Dziś miałam wolne, bo klientów poniosło gdzieś na wakacje a biuro nie znalazło mi zastęptwa (pewnie wszystkich innych też poniosło na wakacje) no to wstałam z rańca, zrobiłam sobie miskę sałatki z marchewki i selera, zeżarłam i zabrałam się za to, co wiedźmy potrafią najlepiej...
wsiadłam na miotłę i ziuuuuuuu...........
Umyłam wreszcie tę cholerną werandę na błysk - od wierzchu i od środka. Belgijski klimat ma to do siebie, że po każdej zimie na werandzie jest centymetr mchu i innego glona. No już prawie nic nie było widać przezszyby. A żeby myć wężem i miotłą dach, trza się wystroić w laczki i portki przeciwdeszczowe, wytachać drabinę ze szopy... i GO! ✓
Posiałam jakieś kwiatki i wyplewiłam te, które kwitną. ✓
Umyłam okna, te których nie myję co miesiąc, czyli tam, gdzie trzeba moskitiery odczepiać, czyli w każdej sypialni. No, u Młodej nie umyłam od zewnątrz, bo tam nie można odczepiać moskitier, gdyż ptaki mogły by wyfrunąć. Taaaa, Młoda ma papugi wolnościowe, które nigdy, NIGDY nie są zamykane w klatce. ✓
Wyprałam firanki i żaluzje z wszystkich sypialni, bo strasznie się z nich kurzyło, szczególnie tam, gdzie mieszkają zwierzaki produkujące kurz. Wyprałam też wiele innych rzeczy - pościele, dywaniki i takie tam. Jak się bawić to się bawić, przeco wolne. ✓
Wypastowałam meble i wypolerowałam. Zrobiłam też standardową rundę z odkurzaczem i szmatą oraz ugotowałam obiad. Przed 17 byłam gotowa ze wszystkim. ✓
Świetnie jest być sprzątaczką. Wiosenne porządki robi się w try miga i nawet się człowiek nie zdąży zmęczyć.
W ostatnich dniach posprzątałam też trochę w światach równoległych...
Oznajmiam uroczyście, że po 11 latach intensywnego użytkowania zmiotłam wreszcie fejbsuka do kosza. FB kilka lat temu był fajnym, ciekawym miejscem, gdzie spotykało się starych i nowych znajomych, gdzie można było podyskutować itd itp... Teraz to zwykłe wysypisko śmieci - reklamy, posty sponsorowane, hejt i nieogarnięty plebs nie mający nic ciekawego do powiedzenia ani do pokazania, ale każdego dnia zawalający tablice pierdyliardem selfiaków, memów, łańcuszków, masakrycznych częstokroć nieaktualnych informacji lub charytatywnych zbiórek, a FB nagle musi informować, że jak usuniesz znajomego ze znajomych to on już nie będzie twoim znajomym i już nie będziesz go obserwować a on nie będzie obserwował ciebie... No serio? W życiu bym nie wpadła...
Kolesie od Cukierberga chyba nie słyszeli, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego... a jak dla wszystkich to nie dla mnie, bo ja nie jestem wszyscy...
Powiedziałam sobie, pora brać dupę w troki... Ale to wcale nie jest takie łatwe, jakby się komuś zdawało. Kolesie od Cukierberga robią bowiem wszystko, byś jednak wśród tego plebsu pozostał, bo ty to hajs, bo ty to informacje, bo twoje informacje to biznes, kontrola i władza... Pytają cię więc czy ty wiesz, co robisz i jakie to będzie miało skutki? Pytają, czy jesteś pewien, że jesteś pewien swojej pewności co do usunięcia konta, bo może jednak lepiej będzie je tylko zdezaktywować (i tak jakiś postęp, bo drzewiej tylko dezaktywacja była). Informują cię, że dezaktywacja jest odwracalna a usunięcie jest na zawsze wieki wieków do końca świata i jeden dzień dłużej, czyli już nigdy przenigdy nie będziesz mógł z tego konta skorzystać. No a jak masz wystarczająco silną wolę i jakimś cudem uda ci się wytrwać przy swojej decyzji i potwierdzić dużo dużo dużo razy, że tak jesteś pewnien, świadom i w pełni władz umysłowych i tak chcesz kurwa usunąć to pierdolone konto to cię powiadomią, że
UWAGA usuwanie konta rozpocznie się za 30 (SŁOWNIE: TRZYDZIEŚCI!!!!) dni... Do tego czasu oczywiście o każdej porze dnia i nocy możesz się ponownie zalogować i oni w dobroci serca zapomną, że coś takiego głupiego ci przyszło w ogóle do głowy.... A i jeszcze dla wszelkiej pewności ci przyślą emalię, gdzie wystraczy kliknąć i już jesteś z powrotem.... Ech ten fejzbug.
Ciekawa jestem, czy oni faktycznie to konto usuwają po 30 dniach.... Czy jeszcze coś głupiego mi napiszą albo każą zrobić. Pożyjemy zpobaczymy.
Ale wiecie co? Myślałam, że po 11 latach to jednak mi może brakować fejsa... Ale nie. Najwyraźniej nie ma tam już niczego, ani nikogo, czego bym do szczęścia potrzebowała.
Kolejnym krokiem było pozbycie się toksycznych znajomości. Od czasu do czasu dobrze jest posprzątać tu i ówdzie, a zamknięcie niektórych drzwi pozwala odetchąć z ulgą i posiedzieć w spokoju choć chwilę...
Hakuna Matata!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko