To był bardzo ...ciekawy tydzień, czyli jak zwykle. Dopłynęliśmy jednak cali i w komplecie do kolejnego weekendu i to się liczy.
Tydzień zaczęłam od wizyty w naszym urzędzie gminy, gdzie zostawiłam najświeższe odbicie swojej przezacnej facjaty oraz odciski wszystkich palców, ażeby by mi mogli wyprodukować dokument, dzięki któremu wszędzie mnie znajdą i rozpoznają. Takie niby teraz te technologie, cuda wianki, a ustrojstwa do czytania odcisków palców jakies takie po siekierze i działa jakby nie mogło. No weź, baba dociska ci palce jakąś starą zakurzoną ścierką do tej szybki. Się bałam, że się to połamie... A idź!
Skoro już byłam w gminie, to poprosiłam miłego pana, by wyskoczył z darmowych worków na odpady jedzeniowo-ogrodowe. W naszej gminie każde gospodarstwo domowe ma przydział kilku rolek. Starcza to spokojnie na rok. Inne worki już trzeba kupić i to za grube pieniądze, ale o śmieciach już było TUTAJ
Gdy wracałam po ciemnawu jeszcze (u nas o ósmej rano jeszcze ciemnawo zdziebko), zaczął padać śnieg. Rzadko, ale grube płaty. Młoda zoczywszy to zjawisko chwilę później przez okno, wykrzyknęła z przerażeniem WAT THE FUCK IS THIS?! Nie jesteśmy bowiem zbyt wielkimi fanami belgijskiej pseudo zimy. W PL to jednak co innego. Nie można tego nijak porównywać. No ale kij z tym. Na szczescie tylko ociupiknę pocukrowało i dało se siana. Mrożenie jednak włączyło. Któregoś dnia spadło do minus siedmiu, co tu, ze wzgledu na wysoką wilgotność powietrza, jest odczuwalne o wiele intensywniej niż ta sama temperatura w Polszy. Jednym słowem było BRRRRR! I wtedy jak było brrr, ja ci musiała rowerem i to chłopskim z ramą zasuwać do wszędzie. Bo sport to zdrowie...
Tak oto Pan Rower wrócił do łask, a gruba, ciężka, leniwa Tośka se stoi w werandzie. Jej strata. Obraziłam się na nią i teraz już jej nie lubię i będę sobie Panem Rowerem jeździć, O! Będę pracować nad kondycją i zdrowiem. Bo nie mam innego wyjścia, przeto muszę sobie dorobić do tego filozofię, by lepiej się czuć i robić dobrą minę do złej gry.
Pan Rower powracający ze szkoły |
W środę w naszej świetlicy zgodnie z obietnicą pojawiła się pani wolontariuszka podesłana przez Bibliotekę Publiczną, by poczytać dzieciakom książki. Czytała blisko godzinę i dzieciom się trochę zaczęło nudzić, co wcale mnie nie dziwi, bo ileż można słuchac czytania... Pani sama mówiła, że lepiej jest czytanie przeplatać z innymi zajęciami, no i fajnie, gdy więcej czytających jest. Z czym obie z koleżanką się zgodziłyśmy. Pogadałyśmy we trzy o książkach i czytaniu. Obecna tego dnia koleżanka akurat jest czytająca. Sama czyta i dziecku swojemu książki kupuje. Druga ma teraz zastępswto w innym miejscu. No i w sumie okazuje się, że z tą koleżanką to nawet się dogadujemy, mimo że nie zawsze się zgadzam z jej podejściem do życia i pracy. Tak czy siak, mój ostatni projekt został wykonany. Jeszcze muszę dokumenty wypełnić, napisać to i owo i powoli zbliżam się do końca semestru. Mam nadzieję, że kurde mi zaliczą wszystko i będę mogła z czystym sercem przystąpić do kolejnego etapu.
W tym tygodniu wypociłam e-mail do innej świetlicy w swojej okolicy. Przez kilka dni się denerwowałam, że nie odpowiają. Sama odpisuję ludziom po kilku dniach, ale ja to ja - wiadomo - inni natomiast powinni rzucać wszystko i w try migać dawać odpowiedź, kiedy no nich piszę...
Jedna z koleżanek oznajmiła wczoraj, że w następnym semestrze zmienia żłobek na świetlicę szkolną, bo w żłobku źle się czuje, i że do tej wybranej przeze mnie świetlicy właśnie zamierza iść na staż, bo mieszka w tamtej wsi... No to pomyślałam sobie, że pewnie ona już mi zajęła miejsce stażowe, zaraza jedna...
Dziś wieczorem otzrymałam odpowiedź i zapraszają mnie na przyszły tydzień na rozmowę. Jestem podekscytowana i cholernie ciekawa tej świetlicy. Z netu wynika, że to duża placówka. Pracuje tam coś z 10 ludziów i mają miejsce na blisko 100 dziecków, czyli zupełnie inna kategoria niż moja dotychczasowa świetlica. W obwodzie mam jeszcze świetlice w innych pobliskich gminach.
Tak przy okazji, jakby ktoś potrzebował znaleźć żłobek lub świetlicę dla dzieci szkolnych, to tu macie szukaczkę z Kind en Gezin: wyszukiwarka żłobków i świetlic
Czwartek był dla mnie dniem próby. Musiałam pojechać do szkoły zwykłym rowerem. To tylko 11km, co drzewiej było dla mnie śmieszną odległością, ale teraz to co innego. Objechałam i całkiem dobrze mi szło. Ostatnie metry są pod górę i trzeba było nieźle się namachać, ale się udało. Udało się też przeżyć lekcje i wrócić rowerem do domu. Potem już mogłam paść. Co też i zrobiłam.
Jestem zmęczona. Bardzo zmęczona. Rano ciężko się zwlec o szóstej z wyra... i bardzo mozolnie zaczyna się dzień. Znowu zaczęłam pić kawę, bo rano byłam nieprzytomna i musiałam jakoś się postawić na nogi. Potem w dalszych częsciach dni wpieprzam ciastka i czekoladę, co też mi trochę dodaje powera. Picie dużej ilości wody i innych mokrych rzeczy też zdaje się być dość pomocne. Przez kolejne dwa dni muszę jednak odpocząć i taki mam plan. Nic nie zamierzam robić przez całe dwa dni. Tylko to co konieczne.
Dziś po szkole ogarnęłam całą chatę pi razy drzwi. Posprzątałam nawet u świń. Sprzątania codziennego u nich póki co nie udało się zrealizować. Głównie ze względów czasowych i energetycznych, no bo wyżej dupy człowiek nie podskoczy. Wiem, bo systematycznie próbuję...
Pan Rower |
jakieś dziwne osły…czy co to też jest |
HA HA HA... Muszę, bo się uduszę!
Piszę sobie tutaj ten pamiętniczek siedząc w salonie, a w kuchni Młoda majtruje sobie coś do jedzenia, gadając przez jakiś komunikator z telefonu z kumplami w Polsce. Słyszę, jak otwiera i zamyka szafki, lodówkę, piekarnik, nalewa wodę, włącza czajnik i cały czas coś gada do zznajomków. Opowiada im co robi i o czymś tam gadająm śmieją się... W pewnym momencie rzuca tekst: "...ale kiedy to dokładnie mówiłeś, bo jeśli wtedy gdy byliście w mojej kieszeni, to nie mogłam tego słyszeć..."
Uwielbiam tego typu teksty! Zdania, czy słowa, które w naszych czasach brzmiały by jak majaczenie pijanego. I te możliwości dzisiejszych czasów, których wielu z mojego pokolenia kompletnie nie jarzy, nie uznaje, nie akceptuje... i jeszcze śmią twierdzić, że to jest złe, że to do niczego albo udają, że nie to nie istnieje... Boją się rzeczy nowych i nieznanych, więc je negują i krytykują... Szkoda, bo niektórzy mogli by sami na tym skorzystać, gdyby choć odrobinę się otworzyli na nowe...
Ja tam cenię sobie tego typu rzeczy. Patrzę z radością, a nawet z lekką zazdrością na internetowe poczynania Naszych Młodych. To jest fajne i niesamowite przecież! Wręcz magiczne, nieziemskie...
A ja sobie stukam w klawisze i produkuję teksty, które w magiczny sposób rozlatują się po całym świecie...
Póki co to by było na tyle, bo zmęczenie daje o sobie coraz wyraźniej znać.
Ach,zazdroszcze możliwosci używania bicykla!Ja muszę czekać do wiosny,a patrząc za okno to szybko ona nie przyjdzie.
OdpowiedzUsuńNowosći,,postęp,innowacje,tak,owszem i ja uwielbiam i cieszę się,zę zyje w czasach tak przelomowych.Zdrugiej strony niestety,martwię sie,bo za bardzo się to wszystko rozpedziło,a nie zawszę w dobrym kierunku i nie można już zahamować.
Pozdtawiam,Simera :)
Też mam obawy co do przyszłości i nowych technologii, bo niosą ze sobą tyle samo dobrego, co niebezpiecznego. Technologia sama w sobie może nie tyle, co ludzie nią władający... Ale w związku z tym dązenie do tego, by moje dzieci (i my sami) jak najlepiej orientowały się w temacie, wydaje mi się jeszcze bardziej oczywiste, logiczne i niezbędne. Młody oznajmił kiedyś, że nie chce się uczyć o robotach, bo roboty wykorzystywane są do wojny (nie wiem skąd to wziął, ale takie miał wtenczas przekonanie). Więc zapytałam go, czy w takim razie, nie uważa, że znajomość budowania i obsługi robotów wojennych przypadkiem nie mogła by wpłynąć na jego bezpieczeństwo w przyszłości tudzież zapobieganiu używaniu robotow w wojnie. Po chwili namysłu odrzekł, że chyba zacznie się jednak interesować robotami...
UsuńJa też czekam na wiosnę. Nie lubię zimna i zimy w żadnej postaci. Rowerować wolę mimo wszystko, gdy jest ciepło. Nawet jak pada...
Pan rower bardzo fotogeniczny!
OdpowiedzUsuńBez kawy to nie ma dla mnie poranka, a słodycze obiecuję sobie zarzucić i nic z tego nie wychodzi.
Ciekawa jestem nowej świetlicy, może bardziej ci przypadnie do serca?
jotka
Ja sobie nie wyobrażam życia bez słodyczy i chipsów oraz herbaty. Kawa już nie jest tak ważna, ale czasem bywa przydatna.
Usuńja po leczeniu mam tak wysuszoną skórę że mnie tych odcisków zupełnie nie sczytuje. Wyrabiałam i nowy dowód i paszport i był problem za każdym razem. Ostatecznie dowód mi zrobili bez odcisków (zaznaczyła tam coś, że nie da się sczytać) a pani w paszportowym była mądrzejsza i bardziej ogarnięta i jak mi nie umiała zdjąć to wyjęła z szafki krem do rąk i powiedziała żebym wmasowała w opuszki i spróbujemy jeszcze raz. I jak zwilżyłam to sczytało aż hej ! także trzeba myśleć nawet przy tak banalnej pracy jak odciski ;)
OdpowiedzUsuńCo do czytania dzieciom godzinę to podejrzewam że one mają tak jak dorośli. Przykładowo ja jestem wzrokowcem i jak sama sobie czytam to ok ale jak mam słuchać audiobooków albo słuchowiska w radio to po 5 minutach się wyłączam i dupa. Zero skupienia.
Mnie też kondycja siadła. O ile po chemii było ok i się zbierałam i miałam parę o tyle teraz po radio jest gorzej. Biegam wprawdzie ale 5 km maksymalnie raz na tydzień a biegałam więcej i częściej. I to ciekawe bo już jestem 9 miesięcy po radio.
Osły czy nie osły faktycznie dziwolągi :D
O tak magia internetu i telefonów jest ogromna. Kiedyś się tygodniami czekało na odpowiedź na list a teraz mail za minutę jest już u adresata. No i telefony teraz z funkcją wideorozmowy albo głośnika. Jak gadam z mamą to ona włącza na głośnik stawia "mnie" w kuchni i gada robią sobie obiad albo co tam ma do roboty.
Z moją skórą częstokroć ekrany dotykowe nie chcą współpracować - no miziam i miziam, a one nic. Z tym kremem to dobry lifehack.
UsuńJa mam tak, że gdy sama sobie czytam to nikt nie może mi pzreszkadzac - w szkole mam czasem ochotę wyprosić nauczycielkę za drzwi, gdy ja próbuję się skupić na tekście i zrozumieć sens zadania, a ta gada, gada, gada, gada AAAA! No, gdy czytam interesujący tekst czy powieść i już wsiąknę, to wtedy i dyskoteka czy tam konferencja prasowa się może wokół rozkręcić, a mnie to nie ruszy... ale trudne, mało ciekawe teksty to inksza inkszość. Słuchać mogę ze zrozumieniem, ale wtedy też nie mogę nic innego umysłowo robić - multitasking mi już nie działa (kiedyś za młodego było inaczej). Mogłam natomiast słuchać audiobooków i sprzątać bez problemu, bo to ze sobą nie koliduje.
Dzieci natomiast były stosunkowo młode. W wieku 3-4 lat nie siedzisz godzinami przy książce (zwłaszcza jak dopiero co wyszedłeś ze szkoły) tylko chcesz się bawić, porusząc, gadać, hałasować.... Gdyby to nie było moje zadanie pilne na gwałt w niemojej swietlicy, to inaczej by zostało czytanie zorganizowane.
5 km to całkiem ładny dystans, ale rozumiem o czym mówisz, bo to tak samo jak u mnie - my wiemy, jak było przed.
Młoda też znajomych stawia często w kuchni pomiędzy garami i z nimi gotuje. Bywało, że zabierała ich na spacer albo do sklepu... :-) Jak wchodzę do jej pokoju, koledzy mnie pozdrawiają, mówią "Dzień Dobry" a ja im odpowiadam. Nie przeszkadza mi że siedzą w komputerze albo telefonie i że jedno jest we Wrocku, drugie w Szczecinie a trzecie pod Rzeszowem, bo w tej danej chwili są u nas pod Brukselą ;-)
ja mam tak, że jak zbliżam palec do pada to już kursor sam zapitala gdzie chce zanim dotkne. Wszystko robie myszką bo inaczej nie umiem.
UsuńŁo matko takie maluchy to cud że się potrafią skupić na taki długi czas jak godzina
Ano dla innych ładny dla mnie spadek o 10 km tygodniowo bo robiłam minimum 3x tyle. Ale mam nadzieję na wiosnę się to ruszy jakoś. Niby to radio takie krótkie mało inwazyjne a skutki dziwaczne. Dopiero co mnie niedawno te bóle żeber puściły.
Nooo to już w ogóle super taka międzynarodowa konferencja ;)