wiejskie klimaty |
Nic to. Teraz inna z kolei refleksja....
Odkąd przeprowadziliśmy się na wieś, nie odwiedzaliśmy Brukseli. Bo i po kiego? Jednak parę dni temu zaistniała potrzeba pojechania do stolicy. No i byłam w szoku...
Jesssu, jak można mieszkać w mieście?! To myśl szalejąca po mojej pustej mózgownicy , po parugodzinnej wizycie w stolicy. Czy jak mieszkałam tam przez pół roku, to też było tam tak głośno? tak tłoczno? tak szybko? Niemożliwe. Przeco bym zauważyła, nie? :-D
Normalnie szok. Gdy zapytałam dziewczyny, czy chciałyby wrócić do Brukseli, jednocześnie odkrzyknęły: nieee! Kurcze, jak szybko człowiek przyzwyczaił się napowrót do spokojnego wiejskiego życia. Jednak wsiowy ludź ze mnie. Chociaż nadal uważam, że Bruksela jest bardzo pięknym i ciekawym miastem, to jednak wolę mieszkać w spokojniejszych okolicznościach. Uch!
Bruksela... Przez pół godziny szukaliśmy parkowiska, ostatecznie jadąc metrem do punktu docelowego...
Potem te tłumy ludzi wszędzie, samochody, tramwaje, hałas, zgiełk, pośpiech.... Dziecka nie spuści z oka na sekundę, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Uch! Męczące...
Tutaj na wsi dzieci bawią się na ulicy, przez otwarte okno słychać tylko gdakanie kur i kumkanie żab u sąsiadów. Dobrze mi tu.
No tak. Wcześniej nie odczułam wielkomiejskości Brukseli, bo po 3letnim życiu w miasteczku na 4 piętrze tuż koło głównej ulicy, którą całe noce jechały tiry, karetki na sygnale i darli się ludzie, przyzwyczaiłam się do miejskiego gwaru. Jednak pomieszkałam na zadupiu i od razu się odzwyczaiłam od miastowego gwaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko