Dzisio pokoże wam szpital, który powstoł jeszcze w średniowieczu i przez długie lata zapewniał opiekę bidnym ludziom. Bogatego to zawdy stać było na doktora, a bidnego nie.
Szpital Matki Boskiej od Róży (z Różą, Różanej...?) jest jednym z najstarszych szpitali w Europie. Dzisiaj jest tam muzeum, w którym papatrzyć można z bliska na historię medycyny. Oglądając różne stare doktorskie ustrojstwa, śpitalne meble, przyodziewki, medykamynty, dekoracje i inne zabytkowe rupieci, wyobrazić se łacno możemy, jak to było chorować kilkaset czy choćby jeszcze kilkadziesiąt lat temu.
Z tą nazwą nie wiem, jak ją przetłumaczyć. Wiem, że na pewno o różę chodzi i że siostra przełożona miała na imię Maria-RÓŻA, no i że wszędzie w muzeum zobaczycie róże z papieru...
Hȏpital Notre-Dame à la Rose - muzeum
Place Alix de Rosoit, 7860 Lessines
https://www.notredamealarose.be/nl/
godziny otwarcia:
od wtorku do piątku 9-18,
soboty, święta, niedziele 9.30-18.30
ceny biletów:
dorośli 13€,
studenci 12+, emeryci 60+, nauczyciele 10€
dzieci 6-12 i opiekunowie niepełnosprawnych 5€
dzieci <5, niepełnosprawni, museumpass GRATIS
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ze stacyi pociagowy do muzeum jest ze 400m, ale nawigacja wiodła nas przez jakieś dzioły. Niby ładnie, ale za gościńcym prościj by było. Na skróty się nie dało, bo rzyka była w drodze...
Zadupie ci to łokropne i szpetne. Chałupy koło stacyi łopuszczone abo i do połowy pozawolane. W nocy chyba boł bym sie tam pałyntać bez giwery.
W końcu doszli my do wielki budowli i przy łobrozku kozało po francusku, że to stary młyn. Wincy po francusku nie zrozumiołem, ale w muzeum kozało, że zakonnice z tego młyna mąke brały. Co i nie dziwota, bo młyn ci zaroz koło tego siośtrów przybytku, co teroz w nim muzeum jest.
No i doszli my do muzeum... Zdjińce se kozołem zrobić, jakby kto nie wierzół...
Na początku była izba z portretami siostrów, co ów śpitol prowadziły i jakiegosi panocka, co przy tym pomogoł...
Były też cele siostrzyczek pokozane, jak wyglądały.
Przybytek ci to był wielki. Chodzili my różnymi korytarzami i schodami drewnianymi... Jednak Młodo wolała windą, bo ona boi się po kręconych stromych schodach, łatwo się bowiem z nich umie starandolić i gotowa by giry połamać, a w tym śpitolu już żodny pomocy nie uświadczysz. Zresztą, jak tak patrzyłem na te wrzystkie ustrojstwa, to chyba i lepij.
Siostry nie tylko tam mieszkały, nie tylko szpitol i kaplicę miały, ale całe pierońskie gospodarstwo, w tym kilkanaście, czy nawet -dziesiąt hekatrów pola. Hodowały se tam różną zwierzynę. No i zacny ogródek z ziołami posiadały, dzięki któremu różne mazidła, wywary i inne likarstwa przygotować mogły.
W eksperymentowaniu też się, jak widziołem, lubowały wielce. Zasadniczo kierowały się słowami Paracelsusa, która powiadał, że "wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę". Co jo tam w ich aptece nie widzioł! Arszenik, opium, suszone jaszczurki i krokodyle...
No bo jak jesteś wysłanniczką boga, to se możesz robić eksperymenta, warzyć magiczne napary i czary różne odprawiać, bo jak powisz, że bóg ci kozoł to nikt słowym nie rzeknie nawet, a jeszcze wychwalać będą twoją cnotę, mądrość i dobre układy z bogiem...
Nawet pana Doktóra Zarazę spotkołem i se przy nim fotkę cyknołem. Prowdziwy zarazy to jo jednak spotkać bym nie chcioł. Cieszułem się, że tera ludzie mądrzyjsze są i dużo wiedzo o chorobach, higienie, leczeniu, opreowaniu i że różne ustrojstwa powynajdywali, by wszysko sprawnie szło i Kostucha trochu się natrudzić musiała, zani, człeka dopadnie. Chociaż, jak tam patrze na poczynania niektórych ludzi, to jednak myśle, że i dziś Kostucha mo używanie i zabawę przednią...
 |
była też lalka doktora zarazy |
Jak na te wszyskie instrumenta żem patrzół, to trochę mnie wzdrechało. Jezuzisku, jo bym se nogi na żywca uciąć nie doł! Nawet zymba wydrzyć... Brrr!
Siostrzyczki i niezłą biblioteke tam miały i to wcale nie tylko modlitewniki i inne świnte książki znały, bo skubane i o ziołach czytały i o medycynie ówczesny... Uczone ci łone były.
 |
ten kur nie wim co tam robiół, ale mie się spodoboł |
 |
schody |
 |
wózek inwalidzki z kiblem |
 |
tłusto śmiszno Matkaboska |
W jednej izbie na kominie wisioł łobroz. Młodo ze Starom w try miga spostrzegły, że siostra ma dziwne oczy i obie uznały jednogłośnie, że to obraz do podglądanio. Chwile późnij wysłuchołem z nagrania, że zaiste to obraz do szpiegowania, ale że nigdy nie odkryto, gdzie on wisioł... Se pomyślołem, że może ukryte pomieszczenie ciagle nieodkryte gdzieś sobie po cichu istnieje w tym zamczysku... Młodo ze Starom to ani portretów by nie potrzebowały, bo łony zawsze wszystko uwidzo tymi swojemi ślipiami i wszysto usłyszo... czy trza czy nie trza...
Siostry miały też i swoją salę, gdzie mogły zalec i w spokoju się kurować, gdy ich choroba zmogła.
 |
obrazek w sali chorych dla sióstr |
W szafie jeszcze jakieś szaty sióstr wisiały...
Próbowołem gwizdnąć jeden taki słoik, ale wszystko za szybą ukryte było... A przydoł by się, oj przydoł!
Siostra Przełożona Marie-Rose (Maria Róża) to zdecydowanie sroce spod łogona nie wypadła i łeb na karku miała. Łobrotno ci to była kobita. Dzisio to by na nią pewnie busness woman godali. Nie dosyć, że wymyśliła ci ona jakieś mazidło na wiele skórnych schorzeń pomagające, to jeszcze potrafiła go porządnie rozreklamować. Robiła nawet kalendarze ścienne z nazwą leku, różne ulotki, jeździła z tym na wystawy i targi po miastach, a i w gazetach o tym pisano... Lek ponoć faktycznie bardzo skuteczny był i welu ludziom pomógł. Ino potem się okazało, że miał bardzo dużo skutków ubocznych...
 |
gadżety do wypieku chleba |
Staro jest tako staro, że pamięto czasy stawiania baniek na różne choroby. Sama też wielokrotnie miała tą przyjemność. Jezszcze śmieje się, że braciszek wołał wtedy przerażony do Matki" "Nie rób cup, nie rób cup!", bo bańki robiły "cup", czyli łapały za skórę i wciągały do środka. Matka Starej najpirw smarowała bańkę od środka jkimś spirytusym, potem zapalała zapałkę i wtykała do bańki, i prędko przystawiała do skóry, by zassało... A potem sie miało takie śmiszne kółka na skórze. Ponoć im ciemniejsze kółko było, tym lepoiej bańka zadziałała...
Słyszołem, że ludzie nadal w tyn sposób sie leczą, a i bańki w aptece kupić można... Dobrze, że drewniane ludziki za często nie chorują, to nie muszę sprowdzać, czy to działa..
 |
bańki |
Pijawki i upuszczanie krwi to też co ciekawego było. A na zdjęciu widać mnie ze Starom w odbiciu hahaha.
Poniżej zobaczycie salę chorych i przyłączoną do niej kaplicę. Jak chory przywozony był do szpitala, najpierw szedł do kaplicy, bo najprzód musioł się wyspowiadać i pomodlić. Inaczej czary i zabiegi sióstr mogły by nie zadziałać...
No i w razie jak nie zadziałały to zawsze można było powiedzieć, że pewnie za słabo się modlił albo bóg tak chciał... Całkiem dobrze pomyślane.
Sala chorych była nieogrzewana. Zimno tam jak diabli, ale siostry sprytnie wymyśliły, że łóżka miały grube baldachimy i jak się nagrzany metalowy ogrzewacz do łóżka wtyknęło i zaciągneło zasłony, to chory przez chwilę miał ciepło. Baldachimy były czerwone, żeby brudy i krwi nie było tak bardzo widać.
Przy łóżkach zaś wisiały metalowe pojemniki, do których wkłądało się zioła, czy olejki, żeby trochę nieludzki smród chorych przyćmić.
Dalej na sali zobaczyć możemy różne wózki do transportu chorych, różne mniej lub bardziej przerażające instrumenta medyczne, nocniki, miski, przybory, protezy i dużo inszych arcyciekawych rzeczy dających nam całkiem niezły obraz medycyny sprzed wieku i czasów wcześniejszych oraz późniejszych...
 |
kaplica obok sali szpitalnej |
 |
nożyczki-ptaszki do przecinania pępowiny |
 |
przybory do trepanacji czaszki |
 |
chirurgia... |
 |
protezy |
 |
łóżka chorych i "kaczki" oraz nicniki, a za łóżkami półki w ścianie |
 |
stolik ginekologiczny |
 |
nowocześniejsze łóżka |




Poza stałą kolekcją można było podziwiać fantastyczną czasową wystawę pt: "Gdybyś miał 20 lat i żył w 1900 roku". Bardzo sprytnie zorganizowano tą wystawę. Na wejściu dostaje się Pamiętnik dziewczyny. Jest to zeszyt oprwiony w "skórę", w którym wydrukowano czcionką z kategorii "odręczne pismo" rzeczone zapiski w pamiętniku. Niektóre ozdobione są wklejonymi roślibami, puklem włosów etc. Z pamiętnikiem w ręku przemierzamy wystawę eksponatów. Co kawałek znajdujemu słuchawki i po wciśnięciu przycisku możemy odsłuchać nagranie rozmów pomiędzy osobami z otoczenia dziewczyny z pamiętnika. Najpierw słyszymy rozmowę taty, który dowiaduje od siotsry o narodzinach córki i śmierci żony. Potem jest rozmowa taty z szefową przytułku dla dzieci. I tak śledzimy losy dziwczyny... Dalej trafia do bogatej rodziny, gdzie robi za służącą, zakochuje się w paniczu, zachodzi w ciążę, dostaje domek na właśnośc od państwa w zamian za milczenie i nie zbliżanie się do panicza, który oczywiscie o niczym nie wie, bo jest wysłany do szkoły do Paryża, skąd pisze wiele listów do ukochanej, ktore jednak są przejmowane przez panią mamę... Potem przeżywamy z dziewczyną pierwsze strajki, wojnę i w końcu pójcie do szkoły pielęgniarskiej przez dziewczynę i spotkanie po latach z ojcem dziecka. W tej poruszającej zmyślonej historii zawarty jest dobry kawałek historii miasteczka Lessines, historii Europy i historii medycyny z poprzedniego stulecia. Fascynujące, wzruszające i niesamowite.
Nam się bardzo tam podobało. A Wam? Chcielibyście zobaczyć takie muzeum? A może widzieliście już coś podobnego?
 |
wyrzymaczka |
 |
dawna pralka |
 |
telefon |
Budynek i ciekawostki super, pewnie że bym chciała zobaczyć na własne oczy!
OdpowiedzUsuńA my narzekamy na nasze pralki lub szpitale ;-)
W podobnym muzeum nie byłam, ale zwiedziłam kiedyś muzeum mydła i historii brudu, ale maleńkie...
Tak, idąc do muzeów i oglądając wynalazki z dawnych czasów zwykle wyobraża sobie, jakby to było żyć wtedy... a po tym o wiele bardziej docenia się życie w takich czasach, że nie trzeba łachów do rzeki targać i kijami ich nawalać, a wystarczy do pralki wetknąć albo że do dentysty idąc nawet do borowania czy czyszczenia kamienia dostaje się znieczulenie, czy że ciepło w chałupie ma i czysto, a drewna ani wody nie trza we wiadrze nosić o świcie...
UsuńMuzeum mydła i brudu też brzmi interesująco, nawet jeśli małe.