogąc zabrać ich do restauracji z okazji urodzin i nie tylko, mogąc urządzić im pokoje, kupić meble, ładne ubrania, nowoczesny sprzęt…

A teraz idę zagrać parę razy w Uno z moimi chłopakami, a potem mamy oglądać Jojo’s Bizarre Adventure we troje…



6 komentarzy:

  1. Bardzo miło się czyta o tych młodych ludziach którzy na własną rękę, z własnej nieprzymuszonej woli wędrują po to aby coś poznać. Tak, niech się bawią, moje pokolenie też bawiło się, także z alkoholem. Najważniejsze aby alkohol nie zasłonił im świata i aby trzeźwo nauczyli się patrzyć na świat!
    Fajowskie te papużki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego o tym piszę z takim entuzjazmem, bowiem zbyt często się słyszy, że dzisiejsza młodzież nie ma zainteresowań, hobby, nie jest ciekawa świata, że się nie spotyka fizycznie z rówieśnikami, a tylko siedzą przed ekranami i bezmyślnie klika w telefon etc etc. Tymczasem ja uważam, że młodzież każdej generacji robiła i robi zarówno mnóstwo głupich rzeczy jak i mądrych, w każdej generacji i każdym wieku są ludzie inteligentni, ciekawi świata, weseli, jak i głupcy albo ponuracy oraz cała grupa gdzieś pomiędzy. I tak, zaiste, wszystko dla ludzi, byle z umiarem. A ptaszunie też są jednocześnie fajne, jak upierdliwe czasami :-) Magda

      Usuń
  2. Brawo młoda, ja w jej wieku nie odważyłabym się na taką wyprawę!
    Nie tylko wypowiedzenie można zgubić, rękopis pracy magisterskiej itp.
    Mnie zgubili w systemie , bo choć trzeci miesiąc jestem emerytką widnieję w systemie jako nieubezpieczona.
    Kiedyś była moda na noszenie okularów ze zwykłymi szkiełkami, by poważniej wyglądać:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja w jej wieku bym się nie odważyła… chociaż, pomyśl, czy gdybyśmy miały w naszych czasach takie warunki i okoliczności, jakie ma dzisiejsza młodzież to czy nie inaczej byśmy postrzegały świat. Po pierwsze Internet, czyli nieograniczone okno na świat i niewyczerpane źródło wiedzy oraz możliwość darmowej nauki języków, a także nawiązywania ciekawych znajomości z rówieśnikami z całego świata. Możliwość znalezienia wyczerpujących odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Po wtóre spora wolność, wsparcie i zrozumienie ze strony rodziców. Po trzecie dostępność środków transportu,czy łatwej płatności międzynarodowej (moje młode mają konta i karty bankowe gdzieś od 12 r.życia). No i w końcu możliwość znalezienia legalnej uczciwie i nieźle płatnej pracy w wieku nastoletnim (u nas od 15 r. życia student job). O otwartych granicach nawet nie wspominam…
      Zgubienie pracy magisterskiej to faktycznie większa sztuka niż tam jakiegoś listu. Łał! 🙀 A co do systemów, to mnie już od jakiegośczasu wychodzi, że komputery, które miały ułatwić i usprawnić pracę w biurach, tak na prawdę jeszcze bardziej ją skomplikowały… Ech!
      Hm, może Młody też na to liczy… bowiem ten nasz łebski epicki gość nosi ciągle rozmiar 128, max 134 i - on sam twierdzi - wygląda jakby do pierwszej a nie szóstej klasy chodził 😉. Może okular faktycznie doda mu powagi… albo jeszcze bardziej będzie wyglądał na nerda ;-) Na szczęście wysoka inteligencja idzie w parze z ogromnym poczuciem humoru, a i poczucie własnej wartości nie odstaje, więc starzy pożartować sobie mogą z tego ;-)

      Usuń
  3. Nic dziwnego, że się cieszy - okulary to przecież +10 do inteligencji, więc będzie jeszcze mądrzejszy ;)

    Również jestem pod wrażeniem ambitnego harmonogramu Twojej córki i jej kolegów, to dość niebywałe w obecnych czasach. Brawa za taką postawę.

    Pomoc społeczna jest niestety często dla cwaniaków i oszustów - zarówno tu jak i w Polsce na osiedlach socjalnych często stoją najdroższe auta. Przykro mi, że odmówiono Ci wsparcia, kiedy najbardziej (i przede wszystkim naprawdę) go potrzebowałaś. System zdecydowanie zawiódł.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo podziwiam nie tyle sposób świętowania urodzin co odważny samodzielny lot samolotem z jej chorobą :) super że się odważyła bez Was lecieć i że ogarnęła tak fajnie temat :)

    OdpowiedzUsuń

Komentujesz na własne ryzyko