Pora zrobić podsumowanie roku 2022 bo jego dni są już policzone...
Tym razem opowiem, czym mnie życie zaskoczyło, bo choć zaskakujący jest praktycznie każdy dzień, to jednak są takie rzeczy, o których się fizjologom nie śniło, których byś nie wymyślił, które wyrywają cię z butów… Są też takie, które dla innych są chlebem powszednim, ale dla ciebie są niezwyczajne. I w końcu takie całkiem z pozoru zwyczajne, a jednak chwytające za serce…
No to jadymy:
Najdziwniejszą rzeczą jest bez wątpienia fakt, że ten rok już minął. To zawsze chyba najbardziej w grudniu człowieka zaskakuje… Ale są też i inne drobniejsze sprawy i sprawki.
Rak
O tak, to była dziwna, zaskakująca i arcyciekawa rzecz, a w zasadzie cały szereg rzeczy i zjawisk, które mi w tym roku towarzyszyły.
Zobaczyć w lustrze siebie bez cycka, siebie bez włosów, bez brwi, obserwować jak odpadają ci po kolei paznokcie, a potem jak te włosy i paznokcie odrastają. Jak skóra brązowieje pod wpływem promieniowania, jak pęka i jak to wszystko wraca powoli do normy. Na własnym ciele obserwować działanie tych wszystkich zabiegów i terapii… i przekonać się, ile to wszystko kosztuje w Belgii. Fascynujące!
Cycek co prawda wciąż nie odrósł, ale czekam, bo w życiu nigdy nic nie wiadomo… 😜
Poznałam ponadto w tym roku mnóstwo nowych interesujących ludzi z sektora medycznego i społeczności rakowej. Przekonałam się, jak jeżdżą wolontariusze i kim są na co dzień. Ciekawe doświadczenie.
Mili i dziwni ludzie.
Dzięki chorobie przekonałam się, że świat pełen jest miłych, przyjaznych, sympatycznych ludzi… oraz łowców taniej sensacji 🥸😏 Gdy pochwaliłam się w socialmediach swoją diagnozą, odezwało się do mnie dziesiątki ludzi z całego świata. Nie, nie przesadzam! Taka jest magia internetu, że ma człowiek kontakt z całym światem. Wiele osób, które znam tylko z polubiania zdjęć na FB czy Insta nagle napisało wiadomości, by zaoferować pomoc, by podzielić się swoimi rakowymi doświadczeniami i w końcu, by zwyczajnie życzyć zdrowia… Co było diabelnie miłe i dodające otuchy, ale też zaskakujące, bo nie jestem wszak jakoś specjalnie towarzyską i socjalną osobą ani specjalnie popularną… Z tego ostatniego powodu tym bardziej zaskakujące i cholernie podejrzane wydaje mi się nagłe i raczej krótkotrwałe zainteresowanie moimi profilami… 500% wzrostu zainteresowań na fb po oznajmieniu, że mam raka, nie wydaje się ani zdrowym, ani normalnym, no sorry 🤔. To samo się tyczy życzeń zdrowia od ludzi, którzy przez 30 lat znajomości nawet „cześć” nie mówili spotykawszy mnie na swojej drodze… Zaskakujące… Ludzie są dziwni…
Prezent ze Szwecji
Jako się rzekło, ludzie mnie w tym roku bardzo zaskakiwali i ciężko by było wszystkich wymienić, ale jedna osoba szczególnie mnie zaskoczyła, zatem nie sposób o tym nie wspomnieć, bo to było na prawdę niesamowite. Dostałam prezent ze Szwecji od zupełnie obcej osoby! Któregoś dnia dostałam wiadomość od Ani, która napisała, że chce mi podarować kilka książek, bo widzi że czytam, a ona nie kolekcjonuje makulatury i może mi wysłać. Jak powiedziała tak zrobiła. Otrzymałam nawet dwie przesyłki. Cudnie! Niektóre książki podałam już dalej, ale inne sobie zostawiłam do kolekcji i na pamiątkę. Ludzie są niesamowici.
Zostać odnalezionym przez psa
Kolejna niespodziewana fantastyczna niespodzianka nadpłynęła z okolicy. Któregoś dnia obcy ludzie do mnie napisali i zaproponowali moim dzieciom i mnie uczestnictwo w treningu psów tropiących. Niesamowite! Super miłe i arcyciekawe doświadczenie. Fajne psy i nowe ciekawe znajomości. Co za niespodzianka.
Inne zaskakujące prezenty
Gdy po wsi rozeszła się wieść o moim raku, od razu wpadło kilku sąsiadów i klientów z kartkami, kwiatami i butelkami wina, by życzyć mi szybkiego powrotu do zdrowia.
Przed walentynkami zadzwoniła do drzwi mama z Komitetu Rodzicielskiego i podarowała nam gratis walentynkowy zestaw śniadaniowy dla całej rodziny (inni rodzice musieli to śniadanie zamówić wczesniej i za nie zapłacić - akcja Komitetu). Miły niespodziewany gest.
Przed świętami przyszła do nas jakaś pani i przyniosła dla mnie ładnie zapakowany prezent od organizacji Samana. Do dziś nie wiem, skąd wiedzieli o mojej chorobie ani skąd mają adres, co tym bardziej było zaskakujące.
Dorosłe dzieci.
Dwójka moich dzieci dorosła. Już sam ten fakt mnie zaskakuje. O wiele bardziej jednak niesamowitym wydaje mi się, że moja Najstarsza Pociecha, o którą bardzo się martwiliśmy ze względu na autyzm, w tym roku podjęła legalną zwyczajną (choć na specjalnych zasadach) pracę w zakładzie tapicerskim i świetnie tam sobie radzi już od pół roku napawając mnie dumą i radością.
Druga moja pełnoletnia pociecha, której również autyzm życie utrudnia i komplikuje, także ma już za sobą pierwsze doświadczenia w pracy zawodowej i ciągle pracy szuka. W tym roku ona jednak czym innym mnie zaskoczyła. Otóż nagle pewnego dnia oświadczyła, że leci samolotem do Polski, co było dla nas o tyle nieziemskie, że nikt z nas nie latał dotąd samolotem. A ta sama poszukała sobie lotów, kupiła sobie bilety i obleciała w te i wewte odwiedzając kumpli poznanych w internecie. Dzieci są rewelacyjne!
Mądre dziecko to ciągle dziecko
Mając ponadprzeciętnie mądre dziecko o nietypowych do tego zainteresowaniach zapominam czasem, że to ciągle dziecko. Nasz dziesięciolatek wyrósł już z większości zabawek. Wolny czas spędza głównie przy komputerze lub konsoli grając i gadając z kolegami, oglądając filmy i mecze oraz szukając informacji na interesujące go tematy. Zgłębia świat gier, muzyki, przyrody, polityki, technologii, czyta namiętnie wiadomości ze świata. Mówi po polsku, niderlandzku, angielsku i trochę po francusku, a nie dawno zaczął się uczyć samodzielnie języka włoskiego z duo lingo… Jednym słowem, nie zachowuje się jak przeciętny dzieciak, dlatego nie kupujemy mu już typowych zabawek, a raczej doładowania do gier komputerowych, jakieś łamigłówki czy gry planszowe albo książki. Aż tu pewnego dnia przed świętami dostałam w sklepie gratis dwa pojemniczki plasteliny playdoh i niewiedząc co z tym począć, dołożyłam synowi do prezentu myśląc, że uzna to tak jak ja za żart. Okazało się, że on bardzo się ucieszył z tej plasteliny i zapytał nieśmiało, czy mógłby dostać więcej kolorów… Zaskoczył mnie tym. Nie pomyślałam, że nasz dziesięciolatek będzie miał ochotę bawić się plasteliną. Kupiłam mu 20 kolorów playdoh a do tego worek piasku kinetycznego. Jest szczęśliwy z tego powodu i bawi się systematycznie tym lepiąc, ugniatając, dotykając, bo dotykanie tego typu faktur i konsystencji go relaksuje. Zaskakujące odkrycie, że dziecko jest ciągle dzieckiem.
Niezwykłość dzieci
Do wyżej wspomnianej niezwykłej mądrości Syna się przyzwyczaiłam i traktuję ją jak coś oczywistego dopóki ktoś z zewnątrz nie zwróci mi na to uwagi. W tym roku któregoś dnia była nauczycielka Młodego użyła sformułowania „przecież on nic nie robi” odnośnie szkolnych rezultatów naszego Młodego. Słowa, na które większość rodziców by się wkurzyła, a które w tym wypadku nie są wyrazem krytyki a tylko niesamowitego zdziwienia. Słowa po których i ja zaczynam się dziwić, bo faktycznie on nic nie musi robić, by bez problemu zaliczać kolejne testy i kolejne trymestry z bardzo dobrymi wynikami. Ilekroć uświadamiam sobie niezwykłość moich dzieci, przystaję zdumiona… i ciągle odkrywam nowe rzeczy odróżniające moje pociechy od ich rówieśników.
Nie zawsze są to niestety pozytywne strony tej niezwykłości. Nie dawno odkryłam (wspólnie z Młodym - on odkrywa, że inni tak nie mają) dosyć „ciekawą” reakcję jego ciała, a dokładnie dłoni, na zimno. Puchną i twardnieją mu palce, pojawiają się plamy i okropny ból przy niewielkim zimnie np gdy bawi się na podwórku bez rękawiczek przy 10 stopniach ciepła albo trzyma loda w kubku. Nie może nosić zwykłych popularnych rękawiczek z palcami, bo uciskanie materiału też na dłuższą metę powoduje ból. Boli go też zimna woda, czyli np deszcz. Odkrywam w ten sposób wiele podobieństw z jego starszą siostrą, a nie są to wesołe odkrycia…
Bałagan nie do opisania w pracy
Moje biuro, bardzo negatywnie mnie zaskoczyło. Wręcz zszokowało. Nie spodziewałam się czegoś takiego po 5 latach pracy. Brak szacunku, brak respektu zarówno dla mnie i mojej ciężkiej pracy jak i moich i tego biura klientów, brak kompetencji, odpowiedzialności, totalny burdel i chaos…
Pełen skarbów i niespodzianek sklep
O zakupach w kringwinkel już nie raz wspominałam, ale te sklepy ciągle mnie czymś zaskakują, więc koniecznie trzeba choć jeden zakup wspomnieć. W tym roku kupiliśmy tam sporo książek i puzzli po kilka euro, uzupełniłam moją kolekcję kufli do piwa o kilka oryginalnych szkieł a i podpórek do książek mi przybyło. Najlepszym i najbardziej zaskakującym znaleziskiem było jednak wielkie masywne biurko z komfortowym fotelem za zaledwie 50€ za komplet. Ilekroć zaglądam do jakiegoś kringwinkel, zaskakuje mnie, jakie rzeczy ludzie ot tak po prostu wyrzucają, bo do Kringa oddaje się wszystko zawsze za darmo. Fascynuje mnie jednak też, że to wszystko dobro tak sobie ciągle krąży od domu do domu. Jeden wyrzuca, drugi kupuje, a jak mu się znudzi odda do kringwinkel, by kolejny mógł kupić za kilka centów.
Taki nowy kufel za 50 centów? Kringwinkel. |
Biurko z fotelem za 50€? Magia Kringwinkel |
Mycie kibla bez szczotki
Mały detal, a tak bardzo mnie zdziwił. Ktoś nie ma w domu i nie używa szczotki do kibla. Dziwne, ale jak widać możliwe.
Bardzo świński prezent
Szokujące jest przekonać się, że osoba deklarująca na każdym kroku miłość dla zwierząt i szacunek do przyrody potrafi całkowicie niefrasobliwie i bezmyślnie kupić komuś stado malutkich wymagających zwierzątek na prezent. Ciągle mi się to w głowie nie mieści. Ludzie są nieprzewidywalni.
Morza kwiatów
Po raz kolejny odwiedziłam w tym roku niebieski las i po raz kolejny poczułam się jak w baśni. Ten widok i ten hiacyntowy zapach…
Po raz pierwszy odwiedziłam w tym roku pola tulipanów i też patrzyłam na to oczarowana.
Szpinak na słodko
W tym roku odkryłam przypadkiem w necie przepis na zielony tort ze szpinakiem. Pomysł wydał mi się tak niedorzeczny, że aż ciekawy… Po wypróbowaniu go byłam jeszcze bardziej zadziwiona, gdy się okazało, że to nie tylko zjawiskowo wygląda, ale wyśmienicie smakuje. Co to ludzie nie wymyślą!
Tęcza na niebie i Wielki Czerwony Księżyc
Niebo zaskakuje mnie każdego dnia. Każdy wschód i każdy zachód słońca jest niepowtarzalny. Te wszystkie chmury, zaćmienia Słońca czy Księżyc w pełni.
Latem leżąc na hamaku zobaczyłam tęczę na niebie. Halo. Łuk okołozenitalny. Fascynujące zjawisko.
W tym roku pierwszy raz w życiu udało mi się zrobić ładne zdjęcia Księżyca. Daleko im do profesjonalizmu, ale dla mnie było zaskoczeniem, że mogę zrobić coś takiego zwykłym małym aparatem.
Wschody i zachody słońca wielokrotnie mnie w tym roku zaskakiwały swym pięknem i niepowtarzalnością…
A ciebie czym ten rok zaskoczył?