4 marca 2016

Moja wielka córka

Młoda wróciła ze szkoły - Maamoo! Czy mogą jutro wpaść do mnie dwie koleżanki tak koło czternastej.
-Mogą.
- To dobrze, bo je zaprosiłam. Będziemy robić zadanie domowe... mamy taką specjalną pracę plastyczną razem zrobić. A mogę upiec jakieś ciasteczka?
 [...]Potem się okazało, że ma za słabe łapki, by zarobić ciasto na wielką porcję amoniaczków. Więc musiałam pomóc. Rozwałkowała, wycięła serduszka i kwiatki  - No, to ty mi ich przypilnujesz przy pieczeniu, c'nie?
Przypilnowałam 3 pierwsze blachy, 2 kolejne już trochę mniej, bo czytałam mejle i są brązowe, ale jeszcze zjadliwe. Już pochłonęłam z 5 sztuk. Dobrze, że córka zaprosiła te koleżanki, bo nie czułam dziś weny piekarskiej, a weekend bez słodkiego to nie weekend.

Dobrze mieć wielkie córki. Przydają się czasem :-)
 krokusy zasadzone przez Młodego zakwitły wreszcie


Pamiętacie, jak w zeszłym roku na wiosnę zastanawiałam się razem z nauczycielami i panią z CLB, co począć z Młodą? (przeczytacie to tu)
Później poszłam do szkoły zapytać, czy Młoda ma choćby maleńką szansę na pójście do liceum bez powtarzania piątej klasy. Nauczyciele po przedyskutowaniu stwierdzili wtedy, że tak. Jakaś MAŁA szansa jest, o ile: primo Młoda powtórzy szóstą klasę, secundo bardzo solidnie przyłoży się do nauki.

Młoda obiecała wtedy, że będzie się starać.

Od napisania zalinkowanego powyżej postu minął prawie rok.
 krokusy zasadzone przez Młodego zakwitły wreszcie

Nie dawno, jadąc do Brukseli, spotkałam w autobusie wychowawczynię Młodej, która zapytała, czy Młoda będzie się wybierać do tej samej szkoły co Najstarsza. Odpowiedziałam, że raczej tak, ale to za rok się będziemy zastanawiać. Na co ona pyta, czy Młoda chce powtórzyć szóstą klasę. Głupie pytanie. Który normalny uczeń chce?! Następnie wychowawczyni oznajmiła, że najprawdopodobniej nie jest to wcale konieczne...
W tym tygodniu byłam na wywiadówce i się dowiedziałam, że można Młodą zapisywać do szkoły średniej. Pisała test z matmy i poszedł jej bardzo dobrze, mimo, że dotychczas chodziła do piątej klasy na matmę. Teraz więc już zostaje na matmie ze swoją klasą. Z niderlandzkim podobno już nie ma problemów. Szczena mi opadła prawie na glebę. Najgorzej radzi sobie z wymową, ale tego ciężko się nauczyć już w tym wieku tak od razu (najłatwiej maluchom). Problemem natomiast okazuje się francuski. Z tego przedmiotu kuleje. Przed nią jeszcze jeden ważny test, który zdecyduje, czy da sobie rady z tym językiem w liceum. Tak, LICEUM, czyli tzw klasa A (algemene=ogólna). Nawet się upewniałam, czy do A czy do B może iść, bo myślałam, że może coś źle zrozumiałam. Wszak mój niderlandzki ciągle pozostawia sobie wiele do życzenia. Na co wychowawczyni - no oczywiście, że do A. Ona inteligentna jest, więc tylko A!
No szok. Na prawdę byłam zaskoczona tą informacją. A ucieszona jeszcze bardziej. Jestem dumna z Młodej. Oby tak dalej. W tym tygodniu więc musimy umówić się na wizytę u dyrektora i pojechać zapisać Młodą. Tu jest taka zasada (przynajmniej w tej szkole, gdzie chodzi Najstarsza), że pierwszeństwo do zapisu ma rodzeństwo dzieci, które już się w tej szkole uczą oraz dzieci nauczycieli. No i gicio. Możemy się więc zapisać na luzie bez stania od północy w kolejce w dzień otwarty. Koleżanka Młodej już się zapisała, bo jej brat poszedł tam rok temu. Jeszcze się może okazać, że ten test pójdzie źle, ale jesteśmy dobrej myśli. No i choćby nawet, to i tak jestem dumna z mojego dziecka, że tak szybko nadrobiła straty i pokazała wszystkim, że sroce spod ogona nie wypadła.

krokusy zasadzone przez Młodego zakwitły wreszcie
Przed Najstarszą tymczasem kolejne duże testy na koniec trymestru. Mamy jeszcze tydzień na powtarzanie materiału z przyrody, nauk społecznych, matmy i niderlandzkiego. Z czego ten ostatni przedmiot jest najgorszy, bo ona sobie nada za słabo radzi, a ja nie potrafię jej pomóc.
Będziemy próbować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko