strony bloga
▼
29 lipca 2015
emigracja, (dez)informacja, internety i ....polactwo (nie mylić z Polakami)
Każdy kto korzysta często z Internetu w poszukiwaniu wiedzy z różnych dziedzin wie, że zwykle można tam znaleźć odpowiedzi na najgłupsze nawet pytania i wyjaśnienia niemalże każdego problemu i to częstokroć bogato ilustrowane fotografiami, a bywa, że odpowiedź na nasze pytanie jest przedstawiona w postaci filmowej "dla opornych". Czasem mówi się, że jeśli czegoś nie znajdziesz w sieci, to zapewne to nie istnieje. Ja jestem raczej dobrym szukaczem z wieloletnią praktyką oraz zamiłowaniem do Internetu, ale od pewnego czasu sieć mnie zawodzi... I to wtedy, gdy jest najbardziej potrzebna, gdy nie ma innej alternatywy na znalezienie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. A tych pytań ci u nas dostatek. Chodzi oczywiście nie o co inne, jak przenajróżniejsze zagadnienia i problemy z zakresu "życie na emigracji".
Myślę, że wiele osób zainteresowanych tym tematem podziela moje zdanie, iż bardzo ciężko jest znaleźć rzetelne, kompetentne, wyczerpujące informacje na temat np Belgii. Mam na myśli strony polskojęzyczne, bo że o Belgii jest wszystko w językach temu krajowi właściwych to nie mam wątpliwości. Jest niby kilka (może nawet kilkanaście) stron Polonii belgijskiej, ale w rzeczywistości na każdej powielane są te same skrótowe informacje na podstawowe tematy (lepszy rydz niż nic).
Są fora emigracyjne na znanych portalach (WP, Onet, Gazeta, Interia, etc etc), ale tam nie ma zbyt wielu ludzi, poza tym - jak zaobserwowałam - piszą często ludzie siedzący w PL, którzy coś słyszeli, gdzieś czytali, byli kiedyś tam kilka miesięcy, tygodni na emigracji, dlatego ich wiedza jest niewielka, rzadko wypowiada się tam ktoś z dłuższym stażem i bogatszymi doświadczeniami - choć dobre i cokolwiek na początek. Od tego właśnie zaczynałam zdobywanie wiedzy o tym kraju, gdy sama jeszcze w PL siedziałam.
Są jeszcze strony na FB poświęcone Polonii, grupy mające w zamierzeniu łączyć Polaków mieszkających w danych regionach (Polacy w Brukseli, Polacy w Antwerpii etc etc). Są też grupy zainteresowań, które mają zrzeszać Polaków o podobnych zainteresowaniach, jak np rodziców w Belgii, młodzież szukającą rozrywek, hobbystów, sportowców etc. Dalej mamy grupy ogłoszeniowo informacyjno pomocowe, gdzie można coś sprzedać, kupić, oddać, wymienić, gdzie można poprosić o pomoc rodaków. Wszystko to pięknie brzmi i chwała tym, którzy takie czy inne grupy zakładają, bo pomysł to szczytny i godny naśladowania... Niestety zbyt piękne, by mogło być prawdziwe... Było by, gdyby tylko nie te cholerne trole internetowe, spamerzy, gdyby nie to polskie chamstwo i prostactwo wylewające się z wielkim smrodem z każdej z wyżej wymienionych grup, przemieniające niemal każdy zwyczajny post, ciekawe ogłoszenie, zwykłe ludzkie pytanie w cuchnące bagno nienawiści, podłości i zawiści... Gdy pierwszy raz natrafiłam przypadkiem na taką grupę bardzo się ucieszyłam i czym prędzej poprosiłam o włączenie mojej skromnej osoby w jej szeregi. I okazało się, że faktycznie fajna to sprawa - jeden czegoś nie wie - piętnastu innych raz dwa mu pomoże - jeden ma takie informacje, drugi inne, raz lepsze, raz gorsze, ale ziarnko do ziarnka i z grubsza można się w danej sprawie zorientować. Jednak do grupy każdego dnia dołącza ktoś nowy i w końcu nadchodzi ten moment, gdy w sympatyczne zgoła stadko wkradnie się jedna wredna menda (albo i kilka od razu) i się zaczyna.... najpierw głupie docinki, odzywki i komentarze od czapy, byle dokuczyć, narobić dymu, a potem już ostra jazda i wzajemne wyzywanie z użyciem najgorszych epitetów... Dorośli ludzie niby, niektórzy pewnie po maturze albo i po studiach, a poziom kultury i języka spod budki z piwem i to w dziurze zabitej dechami... Zajrzałam chyba do większości grup po kolei i w każdej jest ten sam cyrk i co gorsza te same małpy, bo w wielu te same nazwiska się przewijają... Och, żeby to jeszcze były faktyczne nazwiska a nie jakieś chore nicki... No, w każdym bądź razie ja nie będę siedzieć w jednej grupie z trolami i burakami i potykać się każdego dnia o ich tyle samo głupie co bezczelne komentarze, które nic mądrego nie wnoszą nigdy, ale zawsze są źródłem przykrości i/lub irytacji dla normalnych ludzi. Zresztą o tym zjawisku już chyba kiedyś u mnie było - szkoda mojej klawiatury więc.
Zastanawiam się jednak wciąż dlaczego tam mało informacji (po polsku) jest w necie na temat różnych kwestii związanych z życiem na obczyźnie, z funkcjonowaniem danego kraju (myślę o BE, bo nie wiem jak jest z innymi krajami). Odkąd mamy tu Internet, szukam tego, tamtego, siamtego - wszak jestem tu nowa i mnóstwo spraw jest dla mnie niezrozumiałych, niejasnych - i jeśli cokolwiek znajduję to są to bardzo skąpe, podstawowe informacje. Jakby nie fakt, że non stop natykam się tu na "naszych", gotowa bym pomyśleć, że mało w tym kraju Polaków i dlatego nie nikt się nie rozpisuje na ten temat. Jednak dużo nas tu, ale jak widać nikt nie ma ochoty dzielić się publicznie tym co wie. A co bym ja takiego chciała wiedzieć? Ano wszystko :-) Szkoła, praca, podatki, prawo, urzędy, sądy, auto, pociągi, autobusy, zdrowie, zwyczaje, tradycje, legendy, przyroda, ... - długo bym tak mogła jeszcze. Na w/w stronach polonijnych są jakieś namiastki niektórych zagadnień, ale raczej niewiele poza definicję z jakiejś wikipedii czy podobnego źródła, do tego często już nieaktualne. Jako się rzekło - dobre i cokolwiek, ale jak dla mnie na dzień dzisiejszy zdecydowanie za mało.
Kiedyś gdzieś tam zaraz na początku mojej przygody z bloggerem i Belgią jakaś wielce_oblatana_wysoko_wykształcona_i_dokładnie_zorientowana_we_wszystkim dowaliła mi, że w dobie Internetu wstyd się przyznawać do niewiedzy, gdy wszystko jest w sieci... Może i jest, ino przódzi trza sie było godać po obcymu naumieć a jo żem sie nie naumiała i tero bida...
Ale spokojnie, mam dopiero 40 lat, a zamierzam żyć 100 (co najmniej) i zamierzam zaległości językowe nadrobić :-)
Swego czasu natrafiłam na bloga sprzed kilku lat, w którym jakaś dobra dusza wpadła na pomysł i zaczęła opisywać, jak należy się zabierać za załatwianie pewnych spraw, jakie są dokumenty wymagane itd. Niestety musiał to być ktoś ze słomianym zapałem, bo dzieło swoje pozostawił zaledwie rozpoczęte, miało tylko parę postów, a tak dobrze się zapowiadało...
Kilka razy trafiłam na wpisy w sieci "ja sam do wszystkiego doszedłem, nikt mi nie pomagał, więc czemu niby ja mam się gdzieś udzielać?" No właśnie, dlaczego mam się dzielić swoją wiedzą z innymi? Co będę z tego mieć? Może dlatego, że jestem człowiekiem, a nie głupim butem czy jakimś tam pawianem. Może dlatego, że nic mnie to nie kosztuje, a komuś może wskazać drogę, przed czymś przestrzec. Może dlatego, że jak ja komuś pomogę, to on potem pomoże komuś innemu i świat zrobi się milszy...
Ja póki co chyba za mało wiem, by być komuś drogowskazem... Jednego dnia bowiem wydaje mi się, że mam już dostateczną wiedzę na jakiś temat, a następnego dnia już dowiaduję się czegoś nowego i muszę swoją opinię lub teorię skorygować i uzupełnić. Jednak z racji otrzymywania e-maili z podobnymi pytaniami postanowiłam, że spiszę po trochu moją wiedzę na osobnej stronie i wraz ze zdobywaniem kolejnych praktycznych informacji będę ją poprawiać i uzupełniać.
Chodziła mi po głowie taka myśl, by rzucić hasło na FB, by każdy napisał, co wie na taki a taki temat, ale znając życie najprawdopodobniej spotkało by się się to z komentarzem z poprzedniego akapitu lub gorszym... Przemyślę tą kwestię i może spróbuję, bo w ten sposób można by zebrać różne punkty widzenia. Tematy, jakie na dzień dzisiejszy mam na myśli to: szkoła, mieszkanie, meldowanie i inne sprawy urzędowe, auto, ubezpieczenie, służba medyczna, opłaty i koszty utrzymania...
Jeśli jednak ktoś z czytających bloga miałby jakieś uwagi, wiedzę na te tematy, niech napisze na gmaila lub w komentarzu. Przy okazji uprzejmie informuję, że wyłączyłam ta wkurzającą "identyfikację obrazkową" - gdyby nie uwaga dobrych ludzi, nawet bym nie wiedziała, że mam takie coś włączone.
Strona wspomniana jest w budowie i będzie na bieżąco uzupełniana i poprawiana.
Patrz : niezbędnik emigranta
http://belgianasznowydom.blogspot.be/p/blog-page_29.html
Moim zdaniem świetny pomysł i bardzo docieniam ludzi takich jak Ty, ponieważ sama szukam informacji i to o czym piszesz (powierzchowność) jest największym problemem. Mam zamiar wyjechać do Belgii w przeciągu kolejnych 2 lat i staram się jakoś przygotować na ten wyjazd, jednak ilość informacji w Internecie zdecydowanie nie wystarcza.
OdpowiedzUsuńDzięki za starania, naprawdę super pomysł :)
A.
ja właśnie mam cały czas w pamięci to swoje bezowocne szukanie. Ja miałam mało czasu, bo w kwietniu zdecydowaliśmy o naszym wyjeździe, a w czerwcu już tu byliśmy, ale tym bardziej mnie wnerwiało, że w każdej dziedzinie tak mało wiadomości, jak o coś zapytałam na forum, to w odpowiedzi mi pisano "to tego nie wiesz, przecież to KAŻDY to wie", tylko, że dziś się przekonuję, iż prawda jest taka, że wielu tu Polaków, którzy po kilkunastu latach pracy i życia tutaj nadal wielkie Gie o tym kraju wiedzą. Z przypadkowych rozmów wyciągam wnioski, że wielu bazuje na tym, co koleżanka/kolega (z PL oczywiście) powiedział/a 5 lat temu bez sprawdzania jak się to ma do faktycznego stanu rzeczy, do prawa etc. Niektórzy siedzą tu 10, 15, 20 lat i nie znają dobrze nawet jednego języka urzędowego - ot tam rozumieją i potrafią się dogadać, ale byle jak i nie umieją czytac ani pisać, nie znają gramatyki, no więc jakim niby cudem mieli by znać prawo czy choćby drobne przepisy, regulaminy. Oni w wolnych chwilach przeważnie nie przeszukują internetu i się nie uczą tylko idą na browara. Oni mówią "bo przecież nas Polaków nikt nie zatrudni na lepszym stanowisku niż sprzątaczka czy budowlaniec, bo zawsze będą nas tu traktować jak obcych", a to gówno prawda. Na szczęście spotkałam już wielu takich Rodaków, którym się chciało po lataniu na szmacie czy noszeniu cementu przysiąść wieczorami nad językiem i popracować nad sobą mimo, ze padali na pysk, którzy nie bali się integrować z belgijskim społeczeństwem, którzy przyjechali tu by zmienić coś w swoim życiu na lepsze i się im udało, bo przecież oczywiste jest, ze jeśli mówisz płynnie w języku danego kraju i umiesz coś robić to nikt nie będzie patrzył do rodowodu. Tylko, że oni przeważnie żyją już po belgijsku i nie interesują się stronami polonijnymi, bo wszystko znajdują na stronach niderlandzko czy francusko języcznych. Jednak jeśli na takich ludzi trafiam, to oni pomocy zwykle nie odmawiają, nawet sami ja proponują (choc są wyjątki, bo niektórzy wręcz żerują na naiwności nowicjuszy oferując swoje usługi jak np tłumaczenia czy "pomoc" w urzędach za kosmiczne pieniądze). Mam nadzieję, że uda mi się po trochu uzupełnić informacje o tym kraju, bo już sam przyjazd tutaj i zderzenie z inną kulturą i zwyczajami jest nie lada przeżyciem, a jak człowiek nie ma znikąd pomocy czy informacji to można oszaleć... Dobrze, jakby ktoś też napisał czego poszukuje na temat BE, będzie łatwiej zbudować sensowną stronę
UsuńNiestety, to przykre. Polacy cebulacy nie chcą pomagać innym, by ci inni nie mieli lepiej od nich samych. Nie było lżej, prościej. Poza tym może cebulak zrazi kilku ludzi od razu do wyjazdu, ma poczucie, że ten "nowy"nie zabierze mu pracy, że nie będzie mu się lepiej od niego powodziło. Czysta zawiść, prostactwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :).
Kasia K.
są też i dobrzy ludzie, tylko nie łatwo nie nich trafić, wielu też zniechęciło się po "wdzięczności" swoich za udzieloną pomoc czy wsparcie, która im w pięty poszła i teraz mają w d..e (co akurat mnie nie dziwi)
UsuńSuper przedsięwzięcie dzięki w imieniu wszystkich świeżo wyjeżdżających. Marzena
OdpowiedzUsuń