strony bloga

12 marca 2016

Dom na obczyźnie. Ludzie z pasją. Wywiad.

W Belgii wreszcie zapachniało wiosną. Mamy piękny, słoneczny, marcowy weekend. Kwitną krokusy, żonkile, przebiśniegi, ptaszki śpiewają, ludzie zaczęli masowo oporządzać swoje ogródki, działki  i samochody. Przy takiej pogodzie aż chce się żyć. Nawet największe leniuchy zaczynają na poważnie rozważać opcję wyjścia z domu w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza  i rozruszania kości. Mój kolejny gość jednak na pewno nie zna problemu zastanych kości, bo ze sportem jest za pan brat. Dominika uchyli przed wami rąbka tajemniczego świata gimnastyki, a przy okazji opowie, jak się jej żyje w Belgii.

Magda: Witaj na moim blogu. Myślę, że najlepiej sama się przedstawisz :-)
Dominika: Nazywam się Dominika, mam 18lat. Przyjechałam do Belgii wieku 6 lat wraz z rodzicami i siostrą. A więc jestem tu  już 12 lat.

M: Na rozgrzewkę zadam moje standardowe pytanie: jak u ciebie ze znajomością języków?
D: Na co dzień najczęściej posługuję się językiem polskim oraz francuskim. Po polsku rozmawiam z rodziną, a po francusku w szkole, na gimnastyce i ze znajomymi. Niderlandzki też nie jest mi za obcy - tygodniowo mam 4 godzinny lekcji. Posługuję się nim w sklepach, u lekarzy, w pociągu. Znam też podstawy angielskiego, gdyż w szkole mam 4 godziny  tygodniowo.

M: Przyjechałaś do Belgii jako mała dziewczynka, więc zapewne znasz bardzo dobrze belgijską szkołę. Czy w twojej szkole było dużo obcokrajowców (w sensie: nie-Belgów)? Jak wyglądają twoje kontakty z rówieśnikami?
D: Aktualnie chodzę do szóstej klasy szkoły średniej. Moje kontakty z  rówieśnikami nie różnią się za bardzo od innych. Na początku było trudno, ale z biegiem czasu, jak się już opanowało język, wszystko stało się proste.  W tym roku, na przykład, w mojej klasie nie ma ani jednego rodowitego Belga. Każdy z nas ma swoje korzenie w innym kraju.  Nie pamiętam żeby kiedykolwiek w mojej klasie było więcej niż pięciu Belgów :-)

M: Czy rówieśnicy, nauczyciele traktowali cię jakoś inaczej z tego powodu, że jesteś Polką, czyli nie-Belgijką, czy też w ogóle nie zwracali na to uwagi?
D: W pierwszym roku, z tego co pamiętam, to wszyscy mnie inaczej traktowali. Ale bardzo pozytywnie. Pamiętam taki moment, gdy musieliśmy czytać tekst, a ja nie zrozumiałam słowa „caillou”. Podniosłam rękę i się zapytałam, co to oznacza? Pani nie wiedząc jak wytłumaczyć, poprosiła jedną z moich rówieśniczek, aby mi na przerwie pokazała, co to jest. Chodzilo oczywiście o „kamyk”.  Nigdy żadne dziecko z mojej klasy nie śmiało się ze mnie,  zawsze mi pomagali. 

M: A jak wyglądają twoje kontakty towarzyskie obecnie? Masz więcej polskich, czy belgijskich przyjaciół? 
D: Dziś, nie mam już problemu z dogadywaniem się z kimkolwiek, choć nadal się zdarza, że nie rozumiem wszystkich słów. Mam więcej belgijskich przyjaciół niż polskich. 

M: Jesteś młodą dziewczyną, poznałaś  belgijską szkołę od podszewki, znasz doskonale tutejsze dzieci i młodzież. Co powiedziałabyś polskim nastolatkom, którzy muszą przeprowadzić się do Belgii? Jest się czego bać?
D: Nie ma czego się bać! Na początku będzie trudno, nie powiem że nie. Ale tylko język tak naprawdę dzieli nas od reszty świata :-)


M: Czy jest coś w tym kraju, co ci się wyjątkowo podoba, nie podoba, śmieszy...?
D:  Nie, mieszkam tu bowiem od dzieciństwa i nie wiem jak jest w Polsce, czy gdzie indziej.

M: A propos Polski, bywasz tam czasem? 
D: Do Polski ciągnie mnie jedynie rodzina. Bywam tam raz, dwa razy na rok. 

M: Dobrze ci się mieszka w Belgii, czy wolałabyś  się w przyszłości przeprowadzić do innego kraju?
D: Bardzo dobrze mi się żyje w Belgii. W planach mam tu mieszkać, ale zobaczymy co będzie. 

M: Wiem, że masz bardzo  interesujące hobby. Zechcesz przybliżyć moim czytelnikom świat gimnastyki?
D: Świat gimnastyki jest bardzo wieki. Ja uprawiam gimnastykę artystyczną. Poza tym istnieje również gimnastyka rytmiczna, akrobatyczna, tumbling i trampolina.
Gimnastyka artystyczna składa się z tańca wolnego, skoku przez kozła, belki i drążków.

M: Kiedy zaczęłaś trenować?
D: Od małego zawsze i wszędzie skakałam i  robiłam gwiazdy, aż  pewnego dnia, gdy miałam 9 lat, rodzice zawieźli mnie razem z moją sąsiadką na lekcje otwarte i tak się zaczęło...

M: A co dziś o twoim hobby myślą znajomi i rodzina?
D: Rodzina bardzo mnie wspiera przy tej pasji, odbierają mnie 4 razy w tygodniu. Nie było zawodów na których by mi nie kibicowali.  Bardzo mnie to cieszy, że tak bardzo mnie wspierają.
Większość moich znajomych to są właśnie ludzie z gimnastyki, bo my nie widzimy świata poza tym :-) Fajnie mieć takie grono znajomych, nigdy się razem nie nudzimy.
A jeśli chodzi o moich znajomych ze szkoły, są wniebowzięci, tym co wyprawiam. Często muszę wykonywać fiflaki i salta na lekcji wuefu na ich prośbę :-)

M: Czy trzeba mieć dużo pieniędzy, by zajmować się w Belgii gimnastyką?
D: Koszty zależą od klubu. Ja na ćwiczę w małym klubie "Venus Gym Ganshoren" w Brukseli i płacę 220 euro na rok. W planach na przyszły rok mam zmianę klubu na większy, który kosztuje cztery razy więcej. Dotarłam już bowiem do takiego poziomu, że w tym klubie już nic więcej nie mogę osiągnąć ani się rozwijać. 

M:  Dużo czasu trzeba poświęcać na treningi? 
D: Ja ćwiczę od 4 do 5 razy w tygodniu, tczyli 10 do 13 godzin.Poza tym nie trzeba poświęcać dużo czasu. By utrzymać formę, wystarczy pół godziny joggingu dziennie.

M: Czy, twoim zdaniem, każdy może uprawiać ten sport, czy też trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje?
D: Jest to sport dla każdego, tylko nie każdy zostanie mistrzem świata :-) Tak jak w każdym sporcie: „trening czyni mistrza” .

M: Tego typu sporty, czyli tzw sporty wyczynowe, to często powód jakichś kontuzji, czy chociażby zwykłego nadwyrężenia mięśni, stawów. Zdarza ci się czasem?  
D: Oj tak, jest to jeden z najniebezpieczniejszych sportów. Nie to że jest to jakiś ekstremalny sport, ale upadki są bardzo częste. Parę razy już sobie plecy zwichnęłam raz połamałam, raz się zablokowałam w plecach. A w tym roku zwichnęłam sobie kostkę. Jednak najczęstsze są rany od drążka na dłoniach. Jest to tak zwany u nas „steak”. Czyli kawałek obdartej skórki, która może czasem krwawić. 
tzw "steak"

M: Trenujesz już kilka lat, więc pewnie możesz się pochwalić jakimiś osiągnięciami...?  
D: Tak , zajęłam 2 razy pierwsze miejsce. Raz było to pierwsze na Brukselę, drugim razem pierwsze na całą Walonię. 

A w zeszłym roku z kolei zajęłam z moją drużyną 3 miejsce w naszej kategorii i przedziale wiekowym. Najważniejsze osiągnięcia jednak są, jak dla mnie, gdy się dostaję na finał  w turnieju o mistrzostwo w Walonii. Nie każdemu się to udaje, bo trzeba zdobyć odpowiednią ilość punktów. 


M: Nie od dziś wiadomo, że sport jest dobry dla zdrowia, kondycji, wyglądu. Czy należenie do klubu, uprawianie tego sportu ma dla ciebie jeszcze inne pozytywne aspekty?
D: Przede wszystkim znajomi. Nie jestem tak na prawdę sobą nigdzie i z nikim innym, tak jak z ludźmi z gimnastyki. Tam jest moje życie, mój drugi dom. 

M: Rozumiem to doskonale, tak jak pewnie wszyscy, którzy mieli lub mają jakieś pasje. A czy poza gimnastyką masz jeszcze jakieś inne hobby?
D:  Bardzo lubię uprawiać też inne sporty. Siatkówka, atletyka i rugby to moje drugie ja :D
Moje przyszłe życie zamierzam związać  ze sportem. W przyszłym roku idę na studia w kierunku sport. Tymczasem dorabiam i zaczynam się kształcić jako trenerka jednej grupy. Będę uczyć się na profesora sportu, ale chcę też iść dalej i zostać kinezystą. 

M: Czy możesz powiedzieć coś o możliwościach spędzania czasu wolnego w Belgii? Czy uważasz, że można łatwo znaleźć jakieś kluby sportowe, muzyczne i tym podobne?
D: W Belgii rozwijanie swoich pasji jest dużo bardziej dostępne w porównani z Polską. Głównie w sensie ekonomicznym, bo ceny są bardziej przystępne dla rodzin.

M: Dziękuję za rozmowę i mnóstwo ciekawych  informacji na temat życia w Belgii i fascynującego świata gimnastyki. Na koniec życzę wielu sukcesów zarówno w gimnastyce jak i na drodze edukacji.


W kolejnych moich blogowych rozmowach przedstawiam wam zwykłych-niezwykłych ludzi w różnym wieku, z różnym wykształceniem i doświadczeniem życiowym. Łączy ich jedno - są Polakami i mieszkają na obczyźnie. Wszyscy z którymi dotąd rozmawiałam, są zadowoleni z aktualnego miejsca pobytu. Nie narzekają, nie biadolą, bo nie widzą ku temu żadnych powodów. Emigracja  odkrywa bowiem przed nami Polakami nowe możliwości, daje nam nowe szanse i to często takie, o których w kraju ojczystym moglibyśmy tylko pomarzyć. My i nasze dzieci mamy okazję uczyć się języków obcych, a co za tym idzie, nawiązywać interesujące znajomości, poszerzać horyzonty i zdobywać wiedzę. Następnie możemy zacząć realizować nasze marzenia lub marzenia naszych pociech. 
Inna sprawa, że nie każdy te nowe możliwości chce zauważać i nie każdy ma chęć i odwagę zabrać się za ich realizację. Zdarzyło mi się niejednokrotnie natrafić na opinie, że za granicą to żaden raj, bo taki Polak może pracować tylko i wyłącznie na zmywaku lub na budowie, czy w innym nieciekawym zawodzie, że w tych obcych krajach nas Polaków zawsze będą traktować jak gorszy gatunek. Hm, jak spotykam ludzi, którzy po kilkunastu  latach na obczyźnie nie potrafią poprawnie mówić, ani tym bardziej pisać, w języku urzędowym danego kraju, trzymają się głównie rodaków nie integrując się z tubylcami, to się zaczynam domyślać skąd tego typu opinie się biorą... 
Na szczęście większość ludzi, których poznaję w różnych okolicznościach,  korzysta z możliwości. Uczą się języków, zawierają międzynarodowe znajomości, poznają kraj, pytają, szukają, robią różne kursy lub studiują, uprawiają sporty... Jednym słowem nie marnują życia na narzekanie, tylko maszerują wytrwale do przodu i wspinają się w górę. Nawet jeśli zaczynali od zmywaka to dziś już mają dobrą, ciekawą pracę. Jednak bez względu na to, co my osiągniemy, kolejnemu pokoleniu będzie dużo łatwiej. Nasze dzieci, wychowane tutaj będą w dorosłym życiu o wiele bardziej tutejsze i swojskie niż my. Osiągnięcia mojej dzisiejszej rozmówczyni bez wątpienia to potwierdzają. Na pewno warto brać z niej przykład i nie zrażać się drobnymi niepowodzeniami czy upadkami, tylko iść dalej z podniesioną głową i z uśmiechem na twarzy.

1 komentarz:

  1. Wspaniala rozmowa :) Kiedys jak bylam dzieckiem marzylam o tym by zostac gimnastyczka niestety nie udalo sie . Zapraszam do siebie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Komentujesz na własne ryzyko