Młody marzył o urodzinach dla całej klasy w domu. No niestety urodził się w lutym, więc jakoś było oczywiste, że dmuchany zamek w ogrodzie odpada, bo jak to w zimie na podwórku...? a w domu z 20 dziećmi przez 3 godziny się bawić to trochę męczące... Jednak kiedyś trafiłam w necie na jakieś forum rodzicielskie i tam laski opowiadały, że urodziny w zimie mają jedną wielką zaletę: szybko robi się ciemno, więc można zorganizować nocne poszukiwanie skarbu w parku czy ogrodzie. Latem by trzeba czekać na noc do 22, a wtedy nie robi się przyjęć dla dzieci przecież... My nie czekaliśmy do samego wieczora, bo jednak las to nie park i w lesie jak jest ciemno to dzieci by się bały no i mozna by je zgubić... Jednak pomysł wydał mi się przedni.
I tak narodziły się "Pirackie urodziny w lesie". Wczoraj zaś pomysł został z sukcesem zrealizowany.
Łaziliście kiedyś w biały dzień w takich (patrz niżej) strojach po wsi? Miny ludzi bezcenne... szczególnie że nam towarzyszyło jeszcze 10 małych ludzików w podobnym odzieniu i makijażu xD
Przygotowania zaczęłam już w grudniu szukając pomysłów w necie. Potem już poszło z górki. Razem z Młodą napisałyśmy scenariusz imprezy. W wolnych chwilach tworzyliśmy dekoracje ze śmieci, czyli z kartonów, tekturowych rur i innych rzeczy, których ma się pod dostatkiem, a które lądują w śmietniku.
Przygotowania do tej imprezy same w sobie były dla mnie niezła frajdą. Młoda i sam solenizant też z radościa w nich uczestniczyli.
Młody malował z przejęciem kolorowe papugi, które miały zgubić się w lesie...
Palma? Czemu nie. Tekturowa rura i pudełko po chipsach. Gotowe.
Skrzynia skarbów z pudełek po winogronie i jajcach jest bardzo łatwa do wykonania. Wystarczy trochę sprayu, kleju do wszystkiego i kolorowych ozdóbek z actiona - wszystko koszt mniej jak 5 €.
Piracki płaszcz można zrobić ze starego płaszcza, wystarczy trochę poobklejać wstążkami, doczepic pluszową papugę i już.
Młody powiedział, że "kanon" (działo!) też musi być, bo prawdziwy pirat musi mieć działo! To zrobiliśmy je z pudełka po soli do zmywarki i tekturowej rury. Klej na gorąco sklei wszystko do kupy jak się patrzy.
Młody otrzymał w prezencie od sąsiadki pięciolitrowy sok jabłkowy w kartonie z kranikiem, to zrobiiliśmy z niego beczkę rumu :-)
Potem wystarczyło stworzyć adekwatne, stylowe:-) zaproszenia... Tu machnęłam literówkę... (zeilen te hijsen a nie bijsen hahahaha) ale szczegół.
Ja byłam piratem Żółta Papuga, a Młoda duchem kapitana Tęczowego Smoka Na początku opowiedziałam historię jak to kapitan Tęczowy Smok zakopał skarb w naszym lesie, który to skarb nigdy nie został odnaleziony. Potem pojawił się duch i zaczęła się zabawa... No, oczywiście niektórzy twierdzili, że to nie żaden duch, tylko siostra kapitana Izydora, ale duch nie przyznał się do koligacji rodzinnych z solenizantem :-)
Pogoda udała nam się wyśmienita, bo było z 15 w plusie i słońce dawało czadu od rana do wieczora. Pogodę guglowaliśmy wcześniej i prognozy były obiecujące własnie na tę sobotę... Niestety chorób nie da się wyguglować i pech chciał, że wstrzeliliśmy się w samo centrum epidemii grypy. Młody na szczęście zachorował tydzień wczesniej i już w czwartek wrócił do szkoły. Jednak przed samą imprezą otrzymaliśmy kilka smsów od rodziców z informacją, że dzieciaki właśnie dostały gorączki i nie mogą przyjść. Ja zaś byłam też zdechła i ledwie udało mi się przeżyć ten dzień. Grypa odebrała mi połowę sił i połowę dobrej zabawy, a zmęczenie po było koszmarne. Żeby było śmieszniej wieczorem zaatakowały mnie znowu dziwne skurcze mięśni. Pierwsze pojawiły się już w lesie podczas zabawy i zaatakowały mięśnie nad kolanami, przec co potem miałam problem z chodzeniem po schodach. Kolejne pojawiły się po wskoczeniu do wyrka. No jak żyję na tym świecie 41 lat, tak skurcze mięścni stóp (u góry) i goleni (czyli też na wierzchu nogi) miałam po raz pierwszy. Co za shit! Dziś chodzę jak pokraka, bo teraz mięśnie będą boleć przez 3 dni...
Zanim wyruszyliśmy na poszukiwania skarbu, poczęstowaliśmy dziatwę ciasteczkami i rozdaliśmy malutkie latarki na baterie kupione za parę centów. Potem przyszła pora na wbranie prawdziwego pirackiego imienia... Dzieciarnia musiała wylosować sobie imiona...
Pierwsze to m.in. wesoły, gruby, odważny, kulawy, kapitan, jednooki, czarnobrody, rudobrody, szalony, dzielny, mały, chudy, kulawy...
Drugie: Jack, Szczur, Skarpeta, Rekin, Kogut, Kula Armatnia, Kotwica, Skrzynia Skarbów, Ryba, Ośmiornica...
Pierwszym zadaniem Piratów był test na spostrzegawczość. Dostali fotki z różnymi obiektami, które musieli znaleźć w drodze do lasu. To pozwoliło ich trochę zwolnić. Jednak mimo wszystko o ile nam starym maszerując w normalnym tempie potrzeba 5 minut by dojść do lasu, tak Piratom zajęło to góra 3 minuty, mimo że musieli szukać tych szczegółów... Całą drogę biegli... Gwizdek bardzo się przydał, bo przynajmniej na pół sekundy udawało się je zastopować :P
W lesie musieli szukać papierowych papug (patrz obrazek wyżej), do których przyczepione były zadania: (podam, gdyby kto szukał inspiracji).
1. Skacz przez 1 minutę.
2. Wymień zwierzęta mieszkające w morzu.
3. Przeciąganie liny.
4. Papuga. (piraci powtarzają wyrazy za prowadzącym, ale nie wolno powtórzyć słowa "papuga").
5. Przechodzimy wszyscy po wyznaczonym pniu.
6. Wyścigi stateczków. To fajna zabawa. Potrzeba 5 łódeczek z papieru (ja akurat zrobiłam z torby na zakupy - takiej plastikowej plecionki), 5 rolek po srajtaśmie i 5 dwumetrowych sznurków. Te 3 rzeczy łączy się ze sobą. Zabawa polega na tym, by nawijać sznurek na rolkę i w ten sposób przyciągać łódkę. Ja dodałam na łódki po monecie, żeby było trudniej, bo bagażu nie mozna zgubić. Jak ktoś zgubił, musiał załadować na nowo).
7. Obiegnij drzewo 5 razy.
8. Mumia. To było zabawne. Potrzebna jest rolka papieru toaletowego i 3 uczestników. Ubaw jest dla wszystkich... No może dla większości, bo spora część u nas postanowiła podziczeć swobodnie po lesie, poleżeć w liściach albo potłuc się z kolegą kijami. ... Jeden jest mumią. Drugi ma za zadanie owinąć go srajtaśmą. Trzeci musi mumię uwolnić bez użycia rąk. Tu pomagało więcej osób z tym oswobadzaniem... No i oczywiście machnęliśmy pamiątkowe foto z mumią :-)
9. Taniec piratów. U nas była to popularna piosenka z pokazywaniem "pinguindans".
10. Zaśpiewaj piracką piosenkę.
Mieliśmy jeszcze w planie kilka innych zabaw, ale część piratów potrzebowała pilnie skorzystać z toalety, zaś pozostałym harce po lecie zaostrzyły niepomiernie apetyt, zatem postanowilismy odpuścić kilka papug i szybko znaleźć skarb ukryty na wrzosowisku, po czym pędzić do domu na frytki. Skarbem było nie co innego jak czekoladowe monety w złotkach zakupione w okresie bożonarodzeniowym.
Po napełnieniu brzuchów dzieci mogły jeszcze godzinę pobawić się swobodnie w domu. Miały dostęp do YT, gdzie wcześniej utworzyliśmy razem z Młodym specjalną playlistę z ulubionymi piosenkami dzieci. Pomysłów do zabaw im nie brakowało. Wszystkie przygotowane przez nas zabawki-dekoracje z papieru cieszyły wzięciem. Po imprezie były w kawałkach, ale to jest właśnie fajne w zabawkach ze śmieci, że nie żal gdy sie popsują, bo tak czy tak idą do kontenera. Skrzynia z pudła okazała się świetnym schowankiem na dziecko. Akurat każdy się tam mieścił i dało się zamknąć wieko. Ubaw po pachy. Złoto z kamieni pomalowanych złotym sprayem też było doskonałą zabawką. Były walki na miecze, wymiany czapek (prawie każdy przyszedł przebrany), tańce, trochę pograli w uno i planszówki. Gdy zejdzie się gromada, to nigdy nie jeast nudno... Tylko starym uszy odpadają i co jakiś czas trzeba napełniać kubki na napoje albo ścierać podłogę, gdy komuś sie coś wymsknie :-)
Nasz Kapitan jest bardzo zadowolony ze swoich urodzin i to jest najważniejsze. Rodzice dziś pisali wiadomosci z podziękowaniami, z czego wnioskuję że reszta też dobrze się bawiła.
Ja sama też dobrze się bawiłam, jednak z grypą ta zabawa jest jakby pięć razy bardziej męcząca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko