W poprzednim poście podsumowałam nasz kolejny rok na obczyźnie. Pominęłam tam jednak jedną dość ważną kwestię, czyli
Może dlatego, że to już spowszedniało, już mnie tak nie kręci jak na początku, już nie przeżywam jak mrówka okres...
Piszę spokojnie, gdy znajdę czas, gdy poczuję potrzebę utrwalenia swoich przemyśleń. Nie martwię się, że nic nie napisałam przez miesiąc, czy dwa, bo przecież piszę dla siebie (to że ktoś czyta, czy komentuje ciągle podlega pod kategorię "dla mnie" bo sprawia mi przyjemność). Mam dziś w nosie, że temu czy tamtemu się nie podobają moje poglądy, słownictwo czy tematyka. Jak się komu nie podoba, niech se swojego bloga napisze a z mojego niech spieprza w podskokach. Lubię się powyzłośliwiać na czepialskich i wszystkowiedzących - taka sama frajda jak ze skakaniem na trampolinie - bez sensu ale fajne.
moje blogowanie.
Może dlatego, że to już spowszedniało, już mnie tak nie kręci jak na początku, już nie przeżywam jak mrówka okres...
I to właśnie jest ważne
- blogowanie się ustabilizowało tak samo jak nasze życie na obczyźnie.
Mimo że nie staram się jakoś specjalnie, nie staję na rzęsach, nie narzucam się nikomu ze swoim blogiem, nie reklamuję go nigdzie poza jednym agregatorem blogów (raz dodałam - nic nie robię) i prywatną grupą na fb, no i w polskiej gazetce, ale tam tak samo jak z agregatorem - ja nic nie robię, sami sobie wybierają i publikują, co im się żywnie podoba (nie dostaję za to kasy - żeby było jasne).
Piszę byle kiedy, bez żadnych planów, ot co mi na myśl przyjdzie, czyli swobodnie, a ludzie i tak tu przychodzą ciągle. Od czasu do czasu dostaję mejle i komentarze od ludzi, którzy się wybierają do Belgii. Dziękują oni za bloga, którego teksty im pomagają w przygotowaniach do i początkach na emigracji. Ludzie piszą też, że moje słowa dodają motywacji i otuchy w życiu codziennym, a czasem zwyczajnie powodują uśmiech. Cieszę się zatem, że mój pamiętnik komuś się od czasu do czasu przydaje. Zatem mimo wszystko
ten blog jest dla mnie wielkim osobistym sukcesem.
Od dawna przestałam śledzić statystyki. Ilość wyświetleń dziennych, miesięcznych, wzrosty i spadki obchodzą mnie aktualnie tyle samo, co ilość opadów w Zanzibarze. Jednak pewna blogerka z Italii http://www.ratunkuitalia.eu/ (polecam z całego serca) przypomina mi co roku o tych nieszczęsnych statystykach, a dokładnie o jednym elemencie, którego śledzenie może dostarczyć blogerowi niezłej rozrywki. Chodzi oczywiście o wpisywane w wyszukiwarki zapytania, dzięki którym ludzie trafiają na daną stronę w internecie, czyli np na mojego bloga. Niestety przysłowie "kto szuka ten znajduje" nie sprawdzi się, gdy szukamy bez używania mózgu, a w Internecie nawet to może nie pomóc, bo komputery "myślą" trochę inaczej niż my i czasem nie ogarniają, o co nam chodziło, a jeśli niefortunnie sformułujemy pytanie to wyślą nas na manowce... albo na czyjegoś bloga.
Na mój blog ludzie często trafiali w poszukiwaniu informacji o życiu w Belgii, o zarobkach, sprawach urzędowych, lekarzach, szkołach w tym kraju i wielu innych sprawach emigracyjnych. Mam nadzieję, że choć część z nich znalazła jakieś wskazówki.
Jednak niektóre frazy rozbawiły mnie do łez albo wprawiły w konsternację. Spróbuję odpowiedzieć na niektóre cokolwiek dziwne ZAPYTANIA poważnie (na tyle na ile jest to możliwe) odnosząc to do belgijskich realiów. Zobaczę, co z tego wyniknie :-)
Czego to człowieki nie szukają w internetach...
jak się nauczyć belgijski?
belgia ci zabrać
belgia mechelen jak daleko od holandii?
belgia porady dla nowego polaka
chore pięty królika
co może król belgii?
czy masz obsesję na punkcie królików?
czy można bez obaw jechać do brukseli?
czy wszystkie nastolatki chodzą ze słuchawkami na uszach?
druga klasa podstawówki gdy zabraknie prąd na świecie
gdzie parkować w gandawie?
gdzie można pojechać na weekend z dziećmi w belgii?
jak długo czeka się na policjanta w belgii?
jak używać podpasek?
jak zacząć życie w belgii?
jak znaleźć kogoś w belgii?
koc wełniany belgijski
nieuczciwi polacy w bruxelles
portek ginka
troje dzieci czy to dużo?
w jakim tempie przyśpieszyć dowód osobisty?
wnerwiający jehowi
Król Belgii może dużo, ale nawet on nie może się nauczyć belgijskiego języka, bo takowy nie istnieje. Nowego Polaka dobrze jest jednak bez wątpienia nauczyć poprawnego języka polskiego, a wówczas będzie mu wiele łatwiej znaleźć cokolwiek w Internecie, czy przeczytać instrukcję obsługi na podpaskach. W Belgii podpasek używa się tak samo jak w Polsce. Podpaski w Belgii są drogie. Tampony też.
Do znalezienia kogoś w Belgii jednak lepiej posługiwać się francuskim, niderlandzkim lub niemieckim., bo to są belgijskie języki urzędowe. Poza tym w Belgii usłyszymy języki z całego świata. Często całe dzielnice mówią innym niż urzędowy językiem - arabski, polski, hiszpański, rosyjski, chiński... i tutaj nauka języków ma sens, a szkoły językowe dla dorosłych są w każdej gminie i są tanie, a im więcej języków się zna, tym łatwiej się uczyć kolejnych.
Jak zacząć życie w Belgii? Tak samo jak wszystko - od początku. Niestety nie napisano jeszcze instrukcji do życia ani w BE ani gdzie indziej. Jedno, co na pewno trzeba pamiętać zaczynając życie w Belgii, to fakt, że w każdym belgijskim mieście najlepiej parkować na miejscach do tego przeznaczonych, w tym przy ulicy koniecznie zgodnie z kierunkiem jazdy. Inaczej Belgia może dużo zabrać. Policjant zwykle przychodzi dość szybko a wtedy w najlepszym wypadku wlepi mandat a w gorszym odholuje auteczko na policyjny parking, z którego czasem auta zwyczajnie nie opłaca się odbierać, bo taniej wyjdzie kupić nowe.
Belgia zabiera też dużo z naszych zarobków - podatki są jedne z najwyższych na świecie.
Do Belgii oczywiście można przyjechać z dziećmi, psami a nawet królikami. Z psami jest trudno, bo Belgowie nie chcą wynajmować mieszkań właścicielom psów i kotów. Nawet wiem dlaczego (kiedyś wam opowiem). Królika nikt się raczej nie czepia. Króliki w BE można kupić w sklepach zoologicznych a także u hodowców, czy wziąć z azylu. Jak królik w Belgii (czy gdziekolwiek indziej) zachoruje, to trzeba z nim iść do weterynarza, który zna się na królikach, a nie szukać informacji w sieci. Jak się zaś ma obsesję na punkcie królików to wskazane jest skontaktowanie się z psychologiem, on wyjaśni, czy to wymaga leczenia. W Belgii psycholog kosztuje dużo i są długie kolejki, ale można się też wkręcić na tanie lub darmowe sesje np w CGG (centrum zdrowia psychicznego).
Troje dzieci, to troje dzieci - ni m niej ni więcej. Ja mam troje dzieci i uważam że to w sam raz, akurat. Każdy powinien mieć tyle dzieci, iloma się jest w stanie zająć. Wielu ludzi w ogóle ich mieć nie powinno... W Belgii na troje dzieci dostaje się ponad 500€ zasiłku miesięcznie, przedszkole i podstawówka jest za darmo, a zapewniają one opiekę dla dzieci przez 8 godzin i łatwiej jest utrzymać troje dzieci niż w Polsce. Do dzieci też nie ma instrukcji a są arcytrudne w obsłudze. Jedno jest pewne - wszystkie noszą słuchawki na uszach. Jak żyję nie widziałam dziecka, nawet nastoletniego ze słuchawkami na oczach albo na zębach. W belgijskich szkołach średnich posiadanie słuchawek jest niemal obowiązkowe, bo tylko mając słuchawki można używać telefonu na przerwie. Na lekcjach telefony są zakazane (i to jest skutecznie egzekwowane), ale można słuchać muzyki z laptopa, gdy nauczyciel pozwoli (np gdy jeden dzieć skończy zadanie a drugi jeszcze się mozoli).
W Belgii z dziećmi można pojechać wszędzie, nawet do Brukseli. Bruksela to ładne miasto, warto je zwiedzić i znajdzie się tam wiele atrakcji dla dzieci, ale nie powiem, by można tam było jeździć całkiem bez obaw. Ryzyko jest zawsze, ale bez przesady. Ja czasem jeżdżę, ale nie jest to moje ulubione miejsce w Belgii. Szczerze odradzam pałętanie się po stolicy nocami bez kałacha czy choćby maczety. Zamieszkanie w tym mieście z dziećmi na pewno nie jest najlepszym pomysłem pod Słońcem. No chyba że ktoś rozważa w najbliższym czasie przejście na Islam lub mu nie przeszkadza, że jego dziecko będzie jedynym białym (lub jednym z nielicznych) dzieckiem w szkole. Blisko 1/4 mieszkańców to Muzułmanie, a dla nich troje dzieci to raczej mało. Wnioski wyciągnijcie sami.
W Brukseli i wszędzie indziej, gdzie tylko Polak dotarł, natkniecie się bez wątpienia na wielu nieuczciwych Polaków, więc nie ufajcie byle komu tylko dlatego, że mówi w tym samym języku. Warto samemu sobie spróbować poradzić a także zaprzyjaźnić z tubylcami, czy innymi narodami. Rodaków porządnych też spotkacie tu wielu, tyle samo co nieuczciwych i uczciwych nierodaków, bo ludzie wszędzie tacy sami...
W Brukseli i wszędzie indziej, gdzie tylko Polak dotarł, natkniecie się bez wątpienia na wielu nieuczciwych Polaków, więc nie ufajcie byle komu tylko dlatego, że mówi w tym samym języku. Warto samemu sobie spróbować poradzić a także zaprzyjaźnić z tubylcami, czy innymi narodami. Rodaków porządnych też spotkacie tu wielu, tyle samo co nieuczciwych i uczciwych nierodaków, bo ludzie wszędzie tacy sami...
Gdzie można jeszcze pojechać z dziećmi lub bez w Belgii, znajdziecie w zakładce "wycieczki - kliknij i zobacz". Z Belgii można też z łatwością pojechać do Niemiec, Francji czy Holadnii, bo jest blisko. Z Mechelen czy jak kto woli z Malin (po francusku Mechelen to Malines) do Holandii jest z 50km, czyli w dwie godzinki obskoczycie w te i nazad, no chyba że wybieracie się w godzinach szczytu, wtedy doliczcie po 1-2h w obie strony. A jakby niedajbóg spadł śnieg to koc wełniany jakiejkolwiek produkcji na pewno się przyda, bo wiele dróg i większość tuneli będzie zamkniętych.
W Belgii mieszkają ludzie wierzący w różnych bogów, wielu nie wierzy w nic. Od czasu do czasu także wyznawcy Jehowy pukają do drzwi, a nawet dzwonią na telefon stacjonarny, ale powiem wam, że nie są tak wnerwiający i nachalni jak w Polsce. Nie wpraszają się do domu, nie narzucają się i łatwo dają się spławić.
A jak na świecie zabraknie któregoś dnia prądu tak na zawsze, to będzie na prawdę bez znaczenia w której będziecie wtedy klasie, ile będziecie mieć lat i w jakiej części globu będziecie mieszkać. Ja mam nadzieję, że takiego czasu nie doczekam... Prąd potrzebny jest do wszystkiego, nawet do skorzystania z dowodu osobistego. Nowoczesne dowody (przynajmniej te belgijskie) mają czip który odczytuje się w specjalnych czytnikach. Taką funkcję mają też niektóre czytniki do kart bankowych. Dzięki temu załatwienie wielu spraw urzędowych, zakupy różnych rzeczy np biletów miesięcznych znacznie przyspieszyło tempo nawet do kilku sekund. Po przyjeździe do Belgii trzeba się koniecznie zameldować. Gdy zostajecie na dłużej, a macie co najmniej 12 lat, dostaniecie plastikowy dowód osobisty właśnie z takim czipem. Dopóki nie posiadacie obywatelstwa belgijskiego ten plastik ważny jest tylko na terenie Belgii, poza tym raczej niewiele różni się od zwykłego dowodu przeciętnego Belga. Załatwicie z nim te same sprawy na terenie tego kraju. Na dowód czeka się pół roku. Można tą procedurę przyśpieszyć w niektórych sytuacjach. W najbliższym urzędzie gminy na pewno wam powiedzą jak to zrobić. O takie rzeczy zawsze najlepiej pytać u źródła, bo ludzie różne głupoty opowiadają, a już w necie szczególnie.
Myślę, że udało mi się odpowiedzieć sensownie na wszystkie trudne zagadnienia z wyjątkiem jednego.
Bardzo chętnie poznam wasze interpretacje tego zagadnienia. Możecie pisać w komentarzach tu lub na FB. Autor najfajniejszej odpowiedzi dostanie ode mnie pocztówkę. O ile oczywiście znajdzie się tu ktokolwiek z poczuciem humoru skory do zabawy.
Czy ktoś z Was wie, co to jest "portek ginka"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko