20 lutego 2014

kolejne urodziny za nami... czas leci

W łykend zorganizowaliśmy sobie malutką imprezkę z okazji kolejnych podwójnych urodzin. Tym razem świętowali nasi chłopcy. Junior dostał klocki od tatusia, a tatuś laurki od dziewczyn. Ja, jako że pieniędzy nie posiadam własnych póki co, to prezentów kupić nie mogłam, ale za to przygotowałam w miarę ładny i całkiem smaczny tort (jak sama się nie pochwalę, to kto mnie pochwali?).

 Tym razem nie miałam problemu z wybraniem jego kształtu, bo obydwaj solenizanci - jak na chłopów przystało - lubią piłkę :)
Tort oczywiście wykonany w większej części z masy śmietanowej, bo na masę plastyczna nadal glukozy nie mam, ale może to i lepiej... bo Młodemu bardzo posmakowała bita śmietana, która otrzymała miano "ladzi" - tak samo jak czekoladowa posypka do chleba i zwykła czekolada... Z tym że ta ladzia jest bezpieczna dla jego zdrowia (czekolada uczula :-/). Więc jadł ją najpierw łyżką z miski, a potem paluchem z tortu - trochę go pogoniłam, bo chciałam sfotografować najprzód tort w całości...



...zawsze się chwale swoimi tortami, a co!

Oczywiście 2 świeczki zostały zdmuchnięte więcej jak dwa razy... ogień jest dla dzieci czymś fascynującym, tak samo jak woda zresztą. I chyba nie tylko dla dzieci...

Tak czy owak tort jest dowodem na to, że nawet w be da się skonstruować coś jadalnego. To wiedzą, pewnie wszyscy, którzy tu mieszkają dłużej, ale dla mnie - co pewnie idzie wywnioskować z poprzednich postów - to mimo wszystko był (i jest) szok: mam chęć ugotować/upiec jakąś znaną swojską potrawę, maszeruję do sklepu a tu zonk! nima składników albo jak są, to mają jakieś dziwne właściwości (np mięso mielone, z którego nie da się zrobić kotleta o pożądanym samu i konsystencji). To wnerwiające jest.

Powoli dostosowuję posiadane przepisy do belgijskich realiów. Np już wiem,że do ciast które w przepisach mają "kwaśne mleko" lub "kwaśną śmietanę" dodaje się jogurt naturalny. Dodam, że w pl zastępowanie kwaśnej śmietany jogurtem naturalnym skończył się niepowodzeniem! W pl sprawdził się kefir. Z tego wnioskuję, że nawet głupi jogurt tu jest jakiś inny.W ogóle zaobserwowałam, że jest sporo produktów nawet konkretnej marki, które inaczej wyglądaja i inne maja właściwości w pl a inne w be. Przykład? Kaszka Nestle dla maluchów - w pl duży wybór smaków i mniej trzeba dać, by uzyskać odpowiednią konsystencję niż w be, no i w be znalazłam tylko waniliową, miodową i kakaową (kakaowa uczula, pozostałe są obrzydliwe w smaku). No może w sklepach dla bobasów są inne kaszki, ale nie mam takiego blisko, to nie sprawdziłam. Młody już duży chłopak, ale kaszę je i to z butli hehe, bo co tu kurde dać takiemu dziecku? Gotuje mannę na co dzień, która też jest mniej wydajna niż ta polska. To już naprawdę jest dla mnie zagwozdka. Przecież to tylko zmielone ziarno! Ale dlaczego na 2litrowy garnek mleka wystarcza 3 łyżki kaszy polskiej, a belgijskiej 4 to za mało?!

Ze znanych produktów to jeszcze zaskoczył mnie Knorr. O ile w pl np kostki knorra uważałam za najlepsze tak tu wolę kupić jakąś taniochę, bo knorr to paskudztwo - jak te najtańsze w pl. A może w pl też takie badziewie już jest, a ja o tym nie wiem...

Powiem Wam, że ciężko jest mi się przyzwyczaić do badziewnego jedzenia. Nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe... Dodam, że ja wychowałam się na wsi, na swojskim żarciu.Tak samo mój M. Być może ktoś kto nie zna smaku i zapachu swojskiego chleba pieczonego w piecu, czy prawdziwej swojskiej szynki, kiełbasy (nie chodzi tu bynajmniej o nazwę tej ze sklepu, bo nawet w pl one są tylko podobne do prawdziwej swojskiej), swojskiego sera, masła, mleka itp to nie potrafi zrozumieć o co tyle hałasu. Różnica jest mniej więcej taka jak między dziełami Matejki a rysunkami mojego syna :)

Chleb sobie piekę od czasu do czasu... co prawda z elektrycznego piekarnika to już nie ten aromat co z pieca, ale przynajmniej 2 kromkami można się najeść :) No oczywiście dzieci nie lubią swojskiego chleba... to rodzinna tradycja chyba - my z rodzeństwem też często czekaliśmy przy drodze na ciocię wracającą z pracy, by dokonać wymiany chleba pieczonego przez naszą mamę na ten z piekarni,  choć mama piekła najlepsiejszy chleb na świecie :-) Dziewczynom piekę więc czasem słodką chałkę albo drożdżówki, ale nie za często, bo jak mają za dużo, to się nudzi - jak wszystko na tym świecie.

Mam nadzieję, że właściciel mieszkania pozwoli nam za jakiś czas trzymać jakieś "koko" w ogródku i będziemy mieć nieśmierdzące jajca. Liczę też na jakąś malutką działkę pod warzywa i kwiatki, bo coś było wspomniane w tej kwestii przed wynajmem...




2 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego Jubilatom,a Tobie gratulacje za ''piłkarski tort''!!! Błyśnij takim dziełem w szkole dziewczynek jak będzie jakiś FEEST-to dopiero zaskoczysz Tubylców !!! Belgowie głównie zajadają się swoimi sklepowymi,gniotowymi tartami.Pozdrawiam---Ulka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie jakiś czas temu oglądałam se szkolne fotki z Dnia Babci i Dziadka (czy jak to sie tu nazywa) i widzę, że same tarty albo babeczki (mufinki?) rodzice przygotowali na poczęstunek... Tak mi się przypomniały szkolne imprezy w naszej polskiej wsi... jedna matka chciała być lepsza od drugiej, co jedno ciasto to kolorowsze i większe... czasem to język do ziemi wisiał jak się kroiło te cuda... ale już w mieście to mamusie raczej kupowały gotowe ciastka, bo im się nie chciało piec :) Ale tu to faktycznie tak skromnie i monotonnie to wyglądało przy tych polskich szkolnych poczęstunkach :) Nie wiem, czy by dobrze to wyglądało, gdybym przyniosła do szkoły jakiś wypasiony tort na większą uroczystość... Znaczy robiłam już jeden ale to na urodziny Młodej dla kolegów i koleżanek z klasy - śmietanowy z kolorowymi galaretkami, ale nie wykańczałam go po tortowemu tylko w blasze dałam... Dzieciom - jak powiedziała Młoda - i tak kopary opadły :-)

      Usuń

Komentujesz na własne ryzyko