18 listopada 2020

Internet to świetne miejsce dla moich dzieci.

Nie dajcie dziecku noża. 
Powiedzcie dziecku, że nóż jest niebezpieczny, że jest zły i że nie jest dla dzieci. 
Schowajcie wszystkie noże.
Nie pokazujcie dziecku noża. 
Nigdy nie pokazujcie mu, jak się noża używa ani nie mówcie co to jest i do czego służy. 
Nie pozwalajacie mu też patrzeć, jak wy noża używacie ani jak inni go używają. 
Schowajcie przed dziekiem nóż, bo noże są niebezpieczne. 

Nie dajcie dziecku internetu. Powiedzcie dziecku, że internet  jest niebezpieczny, że jest zły...

 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾 👾

Spędzamy dużo czasu w Internecie. Bardzo dużo. Może nawet bardzo bardzo dużo. Mówię o sobie i mojej rodzinie, nie ogólnie, nie o was. Każde z naszej Piątki ma swój laptop albo komputer stacjonarny a oprócz tego smartfony, tablety. Ja uważam że to bardzo dobrze, że tak właśnie powinno być, że skoro już to ktoś wynalazł i wyprodukował, to trzeba korzystać.

Internet wykorzystujemy do wielu rzeczy - nauka, praca, zakupy, płatności, załatwianie najróżniejszych spraw urzędowych, szerokopojęta rozrywka. Ja i Reszta z Piątki uwielbiamy komputery i internety i nie wyobrażamy sobie bez nich życia.

Od czasu do czasu,  słyszę jednak, jak inni ludzie  straszą tymi wynalazkami i przestrzegają. Zalecają a wręcz nakazują, byśmy trzymali nasze dzieci od tego z dala albo przynajmniej konkretnie ograniczali, bo to jet złe i niebezpieczne.

I ja tak co jakiś czas się zatrzymuję na chwilę i zaczynam się zastanawiać, czy mogą mieć rację? Czy faktycznie jest komputer i latop tak strasznie niebezpieczny dla dzieci?

Hm... Jestem matką od 18 lat i przez cały ten czas miałam komputer z dostępem do internetu - gorszy, lepszy, ale zawsze był. Moje dzieci nigdy nie miały zakazu użytkowania tych wynalazków. Nigdy nie miały też jakichś specjalnych ograniczeń. No, tam 15 czy 10 lat temu to ograniczała ich zdecydowanie prędkość i jakość internetu i komputera, no i to, że ten komputer był jeden, a kilka ludzi chciało z niego korzystać... 

Teraz każde ma swój komputer, z którego może korzystać wedle własnego uznania z zachowaniem zasad ogólnych, które przyjęły się w naszym domu. Tylko tyle i aż tyle.

Kilkanaście lat to już jest jakiś okres czasu i chyba można wyciągnąć już pierwsze wnioski z mojego postępowania w temacie dziecko przed komputerem.

Przyglądam się Najmłodszemu Dziecku. Chłopak lat 8 i trochę. Dużo wolnego czasu spędza przed komputerem. Nie uważam, by to był czas spędzony niewłaściwie czy tym bardziej zmarnowany, bo efekty temu przeczą.



Młody dzięki internetowi może się uczyć wielu nowych rzeczy i odkrywać świat, a także poznawać ludzi z całego świata. Śmiejecie się?

Młody ma dziś internetowych kolegów w Belgii, w Polsce, w Niemczech, w Kanadzie i innych  miejscach na kuli ziemskiej. Przez spory czas kumplował się z rówieśnikiem z Rosji, zdając nam na bieżąco relacje, co tam u kolegi. Dowiedział się, że chodzą do tej samej klasy, że święta są u nich później niż u nas, wie jaka tam teraz pogoda i co kolega najbardziej lubi jeść, itd. Potem się pokłócili i nie grali ze sobą ani nie chatowali kilka miesięcy. Teraz znowu przez innego kolegę, czy tam koleżankę się umówili gdzieś w wirtualu i zaczęli ze sobą pisać. 

Młody w domu mówi po polsku, w szkole po niderlandzku. W obydwu językach mówi i czyta płynnie, w pisaniu nie popełnia zbyt wielu błędów (jak na ośmiolatka). Przy czym polskiego nigdy nie uczył sie w szkole. W ogóle się nie uczył w sensie żeby ktokolwiek, kiedykoliwiek organizował mu jakieś lekcje polskiego. Mówimy w tym języku - to wszystko. W internecie posługuje się trzema językami - poza polskim i niderlandzkim jeszcze (a raczej głównie) angielskim , którego tym bardziej nikt go nigdy nie uczył. W szkole nie ma na razie języków obcych. Nauczył się sam i to w ciągu ostatniego roku, bo wcześniej dopiero uczył się czytać i pisać w 2 podstawowych językach. Nie mam pojęcia, ile on dziś umie, ale skoro jest w stanie prowadzić rozmowy z kolegami w grach i osiągać przez to zamierzone cele oraz dowiadywać się mnóstwa rzeczy o życiu, to chyba już całkiem sporo umie jak na ośmioletniego samouka. Internet jest bardzo dobrym nauczycielem.

Internet nauczył też Młodego wielu piosenek po polsku, niderlandzku i angielsku. Młody uwielbia muzykę. Nauczył się też tańczyć - tak samo jak i jego koledzy w różnym wieku. Chłopaki dziś szaleją na dyskotece. Nikt nie podpiera ściany, bo nauczyli się jakichś tańców dyskotekowych w necie z gier i nie tylko. Można? Można! Wystarczy chcieć.

Młody ma też dzięki Internetowi dosyć rozbudowaną wiedzę na różne tematy, którą czasem ujawnia przy różnych okazjach. Zna sporo ciekawostek o zwierzętach, różnych sportach, życiu w różnych miejscach na Ziemi, kosmosie, minerałach i wielu innych rzeczach, które go interesują. Niektórzy mówią, że taka wiedza z internetu nie jest wartościowa, ale czy aby na pewno? Czy lepiej wiedzieć to i owo, a nawet dużo,  czy lepiej nie wiedzieć nic...? 

Ile ja wiedziałam o świecie w jego wieku? Gdzie mogłam taką wiedzę zdobyć? W domu mieliśmy encyklopedię 4-tomową i non stop żeśmy ją z bracholem wertowali, tylko że tam było mało na te tematy, które nas interesowały. Za mało dla mnie. W bibliotece też było mało dobrych książek, jak to na zadupiu. A moje dzieci mają Internet i korzystają z niego, by poznawać świat, by się uczyć nowych rzeczy i by nawiązywać interesujące znajomości. To jest fantastyczne i bez wątpienia wielce pozytywne.
Młody wie, jak zdobywać wiedzę w sieci. Wie (w przeciwieństwie do większości moich rówieśników!), że w necie można znaleść prawie wszystko i wie, jak się tego szuka. On jest w takim wieku, że potrzebuje wielu odpowiedzi na swoje niekończące się pytania. Pyta nas, pyta sióstr, pyta nauczycieli, ale robi też użytek z internetu oraz umiejętności pisania i czytania. Przy okazji te umiejętności doskonaląc.

Starsze dzieci, nastolatki też mają przyjaciół na całym świecie. Piszą z nimi, gadają, grają w różne gry, śmieją się z nimi i z nimi smucą. W internecie prowadzą bardzo bogate życie towarzyskie. Uwaga to jest prawdziwe życie towarzyskie, a nie debilne klikanie „lubię to” i wysyłanie debilnych obrazków czy "sensacyjnych" wiadomości oraz łańcuszków, bo niektórzy z mojego pokolenia (i nie tylko) właśnie do tego ograniczają używanie internetu nie mając bladego pojęcia, że internet to coś więcej niż Facebook, o wiele wiele więcej. I to oni właśnie mówią, że dziś to dzieci tylko siędzą w sieci, że nie potrzebują znajomych, że się nie bawią, że to ich dzieciństwo było świetne, doskonałe, dobre... Dorośli nie mają często bladego pojęcia, czym jest tak na prawdę prawdziwe życie w wirtualu i dlatego myślą, że jest gorsze... Nie jest gorsze. Jest po prostu inne.

W sieci można robić dużo pożytecznych i ciekawych oraz po prostu fajnych rzeczy.

Dziewczyny dziś często rozmawiają ze sobą po angielsku (bo wiedzą, że z tego języka matka najmniej kuma), a nauczyły się tego języka w sieci. W tym języku komunikują się z innymi ludźmi na całej kuli ziemskiej. Mają znajomych wszędzie. Znają ludzi z różnych krajów, kultur, religii, o różnych poglądach, upodobaniach i preferencjach seksualnych, borykających się z różnymi problemami. Dyskutują z tymi wszystkimi ludźmi o najróżniejszych sprawach - od spraw typowo młodzieżowych jak muzyka, film czy uroda poprzez ogólne zagadnienia przyrodnicze, technologiczne, medyczne do polityki, ekologii, rasizmu, aborcji, seksu,  głodu i tp. To jest, moim zdaniem, niesamowite. Dla moich nastocórek nie ma dziś tematów tabu, nie ma tematu, na który nie można podyskutować z ludźmi w różnym wieku. Nie ma też dla nich ograniczeń czasoprzestrzennych, bo mają internet.  Mogą kontaktwoać się z całym światem i poznawać cały świat nie wychodząc z własnego pokoju. To jest CZADOWE!

Zazdroszczę im tego odkrywania świata, tych nieograniczonych możliwości w zdobywaniu wiedzy i poznawaniu ciekawych ludzi. Ja już jestem za stara, za słabo znam angielski i mam za mało czasu, ale one mogą czerpać garściami. Cieszę się tym każdego dnia.

Nie potrafię zrozumieć dlaczego ludzie tak boją się Internetu. Dlaczego tak nim straszą i tak się przed nim wzbraniają?

No dobra. Wiem. Internet nie jest dla każdego dobry. Bo niewłaściwie użytkowany może wyrządzić krzywdę. Tak samo jak w/w nóż. Zaś rodzic nie mający nawet podstawowej wiedzy o sieci nie jest w stanie nauczyć dziecka bezpiecznego i sensownego z niej korzystania, więc najlepiej po prostu tego zakazać, udawać że nie istnieje i że do niczego nie jest potrzebne.

I potem nagle duże dziecko albo nawet dorosły dopada do internetu i nie potrafi się tam zachować. Nie potrafi się zachować, bo nikt go tego nie nauczył. Nikt mu nie pokazał od małego, jak działa Internet, jaki on jest i do czego można go wykorzystać. Nie umie się nim posługiwać, nie potrafi korzystać z przeglądarki. Nikt nie nauczył odróżniania dobrych zachowań netowych od złych zachowań netowych. No i ja co dnia obserwuję takich dorosłych w Interecie. Dorosłych, którzy myślą, że internet i  fejsbuk to synonimy. Dorosłych, którzy zamiast w wyszukiwarce otworzyć rozkład jazdy, czy stronę sklepu pytają się w grupach fejsbukowych, czy kto nie wie, o której odjeżdża autobus  albo do której apteka jest czynna... Dorośli, którzy szczycą się swoją anonimowością a co drugi dzień udostępniają na fejsie mapę z endomondo z dokładnym położeniem swojego domu. Tak, niektórzy faktycznie powinni się trzymać od netu jak najdalej z dala...

Dziecku tymczasem trzeba pokazać, że w Internecie można znaleźć ciekawe, pożyteczne rzeczy. 

Ja korzystam z internetu do szukania różnych rzeczy, a dzieci się temu przyglądały od urodzenia. Kolorowanka, zdjęcie nietoperza, przepis na ciastka, zakup danej zabawki, ulubiona piosenka, bajka, jak zrobić pukawkę z papieru, po co kot ma wąsy, co to za wysypka i o której przyjmuje lekarz, jak zrobić tort samochód,  czy świnka może jeść pomarańcze, o której jest autobus do Warszawy.... wszystko to i dużo więcej jest w Internecie. Matka i ojciec szukają, a dziecko patrzy i się uczy....



Potem zaczynały się proste gry, oglądanie filmów, a w każdej z tych rzeczy pojawiały się okazje, by opowiedzieć czego i dlaczego nie powinno się dodawać do Internetu, co mi się nie podoba, czego nie wolno robić, co jest dobre co złe. Jak z każdą inną rzeczą. Dajesz dziecku nóż, to tłumaczysz, że z nożem się nie skacze, że trzeba uważać, że jest ostry i pokazujesz, jak go używać i jaki nóż do czego służy. Ale możesz nie dawać dziecku noża, dopóki nie skończy 18 lat. Każdy wychowuje dzieci po swojemu....

Ja dawałam nóż i dawałam Internet wraz z potrzebnymi instrukcjami.
Dziś nie boję się, że odetną sobie palec ani że kogoś zabiją. Nie znaczy jednak, że tak się stać nie może.

Dumna jednak jestem z tego, że moje dzieci potrafią sobie same pokroić marchewkę oraz mądrze korzystać z sieci,  ale mam świadomość, że głupie rzeczy też tam robią, bo w końcu to dzieci i robienie głupot to ich prawo a wręcz obowiązek :-) Pewnych rzeczy można się nauczyć tylko i wyłącznie na błędach.

Ha, nie zapomnę jak dziewczyny uczyły się pisać i pokazałam im, że jak w Google wpiszą kotek to będą oglądać zdjęcia kotków.... Ooooo jaka była radocha.
Potem wpisały „pies” i znowu ochy i achy. Potem kwiatek, królik, żaba, domek.... aż w końcu słyszę, jak Młoda mówi cichcem do siostry  - Ciekawe co pokaże, jak napiszemy "pupa" hihi? I tu wystarczy powiedzieć to samo, co się mówi, gdy dziecko zaczyna powtarzać brzydkie wyrazy. Że nie wszystko wszystkim wolno, że są słowa ładne i nieładne... Czy co tam kto mówi w takiej sytuacji.

Potem im dzieci starsze, tym więcej spraw trzeba omówić. Tak samo jak w zwyczajnym życiu. Jak dyskutujemy o biciu się i przezywaniu z kolegami to wystarczy rozszerzyć to na cyberprzemoc, hejt.
Jak rozmawiamy o tym, by nie rozmawiać z nieznajomymi to dodajmy, by nie opowiadać o sobie za bardzo wsieci. Na podstawie gier bardzo łatwo wyjaśnić, dlaczego nie wolno podawać nikomu swoich haseł, loginów i innych danych. To zawsze się wiąże z uświadomieniem dziecka, że na świecie są ludzie dobrzy i skurwysyny ludzie źli.
Jak dyskutujemy o miłosci, seksie, płciowości to nie należy zapomnieć o tych  tematach związanych z netem, sextingiem. Itede itepe.

Internet jest dziś częścią życia. Nie można zatem traktować go inaczej. Nie można udawać, że nie istnieje i trzymać się od niego z dala. Dziecko - moim zdaniem - powinno poznawać internet od najmłodszych lat i uczyć się (także na błędach) z niego korzystać pod okiem rodziców. Tylko wtedy, jako dorosłe, nie będzie się zachowywać jak przygłup, gdy  dopadnie do sieci.

Nie należy oczywiście zapominać, że we wszystkim trzeba znać umiar. Jedzenie, picie, używki, sport, internet - wszystko jest dla ludzi, ale ze wszystkim można przedobrzyć.

Moje dzieci mieszkają w Belgii. W tym kraju dzieci nie cierpią raczej na nadmiar wolnego czasu, bo tu wszystkie dzieci od 2.5 roku do 18 lat siedzą w szkole  8.30 do 15.30 (ze świetlicą często od 7 do 18). Od 12 roku życia trzeba jeszze dojechać gdzieś do szkoły średniej, co też zajmuje sporo czasu. Potem trzeba odrobić lekcje, zjeść coś. Potem już wcale tak dużo tego czasu nie zostaje na internety.

Poza tym my lubimy robić też inne rzeczy. Lubimy gry planszowe, karciane. Kochamy książki. Lubimy rowery i rolki. Mamy nasze ukochane zwierzaki do opieki i zabawy. Lubimy też jeździć na wycieczki do miast, muzeów, lasów, na plaże (gdy jest to możliwe). Lubimy robić zdjęcia. Od czasu do czasu w normalnych okolicznościach zdarza się wyjście do restauracji albo na jakąś imprezę, czy do kina. Nie mamy dużo wolnego czasu, a trzeba go na wszystkie fajne rzeczy podzielić. W sezonie ponurym zimowym zawsze dużo czasu siedzimy przy swoich kompach, bo nic innego się nie chce. W sezonie letnim jednak ciągnie człowieka na słońce. Młody lubi kopać z tatą w piłkę, jeździć narolkach, hulajnodze, rowerze... 

No i to jest ciekawe. Dzieci nasze mają nieograniczony dostęp do komputerów, ale mimo wszystko same z siebie potrafią wybrać w wolnym czasie zupełnie inne niż internetowanie zajęcia. Łał!

Ja miałam przecież też komputer w wieku 10 lat. Internetów nie było, ale gier mieliśmy od groma i towarzystwa do grania nigdy nie brakowało, a rodzice nigdy nie ograniczali tego wynalazku (chyba że się tłukliśmy i darliśmy koty). A mimo to bez specjalnej zachęty ganialiśmy też po podwórku, włazili na drzewa, jeździli na rowerach, kąpali się w rzece i czytali książki.

Podobnie zresztą było z używkami. Rodzice nam nigdy nie zabraniali palić papierosów, pić alkoholu a tylko wyjaśniali skutki ich działania i pokazywali na przykładach. Żadnego z nas do tego za gówniarza nie ciągnęło, bo nam było wolno, to po co xD

Co jeszcze dla mnie istotne w kwestii Internetu i czego absolutnie sobie nie wyobrażam w moim domu to kontrolowanie tego, co starsze dziecko (bo pytasy to inksza inkszość), czy tym bardziej partner robiło w necie. Nazwa "KOMPUTER OSOBISTY" już powinna ludziom coś na ten temat mówić.

Dla mnie czyjść komputer ma taką samą wartość jak czyjść prywatny pamiętnik, czy korespondencja. No zwyczajnie nie godzi się tam zaglądać bez pozwolenia. 

Teraz podczas korony okazało się, jak przegwizdane mają dzieci, które nie mają komputera na własność czy tym bardziej internetu w domu oraz te, które nie radzą sobie z obługą tej - wcale nie nowej już - technologii, bo upierali się, że komputer to zło i że bez tego można się obejść...

Powyższy wpis to moja osobista subiektywna opinia, którą już jakiś czas temu miałam się podzielić, ale się jakoś nie złożyło i artykuł leżał i dojrzwał przez kilka miesięcy. W końcu przyszedł jego dzień.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko