strony bloga

6 lutego 2022

Co zrobić, gdy znajdziesz pieniądze w tornistrze dziecka?

 Miniony tydzień był dosyć spokojny, choć pracowity. Zdobyliśmy też nowe doświadczenie na polu rodzicielskim, a i Młody przy okazji czegoś nowego o życiu się nauczył.



Prezenty na 10 urodziny 🎂🎁

Poniedziałek spędziłam przy kompie cały dzień, aż mi mało oczy z orbit nie wylazły od intensywnego wpatrywania się w ekran monitora. Zadanie zaplanowane jednak wykonałam i stworzyłam fotoksiążkę na 50 stron dla Młodego na 10-te urodziny, w której udało mi się pokazać w obrazkach dziesięć lat z życia naszej najmłodszej pociechy. Korzystałam jak zwykle z darmowego programu ze strony Kruidvat, który ma całkiem sporo możliwości i jest prosty jak budowa cepa* (Zdjęcia można w dowolny sposób obracać, przycinać i układać na stronach. Można wstawiać dowolny tekst z użyciem dowolnych czcionek z własnego kompa. Jest cała masa klipartów oraz najróżniejsze tła. Gdy skończy się robotę, wystarczy kliknąć „kup”, zapłacić i po paru dniach można odebrać książkę w sklepie a za dodatkową opłatą listonosz do domu przyniesie. Ja dodałam do książki kilkaset zdjęć Młodego od narodzin do dziś oraz wspomniałam kilka faktów z życia naszego synia. Pracowałam nad tym, gdy ten wrócił ze szkoły i pozwoliłam mu zerknąć. Podobało mu się, ale na każdej stronie musiałam pododawać tła, które on wybierał. I teraz książka będzie, jak stwierdził, na prawdę piękna, czyli pisiata jak babci cielisia, znaczy oczobolnie kolorowa, ale to przecież jego książka. Niech będzie epicko piękna i kolorowa. W tym tygodniu powinna zostać dostarczona i nie możemy się już z Małżonkiem doczekać, by ją obejrzeć. Młody będzie musiał poczekać do urodzin, ale już też się na to cieszy. 

Drugi prezent też już czeka i ten Młody też zna, bo zwyczajnie zażyczył sobie na urodziny dwie paczki LEGO. Jedną z serii architektura i jedną z Minecraft, bo tych drugich już kilka ma, a pierwszymi się zachwycił w szkole, gdzie piąta i szósta klasa mają do dyspozycji  „Archipelag talentów”, czyli miejsce, w którym na przerwach mogą się zajmować doskonaleniem swoich talentów. Młody wybrał wyspę LEGO i układa sobie od kilku tygodni „Paryż”. W Archipelagu bowiem nikt nikomu niczego nie psuje ani nie rusza, można zajmować się swoją pracą przez kilka tygodni w dowolne dni na przerwach . Fajna sprawa. 

 W planach urodzinowych (zanim Młody wyskoczył z lego) był dobry mikroskop, bo to jego marzenie i może, jak mnie będzie stać, to jeszcze mu dokupię. Inaczej dostanie go dopiero pod choinkę. Jego miesiąc starsza rówieśniczka, jak widziałam na fb, na dziesiątkę dostała mini quada od wujostwa. Od Młodego wiem, że na urodziny dostała też covid, co już jakby mniej fajne, bo chorowanie w urodziny to już w ogóle do bani. 

Większy problem mam z prezentem dla Małżonka, który kończy 50 lat. Wkurwia mnie ta pieprzona pandemia! Kurwa, mieliśmy takie fajne plany na 10 rocznicę ślubu w zeszłym roku  i wszystkie poszły się jebać. Mieliśmy takie fajne  plany na Jego pięćdziesiątkę i dziesiątkę Młodego i też poszły się jebać, bo dziś nic z tych rzeczy się nie uda. W tym roku Młoda kończy 18, a Najstarsza 20, no i ja 45. Same fajne rocznice, ale nic wyjątkowego nie można zrobić, bo jak nie jakieś paszporty to jebane maski czy inne skurwiałe ograniczenia. I jeszcze ten pierdolony rak i wszelakie wątpliwe atrakcje związane z jego leczeniem. O gównianej belgijskiej pogodzie już nawet nie wspominam. A idź pan w chuj! Wszystkiego się człowiekowi odechciewa, jak o tym pomyśli. 

Z urodzinami Małżonka jeszcze taka heca, że Młody jedzie wtedy na obóz szkolny nad morze w tym tygodniu. Zatem nasz chytry plan z rodzinnym przygotowaniem urodzinowych atrakcji, gdy tata jest w robocie, odpada. Ba, urodziny trzeba przełożyć. Młody bardzo skutecznie przekonywał ojca o wspólnym świętowaniu. - Tato, będzie niezła wyżerka, bo mama obiecała zrobić dla nas dwa osobne torty! DWA TORTY NA RAZ! 

Miejmy nadzieję, że choć te torty się nam udadzą. Pomysł już jest. Szczegóły już z dziewczynami omówione… Dekoracja też już obmyślona… Tyle tylko, że wtedy mam drugą chemię, a to znaczy że wszystko może pójść nie tak.

Pieniądze w szkole💶💰

W tym tygodniu zostaliśmy też zaskoczeni nową sytuacją szkolno-wychowawczą. Wydaje się, że jak jesteś rodzicem od 20 lat i masz kilka dzieci różnej płci i w różnym wieku, to już z grubsza temat ogarnąłeś i nic nie powinno cię zaskoczyć, a jednak coś zaskakuje i to systematycznie. 

Któregoś dnia Młody wróciwszy ze szkoły zaczął jak zwykle wyjmować rzeczy z tornistra i nagle zobaczyłam, że na podłogę wypadł jakiś banknot. Z koloru wywnioskowałam, że bardziej o wyższym niż niższym nominale, a fakt że Młody czym prędzej go zgarnął i nieumiejętnie próbował szybko ukryć w kieszeni, kazał mi pomyśleć, że raczej nie o fałszywkę tu chodzi.

Gdy spytałam o szczegóły, Młody zaczął kręcić i zmyślać na poczekaniu jakieś banialuki o tym jak pieniądze znalazł i takie tam, co było dla mnie o wiele bardziej zaskakujące niż samo ich posiadanie, bo nasza Trójca nie ma zwyczaju i nie ma potrzeby kłamać ani zmyślać bzdur (dlatego słabo im to idzie), a poza tym wiedzą, że matka ma kłamstworadar w wersji pro zainstalowany. 

Po nieudanej próbie wciśnięcia mi kitu i plątaniu się w zeznaniach Młody jednak opowiedział całą prawdę.

W tornistrze miał 200€ (słownie: dwieście euro) w czterech pięćdziesiątkach! Szok po prostu. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że we Flandrii dzieci nie mogą i nigdy nie potrzebują przynosić do szkoły podstawowej grubszych pieniędzy (nie mogą też przynosić telefonów, zabawek (z wyjątkiem niektórych okazji i dni) ani innych gadżetów elektronicznych). Wszelakie opłaty dokonywane są tu przez faktury opłacane raz na trymestr. Niektóre drobne kwoty (np zakup jakichś pierdół sprzedawanych przez Radę Rodziców czy inne poza szkolne organizacje) przynosi się forsę w zaklejonej kopercie w określony dzień. Maksymalną kwotę jaką dzieci mogą mieć to zwykle 2€ i to tylko w określone dni, gdy szkoła o tym poinformuje, czyli idą na lody podczas wycieczki szkolnej, będą szkolne sklepiki (uczniowie sprzedają różne rzeczy innym uczniom). Wiadomo oczywiście, że w praktyce dziatwa najdziwniejsze rzeczy do szkoły potrafi przemycić, z czego może draka wyniknąć.

200€ odkryte  w tornistrze dziecka to nie jest byle co. 

Okazuje się, że Młody otrzymał je w szkole od kolegi z młodszej klasy (czyli swojej poprzedniej). Miał mu za te pieniądze kupić robuxy (waluta na platformie Roblox). Nie mam fioletowego pojęcia, skąd taki debilny pomysł się urodził ani w jaki niby sposób Młody miałby SAM kupić robuxy za gotówkę, skoro najbliższy sklep stacjonarny, w jakim są karty do Robloxa dostępne, jest 5km od domu, a Młody nie ma póki co swojego konta bankowego, by kupić cokolwiek online. Zresztą internet ma ograniczenia wiekowe co do zakupów, o czym nasz syn raczej wie, bo nie raz o tym rozmawialiśmy. Kupuje co prawda czasem to i owo przez internet, ale z karty czy jakiegoś paypala taty i przy taty obecności. Tak czy siak wydaje się, że nasz syn powinien zdawać sobie sprawę ze swoich możliwości, czyli że nie jest możliwym, by sam bez dorosłego mógł dokonać tego typu transakcji. Dlaczego zatem wziął takie zlecenie? Wygląda na to, że on sam tego nie wie… 

Drugą kwestią jest sama kwota. Moje dzieci kupują czasem Robuxy w ramach kieszonkowego (korzystając z naszych kart kredytowych pomniejszając tym samym kwotę swojego kieszonkowego) i zwykle jest to kwota 5 lub 10€. W związku z czym gdyby Młody przyniósł dwie dychy, żeby kupić koledze robuxy to nie była bym zdziwiona, choć pewnie zapytałabym esemesem mamy, czy mogę kupić te robuksy. Wiem, że nie każdy wie, jak i gdzie to kupić. No ale dwie stówy?! 

Kolega mówił, że to z jego skarbonki, a Młody wierzy, bo czemu miałby nie wierzyć, skoro sam też ma jakieś swoje oszczędności, które może wydać na co chce. A jeśli chce wydać dwie stówy na robuxy to co go to obchodzi. Jednak gdy zapytałam, ile to robuksów i czy tamten to wie, już sam doszedł do wniosku, że kolega to chyba jednak nie bardzo wie i że pewnie w ogóle nie zna się na pieniądzach. Nie potrafił też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego rodzicie nie kupią koledze robuxów, skoro to jego pieniądze?  Sam zrozumiał, że coś tu nie gra, no bo faktycznie innym kolegom rodzice czasem kupują… 

Po wytłumaczeniu Młodemu jak duża to jest kwota i jak niebezpiecznie jest taki hajs nosić do szkoły luzem w tornistrze, ustaliliśmy, że tata zawiezie pieniądze rodzicom kolegi. Tak też zrobiliśmy. Tata kolegi wydał się lekko zszokowany widokiem czterech banknotów, o których zniknięciu z domu nie miał oczywiście pojęcia. Obiecał porozmawiać z synem. Mamy nadzieję, że szkutowi się za bardzo nie oberwało i że rodzice wyjaśnili mu co i jak można robić z pieniędzmi. No i że to faktycznie były to pieniądze ze skarbonki chłopaka a nie z portfela starych, bo dzieci miewają czasem różne pomysły. 

Mama chłopaka po powrocie z pracy jeszcze tego samego wieczoru wysłała do mnie wiadomość dla naszego Młodego, że mu dziękuje za to że jest tak uczciwym i dobrym kolegą ich syna. 

Młody jednak teraz trochę się martwi, co powie w poniedziałek sam kolega w szkole, czy nie będzie na niego wkurzony, czy się nie obrazi. Powiedziałam mu, żeby w razie co powiedział zgodnie z prawdą, że matka znalazła hajs i zrobiła dramę (choć matka nie robiła dramy, bo matka nie zapomniała jeszcze jak cielęciem była, a przy tym jest wyjątkowo cierpliwa z natury i bardzo wyrozumiała 😎😇). 

Wczoraj była piękna pogoda i Młody zarządził wyjście do lasu. Poszliśmy we dwoje. Ganiał, brykał, wspinał się na drzewa. Po wyjściu z lasu wyglądał jak dzik, bo strasznie nalało i wszędzie bagno.

Ale las jest dobry nawet w taką paskudną porę roku. Działa bardzo relaksująco i naoddychać się można świeżym powietrzem. Dobrze mieszkać na wsi pod lasem 🏡🥰



























*)wiem, że nie każdy zna budowę cepa (młode to nawet nie wiedzo co to), przeto i nie każdy ogarnie ten program ;-) (cep skłodo sie z bijoka, dzierżoka i gacka, jakby kogo interesowało)

5 komentarzy:

  1. Wiedziałam co to cep, ale nazw części składowych nie znałam.:) Łatwo się domyślić co to bijok i dzierżok, ale gacek? Świetnie załatwiliście sprawę pieniędzy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestescie DeBesciaki, zycze Ci zebys miala sile z pomoca dzieci zrobic te dwa torty i zjesc je ze smakiem tez. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawy z pieniędzmi lepiej nie można było załatwić.
    Niech młody się nie martwi, kolega nie ma prawa się gniewać.
    Ale wysyp okrągłych rocznic u Was! Z tortami dasz radę, jakby co dziewczyny zrobią.
    Świetny miałaś pomysł z fotoksiążką. W Holandii też jest kruidvat, muszę się zorientować, czy też mają taką ofertę, to może kiedyś i my skorzystamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolega faktycznie się nie gniewa, „nawet straf nie dostał, więc jest git” jak powiedział Izydor ;-)
      Kruidvat to chyba w ogóle jest holenderski i na pewno mają fotograficzną ofertę (oprócz książek i drukowania zdjęć robią też gadżety ze zdjęciami (kubki, poduszki…) oraz zdjęcia na kanwie, metalu itp.

      Usuń

Komentujesz na własne ryzyko