Uwaga. To nie jest portal przyrodniczy ani encyklopedia tylko prywatny pamiętnik. Odradza się traktowania poniższego tekstu jako wiarygodnego źródła wiedzy na jakikolwiek temat.
Małżonek podarował mi pod choinkę nowszą wersję iPhona. Nie ukrywam, że z żalem wyrzuciłam „szóstkę” do kosza, bo telefonik ciągle dobrze się sprawował. Niestety wielcy tego świata w dbałości o planetę i nasze portfele robią wszystko, byśmy systematycznie musieli nowe sprzęty kupować, a stare wyrzucać, bo interes musi się kręcić.
Dlaczego nie mogę korzystać z iPhone6, choć jest dobry? Proste! Bo aplikacje mają większe wymagania, których ten telefon już nie spełnia. Dopóki chodziło o jakieś głupie instagramy, mogłam to mieć w nosie, ale jak aplikacje bankowe czy inne podstawowe przestają działać, to nie ma człowiek wyjścia… Dziś bez sprawnego sprzętu nie da się żyć, gdyż większość rzeczy załatwiamy online, a żeby się zalogować do banku, stron rządowych czy jakiejkolwiek innej instytucji, trzeba móc potwierdzić swoją tożsamość, co - jak wiadomo - najlepiej robi się w tym kraju z telefonu dzięki aplikacji itsme. Bilety na autobus też najsprawniej i najtaniej z telefonu… Ba, wszystko prawie dziś załatwia się z telefonu, co tu dużo pisać.
No dobra, dostałam Iphone11, bo taki był do wzięcia w naszym abonamencie, a nie wyobrażam sobie dziś korzystania z androida. Nie będę tu jabłka jakoś specjalnie wychwalać, bo wad ma tyle, co i zalet, ale mam swoje powody, by lubić ten system. Nie o tym jednak chcę pisać.
W ogóle to nie wiele mam zamiar w tym poście pisać. Powiem tylko, że poszłam do lasu ten mój nowy telefon testować pod względem fotograficznym. Nie będę się wymądrzać o parametrach technicznych, bo od tego są fachowcy.
Ja wam po prostu pokażę, jakie zdjęcia udało mi się cyknąć moim nowym srajfonem.
Do ruszenia dupska z domu zachęcił mnie mejl informujący o nowym czelendżu w aplikacji ObsIdentify. To apka służąca do identyfikacji obiektów przyrodniczych i czasem się nią bawimy, by poznawać niderlandzkie nazwy roślin, grzybów czy zwierząt.
Nawet nie chodzi o to, że muszę brać udział w jakichś challenge’ach, bo nie muszę, ale pomyślałam, że fajnie jest wypatrywać szczegołów w lesie. W tym sezonie proponują szukanie owadów i innych żyjątek. Spodobał mi się też pomysł, by pójsć z dzieckiem do lasu po zmroku z latarką i szukać nocnych zwierząt. Dziś akurat znowu pada, ale mam chęć kiedyś ten pomysł zrealizować z Młodym. Póki co zrobiłam samotny fotograficzny spacer dzienny.
Całkiem ładne rzeczy udało mi się wypatrzyć i całkiem ładne zdjęcia zrobić. Zdrowa dawka egoizmu i samouwielbienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Popatrzcie sobie, jaki nasz las jest fascynujący także o tej porze roku.
|
widoczek z lasu |
|
biedroneczka na omszonym pniu |
|
jak na telefon nieźle wychodzi fotka z bliska |
Niektóre obiekty są bardzo maleńkie i trzeba się dobrze przyglądać, by je dostrzec, ale właśnie w tym cała frajda, by nie tylko ogromnego dęba zauważyć, ale i grzybka o wielkości szpilki znaleźć… Identyfikacja nie zawsze się powiedzie, bo maszyna nie jest pewna i podaje kilka pomysłów, które trzeba sobie wyguglować i poczytać, by dojść, o co chodziło. A i to nie zawsze przyniesie zadowalające efekty (a czasem się nie chce szukać albo nie ma akurat w danym miejscu zasięgu).
Poza apką można skorzystać z szukania obrazami w google podając mu swoje zdjęcia. Efekty takiego szukania są czasem zaskakujące i ciekawe.
|
grzybek maluszek |
|
Natura jak czasem co wyrzeźbi to ręce opadają |
Okropnie mnie bawi czasem różnica w nazwach polskich i niderlandzkich. Weźmy taką
stonogę, która po niderlandzku nazywa się
duizenpoot, czyli tysiącnoga. Mamy też miljoenpoot czyli miliononogę, po polsku zwaną krocionogiem. To na obrazku należy do tej samej rodziny, ale nie wiem, jak się zwie po polsku. Po niderlandzku grote platrug, czyli wielki płaski grzbiet :-)
|
grote platrug |
Po niderlandzku niektóre nazwy brzmią bajecznie.
Elfenbankje, to znaczy ławeczka elfów. A tymczasem to samo po polsku zwie się
wrośniak różnobarwny. Język se można połamać. No a patrzcie, czy to nie wygląda jak z bajki? Patrzysz na to cudo i od razu widzisz te elfy…
|
pniarek brzozowy |
|
berkenzwam - pniarek brzozowy - piptoporus betulinus |
Są takie sympatyczne maluszki, które niezbyt łatwo jedne od drugich rozróżnić. To wg apki „mospissenbed”, czyli podliść zwinny. Koło domu znajdujemy często ich kuzynów, których nazywamy zawsze „pan kuleczka” i do których czujemy wielką sympatię właśnie przez to, że zwijają się w kuleczki, gdy się boją. Fachowa ich nazwa to bodajrze kulanka. Nazywane są też stonogami, choć stonoga zwykle z innym robalem się kojarzy. Wszystkie są skorupiakami, a nie owadami, czyli bliżej im do kraba niż mrówki. Są to pożyteczne stworzenia. Zajmują się sprzątaniem. Jedzą głównie gnijące liście i drzewa. No chyba, że ktoś to posprząta, wtedy stworzenia z głodu zabiorą się za żyjące rośliny.
|
mospissenbed - podliść zwinny (?) |
|
tu „śpi” ćma teleporia tubulosa |
|
śluzowce - slijmzwammen |
|
elfenbankje - wrośniak różnobarwny |
Natura tworzy piękne kompozycje i wzory…
|
elfenbankje - wrośniak |
|
pień po prostu
|
Internety podpowiadają, że te dziwaczne narośla na brzozie to błyskosporek podkorowy, inaczej huba czaga, po łacinie inonotus obliquus, a po niderlandzku berkenweerschijnzwam. Mówią, że to ma lecznicze właściwości mieć itd. Nie wiem, czy to faktycznie to, ani tym bardziej czy faktycznie leczy raka, ale ciekawych rzeczy się można w lesie dowiedzieć…
|
berkenzwam - pniarek brzozowy |
Jakiś trzmiel się obudził… nie wiem, czy to dobry pomysł.
Leśny staw zawsze fajny. Kaczki też jak zwykle były, ale po drugiej stronie stacjonowały.
Widziałam mnóstwo skiełkowanych żołędzi. Niektóre pewnie wyrosną na porządne drzewa…
Na las dobrze jest spoglądać pod różnymi kątami i z różnych stron stać słońca. Obiektywem telefonu można w różne strony mierzyć, by osiągnąć ciekawe efekty i interesujące fotki cyknąć.
Pająków w lesie co niemiara. Tylko liściem ruszyć, a biegną, gdzie osiem oczu poniesie…
|
pień z bliska |
|
patrz też w górę czasem |
o żesz Ty ! niezłe ten srajfon robi foty no no no .... u nas siostra ma apkę do identyfikacji ptaków. Włącza ją jak się jakiś drze w ogrodzie i potem wiemy co to było :)
OdpowiedzUsuńCzasem telefony są bardzo przydatne
UsuńTelefon, telefonem, ale liczy sie reka i oko.
OdpowiedzUsuńFajne te zdjecia :)
ElaBru
Dzięki
UsuńTo przypomina mi historię z młodości, kiedy mieszkałam u francuskiej rodziny. Dzieci oprócz psa miały jeszcze innego, nieco nietypowego pupilka - gryzonia (gerbille). Robiłam dla nich za atrakcję i często prosili, bym powiedziała, jak nazywa się ów gerbille po polsku. Ano... myszoskoczek mongolski. Bardzo bawiła ich ta długa i egzotyczna nazwa na określenie czegoś tak małego :)
OdpowiedzUsuńMyszoskoczek raczej nie łatwo wypowiedzieć innojęzycznym xD.
UsuńPiękny zbiór ciekawych fotografii, gratulacje, zarówno makro jak i mikro wygląda świetnie!
OdpowiedzUsuńświetny prezent, dobre fotki robi:-)
jotka
Młoda ma szajsunga, który dużo lepiej jako aparat się sprawuje, ale ten ujdzie w tłumie :-)
UsuńDobre zdjęcia! Mój tak nie umie. Ale on stary już.
OdpowiedzUsuńMikroświaty warte oglądania.
Mój ajfon 6 robił też świetne zdjęcia, ale w ostatnim czasie technika poszła do przodu i już fotki z niego przestały zadowalać, choć też nie były złe. Tego nowego muszę się nauczyć, bo długo mi schodzi ustawienie dobrego zdjęcia…
Usuń