Spacerując któregoś pięknego dnia ulicą Brukseli nagle zobaczyłam mały śliczny domeczek na jednej nóżce stojący koło bramy przy jednym z domów.
- Kurde, toż to przecie skrzynka na listy jest!
Od tego momentu zaczęłam się przyglądać bardziej otoczeniu i skrzynkom na listy. I wiecie co?
TO JEST CZAD! Te belgijskie skrzynki na listy.
Zresztą nie tylko belgijskie... Od pewnego czasu śledzę na instgramie hasztagi typu #mailboxes i inne związane ze skrzynkami i się okazuje, że na świecie ludzie czasem nieźle szaleją jeśli idzie o skrzynki na listy przed swoimi domami.
Jednak tutaj w Belgii ciągle odkrywam coś nowego i po siedmiu latach ciągle od czasu do czasu szczęka mi opada.
No dobra, oczywiście zdaję sobie sprawę, że spora część ludzi nawet jak by na taką czy inną skrzynkę wpadła to i tak nie zauważy w niej nic szczególnego, no ale są ludzie zwykli i ludzie wrażliwi. Ci drudzy zrozumieją pewnie moją fascynację belgijskimi skrzynkami na listy i to dla nich - podobnych świrów jest ten wpis.
Chętnie się dowiem, co was fascynuje w waszym otoczeniu, czy podczas wycieczek do nowych miejsc...
Ja jeszcze poza skrzynkami lubię drzwi, płoty, rzeźby z roślin i w ogóle fikuśnie przycięte drzewa, krzewy, żywopłoty oraz inne interesujące obiekty przydomowe. No i domy, ale o tym już kiedys było tu na blogu.... dziwne domy (klik)
To brzmi jak niezwykłe odkrycie! Nie można nie docenić uroku i oryginalności belgijskich skrzynek na listy. To właśnie takie małe detale sprawiają, że podróże stają się jeszcze bardziej fascynujące
OdpowiedzUsuń