strony bloga

23 lutego 2020

Pyjama party, czyli jak zorganizować piżamowe urodziny bez nocowania

Młody nie dawno obchodził swoje ósme urodziny.

W tym roku zorganizowaliśmy PYJAMA FEESTJE, czy jak kto woli PYJAMA PARTY, czyli urodziny piżamowe. BEZ NOCOWANIA!

Młody mógł zaprosić 10 osób, ale bardzo trudno było mu się zdecydować i ostatecznie zgodziłam się na 11. Liczyliśmy oczywiście, że ktoś nie przyjdzie, bo w tamtym roku z całej 18-osobowej klasy przyszło raptem 10 dzieci na nasze pirackie urodziny w lesie. Jednak tym razem wszyscy potwierdzili przybycie.

 Przypomnę tutaj gwoli ścisłości, że u nas we Flandrii zaprasza się dzieci na konkretny dzień od godziny do godziny (najczęściej jest to 3 godziny) i na zaproszeniu podaje się kontakt do rodzica (e-mail, telefon, whats aap) i prosi o potwierdzenie przybycia. Zdarza się, że ktoś zapomni poinformować, czy dziecko przyjdzie czy nie przyjdzie, ale przeważnie ludzie potwierdzają. Jeśli nie, to zawsze można samemu zapytać.

Zwyczajem jest też, że rodzice pytają, czym mogą ucieszyć solenizanta (prezent). Można też na zaproszeniu dopisać jaki prezent sobie życzymy.

Muszę rzec, iż piżamowe urodziny to w sumie przyjęcie łatwe do zorganizowania i mało kosztowne. O ile ktoś lubi dzieci i potrafi sobie z nimi radzić...

Zdjęcie, które zamieściliśmy na zaproszeniu :-)

No, ja miałam do pomocy Nastocórkę, która mimo, że mówi, iż dzieci ją wkurzają, to tak na prawdę doskonale się z nimi dogaduje i świetnie nad nimi potrafi zapanować.
Tyle, że z jej wrażliwością samo przebywanie z dwunastką hałaśliwych i ruchliwych  ośmiolatków to bardzo ciężkie przeżycie :-)

Nasza zabawa odbyła się w piątek po lekcjach w godzinach 17.00 do 20.00.

Jak zabrać się za przygotowanie urodzin piżamowych?

Dekoracja

U mnie adekwatna dekoracja na urodzinach dziecka to podstawa.

W tym wypadku sprawa jest prosta. Wszystkie maskotki, niektóre poduszki, koce, materace zostały zniesione do salonu. Zabrałam natomiast wszystkie doniczki, flakony i inne dekoracje tłukące.

Stare piżamy zostały rozwieszone na grubym sznurze i popisane mazakami w urodzinowe hasła.

Całości dopełnił namiot do zabawy, który leżał bezużytecznie na strychu, a który - jak okazało się w trakcie imprezy - bardzo się przydał. Chowały się bowiem do niego osoby lekko poszkodowane w zabawie, by zaznać chwili spokoju, popłakać, czy pokonać focha. Namiot można też zrobić z koca i dużego stołu czy innych tam fantazji.

Zabawy urodzinowe

Wiem, że w wielu miejscach ciągle uważa się jeszcze, że dzieci same się sobą zajmą i same się pobawią, ale tutaj to tak nie działa. W ogóle w moim pojmowaniu zabawy dla dzieci, to nie do przyjęcia. Ktoś musi nad tym panować i całą imprezę koordynować i prowadzić, by wszyscy dobrze się bawili i dobrze się czuli.

Listę zajęć przygotowałam wspólnie z Nastocórką i solenizantem.
Ja nie mam w zwyczaju planować niczego od deski do deski. Wymyślam różne zabawy, zajęcia a potem dostosowuję to do danych okoliczności.

Nasza lista zajęć znajduje się poniżej na zdjęciu, z tym że po niderlandzku. Tutaj opiszę tylko te, które zostały wykorzystane.



Vliegende knuffels, czyli latające maskotki.

Na zaproszeniach zapisaliśmy, że dzieci mają przyjść w piżamach i przynieść swoje ulubione pluszaki.

Większość przyszła w onesie, kilku w piżamach. Większość przyniosła też własne pluszaki, z czego niektórzy nawet 4. Kto nie miał, mógł skorzystać z naszych. Tego ci u nas dostatek.

Wszystkie zabawy były punktowane, a punkty potrzebne były do ustalenia kolejki do waty cukrowej.

Zabawa prosta na rozgrzewkę. Polegała na tym by trafić maskotką do kubła rzucając z drugiego końca salonu.

Do zabawy potrzebny jest kubeł i maskotki. Koszt 0.

Krantendans, czyli taniec na gazecie

Zabawa pewnie wszystkim znana. Potrzeba trochę starych gazet i coś, co robi muzykę. Koszt 0.

Ta zabawa ma dwie opcje. Jedna polega na tym, że każdy ma swoją gazetę, przy której tańczy, gdy gra muzyka. Gdy muzyka cichnie, trzeba wskoczyć na gazetę, tak by stopa nie dotykała podłogi. Potem gazetę składa się na połowę i kontynuuje zabawę dotąd, aż zostanie jedna osoba, która nie dotknęła podłogi. 

Druga wersja, którą my wykorzystaliśmy, bo dzieci było do pary, właśnie przeprowadza się w dwójkach, które tańczą NA GAZECIE trzymając maskotkę lub balonik pomiędzy głowami, pupami (co tam kto wymyśli). Kto spadnie z gazety, odpada. Po zatrzymaniu muzyki składamy gazetę itd.

Król-Lul 

Nasza niderlandzka wersja nazywała się "de kleine koning met een kroon vol honing", czyli mały król z koroną pełną miodu. Dlaczego? Bo trudne do wymówienia i bez sensu.

Zabawa z mojego dzieciństwa. Potrzeba: nic. My użyliśmy papierowej korony, bo akurat mieliśmy niepotrzebną po jakimś przyjęciu innym, no i hasła sobie wydrukowałam, ale nie jest to potrzebne. Koszt 0

Jeden jest królem. U nas zaczynał solenizant. Reszta wychodzi do drugiego pomieszczenia, gdzie umawiają się, co będą robić. W tym wypadku to ja dyktowałam "hasła" (zrywanie jabłek, piłka nożna, plaża, pływanie, jazda na nartach itd itp).

Zadaniem króla jest odgadnięcie, co dzieci robiły.
Po polsku jest przywitanie:

"Dzień dobry Królu Lulu z czerwonym nosem oblanym sosem"
Na co król odpowiada "Dzień Dobry, dzieci śmieci. Gdzieście byli? Coście robili?"

A wtedy dzieci pokazują gestami bez wydawania dźwieków, co robiły. Król musi odgadnąć hasło (uwaga: hasła nie muszą być takie łatwe).

My zrobiłyśmy sobie niderlandzkie przywitania. Zabawa bardzo się dzieciom podobała, choć oczywiście niektórzy woleli sobie siedzieć z boku i się przyglądać albo leżeć w namiocie.

Kussengevecht, czyli bitwa na poduszki.

Bitwa na poduszki to, jak wiadomo, obowiązkowa zabawa na pyjama party.
W naszej wersji potrzebny był szalik i 2 miękkie piórowe poduszki (uwaga na alergików!).

Walki odbywały się w dwójkach.

Przeciwnicy stawali na przeciw siebie odwróceni do siebie zadkami trzymając poduszki. Zadanie polegało na tym, by zwalić przeciwnika z szalika okładając go poduszką a samemu nie spaść.

Zabawa całkiem dobra, ale u nas przyjęta bez wielkiego entuzjazmu.

Boterhammen challenge, czyli challenge kanapkowy.

To najlepsza zabawa na naszym przyjęciu. Dzieciakom bardzo się spodobała.
Potrzebne: 
2 kostki do gry różnych kolorów, 
2 listy po 6  rzeczy jedzeniowych przypisanych do liczby oczek na kostkach (patrz: zdjęcie z listą zabaw), 
rzeczy jedzeniowe (np 1. ketchup, majonez, szynka, ser, ogórek, pomidor, 2. nutella, cukier, miód, czekoladowa posypka, banan + tyle małych kawałków chleba (na dwa gryzy), ilu uczestników.

Uczestnicy kolejno rzucają dwoma kostkami i sprawdzają na liście, co oznacza liczba wyrzuconych oczek. Z tymi dwoma rzeczami mają zjeść kanapkę. Majonez z miodem, pomidor z nutellą, szynka z bananem.... Kombinacji jest wiele. Niektóre dosyć zjadliwe, inne trudne do przełknięcia, ale kibicowanie uczestnikom motywuje do pochłonięcia nawet najgorszej kombinacji smakowej.

Ubaw przedni. Dla starszych można oczywiście gorsze paskudztwa dorzucić do listy (pieprz, musztardę, szpinak, cytrynę...).

Kanapki prawdziwe

W tym miejscu u nas był począstunek, bo dzieci były bardzo głodne. Wielu pewnie po szkole nic nie jadło. Podczas zabawy w Króla Lula pochłonęli dwa kosze owoców, do których mieli dostęp w kuchni, gdzie umawialiśmy się na hasła (jabłka, banany, mandarynki, winogron). 

W tym roku zaplanowaliśmy własnoręcznie robione kanapki. Pomysł podobał się zarówno dzieciom jak i ich rodzicom. Dzieci dostały do dyspozycji duży stół w kuchni, gdzie miały do wyboru: krakersy, mały chlebek, chleb ryżowy oraz masło, margarynę, dżem, nutellę, szynkę, ser, pomidory, ogórki, rzodkiewkę, czekoladową posypkę (belgijski wynalazek) i miód oraz talerze, nożyki drewniane do smarowania, łyżeczki itp.

Warzywa wcześniej umyłam i pokroiłam (czekały gotowe w lodówce pod folią).

Byli tacy, co robili hamburgetry z krakersów i dżemu, inni zażerali kanapki z szynką i miodem, jeszcze inni testowali różne smaki. Zabawa zasadniczo była bardzo dobra. Rozbito tylko jeden talerz.

Do picia dzieci miały podczas całego przyjęcia dostęp do standardowych belgijskich napojów przyjęciowych, czyli woda, sok jabłkowy i wieloowocowy oraz mleko czekoladowe. Poszło tego dużo.

De mooiste kussensloop, czyli najładniejsza poszewka na poduszkę

To zabawa kreatywno-artystyczna. Jedyna wymagająca pewnego nakładu finansowego. 
Potrzebne: jasne poszewki na poduszkę (ja kupiłam na wyprzedażach wydając za wszystko jakieś 20€) plus pisaki do tekstyliów (to też kupiam tanio i to mi zostaje na użytek własnych dzieci), plus kawałki tektury do zabezpieczenia, by mazaki nie przeciekały na drugą stronę poszewki .

W Belgii zwyczajem jest, że goście dostają od solenizanta upominki. Mogą to być drobne zabawki, naklejki, słodycze, długopisy czy wiele innych rzeczy. W wielu sklepach z gadżetami urodzinowymi można dostać takie gotowe zestawy urodzinowe po 10 sztuk takiej samej rzeczy). 
My rozdaliśmy własnie te własnoręcznie pomalowane poszewki na poduszki.

Rysowanie zajęło potworki na dosyć długi czas. O dziwo większości się to podobało.

Odpakowywanie prezentów

Belgijskim zwyczajem jest, że na przyjęciu urodzinowym odpakowywanie prezentów musi się odbyć publicznie przy gościach. No chyba, że solenizant życzył sobie bony do konkretnego sklepu i wszyscy mu te bony dali, to wtedy ta ceremonia nie ma sensu za bardzo :-)

Nasz solenizant w tym roku zażyczył sobie jednak "prawdziwych" prezentów, żeby właśnie móc je odpakowaywać i cieszyć się tymi emocjami. Oczywiście i tak od wielu gości dostał bony, co trochę popsuło zabawę. Jednak wielu się dostosowało i dostał prawdziwe prezenty. Od niektórych dostał po prostu pieniążki, co w Belgii też jest popularne. No ale pieniążki były zapakowane, więc to już prezent. Dostał też kartki, które też były zapakowane w koperty, a niektóre grały i świeciły, co też było frajdą. Poza tym były, gry, książki i lego, czyli zgodnie z życzeniem. 


Improwizacja ;-)

No i tu mieliśmy jeszcze do zrealizowania piżamową sesję zdjęciową z udziałem prawdziwego fotografa, czyli Młodej, ale ...NASZ BŁĄD!!! że podarowaliśmy sami osobiście jako rodzice naszemu synowi na jego urodziny kulę dyskotekową, którą on odpakował przy gościach... BUM!

No to przecież trzeba było od razu ją wytestować.

 W końcu to OŚMIOLATKI!!! a nie jakieś siuśmajtki, c'nie?

Włączyli kulę, kazali zgasić światło i You Tube z kompa Młodego poszło w ruch, gdzie na szczęście przygotowaliśmy uprzednio adekwatną playlistę urodzinową (nie wiem tylko, co za debil znowu w tym jutubie wymyślił, że nie można do playlisty dodawać piosenek dla dzieci FACEPALM!!!). 

To była dyskoteka! Większość kawałków wszyscy znają i znają do nich ruchy i tańczyli razem, śpiewali, wygłupiali się. Dawali czadu. Tylko czasem ktos przychodził z jakimś pytaniem, typu:

"Mamo Izydora, czy możemy zmienić muzykę, bo teraz leci Frozen a wszyscy uważamy, że to beznadziejnie nuuudne...?

Młoda w tym momencie poszła kręcić watę cukrową, a ja zrobiłam trzy michy popcornu, który gdzieś tam w którymś momencie posłużył za confetti, bo ktoś włożył łeb do miski i ktoś drugi popchnął tego pierwszego no i miska wybuchła...  Tata robił w ochronie i jako kelner.

Trzy godziny minęło niepostrzeżenie. Ani się obejrzeliśmy jak pierwszy rodzic zadzwonił do drzwi, a zaraz potem pod domem utworzył się korek, bo wszyscy przyjechali po swoje pociechy.

To też typowe w naszej wiosce. Jak mówisz, że impreza zaczyna się o 17, to nie masz co czekać, że ktoś przyjdzie kwadrans przed. Przyjdą wszyscy punkt 17-ta. Czasem ten czy ów sie trochę spóźni, ale wcale nie za często. Jak impreza kończy się o dwudziestej, to większość będzię punktualnie po odbiór dziecka. I bardzo mi się to podoba.

Najlepszy hit tej imprezy to jednak:

- Ja będę Izydora całować, bo to mój chłopak i czasem się całujemy. Jesteśmy pierwszą parą w klasie... - chwali się do mnie piękna czarnowłosa Mołdawianka (czyli bez wątpienia moja przyszła synowa)
- Nie prawda!!! - odzywa się ktoś inny z drugiego końca pokoju przekrzykując tłum - To Ten (tu imię chłopca) i Ta (imię dziewczynki) sa pierwszą parą!
- Nie, bo my - upiera się dziewczyna naszego Izydora, po czym podchodzi do niego i sadzi mu siarczystego całusa w polika, a ten uśmiechnięty od ucha do ucha...

Ośmiolatki, drugoklasiści, ech! Co będzie w szóstej klasie...?


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko