10 marca 2016

Wracaliście kiedyś radiowozem ze szkoły?

rysunek Najstarszej :-)
W środy dzieci w Belgii mają lekcje tylko do południa. Najstarsza w ten dzień śmiga na rowerze, bo autobus w południe tu na wiochę nie przyjeżdża. Wczoraj zadzwoniła, że się wywaliła na rowerze, czy że ktoś ją popchnął i upadła - okropnie wiało i w telefonie było jeden wielki szum słychać, więc mimo dziesięciokrotnych powtórzeń nijak nie mogłyśmy się dogadać. Zrozumiałam tylko, że boli ją noga, ale po wywiadzie doszłam do wniosku, że nie trzeba wzywać śmigłowca i spokojnie może spróbować dojść lub dojechać do chałupy o własnych siłach. Jak się samemu jest rowerzystą i wywala się na rowerze kilka razy do roku, a przy tym ma się trójkę dzieci ulegających co tydzień jakimś zdarzeniom, to się potrafi nawet na odległość ocenić ewentualne szkody i zagrożenie życia. Rower cały? Cały. To 50% szans, że wypadek nie groźny. Delikwent mówi normalnie (nie szlocha, nie wyje, nie lamentuje, nie jest spanikowany, ...) - nic wielkiego się nie stało... A że boli...? c' est la vie...
Nakazałam spróbować jechać lub ewentualnie iść, jakby się nie dało, to dzwonić po raz wtóry w celu ustalenia dalszego postępowania. Nie dzwoniła jednak. Wniosek - idzie lub jedzie.

Po jakimś czasie do drzwi zadzwonili policjanci i mówią, że ją przywieźli radiowozem, bo się przewróciła na rowerze. Dali mi też kartkę z adresem, pod którym możemy odebrać rower. 

Tak że tak.


Domyślam się, bo poszkodowana się mota w zeznaniach, że ból nogi, zmęczenie lekcjami, wkurzenie ogólne na zaistniałą sytuację i świadomość tych prawie 7 kilometrów do domu najprawdopodobniej spowodowało, że dziecię me przedstawiało swoją osobą obraz nędzy i rozpaczy. Dlatego ktoś się zaniepokoił i podszedł zapytać w czym rzecz, a że najprawdopodobniej nie dowiedział się więcej poza "przewróciłam się na rowerze" (to wszyscy w naszym domu na 100% potrafią  powiedzieć, bo wypadki rowerowe to nasza rodzinna specjalność), więc zadzwonił po policję. Panowie policjanci odwieźli bidoka do domu, bo co mieli zrobić? :-) 

Wnioski z tej przygody? Bardzo pozytywne: dobrze wiedzieć, że w razie co ludzie reagują, gdy widzą, że z dzieckiem coś nie tak. No i że policja jest OK.

Na koniec nieodzowny komentarz młodszej siostrzyczki: "Kurczę, też bym się chciała policyjnym autem przejechać! Będzie co opowiadać znajomym, ale będę wszyscy zazdrościć!!! ....Ale mama to na pewno pomyślała, że coś ukradłaś i cię przywieźli, jak zobaczyła tych policjantów hehe" (w tym momencie Najstarsza zapomniałam o bólu nogi i próbowała zasadzić kopa w wiadomo co siostrzyczce)

kilka dni temu...
A bohaterka zdarzenia dziś ma ładnego siniaka na nodze, poza tym okaz zdrowia. W szkole jednak nie była, bo nie dała rady pójść na dalszy przystanek a z bliższego oczywiście autobusik nie jechał. No a bike w mieście. Tyrknęłam więc do szkoły i powiedziałam w czym rzecz. Przy okazji umówiłam się na podpisanie dokumentów w sprawie zapisu młodszej Młodej do szkoły średniej, gdyż wcześniej wypełniłam formularze przez internet, jak nakazali. Pozytywna strona posiadania dziecka z różnymi problemami (np językowymi), to to że cię w szkole wszyscy znają i twoje dzieci też, czyli jak zwykle wychodzimy na plus, bo nie ma tego złego.... :-D

dziś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko