10 maja 2014

Sympatyczne akcenty

Parę miesięcy temu zauważyłam w sklepach z różnymi gadżetami, zabawkami wielkie drewniane boćki, drewniane, plastikowe, papierowe napisy: "meisje" (dziewczynka), "jongen" (chłopiec), różne imiona i inne elementy dekoracyjne związane z dzidziusiami. Przez długi czas zastanawiałam się, gdzie to może mieć zastosowanie? Aż któregoś dnia podczas jednej z licznych wiosennych wycieczek doznałam olśnienia, gdy zobaczyłam dom ozdobiony biało-różowymi balonikami, a na balkonie powiewającą biało-różową szarfę z napisem "meisje". Moja pokręcona mózgownica znalazła wówczas w swoich zakamarkach obrazki wspomnianych wyżej gadżetów  i zajarzyłam, że w taki sposób Belgowie oznajmiają światu o powiększeniu się rodziny. 

Moim zdaniem jest to bardzo sympatyczny i wzruszający akcent belgijski. Być może znany też w innych krajach, a możliwe, że i w pl też w którymś regionie w ten sposób oznajmia się światu przyjście na świat dziecka. Wszak  i Polandii wiele przedziwnych obyczajów panuje w poszczególnych regionach. Ja w każdym bądź razie pierwszy raz spotkałam się z tym w be, dlatego pozwalam sobie wspomnieć o tym na moim blogu. 

Od owego dnia mojego olśnienia już wiele takich fajnych i miłych dekoracji dzidziusiowych spotkałam. Czasem są to tylko różowe lub niebieskie wstążki tudzież baloniki oraz napis "chłopiec" lub "dziewczynka" oczywiście w odpowiednim języku, czasem jest to imię dziecka. Niekiedy są to wielkie bocianiska przez domem, papierowe, drewniane, plastikowe. 

Poza tym, gdy maluch przyjdzie na świat, rodzice powiadamiają o tym fakcie każdego sąsiada z osobna wrzucając mu do skrzynki specjalną kartkę. Jest to swego rodzaju zaproszenie do odwiedzin bobasa. Kartki te zawierają nazwę szpitala i numer lub nazwę sali, w której szkrab przyszedł na świat. Informują też o wadze i wzroście małego ludka oraz dokładnej dacie i godzinie porodu, a także oczywiście o imieniu wybranym przez rodziców. Mamy też tam adres domowy, pod którym można małemu składać wizyty wraz z numerami telefonów, pod którymi umówić się można na ową wizytę. No i jeszcze informacje dotyczące prezentów, czyli numer "pamper-konta", na który można wysłać pieniążki dla dzidziusia albo/i adres sklepu, w którym znajduje się lista prezentów. 

Tak więc nie trzeba mieć konta na fb, żeby poinformować świat o ważnym wydarzeniu. Wystarczy trochę fantazji. 

Kolorowe dekoracje domu spotyka się tu nie tylko z okazji narodzin dzidzia, ale także innych  ważnych chwil. Widziałam już przed domem np tablice z napisami typu "Nasza babcia kończy 80lat. Serdeczne życzenia", spotkałam też informację o rocznicy małżeństwa na jednym z domów. Balonikami ozdabia się też domy z okazji urodzin, zwłaszcza, gdy w domu odbywa się przyjęcie.

W moim regionie pl takie baloniki przy domu raczej tylko ze ślubem się kojarzyło, dlatego z pierwa właśnie o tym pomyślałam ujrzawszy baloniki w ogrodzie, a tu proszę - niespodziewanka.

Dajcie znać, gdzie jeszcze są podobne zwyczaje.


2 maja 2014

zasiłek rodzinny... kolejna zagadka... i inne utrudnienia

W zasadzie to już bez większej nadziei na rychłą wypłatę dodatku rodzinnego zaczęliśmy zbierać papierki potrzebne do uzyskania ewentualnych zaległych należności... Wszyscy zgodni są co do jednego - kasa nam nie przepadnie, lecz nie znana jest data jej wypłaty... a pies ich drapał... Czekamy półtora roku to 2 miesiące wte czy wewte nie robi różnicy...
...a sąsiadowi urodziły się małe kucyki :-)
A tu nagle odkrywam w skrzynce pocztowej pismo on naszego ubezpieczyciela z tytułem "kinderbijslag", czyli "rodzinne". Hm, ki czart znowu? Nawet z moją słabą znajomością niderlandzkiego jestem w stanie zrozumieć, że instytucja ta informuje, iż będzie wypłacać rodzinne. Nawet kwotę podają - 550 euro z groszami na miesiąc. Przysłali do wypełnienia formularz z numerem konta...
Proszę więc  znowu koleżankę o telefoniczne wyjaśnienie kwestii, bo co z tamtą poprzednia instytucją i naszymi zaległymi niewypłaconymi świadczeniami?! Wyjaśnienie okazuje się proste. Po prostu pracodawca męża zmienił ubezpieczyciela (czyżby też miał z tamta firmą problemy?), a co za tym idzie zmienia się też instytucja wypłacająca rodzinne. Zaległości oczywiście wypłacić ma ta firma, która miała wypłacić, więc w tej kwestii nic się nie zmienia. Od nowej instytucji mamy otrzymać pierwszą wypłatę w lipcu. Kobieta z "nowej" firmy mówi, że ona ma komplet potrzebnych dokumentów,  oprócz  numeru konta, które mamy dosłać, a dokumenty otrzymała od poprzedniej firmy od rodzinnego.... Wielkie zdziwienie pani okazała też, na wiadomość, że jeszcze ani centa nie otrzymaliśmy mimo, że od nowego roku poprzednia firma dysponuje kompletem dokumentów potrzebnych do bieżących wypłat (zaległości to inna para kaloszy). Przedzwoniła nawet do "pierwszej" firmy od rodzinnego i potem do nas, informując, iż dowiedziała się, że formularze, które tamci mieli nam wysłać tydzień, temu JUŻ są przygotowane do wysyłki... a dokument z banku też JUŻ mają i paniusia JUŻ MA SIĘ NIM ZAJĄĆ...  Ja rozumiem, że urząd może być zawalony dokumentami, ale nie rozumiem dlaczego nie podawać realnych terminów załatwienia poszczególnych spraw poszczególnym klientom tylko obiecywać gruszki na wierzbie. Nowy polski znajomy mojego M, który czekał na belgijskie rodzinne 15 miesięcy, zaleca dzwonienie do firmy co najmniej raz w tygodniu i przypominanie o sobie, bo inaczej - uważa - dokumenty będą leżeć nie ruszone na spodzie szuflady a my będziemy czekać latami. Tak też właśnie robimy, zobaczymy, czy coś to da... Koleżanka zaś stwierdza, że takiego cyrku z rodzinnym to nie każdy ma okazję doświadczyć hehe. No ale to proste, wszak takich dwóch jak nas pięciu to ani jednego nie ma.

Żeby życie było jeszcze ciekawsze i skomplikowańsze, to M postanowił pochodzić se parę tygodni w gipsie. A co! Zawsze to jakaś zmiana, od pracy se odpocząć można i takie tam. Tylko mówi, że to kurde trochę bolesne jest, śpi się źle, myje się źle, no i żona musi buty sznurować... i Młody się domaga przejażdżek autem, a Tatuś "nie jady"...

Cóż. Życie.