strony bloga

26 marca 2016

Gdy zające znoszą jaja.

Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem. Pracowanie jako pomoc domowa ma jedną wielką zaletę, którą się docenia np w takim okresie wiosennych porządków. A mianowicie człowiek się uczy sprzątać szybko i efektownie. Do takich wniosków doszłam w minionym tygodniu, gdy po powrocie z pracy w ciągu półtorej godziny zdążyłam zjeść michę płatków z jogurtem, wypić kawę, ugotować leczo, zdjąć, wyprać i rozwiesić na sznurze w ogródku dwie porcje firanek (znaczy wszystkie jakie mam), zwinąć, wynieść i wytrzepać dywan (nie, no spokojnie -  najpierw trzepałam dywan w ogródku, potem rozwieszałam tam firanki) oraz umyć 7 [słownie: siedem] okien... no dobra te w kuchni od zewnątrz umyłam po odebraniu Młodego ze szkoły,  ale to cała ściana oknowa. Jednym słowem - praktyka czyni mistrza. Choć jeszcze muszę trochę potrenować, bo miałam nadzieję, że i trawę zdążę wykosić. No ale po obiedzie M się tym zajął. Ten nasz ogród taki byczy, że dłużej zajmuje rozwijanie kabla i podłączanie kosiarki niż samo koszenie :-) W PL się pewnie co niektórzy zastanawiają nad tym koszeniem trawy w marcu, no więc przypomnę, że tu praktycznie nie ma zimy i wegetacja później się koczy i wcześniej zaczyna. Ostatni raz kosiliśmy trawę w tygodniu przed Bożym Narodzeniem. W tym tygodniu zaś rozpoczął się oficjalny czas koszenia trawy na rok 2016. Wszyscy sąsiedzi biegali z kosiarkami po ogródkach.

Tak w ogóle to ja dopiero w poprzedni weekend odkryłam, że w tym tygodniu to jakieś święta są. Znaczy nie sama - mąż się zapytał, dokąd w tym roku jedziemy na  obiad świąteczny?
- A kiedy te święta?
-No za tydzień!
-Yyy?!*&^$%

Nie wiem, gdzie byłam, jak mnie nie było, ale nie zauważyłam, że Wielkanoc nadeszła. Jestem nie przygotowana mentalnie, fizycznie ani umysłowo. No ale nic to. Okazało się bowiem, że nie muszę być przygotowana i nie muszę nic robić i nigdzie iść, mogę sobie spokojnie siedzieć na fejsie lub pisać bloga...

Ważne że dzieci są na bieżąco i są przygotowane. Młoda przejrzała naszą książkę kucharską i wybrała ciastka, które chce upiec. Czy ja już mówiłam, że fajnie mieć wielkie dzieci?! Dziś coś upieczemy. Szaleć nie ma co, bo tatę poniosło do Polski. Wyjazd nieplanowany, ale pogrzebu raczej nikt nie planuje wcześniej.

Młody też przygotowany. Czeka na Zająca. W przedszkolu ostatnie dwa tygodnie mieli temat świąt i jajec. We wtorek każdy musiał przynieść jajo surowe i pani im smażyła :-)
W czwartek z kolei było przyjęcie świąteczne dla wszystkich "kleutersów" (przedszkolaków) - jedli znowu jajka, a na deser donuty i szukali czekoladowych jajek, które paas haas schował. 

prace naszego przedszkolaka
Kilka dni temu Młody wrócił ze szkoły podekscytowany, bo się dowiedział, że w święta PAAS HAAS przychodzi, czyli zając wielkanocny, który chowa czekoladowe jajka w ogrodzie. "I paashaasa nie może nikt zobaczyć, bo jak ktoś zobaczy to niedobrze" (nie wiem dlaczego, więc nie pytajcie). Dobrze, że jest szkoła, bo inaczej dziecko by żyło w nieświadomości istnienia zająców znoszących czekoladowe jaja... a my zapomnielibyśmy kupić tego półkilowego wora czekoladowych jajeczek. Dla nas ta tradycja jest czymś nowym i nie przyszło by mi do głowy, aby chować jaja po ogródku. Teraz trzeba, bo już biedny się nie może doczekać. A stare dzieci też zapewne nie odmówią poszukiwaniom słodkości :-D
nasze dekoracje


Święta świętami, ważniejsze, że zaczęły się dwutygodniowe FERIE świąteczne. Hurra!

Najstarsza to w zasadzie ferie ma od środy. Bowiem w poniedziałek napisała ostatni "proefwerk", we wtorek mieli jakieś zajęcia kulturalne, a potem mieli wolne, bo nauczyciele poprawiali te testy. 
O tym wolnym to ja nawet nie wiedziałam. Do mojego dziecka też informacja zupełnie nie dotarła. Co w tych okolicznościach to akurat mnie nie dziwi. W klasie ma sporo kolegów z Brukseli i po tym zamachach dzieci były przerażone, niektórzy płakali. O ile Najstarsza dobrze zrozumiała, to chyba ktoś z rodzin czy znajomych ucierpiał w tym zdarzeniu. Dlatego informacja o wolnych dniach mogła nie dotrzeć do uszu.
Dobrze, że akurat miała stan podgorączkowy rano i ból głowy, a kaszlała od kilku dni, to kazałam jej zostać w domu. Tyle, że jak napisałam mejla do szkoły, to mi odpisali, że mają wolne przez 2 dni. Jakby nie wyglądała na chorą to by jechała na darmo do miasta.

Wczoraj miał być dzień sportu, ale po wydarzeniach w BXL odwołano wszystkie zajęcia pozaszkolne. Byli więc tylko odebrać raporty. Jednak nie widzę, by dziecko jakoś specjalnie rozpaczało z powodu jednego dnia wolnego więcej :-) Wczoraj rano akurat tak lało, że po przejechaniu tych 7 km była przemoknięta do suchej nitki. Jakaś dobra dusza dała jej w szkole suchą kurtkę, którą ma oddać po feriach.

Młoda też miała dzień sportu... w dzień zamachu i im przerwali, i kazali wracać do własnej szkoły. A pojechali do sąsiedniej gminy na rowerach, by rywalizować z rówieśnikami z okolicznych szkół w różnych dyscyplinach. Jednak po powrocie mogli się cały dzień bawić na swoim podwórku, więc i tu  nie było powodu do zmartwień. W czwartek na szczęście nie odwołano corocznego marszu, który odbywa się na finał akcji charytatywnej, w której dzieci zbierają pieniążki na jakiś szczytny cel. Dzięki czemu Młoda wróciła obłocona jak dzik, a adidasy kupione 2 tygodnie temu poszły po raz drugi do pralki. Już jakiś czas temu zrozumiałam, że tutaj dobrze jest kupować wszystkie buty, jakie są tylko w promocji w aldi czy lidlu, bo w belgijskiej szkole butów nigdy za wiele. Przy czym na cały rok najlepsze są trampki i adidasy. Kozaki za 150 € po jednym meczu piłki nożnej już się nie nadawały do użytku niestety. 
- Czemu te buty takie zmasakrowane?!
- Aaa bo grałam w piłkę.
- W TYCH wysokich butach na obcasach?!!!
- No co? Chłopakom brakowało jednego zawodnika, to co miałam tak stać jak kołek i marznąć...?!

No w sumie... Dlatego właśnie za te same pieniądze lepiej kupić 5 par  tanich butów sportowych, bo większa szansa, że po miesiącu jeszcze będą mieć co założyć do szkoły :-D

Już wczoraj pozwoliłam łaskawie zabrać swój komputer i se podłączyć. Chyba mają już opanowane do perfekcji podłączanie tych wszystkich kabelków. Zabieram przecież kompa po każdych feriach. Jednak raport Najstarszej jest dzięki temu lepszy. Testy z matmy, nauk społecznych i przyrody na około 80% i bardzo pozytywne uwagi nauczycieli. Z religią też się widzę przeprosiła w tym trymestrze, bo już nie kilkanaście procent, jak było w poprzednim, tylko 91%, czyli drobna różnica. Niderlandzki niestety nadal poniżej 50%. No ale w tym nadal nie jestem jej w stanie pomóc, bo o ile podmiot i orzeczenie jestem w stanie jej wytłumaczyć tak przy synonimach żem poległa - w żadnym słowniku nie znalazłam odpowiednich definicji, które pomogły by mi zrozumieć znaczenie tych wyrazów, które tam mieli. Zaś bez zrozumienia nie można zrobić żadnego zadania.  Z niderlandzkim jest jeden wielki problem dla Polaków - nie ma KURDE jednego uczciwego słownika polsko-niderlandzkiego! Znalazłam na stronie Van Dale mini słownik pol.-nider. za 10 € i po świętach go sobie zamówię w księgarni. Może nas wspomoże. No i jeszcze jest taki za 70 euro, ale cena trochę przekracza moje możliwości na dzień dzisiejszy. Poza synonimami w tym trymestrze mieli temat sport i komiksy. "Polsstokhoogspringen" - jesteście w stanie to wymówić?! To nie jest bynajmniej  nazwa egzotycznego owada tylko skoki o tyczce. A z komiksów to ja znam Tytusa Romka i Atomka, no i Asterixa to chyba wszyscy znają, a Belgia, mimo, że jest małym krajem,  może się jednak pochwalić największą liczbą twórców komiksów na świecie. Najstarsza niektóre czyta, no ale to kropla w morzu potrzeb. I bądź tu mądry.

Póki co mamy ferie i pozwalamy zapomnieć młodzieży o szkole :-)



3 komentarze:

  1. i u nas staje się modne szukanie czekoladowych jajeczek - w sensie w kraju, bo w domu jeszcze nie dojrzeliśmy do tego. fajnie Wam bo skoro kosicie trawę to znaczy że rośnie a jak rośnie to znaczy że jest ciepło....Warmia dalej zimna i czasem jeszcze mroźna....brrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na najbliższy weekend zapowiadają co najmniej 18 stopni Celsjusza - mam nadzieję, że nie cyganią, bo pora zacząć nowy sezon zwiedzania :-) U nas ludzie już grzebią w ziemi, widziałam jak sadzili ziemniaki, sąsiedzi sieją i sadzą jakieś chabazie w ogródkach. Kwitną magnolie, żonkile i cała masa różnego innego kwiecia. Ptaki pitolą od świtu i budują gniazda. Dosyć wiosennie już, choć póki co się nie przewala z ciepłem. Tyle, że mnie zasadniczo zadowala dopiero powyżej 25 w plusie :-)

      Usuń
    2. oooo po tym opisie to dopiero Ci zazdroszczę, u nas szczebiot jakiś taki niepewny jeszcze, pąki niby grube ale czekają niewiadomo na co, a słońce wstydliwie czasami wychyla się zza chmur.....a do tych 25 na plusie na pewno Ty masz bliżej niż ja....

      Usuń

Komentujesz na własne ryzyko