Czasem mówię, że jeśli o gatunek ludzki idzie, to już nic mnie nie zdziwi, a jednak!
W sobotę dostaliśmy PREZENT na święta 🤯.Dokładnie to nasze dzieci dostały. Taki oryginalny i zajebisty, że wciąż dochodzimy do siebie. Cała Nasza Piątka myśli nad tym intensywnie. I nic nie wymyśliliśmy. Nie potrafimy tego zrozumieć ani umysłami ogarnąć, jak ktoś może odpierdolić taki numer.
Wieczorem miałam z Małżonkiem iść na imprezę do jego kolegi z pracy. Połączenie 60-tych urodzin i świętowanie emerytury. Zaraz po południu zaczęliśmy grzebać w szafach w poszukiwaniu jakiegoś przyodziewku oraz ogarniać po trochu chatę, żeby spokojnie bez stresu wyjechać o osiemnastej z domu i nie martwić się niczym. Żeby strawa była przyszykowana i dla dzieci, i dla kur, i dla świnek. Żeby przypomniane było dzieckom o nierobieniu żadnych eksperymentów z materiałami wybuchowymi, ani ogniem, o nie wpuszczaniu do domu dziwek, dealerów, Jehowych, księży czy komorników i tak dalej.
I nagle dzwoni sąsiadka i się pyta, czy będziemy za godzinę w domu, bo ma prezent dla dzieci. No jeszcze będziemy. Pomyślałam, że pewnie z pomocy społecznej jej jakieś czekolady dali albo znowu posprzątała na strychu i jakieś gry czy puzzle wygrzebała…
Przyszła z dużym tekturowym pudełkiem, co utwierdziło mnie w pomyśle ze sprzątaniem strychu.
Ale się myliłam. I to grubo!
JAK MOŻNA KOMUŚ ZROBIĆ COŚ TAKIEGO?!
I TO MA BYĆ PREZENT?!!!!!!
Jak zajrzałam do pudełka, to mnie zatkało. Szok i niedowierzanie.
TRZY MAŁE ŚWINKI!
Nowe świnie |
Pierwsza myśl, że pewnie ktoś chciał je wyrzucić, że ktoś nie miał co zrobić, że to jakieś znajdy, podrzutki, no biedaki, które ona uratowała przed niechybną śmiercią czy cierpieniem i wiedząc, że mamy dobre serce i doświadczenie ze świnkami, przyniosła do nas… Ale choćby nawet, to nie wpierdalasz komuś na chatę z pudłem pełnym żywych zwierząt bez wcześniejszego uzgodnienia i nie zostawiasz go z takim problemem c’nie?
A my mamy zaraz iść na tę imprezę…
TO SĄ PRZECIEŻ KURWA ŻYWE ISTOTKI, A NIE JAKAŚ PIERDOLONA ZABAWKA, która można byle gdzie w kąt pizdnąć, czy sprzedać na vinted .
Świnek nie można od tak wpuścić do klatki z innymi świnkami. Nie wiadomo, jak zareagują, nie wiadomo, czy zaakceptują się w ogóle.
A my za chwilę mamy się ubierać…
Wkurzona zapieprzam na strych po starą klatkę króliczą ciesząc się, że nie chciało mi się jeszcze zabrać, by zrobić z niej łaźnię piaskową dla kur. A na strychu oczywiście pełno rupieci, które trzeba przestawić, by wydostać klatkę oraz kupa pajęczyn i tony kurzu. Gonię z tą klatką z powrotem mało nie zwalając się ze schodów, bo nie ma czasu. Grzebię w świńskim koszu w poszukiwaniu czegoś na spód, a dywaniki tyle co wyprane i jeszcze nie wyschły. Jakaś miska na ziarno, jakaś na wodę, jakiś domek, trochę siana, jakieś koce do przykrycia połowy klatki, żeby stworzenia miały trochę intymności, by mogły się uspokoić i dojść do siebie…
TAKIE RZECZY UZGADNIA SIĘ Z LUDŹMI DO CHUJA PANA!
A ta jeszcze mówi, że KUPIŁA!
Prawie padłam trupem. Zwątpiłam. Osłupiałam. No ludzie, zlitujcie się! Chodzi i biadoli, że nie ma na chleb, na faktury, że komornicy wydzwaniają, do pomocy lata… A teraz poszła do sklepu i kupiła „prezent” za kilkadziesiąt euro! POEBAO?!
Żeby to jeszcze był normalny prezent, którego można nie przyjąć, który można oddać…
Taaak, wiem, wielu z Was tak by i z tym zrobiło, ale ja kocham zwierzęta i to bardziej niż ludzi. Ja bym takiego skurwysyństwa tym biedakom nie zrobiła. Na prawdę musiałabym nie mieć wyjścia. Kota bym nie przyjęła ani tym bardziej kozy, ale zatroszczyłabym się, żeby nie trafiły na ulicę ani na śmietnik, bo ja już tej kobiecie nie ufam za grosz. Jeśli ktoś jest w stanie zrobić coś takiego, to ja się już wszystkiego po nim spodziewam. Jakbym nie przyjęła, co by z nimi zrobiła? Ona ma dwa ogromne niewychowane psy i bodajże 9 kotów!!! Odwiozła by do sklepu? Myślicie, żeby przyjęli?
I jeszcze się pyta czy to dobry prezent, czy zły?
Powiedziałam, że dobry, bo co niby miałam zrobić? Wiozła te zwierzątka w kartonie w aucie śmierdzącym psami kilkanaście kilometrów. One były przerażone! Miała bym kazać jej odwieźć je? Nie spałabym kilka miesięcy myśląc, co się z nimi stało i robiąc sobie wyrzuty.
TAK SIĘ NIE ROBI ZWIERZĘTOM! Tak się nie robi ludziom!
Kurwa! Kurwa! Kurwa!
NIE KUPUJE SIĘ ZWIERZĄT NA PREZENT!
Jeszcze kurwa TRZY!
Ja pierdolę!
Tak, wcześniej mieliśmy 4 a teraz mamy 5 i może się komuś wydawać, że o co tyle hałasu.
A może o to, że Busio i Tornado umarły i jest nam przykro z tego powodu, ale dwie świnki to wystarczająco w aktualnych okolicznościach. Było nie było wszystko cholernie podrożało ostatnio, a do tego moje zdrowie pozostawia sobie wiele do życzenia. Sprzątanie wybiegu to 2-3 prania. Przy dwóch zmieniałam dywaniki 2 razy w tygodniu, przy czterech co dwa dni. Przy pięciu trzeba będzie sprzątac codziennie! Codziennie dwa prania tylko dla świnek? No zajebiście, zwłaszcza że nie ma gdzie suszyć, a suszarki elektrycznej nie mamy. A gdybyśmy mieli, to ile to prądu?
Muszę dokupić choć z 5 dywaników, a każdy po 7-15€. Znalazłam specjalne duże dywaniki dla świnek po 70€ za sztukę i chyba kupię za jakiś czas, bo to by tylko jedno pranie było i z czasem by się zwróciło.
Produkty do prania też nie są tanie, a dla świnek muszą być bezzapachowe czyli dla alergików, czyli droższe. Do płukania używamy octu więc nie tak drogo, ale też trza kupić. No i faktury za prąd oraz zużycie pralki.
A żarcie? 4kg worek suchej karmy10€. Dla dwóch starczał 1 na miesiąc. Do tego siano i warzywa. Codziennie cykoria, papryka, marchew. Jak nie ma trawy to kupujemy sałatki, szpinak i inne liście. Bo dla nas zwierzęta to nie zabawki, tylko kochane małe istoty.
A jak zachorują? Byle bzdura i wet plus leki wychodzi stówę.
Trzeba kupić nowe domki - 20€ za sztukę - bo każdy musi mieć schowanko, a stare już są w opłakanym stanie.
Zanim dwie odeszły, planowaliśmy rozbudowę klatki (ok 200€), ale dla dwóch nie było potrzeby, a teraz jest ich PIĘĆ! Na razie trójka małych, ale jak urosną, będzie wojna o wszystko.
NIE KUPUJE SIĘ ZWIERZĄT NA PREZENT! BO TO KURWA NIE JEST RZECZ!
Wspominałam we wcześniejszych wpisach, że być może za jakiś czas znowu coś adoptujemy. Tak, ale podkreślmy słowo A D O P T U J E M Y . Tyle jest zwierzątek w azylach!
Rozważaliśmy adopcję jednej czy dwóch świnek na wiosnę, GDY BĘDZIEMY MIEĆ ODPOWIEDNIE WARUNKI, czyli gdy ja będę zdrowa i wszyscy inni będą zdrowi, gdy będziemy mieć wystarczająco pieniędzy, gdy sobie rozbudujemy klatkę, kupimy nowe wyposażenie i gdy będziemy wszyscy zgadzać się co do powiększenia rodziny.
I co jeszcze ważne. MY CHCEMY SOBIE SAMI WYBIERAĆ KOGO PRZYJMUJEMY POD SWÓJ DACH, KIEDY I ILE.
Jedna z milszych chwil w adopcji to poszukiwania właściwych kandydatów. Każde zwierzątko jest inne. To nie jest wszystko jedno, jaka świnka z nami zamieszka.
Świnki które dostaliśmy są fajne i ładne, bo wszystkie zwierzątka są fajne i już je polubiliśmy i będziemy się o nie troszczyć najlepiej, jak potrafimy, ale to nie to samo co długo poszukiwane i oczekiwane stworzenie.
Nie byliśmy gotowi na powiększenie rodziny. Nie chcieliśmy tego. Ostatnio po wielu rozmowach i przemyśleniach właśnie postanowiliśmy, że raczej nie będziemy adoptować świnek. Zaczęliśmy brać pod uwagę adopcję psa w bliżej nieokreślonej przyszłości… Teraz to już pozamiatane.
Ten prezent to dla nas ogromny kłopot i duże wydatki.
Nie róbcie ludziom takich prezentów NIGDY!!!!
Nie róbcie tego nigdy zwierzętom.
Na szczęście dziś się okazało, że stare poważne świnie zaakceptowały gromadę małolatów bez większych problemów.
Gdy otwarliśmy przejście pomiędzy klatkami, Maggie przyszła do Młodych i jadła z ich talerzyka, a potem zajęła domek i nie pozwalała nikomu wejść. Do miski też nikt nie mógł się zbliżać. Gdy już się napokazywała kto tu rządzi, zaczęła je olewać. Chwilę później młodzież pomaszerowała do dużej klatki, gdzie Love próbowała każdą śledzić… Młodzież była bardzo podekscytowana nowym domem. Wszystko oglądały zębami, wchodziły na domki, chodziły po schodach w górę i w dół, w górę i w dół, biegały jak szalone i popcornowały po całej klatce. Love i Maggie chodziły za nimi niczym bezdzietne ciotki, które próbują upilnować dzieci przychodzące w odwiedziny, by niczego nie rozbiły ani nie dotykały. Nie pozwalały na początku zbliżać się do siana w paśniku ani do miski. Teraz ucichło i poszły wszystkie spać w różnych częściach klatki.
Uff. Jutro odniosę króliczą klatkę na strych, bo i bez tego już ciężko przez salon przejść - choinka, schnące pranie i jeszcze wielka klatka.
Nowe otrzymały wstępnie imiona: Lady, Migotka i Bob/Bobek/Boba…
Lady bo jest piękna - ma „wytuszowane” oczy i zachowuje się od początku, jakby była celebrytką czy kimś ważnym. Nie boi się za bardzo i wszystko eksploruje pierwsza.
Bobek bo takie bobkowate…
Migotka jest biała i nieśmiała.
Już je lubimy i będzie z nimi niezła frajda, ale też niezłe utrapienie…
I jak tu niby mam lubić i szanować ludzi? Jak mam ich rozumieć? Tolerować?
Nie, już nigdy nie zaproszę nikogo obcego do mojego domu! Nie chcę się już z nikim próbować zaprzyjaźniać ani nikogo poznawać bliżej. Najlepiej i najbezpieczniej jest trzymać się od wszystkich jak najdalej z dala.
Maggie idzie zobaczyć młodzież |
Maggie demonstruje gówniarzom, czyj jest dom |
Jejku, co za sytuacja! Całkowicie rozumiem Twoje wzburzenie.
OdpowiedzUsuńZwierzęta nie nadają się na gwiazdkowy prezent; to nie zabawki, a członkowie rodziny, wymagają opieki, czasu, zaangażowania, generują koszty...
To tak nie działa, że skoro lubicie zwierzęta, to możne je Wam, ot tak, sprezentować.
To jest poważna decyzja i przede wszystkim Wasza decyzja, nie sąsiadki.
Zgaduję, że miała dobre intencje, ale tak się nie robi.
Powinna najpierw obgadać z Wami swój pomysł. Podrzuciła Wam niechcący "kukułcze jajo" i całe szczęście w tej sytuacji, że świnki są słodkie i szybko zjednały Waszą sympatię. Jednak porozmawiaj delikatnie z sąsiadką, by w swej nadgorliwości za jakiś czas nie powtórzyła prezentu.
Gdy adoptowaliśmy Maggie i Buśka to chyba ze trzy razy opowiedziałam jej ich historię, czyli o tym jak ktoś zrobił znajomym debilny prezent i w naszych rozmowach ogólnie nie raz wyrażałam zdanie w kwestii adopcji, kupowania i prezentów... Musiała bym ją chyba porządnie opierdzielić, żeby zadziałało. Ale ja boję się nawet delikatnie zwrócić uwagę, bo kobieta ma depresję i myśli samobójcze... nie chcę mieć jej na sumieniu. Bo tak jak piszesz, ona chciała dobrze. Chciała zrobić coś miłego, czuć się przydatna... ale wyszło jak zwykle 😔
UsuńOkropne :(
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze zdarzylo mi sie kupic szczurki i bardzo sie tego wstydze. W zyciu bym juz tego nie zrobila.
A robic komus prezent z zywego stworzonka :(
Każdy pewnie choć raz zrobił coś głupiego z niewiedzy... No ale dziś chyba wystarczająco się mówi o nie kupowaniu zwierząt na prezent... poza tym ja wiem, że tej osoby zwyczajnie nie stać na takie prezenty... Wiem też, że potrzebuje pomocy i wsparcia zarówno finansowego, medycznego jak psychiatrycznego i to mnie denerwuje i martwi tak samo albo i bardziej jak ten niefortunny, kłopotliwy prezent... Bo może też robię błąd nie zgłaszając jej problemów do urzędów, a z drugiej strony nie chcę uczynić jej niedźwiedziej przysługi...
Usuńto bylam ja, ElaBru
OdpowiedzUsuńZ tego wynika, że trzeba uważać, co się komu opowiada!
OdpowiedzUsuńNieźle was znajoma urządziła, co tu więcej można powiedzieć?
Pewna znajoma wzięła ze schroniska pieska dla dzieci, na gwiazdkę, dzieci ucieszone, pies ma jak w niebie, tylko że najczęściej przebywa u dziadków lub jednej z ciotek, bo rodzina pieska ciągle podróżuje (stać ich).
jotka
Myśmy nasze pierwsze świnie i królika też wzięli na prezent, ale kurde dla własnych dzieci, czyli dla siebie samych, wiedząc dokładnie, że to my będziemy ich karmić, oporządzać i w razie potrzeby leczyć i byliśmy na to przygotowani, choć oczywiscie nie na wszystko, tak jak i żaden rodzic nie jest przygotowany na wszystko, co wiąże się z macierzyństwem, a zawsze są niespodzianki. Tak jest i ze zwierzakami, że człowiek dopiero po jakimś czasie się orientuje, że np cholera, co zrobimy ze stworzeniem, jak będziemy chcieli wyjechać. My nigdy nie zostawiamy naszych zwierząt i zawsze ktoś z nimi zostaje w domu (w sensie wakacji, bo wyjscia kilkugodzinne im nie przeszkadzają). Młoda dorabia sobie u znajomych jako stała wakacyjna opiekunka ich zwierząt, bo oni zostawiają zwierzęta w domu, jak jadą na tydzień czy pięć. To, że ktoś podrzuca komuś swojego zwierzaka do niańczenia czy zawozi go do zwierzęcego hotelu (u nas są dla kotów i psów w wielu miejscach) albo wynajmuje opiekuna (pet sitting u nas też popularną pracą dla młodzieży) moim zdaniem jest okej, o ile zwierzę ma zapewnioną dobrą opiekę. Niestety są też tacy, którzy potrafią zostawić gadzinę w domu bez opieki i na kilka dni, nie bacząc na to, że może umrzeć z głodu czy tęsknoty. Są też tacy, ktorzy wyrzucają zwierzeta przed wakacjami zwyczajnie porzucając w lesie albo wystawiajac z klatką przed dom (zabiłabym takich skurwieli gołymi rękami!).
UsuńZ uważania to mnie by raczej nic nie przyszło, bo kobieta przychodziła do nas codziennie, gdy siedziałam w domu i zawsze przesiadywala parę minut przed klatką gadając do świnek. Wtedy to faktycznie musiałam uważac, bo czasem przynosiła im jedzenie i bez pytania im ładowała do klatki, a nie wszystko, czym próbowała je karmić było dla nich bezpieczne… 😒 Takie duże dziecko…
dokładnie tak samo uważam jak Ty, że nie daje się nikomu zwierzaka na prezent. Nawet jeśli własnemu dziecku to uważam, że się powinno je z dzieckiem wybrać a nie że przychodzisz do domu i jeb masz tu chomiczka na mikołaja od mamusi.
OdpowiedzUsuńNatomiast dawanie zwierząt na prezent obcej rodzinie ???? :O to jest kuźwa kosmos nieogarnialny. Jak ona na to wpadła to nie pojmuje. No dobra odeszło Wam kilka prosiaczków w którtkim czasie ale to znaczy że jak będziecie chcieli sami sobie nowe prztyfarniecie a nie że czekacie żeby wioska zrobiła zrzutę i przywlekła. Jezuuuuu no naprawdę debilny pomysł.
Niestety ludzie są tępi tego nie zmienimy. Miałam w pracy koleżankę która miała wtedy 4 dzieci a teraz chyba już 6 nie wiem bo zwiała za granicę jak jej się Sąd zaczął przypierniczać, że jednym się średnio zajmuje i ciągle skargi były na córkę nastolatkę. Żeby dzieci były zadowolone to ona im od czasu do czasu fundowała zwierzę niespodziankę. Najpierw był szczur ale znudził się po roku nikomu sie nie chciało sprzątać i nim zajmować więc domowego szczura co ??? ano wypuściła gdzieś do ogródka i z głowy. Potem wzięli psa ze schroniska ale po 3 miesiącach też się nie spodobał to przynajmniej oddali z powrotem a nie przywiązali gdzieś do drzewa. I jakby potem dali spokój to nie ... jeszcze potem była fretka ale już nie wiem co się z nią stało. I taki kuźwa RODZIC moim zdaniem patologiczny ma dzieci uczyć empatii i zajmowania zwierzakiem i jakiego obowiązku. Nosz kuźwa ....