Dzięki temu blogowi poznaję niesamowitych ludzi. Z niektórymi udaje mi się nawet spotkać w realu. W poprzednią niedzielę miało miejsce właśnie takie wyjątkowe spotkanie, które całkiem sporo wniosło w moje życie, a jeszcze więcej w życie Młodego. Tym razem spotkaliśmy nawet całą grupę ludzi i to ludzi z psami. Młody stał się dzięki nim wszystkim szczęśliwszym i odważniejszym człowiekiem.
Ale może po kolei.
Jeden z Czytelników tego bloga przeczytawszy o psim problemie naszego Izydora (strach przed psami będący wynikiem złego doświadczenia z pewnym, skądinąd sympatycznym, czworonogiem), stwierdził, że być może zna na to sposób i zaproponował nam wspólną zabawę. Z czego postanowiliśmy oczywiście ochoczo skorzystać…
I tak zgłosiliśmy się do udziału w treningu psów tropiących.
Młody był bardzo zaciekawiony tym spotkaniem, ale też trochę się bał. No bo co, jak psy nie będą miłe? Miłe psy, według niego, to zasadniczo psy ładne i puchate bez względu na ich wielkość i charakter.
A tu miało być kilka psów, które na dodatek miały go szukać w lesie… Była adrenalina! Powiedziałam mu jednak, że gdy mu się nie spodoba, od razu wrócimy do domu.
Na dzień dobry poznaliśmy ekipę bez psów, bo te czekały w samochodach, co znacznie podniosło u Młodego emocje. A dodatkowo starzy jak to starzy postanowili sobie pogawędkę uciąć zamiast od razu pokazać mu te psy. W końcu jednak się doczekał. Jedna pani wyprowadziła pierwsze psisko z samochodu.
Gdy tylko Młody zobaczył tego psa, oczy mu się zaświeciły. Pies był piękny! Czyli miły. I duży!
Nie oznacza to bynajmniej, że Młody od razu pobiegł do psa. Na początku raczej trzymał się w bezpiecznej od niego odległości, a blisko matki, za którą można się w razie co schować. Oswajanie trwało dłuższą chwilę, ale zakończyło się sukcesem.
Izydor i Vita |
Na czym polegała zabawa?
Najpierw przeszliśmy po lesie trasą wyznaczoną przez naszych nowych znajomych, by zostawić swoje zapachy, czyli nasze specyficzne ślady. Potem oddaliśmy próbkę swojego zapachu dla psa pocierając chusteczką ręce. Wtedy pies mógł już któregoś z nas szukać. I szukał. I znajdywał.
Ale byliśmy nie tylko szukani, mogliśmy też być szukającymi. Znaczy nie sami, bo nasze nosy są do niczego, ale chodziliśmy za psami, przyglądając się ich ciężkiej i trudnej pracy oraz słuchając fascynujących, arcyciekawych wykładów Ewy i Przemka na temat psów, działania psich nosów, pracy tropicieli i najróżniejszych ratowników pracujących z psami. Ich wiedza i doświadczenie są bardzo bogate, a obydwoje potrafią się do tego tym umiejętnie dzielić tak że chce się słuchać i słuchać.
Poznaliśmy wiele psich ciekawostek i faktów na temat działania psich nosów. Młody był zafascynowany tą przygodą. Zakolegował się z Przemkiem i jego psem Charliem. Po powrocie do domu wielokrotnie powtarzał, że było super i cieszył się, że dużo się dowiedział o psach. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się ponownie wziąć udział w takim treningu. Na prawdę super sprawa!
Najbardziej Młody chyba jednak cieszył się z tego, że głaskał i przytulał duże psy i w ogóle się ich nie bał. Nic a nic. To dodało mu sporo pewności siebie.
Moyra i Charlie - psy rasy hovawart |
Izydor poznaje Charliego |
Izydor się przygląda jak Moyra pije wodę z butelki przed pracą |
Moyra relaksująca się przed tropieniem |
Moyra dostaje do powąchania chusteczkę z zapachem „zaginionego”. |
Gdy pies maszeruje pewnie na napiętej smyczy, bez wątpienia wyraźnie czuje trop |
człowiek znaleziony |
Charlie na tropie Izydora |
znaleziony Izydor daje psu nagrodę |
pamiątkowa fotka |
mnie też udało się psu bez trudu znaleźć :-) |
świetnie jest tak po prostu nie bać się psa |
Izydor towarzyszący Charliemu i Przemkowi podczas tropienia |
Szkolenie psów tropiących jako hobby?
W czasie wolnym ludzie robią najróżniejsze rzeczy. Jedni oglądają seriale, drudzy jeżdżą na rowerach, inni grają na pianinie, a jeszcze inni skaczą ze spadochronem… Ilu ludzi, tyle pomysłów.
Ewa i Przemek swój czas wolny często spędzają ze swoimi psami. Z tym że robią to w dosyć oryginalny sposób. Postanowili bowiem połączyć przyjemne z pożytecznym i nie tylko się z psami bawić, ale podczas tej zabawy szkolić swoich podopiecznych na tropicieli. Przez pewien czas brali udział w szkoleniach i treningach w Mantrailing Benelux, gdzie wielu rzeczy się nauczyli.
Aktualnie robią to hobbystycznie na własną rękę razem z kilkoma innymi ludźmi i ich psami, dla czystej frajdy swojej i psiej, ale mają nadzieję, że być może w przyszłości umiejętności ich podopiecznych przydadzą się w życiu, że psy będą mogły oficjalnie popracować przy szukaniu zaginionych osób.
Jako że w grupie byli też początkujący tropiciele, mogłam zobaczyć, jak wyglądają takie początkowe treningi, jaka jest różnica pomiędzy doświadczonymi psami (i ludźmi) a początkującymi, co uświadamia mi, jak wiele pracy i czasu potrzeba, by wyszkolić psa i ile samemu trzeba się nauczyć. Bo do tego tanga trzeba przecież dwojga - pies i człowiek stanowią drużynę. Muszą się wzajemnie rozumieć i wzajemnie sobie ufać. Człowiek musi się nauczyć rozumieć cały skomplikowany system psiej mowy. Pies mówi do nas wiele swoim ciałem. Gdy nauczymy się właściwie odczytywać, co znaczy takie a nie inne ułożenie uszu, ogona, pyska, taka czy inna postawa, będziemy coraz lepiej rozumieć psa.
Poza tym człowiek musi się nauczyć wiele o tym, jak dane otoczenie, pogoda etc wpływa na zapachy, na zdolność ich wykrycia przez psa, w jaki sposób roznoszą się one w takim czy innym miejscu, co może psa zmylić i potrafić to skorygować, naprowadzić psa. Musi też umieć rozpoznać ewentualne zagrożenia, potrafić ominąć lub bezpiecznie przeprowadzić psa przez różne przeszkody tak, by pies mógł trafić z powrotem na trop. Człowiek powinien się też zawsze zatroszczyć o wodę dla pracującego psa i wybrać najwłaściwszą porę na tropienie. Tropienie w upale może być np dla psa śmiertelne, a na pewno bardzo niezdrowe. Przy czym czasem lepsze efekty przyniesie tropienie np kilka godzin później po ochłodzeniu się po zmroku niż w upał. Tak czy owak to człowiek jest od tego, by właściwie ocenić sytuację, bo to człowiek decyduje. A pies od tego by węszyć.
Ciekawostki o psach tropiących
Psi węch jest czulszy dziesiątki tysięcy razy od naszego ludzkiego.
Psi nos dzieli wdychane powietrze na powietrze do oddychania i na powietrze do badania (wąchania). Przy czym osobne i niezależne badanie zapachowe prowadzi lewa strona psiego nosa, a osobne prawa, co pomaga psu dokładnie stwierdzić, z której strony dotarł do niego silniejszy zapach.
Pies potrafi odnaleźć, rozpoznać i rozróżnić zapachy różnych rzeczy i istot nawet po kilku dniach.
Pies odróżnia bez problemów zapachy poszczególnych ludzi nawet z jednego domu i jednej rodziny, a przy tym potrafi zapamiętać na długo jeden z nich i iść pewnie jego śladem nawet przez bardzo zagęszczone ludzkimi zapachami miejsca.
Tropienie jest dla psa bardzo wyczerpujące. Może nawet doprowadzić do jego śmierci, co się niestety czasem zdarza podczas ratowania ludzi.
Bardzo ciekawe i pouczające muszą być takie "podchody" z psami.
OdpowiedzUsuńSuper metoda na oswojenie lęku. Nie słyszałam wcześniej o możliwości udziału w takich treningach - fajnie, że o tym napisałaś. Lubię czytać o pasjonatach, ludziach z ciekawym hobby. Trzymajcie się cieplutko.
najmniej interesujące jest czekanie skitranym gdzieś na parkingu albo w krzakach aż pies raczy skończyć trasę i znaleźć "swojego" człowieka. zapewniam, sprawdzone niezliczoną liczbę razy... natomiast same treningi są po prostu tam, gdzie są ludzie ćwiczący z psami tropiącymi - a mogą być gdziekolwiek. w tym przypadku grunt, żeby znaleźć z ćwiczącymi jakąś równowagę pomiędzy ciekawym spędzeniem czasu, a nudnym czekaniem na bycie znalezionym. tutaj postaraliśmy się o jakiś zysk dla obu stron i cieszę się, że Doro był zadowolony
UsuńBardzo ciekawe, slyszalam o takich treningach. Ciesze sie bardzo, ze pomogly Izydorowi troszke oswoic sie z psiakami. Wygladal na zadowolonego! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKocham psy. Ich trening sprawia mi przyjemność. Trzeba jednak wiedzieć, co się robi.
OdpowiedzUsuń