Wiecie, że w tym roku mija 10 lat, odkąd zaczęłam wystukiwać tego bloga?
Co jakiś czas przychodzi taki moment, że chce się napisać na blogu o swoim blogowaniu. Nic taki tekst w ludzkie życie co prawda nie wnosi, ale blogerowi z jakiegoś powodu do szczęścia bywa potrzebne.
Pisałam już o tym, jak zostałam prawdziwym blogerem ;-) i czym jest mój blog (kliknij by przejść do wpisu)
Pora napisać, czym ten blog nie jest, bo ludzie miewają niekiedy błędne pojęcia na temat blogów. W ogóle na temat internetu, ale skupmy się na blogu. Tym jednym konkretnym. Moim.
Podkreślę po raz nie wiem który, że to miejsce jest od początku, czyli od 10 lat, ciągle tylko i wyłącznie prywatnym blogiem, czyli zwykłym pamiętnikiem.
Prowadzi go jedna osoba - baba, aktualnie po czterdziestce, urodzona na podkarpackim zadupiu, gdzie psy dupami szczekają, czyli po prostu baba ze wsi, która kilka lat temu postawiła wszystko na jedną kartę i przyjechała do Belgii razem z małżonkiem i trójką dzieci, by zacząć wszystko od nowa, od zera ucząc się na błędach i która mieszka na belgijskim zadupiu pod Brukselą.
Dodatkiem do tego bloga jest profil na Instagramie: @belgia_nasz_dom
oraz połączona z instagramem strona na fb https://www.facebook.com/belgianasznowydom/
To kim nie jestem, jest ważne.
Nie jestem bogata, znana ani wpływowa.
Nie jestem wykształcona - choć w miarę inteligentna i dosyć oczytana.
Nie jestem wierząca i nie lubię żadnych religijnych organizacji ani ideologii.
Nie jestem patriotką, nie bywam w Polsce i nie bardzo mnie los tego kraju obchodzi.
Nie jestem też Belgijką, choć los Belgii bardziej mnie obchodzi, bo tu mieszkam.
Nie jestem zbyt poważna ani zbyt odpowiedzialna.
Nie jestem nawet normalna - nie wpasowuję się w wiele popularnych norm biologicznych i społecznych, a wiele pozostałych mam w dupie.
Nikogo ani niczego poza sobą samą (i resztą z Piątki) na tym blogu nie reprezentuję.
Nikt mi za pisanie nie płaci. Ani ja nikomu nie płacę.
Nikt mnie nie zmusza do pisania czegokolwiek. Wszystko, co tu się pojawia, jest wynikiem moich fanaberii.
Nikt nie ma wpływu na to, co piszę, choć wielu mnie inspiruje.
Nikt mi nie pomaga w prowadzeniu tego bloga, ale dziesiątki mnie wspierają i kibicują.
Nie mam aspiracji, by zadowalać czymkolwiek kogokolwiek poza sobą samą i kilkoma bliskimi.
I doprawdy nie wiem, skąd czasem ludziom biorą się pomysły, że jest inaczej. Może niektórzy ludzie nie rozumieją, czym jest blog osobisty, może nie potrafią odróżnić oficjalnych stron urzędów państwowych czy innej tam administracji od zwykłego pamiętnika?
U mnie, czy wielu innych blogerów można znaleść tylko i wyłącznie prywatne, subiektywne opinie na najróżniejsze życiowe tematy, ewentualnie „porady dobrej cioci”, do których należy podchodzić z dystansem uwzględniając mój wiek, pochodzenie, poziom wykształcenia, dosyć specyficzne poczucie humoru i zamiłowanie do sarkazmu czy innych takich.
Tymczasem ludzie wysyłają do mnie niekiedy w komentarzach lub wiadomościach pytania na temat kredytów, budownictwa, podatków, własnej działalności, prośby o pomoc w znalezieniu pracy, noclegu itp, a niektórzy to jeszcze pretensje mieli, że za mało jest na taki czy taki temat informacji albo że są one niedokładne czy też nieaktualne. Krzyczeli, że bzdury piszę, bo oni inne doświadczenia mają. Biadolili, że blog bezwartościowy, bo nie znaleźli tego, czego szukali i że niczego się nie nauczyli z tego bloga. Jeszcze inni miauczą, że nie piszę obiektywnie albo że za mało empatycznie, kolejnym przeszkadzają wulgaryzmy a nastepnym ilość zdjęć czy długość tekstu...
Czasem mi się wydaje, że każdy by chciał, bym prowadziła bloga uniwersalnego zrozumiałego i akceptowalnego przez wszystkich, a najlepiej to w ogóle było by pisać pod każdego czytelnika osobno, biorąc pod uwagę poziom czytelniczy poszczególnych ludzi, ich zainteresowania, wierzenia, poczucie humoru, intelignecję, poglądy polityczne...
Nawet jakbym bardzo chciała, to i tak wszystkich bym nie zadowoliła, bo jeszcze się taki nie narodził...
Co to znaczy, że blog jest pamiętnikiem?
To znaczy, że to
MÓJ OSOBISTY PAMIĘTNIK
Piszę w nim, kiedy mam na to ochotę
opowiadając, co mam w danej chwili do opowiedzenia
kierując się WŁASNYM doświadczeniem,
zgodnie ze SWOIMI przekonaniami i poglądami
pod wpływem różnych MOICH emocji i MOICH wrażeń
używając WŁASNEGO oryginalnego języka i WŁASNEJ fantazji
okraszając teksty WŁASNYMI ZDJĘCIAMI albo przez siebie wybranymi
Znaczy to też, że nie wszystkim będzie się podobać, co i jak piszę.
Nie wszyscy zrozumieją.
Nie wszyscy znajdą tu to, czego szukali.
Nie wszyscy mnie polubią.
Nie wszystkich ja polubię.
Nie wszyscy bedą podzielać moje poglądy.
I ja z wszystkimi zgadzać się nie będę
ani do kogokolwiek dostosowywać.
Jak chcecie czytać blog idealny dla was i spełniający wszystkie wasze zachcianki i fanaberie, to se go sami napiszcie!
Czego oczekuję od czytelniów tego bloga?
NICZEGO!
Nikt nie musi tego bloga czytać.
Nikt nie musi komentować.
Nikt nie musi obserwować moich profili w socjalmediach ani dawać serduszek na Insta czy lajków na Fejsie.
Każdy może.
Miło mi jest, jak widzę, że ktoś tu przychodzi, jak ktoś coś napisze, jak polubi moje zdjęcie czy odpowie na historię na instagramie, ale ja spokojnie mogę się i bez tego obchodzić, bo ja jestem normalna inaczej.
Nie mam fioletowego pojęcia, ilu mam czytelników.
Statystyki mówią, że blog jest wyświetlany kilka tysięcy razy na miesiąc, ale to mi nic nie mówi przeciez o faktycznych czytelnikach. Jedynym wiarygodnym źródłem wiedzy na temat czytelników są ich bezpośrednie reakcje docierające do mnie w postaci komentarzy, czy wiadomości. Komentarze te z kolei czasem odsyłają mnie do stron prowadzonych przez tych czytelników, a wtedy mogę ich poznać lepiej. Z wymiany mejli czasem dowiaduję się jeszcze więcej. Od czasu do czasu nawet się zdarza spotkać się z niektórymi ludźmi w cztery oczy.
Dość rzec, że
blog jest od 10 lat systematycznie czytany zawsze przez co najmniej kilka osób.
Najwierniejszym czytelnikiem jest oczywiśnie mój Małżonek. Wiem, że i mój Ojciec czyta przynajmniej niektóre wpisy (pozdrawiamy Jaśka). Kilku dawnych znajomych z poprzedniego życia też tu pewnie wciąż od czasu do czasu zagląda (Znajomi z Kozłówka, Wiśniowej, Strzyżowa, Frysztaka, i reszty świata, czujcie się niniejszym pozdrowieni)
Sąsiedzi zza blogowej miedzy (określenie zapożyczone bez pytania od xpila)
Jotka za życiowe pozytywne teksty
Igorodzina za pokazywania Holandii z różnych perspektyw
Maria - za dużo zdjęć i ciekawe teksty
Alis za obrazki na Instagramie
Hubedi za podobne podejście do blogowania i życiowe opowieści
Taita - za magiczne opowieści i obrazki z Irlandii
Lustro - za inne spojrzenie na ten sam świat
Anna za ciekawe reflekcje na temat życia
Artur za psychologię dla zaawansowanych
... oraz wszystkim innym, których nie wymieniłam.
Teksty blogowe w druku.
Ludzie non stop namawiają mnie do napisania książki. Jednym z nich jest mój Małżonek. I ja kiedyś się wezmę… Jak będę mieć czas. Póki co niektóre teksty pojawiły się w druku dzięki „Flandrii Po Polsku”, co wielce mnie satysfakcjonuje.
Lubię mojego bloga. Lubię pisać. Lubię bawić się słowami. Pisanie samo w sobie jest wielce relaksującym zajęciem i sprawia mi wiele radości. Opowiadanie o sobie i o moich problelach pozwala mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy i spokojnie się nad wszystkim zastanowić oraz lepiej siebie zrozumieć. Pisanie to dla mnie autoterapia i wietrzenie głowy.
Spisywanie przemyśleń na różne dziwne tematy pozwalmi się powymądrzać i daje mi poczucie, że mam coś w moim mniemamu mądrego i ważnego do powiedzenia.
Opowiadanie jak co w Belgii wygląda czy działa dawało mi satysfakcję z bycia przydatnym i pomocnym.
Przez 10 lat testowałam różne pomysły na tym blogu, zmieniałam, poprawiałam, cudowałam aż dotarłam do takiego momentu, w którym stwierdziłam że jest dobrze tak jak jest i tego się trzymam.
Czuję się na swoim blogu swobodnie i bardzo u siebie. Gdy mi się ktoś nie podoba, za dużo marudzi lub zadaje irytujące mnie pytania, wskazuję mu bez wahania drzwi. Bo tutaj rządzę ja. Tutaj obowiązują moje zasady i regulaminy. Nie jest to blog dla każdego. Nie każdy będzie się u mnie dobrze czuł i nie każdy jest tu mile widziany. To jest miejsce, w którym ja miło chcę spędzać czas, w którym ja czuję się dobrze, swobodnie i bezpiecznie. Lubię gościć innych u siebie, ale tylko pod warunkiem, że ci inni na podobnych falach nadają i w podobnym kierunku zmierzają ich myśli i przekonania. O dziwo (tak, niezmiernie się tym dziwuję) okazuje się, że normalnych inaczej jest na tym świecie o wiele więcej, niż się spodziewałam. I oni tu z wszystkich świata stron trafiają... Są też tacy całkiem normalnie normalni, ale umiejący inaczej na świat patrzeć i potrafiący normalnych inaczej choć częściowo zrozumieć...
Pozdrawiam Was Wszystkich.
10 lat to piękny jubileusz, zgadzam się z opinia, że piszesz ciekawie i od serca, wiec rób tak dalej. Wprawdzie znamy się krótko, ale lubię twoje opowieści i poczucie humoru i podejście do wielu spraw.
OdpowiedzUsuńBlogowanie traktuję na podobnej zasadzie, a blogi z wieloma reklamami omijam z daleka...
Dalszych lat blogowania z równą pasją:-)
DZiękuję. Ja też lubię Twoje blogowanie i często zaglądam, choć nie zawsze komentuję. Pozdrawiam raz jeszcze.
Usuńaś mię ubawiła. strzyżów już do końca życia będzie mi się kojarzył z pierwszą zupełnie samotną wyprawą motocyklem w bieszczady, i kapciem złapanym na wyjeździe z miasteczka. oj, biedny byłem, ale dobry człowiek pomógł ;)
OdpowiedzUsuńMotórzyłeś po Strzyżowiku? Nie może być! ;-) Gdyby nie kapeć, pewnie być Strzyżowa nawet nie pamiętał hehe.
Usuń10 lat to sporo czasu, gratuluję!
OdpowiedzUsuńCzytam cię od niedawna, jednakoż z dużym zainteresowanie i hmmm dochodzę do wniosku że jest między nami dużo podobieństw i pewnie dlatego podobają ci się moje teksty :)
A normalnych inaczej jest bardzo dużo, tylko nie wszyscy odważają się żyć po swojemu ;)
Bez wątpienia najchętniej czytujemy ludzi, którzy choć trochę podobnie do nas samych myślą i podobne poglądy mają na życie. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńLubię tu zaglądać bardzo fajnie się czyta twojego bloga ciekawie piszesz i dajesz wiele wskazówek które są pomocne w życiu 👌🤗❣️
OdpowiedzUsuńMiło mi
UsuńPrzyszłam tu poczytać o Tobie, a przeczytałam też o sobie ;) Wow, dziękuję Ci OGROMNIE za to przemiłe wyróżnienie, bardzo, bardzo je doceniam.
OdpowiedzUsuńKiedyś regularnie robiłam wpisy rocznicowe na blogu, z czasem ta moja "tradycja" się rozmyła, może też dlatego, że blogowanie nieco mi spowszechniało. Miło było poczytać ten Twój.
A teraz powiem Ci, co mnie tutaj zatrzymało. Nade wszystko Twoja otwartość, brutalna szczerość i transparentność. Podczas gdy wielu blogerów próbuje - bardziej lub mniej - trzymać się jakichś tam ram, Ty walisz prosto z mostu, przez co doskonale widać, że to, o czym powyżej pisałaś, jest prawdą: nie zależy Ci na konwenansach, na lajkach i jak największej liczbie czytelników, bo to nie jest blog dla nich, tylko dla Ciebie. Czuć, że jesteś w tym, co robisz niebywale autentyczna i nie ma w tym żadnej kreacji pod publikę. Twój język jest dosadny i szczery. Twoje wpisy są do bólu szczere. I za tę szczerość Cię podziwiam, bo ja nie potrafię (i przede wszystkim nie chcę) tak otwarcie pisać, o tym, co mi w duszy gra. To dla mnie zbyt osobiste, nie chcę dzielić się tym z obcymi mi osobami. A ten podziw wzrósł jeszcze bardziej teraz, kiedy napisałaś, że czytają Cię także ZNANI Ci ludzie z Twojego dawnego życia! Ja bym nie mogła, ale ja to ja - nikt z moich "prawdziwych" znajomych i rodziny nie wie o moim blogu. Gdyby zaczęli go czytać, to chyba bym przestała pisać, mimo że przecież nie ma na nim nic wstydliwego czy wybitnie prywatnego. Takim dziwakiem jestem ;) Jesteś dla mnie pod tym względem fenomenem - czytam bowiem trochę blogów, ale nikt, NIKT, nie pisze tak osobistego pamiętnika, w którym zapisuje nawet swoje najczarniejsze myśli. To by wyjaśniało, dlaczego pisanie ma dla Ciebie terapeutyczną moc.
Gratulacje i wielu szczęśliwych i owocnych lat blogowania :)
Ja zaczęłam bloga prowadzić właśnie dla znajomych i rodziny w Polsce, by nie musieć dziesiątki razy na te same pytania odpowiadać na temat życia w Belgii... Potem zaczęłam opowiadać o naszych różnych przygodach i trudnościach związanych z emigracją, aż w końcu wyewulował ten blog do etapu bardzo osobistego pamiętnika... Na początku miewałam wątpliwości co do opowiadania osobistych spraw właśnie przez to, że nie wiedziałam, co moi najbliżsi czy znajomi sobie pomyślą, ale potem bloga zaczął czytać mój Małżonek i córka oraz jej kumple. Pytałam ich, czy nie przeszkadza im to co i ile piszę o nas. Nie przeszkadzało. Córka mówiła, że jak widzi, że o niej piszę, to nie czyta tego, ale jej nie przeszkadza, że jest napisane. My w domu nie mamy przed sobą tajemnic ani żadnych tematów tabu i być może dlatego nie mam problemów z taką otwartością... Poza tym ja od pewnego czasu akceptuję siebie taką jaka jestem, lubię siebie i cenię. Jestem dumna z moich dzieci i małżonka, nie widzę jednego powodu, by sie czegokolwiek musieliśmy wstydzić. Nie widzę też powodu by pokazywać upiększoną wersję życia lub tylko jego ulizane błyszczące aspekty - to robią wszyscy inni i do mnie to nie przemawia...
Usuńcholera nie załapałam się na wymienienie w takim wpisie no !!! :D
OdpowiedzUsuńGratuluję stażu blogowego. Ja miałam w tym roku blogową 18-tkę ale od chyba już blisko 10 lat mam bloga zahasłowanego. Nie miałam cierpliwości do obcych którzy trafiali przypadkiem i nie mieli nic fajnego do pozostawienia po sobie.
Z tych wymienionych to znamy się z Taitą zresztą zdaje się, że od niej do Ciebie trafiłam. Łączy nas cycek ;) to i tak się tu czuję jak u siebie :)
Kurde, faktycznie skandal, że o Tobie nie wspomniałam, a zaglądasz tu wszak systematycznie. No ale tak to jest jak się pisze tajne blogi, o! ;-)
UsuńOsiemnastka to niezła liczba. Dorosły blog, gratulacje!
Fajnie, że mimo tak oczywistego zaniedbania ciągle czujesz się tu u siebie :-) Wpadaj kiedy chcesz. :D
wybaczam Ci bo zawsze nadrabiam to co jestem u Ciebie w plecy ale przyznaję, że wpadam raz na miesiąc albo rzadziej no to nie widać mnie na bieżąco.
UsuńTajne nie tajne. Bym Cię nawet wpuściła ale przecież nie masz czasu czytać ;)
Tak, też się zdziwiłam, że już 18 lat pitole w sieci. A wszystko prędko mnie nudzi więc to moje najdłuższe hobby. Nawet moi mężowie nie wytrzymują dłuższego stażu :D
Zawsze wpadam bo rakowo to tylko Ciebie czytam. Inne blogi o chorobach omijam. Sama u siebie też jakoś o tym nie piszę wiele ale u Ciebie lubię porównać jakie mamy skutki i jak to nam leci ;)
Masz rację, ni cholery nie mam czasu na czytanie... Jednak jak się nie boisz, że ten czas znajdę, to możesz mnie wpuścić ;-)
UsuńI wiesz co, w sumie to chyba Ci zazdroszczę, że hobby Ci się nudzą, bo mnie się żadne hobby nie nudzi, ale za to co chwilę se nowe znajduję i teraz tak dużo mam fajnych rzeczy do robienia a tak mało czasu, że tylko frustrację moje hobby wzbudzaja zamiast relaksu i przyjemności :-) I tak źle i tak niedobrze, kurde.
Mój aktualny mąż dosyć uparcie się trzyma, no ale za to pierwszy to np krócej ze mną był, niż nasza rozprawa rozwodowa trwała haha.
oooo to mnie przebiłaś bo z pierwszym mężem wytrzymaliśmy 1,5 roku nie licząc lat przed ślubem ale drugi już ze mną siedzi 10 lat ślubnych i ze 4 chyba przed więc uparty jest i cierpliwy :D
UsuńOk to wyślę zaproszenie ale musisz podać na jaki mail z jakiego się bedziesz logować
Moja rozprawa rozwodowa ciągnęła się trochę, więc staż pewnie był zbliżony do Twojego.... Mój aktualny wytrzymał już 13 lat! Przed wspólnym zamieszkaniem to jakieś pół roku się znaliśmy : ze 3 miesiące online i z drugie tyle spotkań raz w tygodniu.
Usuń