17 grudnia 2021

Kolejna operacja?

 Z jakiegoś powodu oczekiwałam, że po operacji piersi nie będę mogła nic robić i że to musi boleć. Okazuje się, że się myliłam co do tego. Na szczęście. Jest tak, jak mówiła pielęgniarka przed operacją, że po operacji praktycznie wszystko można robić prawie normalnie i zwyczajnie funkcjonować. 

Dendermonde


W pierwsze dwa dni miałam trochę problemy z przyodzianiem bluzy czy koszulki, bo mnie pod pachą ciągnęło, gdy łapę próbowałam do góry podnieść, ale powoli dawało rady. Na szczęście noszę szerokie, numer za duże, miękkie ubrania, bo jakbym była fanką obcisłych i dopasowanych, to raczej musiałabym garderobianą zatrudnić. Jedynym problemem było pieruńskie zmęczenie i słabam była jak gówno. 

W środę jednak już odprowadziłam Młodego pod szkołę na rowerze i dało się jechać bez większych problemów. Tyle, że po przejechaniu tych dwóch kilometrów czułam się, jakbym co najmniej maraton przebiegła. W czwartek już było lepiej. Dziś już moja kondycja wróciła tak  π razy drzwi do normy. 

Podejrzewam, że fakt, iż wstaję codziennie o 5.30 nie pozostaje tu bez znaczenia, bowiem rano trzeba budzić Najstarszą. Tymczasem spanie z pociętym cyckiem i pachą jest mało komfortowe, do tego mój mózg ma bardzo głupi zwyczaj intensywnego myślenia w nocy. Niewykluczone, że to dlatego, iż w dzień zwykle nie daję sobie na to zbyt wiele czasu, bo przecież zawsze jest tysiąc rzeczy do zrobienia. Przeto zanim mózg przeanalizuje wszystkie informacje, to chwilę trwa, a wtedy spanie jest wyłączone. Co nie jest dobre dla zdrowia i wypoczynkowi zdecydowanie nie sprzyja. Jednak im szybciej wszystko przeanalizuje, tym większa szansa, że kolejne noce będzie spał. 

W tym tygodniu odwiedziło mnie kilku klientów z sąsiedztwa. Dostałam szampana, czekoladki z Leonidasa, bukiet pięknych kwiatów i kartki z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Miło.



W środę robiliśmy z Młodym kartki świąteczne dla klasowych kolegów i sąsiadów. Grubo ponad 20 udało nam się namalować farbami akrylowymi. To świetny relaks i doskonały sposób, na spędzenie popołudnia z dziewięciolatkiem. Młoda była u ortodontki i stwierdziła, że woli jak ta ma zły humor, bo wtedy naburczy o byle co, ale pracuje w jej paszczy po cichu, bo jak ma dobry humor to gada i gada, i zadaje te wszystkie pytania, na które trudno się odpowiada, gdy ktoś ci w paszczy grzebie. 





Przyszedł też mejl z informacją o zbliżającej się kontroli nauki domowej, do której za cholerę nie jestem przygotowana. Nie mam żadnych planów ani krótko- , ani długoterminowych. Młoda uczy się całkowicie sama, według tematów z Komisji Egzaminacyjnej. Na szczęście robi notatki, które będzie można pokazać. Materiały kupuję gotowe online, które przygotowuje specjalnie pod Komisję jeden z belgijskich Uniwersytetów, ale to chyba też się liczy. Mam nadzieję, że nie będą się za bardzo czepiać. Wcześniej mamy jeszcze spotkanie z psychiatrą i liczę, że ta upisze dla Młodej jakieś stosowne zaświadczenia o zalecaniu nauki domowej, a i te wszystkie diagnozy o autyzmie, dyspraksji, depresji też weźmiemy. Powiem wam tylko, że o wiele bardziej mnie ta kontrola stresuje niż operacja piersi i cały ten rak, choć i ten mnie wkurza…

W czwartek pojechałam w towarzystwie Młodej na spotkanie z doktorem. Nie miał dla nas zbyt dobrych informacji. Okazuje się, że guz był groźniejszy, niż wynikało ze wstępnych badań przedoperacyjnych. Był przede wszystkim bardziej złośliwy (trzeci, najgorszy stopień a nie drugi, jak wyszło z punkcji) i bardzo nieregularny. Doktor mi narysował mojego raka jako koślawą patologiczną gwiazdę wieloramienną i powiedział, że rogi tej gwiazdy wystawały poza to, co oni wycięli, co oznacza, że trochę tego skurwysyństwa zostało w cycku, a to oznacza, że trza dokonać poprawki… Wstępnie umówiliśmy się na ponowną operację na 30 grudnia. Tym razem mają całkiem usunąć pierś. Szkoda, że od razu tego nie zrobili, no ale nie ma co płakać na rozlanym mlekiem, tylko zabrać się za ścieranie…

Potem poszłyśmy z Młodą na miasto i jak szłyśmy na przystanek, zobaczyłyśmy ogon naszego autobusu. Następny za godzinę. Przypomniało mi się, że przecież Małżonek ma kolejne MRI w tym samym szpitalu i poszłyśmy z powrotem pod szpital, by poszukać jego samochodu. Znalazłyśmy! Po czym usiadłyśmy zmęczone na krawężniku. Głupi pomysł. Co chwilę, ktoś się pytał, czy wszystko okej. Jezu! A mówią, że ludzie nie reagują, że przechodzą mimo, że nie pomogą człowiekowi w potrzebie… Nie prawda! Ludzie interesują się… nawet gdy ktoś nie potrzebuje pomocy. Zwłaszcza wtedy.

W ponownej drodze do szpitala zoczyłyśmy księżyc, a że droga wiedzie przez mokradła, to jednomyślnie zdecydowałyśmy sfotografować odbicie łysego w jakiejś wodzie. Młoda jojczała, że nie ma aparatu, ale telefonem też niezła zabawa. W ogóle była świetna pogoda na zdjęcia, nie tylko łysego.

Dendermonde






 Z badaniem małżonka była heca. Opowiada, że leżał w tym tunelu, badanie się zakończyło, maszyna przestała się tłuc, filmik przyrodniczy się skończył i nic. Szuflada się nie wysuwa. Nic się nie dzieje. Małżonek pomyślał, że technik przyciął komara albo poszedł gdzieś czy coś. Już zaczął nawet przypominać sobie tricki z filmów, jak to gangsterzy uciekali z takich maszyn i zastanawiać się nad możliwościami, ale w końcu poczuł, że coś drgnęło w tej sprawie i zaczął się zbliżać do światełka w tunelu. Uf. Przybiegł technik i pyta, czy Małżonek, ma w głowie jakieś implanty czy inne żelastwo i może zapomniał wspomnieć o tym w ankiecie… Nie, nie ma. No to coś jest nie tak, bo badanie jakieś cuda niewidy pokazało. Zadzwonił po lekarza. Chwilę czekali, ale w końcu się zjawił, by popatrzeć na badania. Stwierdził, że Małżonek ma jakiś metal w uchu! Cóż, nas już niewiele może zdziwić, a jednak! Hm, w pracy lakiernika opiłki metalu w uchu to nie jest zjawisko paranormalne, ale raczej nie spodziewasz się, że takie rzeczy skomplikują i wydłużą twoje badanie. 

Dziś dzwoniła lekarka z UZ z Brukseli, by omówić wyniki badań krwi Młodego odnośnie alergii. Już na dzień dobry mówi, że Młody ma dużo alergii. Najmocniej jednak pyłki traw i drzew, czyli wiosna, lato, tak jak zaobserwowaliśmy, ma przekichane i przesmarkane. 

Jednak uczulony jest też na kurz. Mniej, jak na pyłki, ale dosyć. Lekarka zaleciła wyrzucić dywany i maskotki z jego pokoju oraz często prać pościel. Gdy powiedziałam, że z maskotkami będzie problem, bo Młody ma ze 20 pluszaków na łóżku i trochę poza łóżkiem, bo uwielbia je, to orzekła, by wybrał sobie kilka, które pozostawi w łóżku i które trzeba często prać, a inne dalej posadził. No, ale jak się nam chce prać 20 maskotek co chwilę, to można, uśmiała się. Poza tym ma lekkie uczulenie na świnki i papugi, ale tym nie ma się co martwić. W sprawie alergii na pyłki mamy się zjawić u niej w lutym, by omówić terapię itd. Młody nie jest usatysfakcjonowany tą diagnozą, ale jutro na spokojnie pomyślimy nad przemeblowaniami w pokoju. 

Poza tym Młody już ma ferie, bo rząd przedłużył dla podstawówki o tydzień z powodu pandemii. Dla nas bomba. Gdy jednak pomyślę o przeciętnych czy słabych dzieciach czy tym bardziej o rodzicach nie mających z kim zostawić dziecka, to już gorzej to wygląda. Ale to nie mój problem. 

Jutro będę spać do południa… Żart, żart. Spróbuję choć do siódmej. Podejrzewam, że i tak pewnie o piątej się obudzę, ech. 



5 komentarzy:

  1. Kochana, po ludzku bardzo ci wspolczuje i naprawde wierze i zycze ci duzo zdrowia, wiary i pozytywnej energi. Duzo mocy jest w glowie. Lubisz czytac to poczytaj o diecie dr.Budwig niemiecka lekarka, mam nadzieje ze nazwisko dobrze napisalam, nie zaszkodzi a pomoc moze. Cieple przytulasy,monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Wyguglowałam. Papka śniadaniowa Budwig brzmi smacznie ale wychodzi na to, że potrzebuję świeżego mleka (osiągalne, znam farmerów) i jakiegoś składnika, którego ponoć u nas nie ma (czytałam to po niderlandzku) tylko w Dojczlandzie.

      Usuń
  2. Dzielna jestes, ze tak do wszystkiego podchodzisz. Zycze ci duuzo zdrowia, moze troche mniej rozmyslania w nocy i duzo odpoczynku. Pozdrawiam. Edi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam również. Ja jestem po prostu normalna inaczej ;-) Czasem to się bardzo przydaje w życiu

      Usuń
  3. Kochana to chodzi o chlebek z serkiem bialym ziarnistym polanym olejem lnianym w skrocie,zeby to czesto jesc

    OdpowiedzUsuń

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima