16 lipca 2019

Znalazłam ulicę czarownic, odwiedziłam światynię literatury i zgubiłam majtki, czyli Maastricht po mojemu.

Młodzież zażyczyła sobie skoczyć do Maastricht, bo tam jest sklep z różnymi najlepszymi słodyczami z całego świata. Spoko, pojedziemy 130 km do Maastricht, żeby se kupić cukierków? No ale w sumie dlaczego nie? Przecież są wakacje! W wakacje robi się niezwyczajne rzeczy. 

Poszłam jednak wpierw do księgarni, by kupić mapę i jakiś przewodnik. Przeczytałam też internet. Po czym wytyczyłam trasę z miejscami, które JA chcę zobaczyć i z cukierkami.

Nie było to trudne, bo wszystko było stosunkowo blisko siebie i blisko stacji kolejowej.

Do Maastricht bowiem jechaliśmy pociągiem korzystając z naszych zniżek. 

Wakacyjne zniżki na pociag.

Dla dziewczyn wykupiłam wcześniej GO Unlimited, czyli miesięczne bilety wakacyjne dla młodzieży (studenci 12-25 lat), które kosztują 25€ i umożliwiają nieograniczone podróżowanie po Belgii. W sensie raz płacisz 25 euro i dziecko może całe dnie jeździć pociagami po całym kraju przez 30 dni nic więcej nie płacąc. (Jest też opcja tygodniowa za 15€). Do wykupienia Go Unlimited potrzebna jest karta MOBIB, którą wyrabia się na dworcu od ręki. Wyrobienie kosztuje 6€. Potrzebny jest plastikowy dowód z czipem albo zdjęcie. Do MOBIB ładuje się też bilety miesieczne, roczne itd.

Ja mam Grote Gezinnen Kaart, czyli Kartę Dużej Rodziny umożliwiającą podróżowanie pociągami za 50%. Żeby dostać kartę, trzeba mieć co najmniej 3 dzieci. Wyrobienie jest darmowe, ale na rok płaci się 6€ za specjalny bilet. Wyrabia się na dworcu kolejowym. Jak nie ma tłumów przy okienku to od ręki. Do wyrobienia potrzeba wypełnić specjalny formularz do pobrania tutaj, który po wypełnieniu trzeba zalegalizować w Urzędzie Gminy (gratis). 

Nasza wycieczka

Za bilety do Maastricht (tam i z powrotem) zapłaciłam niewiele ponad 50€. Z domu wyszłyśmy 15 po szóstej i na stację pędziłyśmy rowerami. Stamtąd pojechałyśmy pociagiem do Brukseli. Z Brukseli do Luik, z Luik do Maastricht. Droga powrotna miała więcej przesiadek i na jednym odcinku trzeba było siedzieć na podłodze, bo tyle było ludzi, ale poza tym nie ma co narzekać. 

Ze stacji kierowałyśmy się w stronę Bram Piekielnych i parku, w którym miały być ptaki i jelenie...

 Po drodze mijałyśmy wiele pięknych kamieniczek...

12 lipca 2019

Różnice pomiędzy ulicą rowerową, ścieżką rowerową, a sugerowanym pasem dla rowerów.

#sprzątaczkanarowerze o rowerowaniu w Belgii


Wraz z wakacjami w naszej okolicy - ku wielkiej mojej radości - pojawiło się kilka nowych ulic rowerowych FIETSSTRAAT... nie mylić ze ścieżkami rowerowymi FIETSPAD!

Jaka jest różnica? Ano spora. No ale po kolei.

Ścieżka rowerowa 


Ścieżka rowerowa FIETSPAD to droga, po której mogą poruszać się tylko rowery i ewentualnie motorowery klasy A (jeśli przed ścieżką nie stoi zakaz dla motorowerów) oraz piesi i ewentualnie psy :-). Ścieżka może być osobną ścieżką czy dróżką (asfaltową, betonową, czy glinianą lub trawiastą), może być połączona z chodnikiem lub częścią ulicy. 
  
ścieżka rowerowa, po której mogą też poruszać się piesi
 W Belgii  ścieżka rowerowa często jest połączona z drogą dla pieszych, czyli chodnikiem. Ba, w wielu przypadkach jest to jedna i ta sama dróżka to niekoniecznie szeroka, czasem o ruchu dwukierunkowym! O dziwo rowerzyści nie przejeżdżają masowo pieszych - ani dorosłych, ani dzieci, ani psów. Wszyscy się potrafią zmieścić nawet na metrowym chodniku, mimo że i pieszych, i rowerzystów tu od groma i ciut ciut. Kurde nawet nie drą ryja jeden na drugiego ani nie pokazują środkowego palca. Pieszy zwykle schodzi na kraj albo i w trawę, gdy widzi rower. Rowerzysta nadjeżdżający z tyłu dzwoni dzwonkiem i wtedy każdy schodzi na bok. Spokojnie można też dzwonić na wolniejszych rowerzystów, by trochę zjechali i przepuścili szybszych.

Po ścieżce rowerowej nie mogą jeździć samochody ani traktory. Choć i tu są wyjątki, bo czasem ścieżka rowerowa jest jednocześnie drogą dojazdową do pola i wtedy traktory mogą nią pomykać. Czasem pomykają też służby porządkowe i takie tam. Bo tak, wiele ścieżek rowerowych ma szerokość kilku metrów i auto spokojnie może nimi przejechać. No, ale żeby powstrzymać głupotę i dla bezpieczeństwa rowerzystów na szerokich ścieżkach stoją co kawałek słupki na środku ścieżki albo inne przeszkody, których autem za jasnego grzyba nie da się pokonać.
chodnikościeżka

Ścieżka rowerowa tylko dla rowerów oznaczona jest zawsze niebieskim znakiem z białym rowerem.
Chodniko-ścieżka to taki sam znak niebieski ale na nim jest  i rower, i ludziki. Jeśli ludzik jest u góry a rower u dołu to jest to kawałek ścieżki, którym poruszają się wszyscy na całej szerokości. Jeśli rower i ludzik są obok siebie, to ścieżka jest podzielona zwykle wizualnie na dwie części, np czerwony pasek dla rowerów, czarny dla pieszych (albo odwrotnie).

Ścieżka rowerowa może też być wydzielonym kawałkiem drogi. Oznaczona jest ona wówczas podwójną linią przerywaną. Nie ma znaczenia czy jest kolorowa czy nie nie, ważne by miała z obu stron linię przerywaną. To jest ścieżka rowerowa i rowerzyści muszą się nią poruszać. Ze ścieżki można zjechać tylko by skręcić lub by wyprzedzić innego rowerzystę (zachowując zasady bezpieczeństwa). Na ścieżkę rowerową auta nie mogą wzjeżdżać. Nie mogą też się tam zatrzymywać ani parkować!

ścieżka rowerowa (foto. https://www.fietsersbond-aalst.be)
Uwaga! Gdy nie ma znaku, że ścieżka jest dwukierunkowa, rowerzysta porusza się ścieżką tylko po ścieżce, która ma  po prawej stronie! Nie można jeździć po lewej. W sytuacji jak na tym obrazku powyżej (droga jednokierunkowa dla aut - dwukierunkowa dla rowerów), jadąc w kierunku dozwolonym dla aut rower jedzie bez ścieżki, w przeciwnym po ścieżce. Nigdy nie jeździmy po ścieżce z lewej strony!!! (z wyjątkiem ścieżek dwukierunkowych wyraźnie oznaczonych i zwykle wyraźnie oddzielonych od jezdni)


PIERWSZEŃSTWO na skrzyżowaniach.

Gdy ścieżka oznaczona jest linią przerywaną, rowerzysta ma pierwszeństwo na skrzyżowaniu.
Z tym, że ja Was szczerze przestrzegam - siedemset razy się upewnijcie, że inni kierowcy ustępują wam pierwszeństwa zanim przemkniecie przez skrzyżowanie, bo tu ludzie niestety nie zawsze orientują się w przepisach drogowych (Pisałam już o tym tutaj) i 5 się zatrzyma, a 5 się w was wpierniczy i jeszcze będzie miało pretensje...
ścieżka z pierwszeństwem (fot: https://www.fietsersbond-aalst.be)
 Uwaga kierowcy! Na skrzyżowaniu równoległym, gdzie obowiązuje zasada prawej reki, rowerzyści są wyjątkiem. Gdy droga krzyżuje się ze ścieżką rowerową, rowerzyści mają pierwszeństwo.
foto: https://www.veiligverkeer.be

Gdy ścieżka oznaczona jest kwadratami albo punktami rowerzysta NIE MA PIERWSZEŃSTWA. Zwykle wtedy na ścieżce są też "zęby rekina", czyli namalowane trójkąty oraz stoi odwrócony trójkat "ustąp pierwszeństwa przejazdu". Tu znowu ludzie będą was przepuszczać, bo albo są nadmiernie uprzejmi albo myślą, że tak trzeba (wpis j/w). 
ścieżka bez pierwszeństwa (https://www.fietsersbond-aalst.be)

Uwaga. W Belgii można rowerem przejeżdżać przez drogę na przejściu dla pieszych, z tym że przejeżdżając nie masz żadnych przywilejów, więc musisz przepuścić auta. Jednak gdy zejdziesz z roweru i będziesz go prowadzić, wtedy jesteś pieszym i masz pierwszeństwo na przejściu.


Sugerowana droga dla rowerów FIETSSUGGESTIESTROOK.

fietssuggestiestrok (foto: http://www.geneyn.be)

W Belgii mamy jeszcze coś takiego jak Fietssuggestiestrook, czyli sugerowany pas dla rowerów. 

Tego pasa nie należy mylić ze ścieżką rowerową!!! To całkiem co innego!!!!

Fietssuggestiestrok to pas wyznaczony na krawędzi jezdni. Może mieć kolor czerwony, zielony, żółtawy lub szary albo być zrobiony z innego materiału niż jezdnia. Czasem są po prostu na jezdni namalowane symbole roweru. Gdy taki pasek nie jest oznaczony znakiem drogowym (okragły znak - biały rower na niebieskim tle) ani przerywaną linią z obu stron, to nie jest to ścieżka rowerowa tylko sugerowany pas dla rowerów, który w przeciwieństwie do ścieżki jest częścią jezdni i mogą się po nim poruszać samochody, moga też się zatrzymywać i parkować. Rowery mogą nią jeździć, ale nie muszą! Te pasy są zwykle w miejscach, gdzie jest za mało miejsca na ścieżkę. Mają one na celu wizualnie zmniejszyć jezdnię i spowodować, że kierowcy będą tam wolniej i ostrożniej jechać. Rowerzyści nie mają żadnych specjalnych uprawnień na tym pasie.


W Belgii jednak mamy jeszcze coś takiego jak ulica rowerowa FIETSSTRAAT . 

Fietsstraat to taki odcinek drogi, po której mogą się poruszać wszyscy - i rowery, i auta - z tym że rowerzyści są tam najważniejsi. Na fietstraat nie wolno na rowerzystów trąbić ani w inny sposób ich poganiać czy denerowować. Taką drogą rowerzysta może se jechać nawet z prędkością ślimaka i mu wolno, a autem trzeba się za ślimakiem wlec. Rowerzyści mogą też jechać koło siebie.
Fietsstraat zonaczona jest niebieskim prostokątnym znakiem z obrazkiem czerwonego auta i białego rowerzysty.

W ostatnim czasie w Belgii (i Holandii też) zaczęto też budować sieć rowerostrad, czyli szybkich ścieżek rowerowych FIETSSNELWEG (snelfietsroute, fiets-o-strade), przeznaczonych dla rowerów zwykłych, leżących, rowerów bagażowych, velomobiel(i) . To ostatnie ustrojstwo, nawiasem mówiąc,  jest wielce stresujące, gdy nagle cię wyprzedza na ścieżce, bo toto porusza się niemal bezdźwięcznie a wygląda... hm, kosmicznie dość.
Fietssnelwegs są szersze i gładsze, staranniej srobione, zwykle asfaltowe lub betonowe. Budują je w wyjątkowo zagęszczonych rowerowo miejscach na dłuższych, bardzo często uczęszczanych trasach.
fietssnelweg - foto z wikipedii

rower bagażowy
rower leżący fot. wikipedia

velomobil

velomobil - foto wikipedia
Inne moje wpisy o rowerowaniu:



Obrazki z mojego rowerowania po Belgii (i wszystkie inne moje zdjęcia) znajdziecie u mnie na instagramie: @belgianaszdom


Swoje  rowerowe zdjęcia  oznaczam hasztagiem #sprzątaczkanarowerze

parkowisko rowerowe w mieście

parkowisko rowerowe w mieście 

parkowisko rowerowe na wsi

święto rowerów w Brukseli





8 lipca 2019

Sikający chłopiec, sikająca dziewczynka i sikający pies, czyli znowu BRUKSELA.

Pewnie każdy słyszał o słynnym siusiającym chłopcu w Brukseli, ale czy każdy wie, że w stolicy jest też siusiająca dziewczynka i siusiający pies? Watpię.

A czy wiecie, że siusiający chłopiec lubi się przebieraći  ma własną garderobę, która liczy sobie już około tysiąca ubranek, a w tym 10 polskich?

Siusiająca dziewczynka nazywa się Jeanneke (Jeanneke Pis).


Figurka sikającej dziewczynki  została umieszczona w centrum Brukseli z inicjatywy okolicznych handlarzy w 1987 w celu przyciagnięcia większej liczby ludzi w te okolice i poprawienia biznesu.
Adres: Getrouwheidsgang 10, 1000 Bruksela.



Marole. Ciekawe miejsca w Brukseli.

Wstęp.


Czasem dobrze jest wrzucić kilka flaszek wody i mapę do plecaka i wyjść z domu, by wsiąść do pociągu  bylejakiego czy autobusu, a potem wysiąść w mieście i łazić, łazić, łazić cały dzień, aż kopyta zaczną odpadać.

Tak zrobiłam w długi majowy weekend z okazji swoich urodzin. Cały dzień łaziłam po Brukseli. Łaziłam, oglądałam i robiłam zdjęcia. Od czasu do czasu wstępowałam do jakiejść knajpki, by wypić dobre belgijskie piwo czy zjeść najlepsze na świecie belgijskie frytki. Nie odpuściłam też lodom z lodowozu. Gdy wieczorem szłam w stronę dworca autobusowego nogi zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa, miałam skurcze mięśni nóg. Widocznie za mało piłam, choć niby miałam sporo wody... Tak czy owak było warto. Samotna wycieczka do Brukseli do świetny pomysł na relaks, na zapomnienie o problemach choć na ten jeden dzień. Jeszcze nie raz powtórzę taką formę relaksu, bo w Belgii jest mnóstwo miejsc do oglądania.

MAROLE

Tym razem wędrowałam głównie po Marolach - dzielnicy fascynującej i ciekawej. Podejrzewam, że większość Polaków mieszkających w stolicy bywa w tej dzielni co najmniej raz w tygodniu, bo tam jest polski kościół. Zresztą akurat byłam tam w niedzielę i dotarłam pod ten kościół akurat, gdy miała zaczynać się msza i "naszych" było tam od groma. Jednak mnie kościoły interesują tylko od strony turystycznej, więc poszłam w inną stronę. Na Marolach każda uliczka jest niesamowita, każda warta przedreptania. Pełno tam restauracyjek i kafejek z całego świata. Tyleż samo jest sklepów ze starociami i innego cudactwa. Na Marolach odbywa się też co weekend pchli targ, gdzie można kupić i sprzedać dosłownie wszystko, tylko co do niektórych rzeczy - z tego co mi wiadomo - trzeba wiedzieć gdzie iść i o kogo pytać.

Dzielnica Marole znajduje się pomiędzy Pałacem Sprawiedliwości (Justitie Paleis) i Dworcem Póołudniowym (Zuid Station).

6 lipca 2019

Muzeum Afrykańskie. Fotorelacja.

Jakiś czas temu odwiedziliśmy Królewskie Muzeum Afryki Środkowej w Tervuren (nie daleko Brukseli) .

Nie będę tu pisać na nowo historii muzeum, bo w wikipedii jest wpis po polsku, więc jak ktoś ciekawy, niech zajrzy tam ⇰ Królewskie Muzeum Afryki

Powiem tylko, że moim dzieckom w tym muzeum bardzo się podobało. Wypchane zwierzęta afrykańskie, czaszki, szkielety, owady, kamienie, minerały i wiele innych eksponatów, które ciekawych świata miłośników natury  zawsze interesują.

4 lipca 2019

Co to są CHUJE? Czyli podśmieCHUJKI z języka niderlandzkiego ;-)

Skoro są wakacje, to trzeba się bawić. Dziś bawimy się językiem niderlandzkim. Zebrałyśmy z Młodą wszytko albo prawie wszystko, z czego mamy ubaw.

Na początek o chujach.

Większość Polaków, którzy po raz pierwszy słyszą ludzi gadających po niderlandzku, pomyśli zapewne, że oni strasznie przeklinają. Każdego dnia, a raczej kilka razy dziennie słyszymy tutaj bowiem CHUJE, CHUJE, CHUJE....

Po niderlandzku "chuje", co pisze się GOEIE znaczy po prostu "dobry". Zatem coś może być "goeie", czyli chuje. Mamy też całą masę przywitań adekwatnych do pory dnia: goeie-morgen, goeie-dag, goeie-middag, goeie-avond. Cały czas CHUJE I CHUJE... 

Inny zapis słowa '"dobry" to "goede", czyli tym razem "CHUDE". Znacznie lepiej brzmi, aczkolwiek nadal zabawnie :-)


Teraz o tym, że w niderlandzkim prawidłowa wymowa ma OGROMNE znaczenie.


Najwięcej problemów w języku niderlandzkim nam Polakom sprawia ichnie U.
Tutaj U wymawia się jak coś pomiedzy I-Y-U. Nnnno nie da się tego zapisać, to trzeba usłyszeć. W każdym bądź razie nigdy nie wymawiajcie U jako naszego U. NIGDY PRZENIGDY!

Wiedzieć wam trzeba, że w niderlandzkim jest jednak nasze U. 
U nich tak czyta się "OE". Oe to nasze u:
 "schoen" (but) czytamy: schun,
 zoen (całus), czytamy: zun
bloem (kwiatek albo mąka), czytamy blum,
 itd itd 

OE ⇒ czytamy U

No i tak... Mamy dwa zdania:

1. Ik moet HUUR betalen.
2. Ik moet HOER betalen.

Niewielka różnica. Tylko dwie literki c'nie?

"ik moet huur betalen" przeczytamy mniej więcej jak: "ik mut HIUR betalen"
"ik moet hoer betalen" przeczytamy: "ik mut HUR betalen".

W pierwszym chodzi o zapłacenie czynszu, a w drugim zapłacenie dziwki. 

Tak że tak... 


Mój ulubieniec.


MAG DA? 

To jest pytanie. "Można tak?"

Prawidłowo powinno się zapisać "Mag dat?" ale często w języku potoczym piszą to "Mag da?"

-Mag da? (można tak?)
-Ja, dat mag. (tak, tak można)
- Nee, dat mag niet. (nie, tak nie można)

Kolejne ulubione to:

KOM MAAR 

Jaki znowu KOMAR? Myślę zawsze.

Kom maar znaczy mniej więcej "chodź, no!" "Chodź, proszę!"



Polski VS niderlandzki . "Nasze" słowa, które występują w niderlandzkim, tylko znaczą całkiem co innego.

boek - [buk] - książka
cava - [kawa] - wino musujące
dom - głupi
golf - fala
ja - tak
klei - plastelina
kont - zadek  (i to ichnie "lekker kontje", gdzie lekker znaczy smaczny, przyjemny...)
koper - miedź
kot - kanciapa, szopa, mieszkanko dla studenta (pokój)
kruk - stołek, kule ortopedyczne
mus - wróbel 
pan - patelnia
papa - tata
parkiet - papużka
pet - czapka z daszkiem
pot - doniczka, słoik
rok - spódnica
sap - sok
sok - skarpeta
spoed [spud] - pogotowie
tak - gałąź



I trochę podobnych do naszych... które też mogą prowadzić do lekkiej konsternacji...

de dupe (ofiara, poszkodowany)
dochter - córka
dokter - doktor, lekarz (dlatego ja używam zawsze "arts", co też znaczy doktor)
goeie [chuje] - dobre, dobry
kibbelen - kłócić się (o głupoty)

stoel [stul] - krzesło

huur - czynsz
hoer - dziwka


Moje osobiste heheszki.

Poniższe słowa po prosru mnie osobiście śmieszą bez żadnego powodu :-)

knooflok - czosnek
pagina - strona (w książce)
appel klokhuis - ogryzek
foefelen [fufelen] - oszukiwać, sciemniać (flamandzki)
knoeien [knujen] bałaganić
morsen - chlapać, rozlewać, śmiecić
kapstok - wieszak
pompelmoes  - grejpfrut
ui - cebula
ei -  jajo


Niderlandzki jest bardzo prostym językiem ;-) Nie chciało im się wymyślać nowych wyrazów, więc nowe tworzyli łącząc stare. I tak mamy np:

SCHOENEN - buty
HANDSCHOENEN - rękawiczki (buty na ręce)
OVENHANDSCHOENEN - buty na ręce do piekarnika, czyli rękawice kuchenne

Tego typu słów jest w niderlandzki wielkie mnóstwo i czasem mnie bawią.

Irytujące podwójne samogłoski.


W niderlandzkim jest z pierdyliard słów, które mają jedno "e" lub dwa "ee", jedno "a" lub dwa "aa", czyli tzw krótkie i długie samogłoski.
Cholera, jedna literka, a znaczenie całkiem inne.

mes - nóż
mees - sikorka
man - mężczyzna
maan - księżyc
zon - słońce
zoon - syn
bom - bomba
boom - drzewo
bot - kość
boot - łódka

Całe zdanie czy jąkanie?


vliegen vliegen - muchy latają
graven graven graven - hrabiowie kopią groby.


Het was mooi weer weer. We gingen op onze fietsen fietsen. Onderweg hoorden we zagen zagen en zagen we veel vliegen vliegen maar er was geen enkele bij bij. Ik wilde wat te eten eten. En ook wat te drinken drinken. Want het was heet, maar wat heet heet? Ik vroeg: heb je aardbeien bij je?

Była ładna pogoda znowu. Poszliśmy na naszych rowerach rowerować. W drodze słyszeliśmy piłujące piły i widzieliśmy dużo latających much ale nie było żadnej pszczoły przy tym. Chciałem troche jedzenia zjeść. I również trochę picia się napić. Poniewż było gorąco, ale co tak naprawdę znaczy gorąco? Zapytałem: czy masz truskawki przy sobie ?


Oczywiście ten tekst jest stworzony w celu podśmiechujkowym (a tłumaczenie jest  po mojemu ;-)). W oficjalnych tekstach tego typu powtórzenia nie są uważane za poprawne. 

Łamacze językowe 



tafel van vermenigvuldiging - tabliczka mnożenia, przy czym "tafel" znaczy "stół" i Belgowie dla żartów na pytanie czy znasz tabliczkę (czyli stół) odpowiadają: tak, stół w kuchni, stół w salonie...

tegenovergestelde - przeciwieństwo, przeciwnie


3 lipca 2019

Nowy rozdział.

Zmiana wizualna bloga. 


Ta zmiana ma głównie charakter symboliczny. Mój osobisty. Coś się kończy. Coś się zaczyna.

Formatowanie twardego dysku mózgu.


Zaistniały powody, dla których postanowiłam to i owo zmienić.

Czasem trzeba spaść z bardzo wysoka i mocno jebnąć się w łeb, by zrozumieć pewne rzeczy.

Pierwszą myślą było całkowite zakończenie pisania, stąd tabliczka że zamknięte.

Jednak ja potrzebuję pisać, gadać, opowiadać.  Lubię to. Pisanie zesztą zaleciła mi psychiatra jako metodę autoterapii... No to posłucham się lekarza. Będę pisać. Chyba...

Ostatnio zrozumiałam, że nic nie jest takie, jak się wydawało.

Znowu trzeba było całkowicie zweryfikować wiele poglądów i zmienić podejście do życia.

Czasem się patrzy, ale się nie widzi. Czasem się słucha, ale się nie słyszy.

Długo mi zajęło zrozumienie, że pewne fakty trzeba zaakceptować i się z nimi pogodzić i spróbować z nimi nauczyć się żyć,  a nie udawać, że nas nie dotyczą albo że są gdzieś obok w innej czasoprzestrzeni. 

Trzeba było zaakceptować to, że pewnych rzeczy nie da się zmienić, pewnych zmian nie da się cofnąć, bo w życiu ani Delete, ani Ctrl+Z nie działa (a szkoda).

Cholernie trudno jest się przyznać przed samym sobą do błędów.

Cholernie trudno jest samego siebie przekonać do zmiany poglądów, przy których się człowiek upierał jak głupi przez długi czas.

Cholernie trudno jest wyjebać do kosza marzenia i plany.

Cholernie trudno jest pozostać optymistą, gdy się zrozumie, że osobista przyszłość gówno znaczy, a liczy się tylko przyszłość dzieci, na którą nie mamy wpływu i na której postrzeganie nie mamy wpływu.

Cholernie trudno pogodzić się z faktem, że nie zawsze wystarczy chcieć i być cierpliwym.

Cholernie trudno jest być matką dziecka, które ma wiele poważnych powodów, by nie chcieć żyć.

Cholernie trudno jest być żoną, gdy jest się matką i matką, gdy jest się żoną.

Cholernie trudno jest być matką, która się dowiaduje, że wszystko co robiła dla dobra swoich dzieci, odwróciło się przeciwko nim.

Cholernie trudno jest pozostać sobą, gdy twój świat misternie z małych cegiełek przez ponad 40 lat budowany nagle do połowy się zawali, a ty musisz na tych ruinach wybudować nowy. 

Nie chce się zaczynać od nowa po raz srajdziesiąty, nie mając żadnej gwarancji, że tym razem się uda. Znudziło mi się. Nie chce mi się. Mam dość. Wkurza mnie to. Posiedzę, popatrzę może samo się zrobi, samo przeżyje, samo... Guzik. Wiem, że nic się samo nie zrobi. Tylko ja mogę uratować mój świat. Muszę. Ale i tak mi się nie chce...

----------------------------------

Należę do gatunku wiedźm, które czerpią energię z piękna przyrody, ze słońca, cudów natury, sztuki, literatury, odkrywania świata oraz szczęścia innych, a potem tę energię pomnażają i rozdają innym. 

Ludzie rzadko mnie traktują poważnie i rzadko zauważają, ale czują się dobrze w moim otoczeniu, gdzie jest mnóstwo pozytywnego promieniowania. 

Ludzie lubią też zwalać mi na głowę wszystkie swoje problemy, bo pozytywne wiedźmy są doskonałymi słuchaczami. Ludzkie problemy zużywają bardzo szybko moją pozytywną energię.

Są ludzie, których niekończący się pesymizm i wieczne narzekania mogą wiedźmę pozbawić całkowicie sił. Szczególnie, gdy nie dają nic w zamian, czyli nigdy się nie uśmiechną, nigdy nie okazują najmniejszego zadowolenia, czy wdzięczności dla kogo- czy czegokolwiek. Tylko żale, żale, biadolenia. Zwykłe pijawki... Postanowiłam się trzymać z dala od takich ludzi. Moja energia jest teraz tylko dla naszej Piątki, bo my teraz bardzo potrzebujemy jasnych ciepłych promieni.

Teraz jestem zmęczona. Psychicznie. Słaba.

 Wiedźma nie ma teraz dużo pozytywnej energii. Oby mi dla najbliższych starczyło.

Brakuje mi optymizmu i nadziei. Nie jestem sobą.

Brakuje mi chęci do życia. Słabo mnie cieszy odkrywanie świata.  Źle się z tym czuję.


Jednak teraz mam wakacje, które będą trwały miesiąc.
Będę próbować odnaleźć w sobie na nowo pozytywną wiedźmę.
Chcę zrobić jak najwięcej pozytywnych rzeczy dla siebie i dzieci. Chcę się bawić razem z moimi dziećmi. Nie w sensie, że zabawiać dzieci, ale właśnie bawić się z nimi.