Najstarsza nasza pociecha nie należy do miłośników starych kamienic - co innego jakieś przyrodnicze obiekty oraz ruiny - została więc w domu, by w spokoju kontynuować kreowanie własnego świata w Minecraft (taka gra komputerowa dla ludzi z nieograniczoną fantazją - gdyby ktoś nie wiedział). Pojechał za to z nami hipopotam, któremu Młody robił za przewodnika relacjonując na bieżąco, co widać za oknem samochodu. Na szczęście hipcio został w aucie na parkingu.
A gdzie nas dziś poniosło? Ano do Mechelen. Dlaczego? Ostatnio podczas pociągowej podróży do Antwerpii zobaczyłam z pociągu kilka budynków, które ładnie się z daleka prezentowały i postanowiłam się dowiedzieć, co one są? Internet pokazywał, że prawie wszystkie co ciekawsze obiekty w Mechelen znajdują się w centrum, no to pojechaliśmy.
Grote Markt, z tyłu widoczna dzwonnica św. Rumolda |
Grote Markt |
Grote Markt i fikuśny ratusz na wprost |
Nie jest to może tak fantastyczne miasto jak opisywany wczoraj Gent, ale centrum też niczego sobie. Zobaczyć w każdym bądź razie warto. Centrum to Grote Markt czyli 'duży rynek'. Zabudowa typowa dla starych rynków - wokół kamienice, w nich główne urzędy, a po środku brukowany plac, do tego straganiki, sklepiki, kafejki. Wszędzie tak samo, ale w każdym miejscu coś innego, wyjątkowego, niepowtarzalnego.
Jedno miejsce bez wątpienia zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Zresztą nie tylko na mnie - mąż i Młoda też byli zachwyceni. Nawet Doro zwrócił uwagę na imponujący, przepiękny budynek Katedry Świętego Rumolda (De Sint-Romboutskathedraal), bo o tym zabytku mowa. Wskazując nań zawołał z przejęciem - tam! patrzcie tam! - Po czym popędził w stronę kościoła. Naprawdę budowla ta robi wielkie wrażenie, zarówno z zewnątrz jak i w środku. Gdy stoi się pod murami wielkość i majestatyczny wręcz wygląd po prostu przytłacza. Wewnątrz zapiera dech w piersi.
Święty Rumold - jak czytam w Wikipedii - był irlandzkim mnichem, który podróżował po Europie nawracając ludzi na chrześcijaństwo. Założył on w VIII wieku opactwo Mechelen. Do dziś jest patronem tego miasta.
Kościół ten zaczęto budować już w XIII wieku. Przebudowano go w XV wieku. Niektóre części mają więc styl gotycki, neogotycki, inne są w stylu barokowym. W 1559 Mechelen zostało stolicą arcybiskupstwa a kościół stał się katedrą. Długość całkowita to ponad 100m, a cała powierzchnia kościoła ma bez mała 4 tysiące metrów kwadratowych.
Na uwagę zasługuje też dzwonnica, której budowę rozpoczęto w 1452 roku, ale nigdy nie dokończono. Budowano ją ponad 60 lat i przerwano na wysokości bagatela nie całych stu metrów z powodów finansowych, a w planach było 160m. Aktualnie na wieży jest punkt widokowy, ale wejście jest płatne, a że dziś mglisto i pochmurno, stwierdziliśmy, że szkoda wydawać kasy, bo i tak nic się nie zobaczy w taką pogodę. Od 1999 roku dzwonnica jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
W dzwonnicy tej jest prawie 100 dzwonów!!! Dokładnie są 2 carillony, czyli takie instrumenty (sama się musiałam dopiero tego dowiedzieć, bo nie wiedziałam co to carillon), które składają się wielu dzwonów na których mechanizm wygrywa melodie. W Polsce są carillony w Gdańsku, w Licheniu i w Częstochowie. Z tym, że tamte mają znacznie mniej dzwonów. Tutaj jest 2 razy po 49 dzwonów. Najbardziej znany z nich nazywa się Salwator i waży ponad 8 ton. Najstarszy jest z 1480 roku.
Od XVIII wieku z wszystkich czterech stron wieży wisiały zegary, tarcze miały większe niż na słynnym londyńskim Big Benie, żeby ludzie z daleka mogli widzieć która godzina i się nie spóźniali - jak podają legendy. Zegary te zostały zniszczone podczas bombardowania w II wojnie światowej i potem usunięte. Carillony grały co 7,5 minuty różne melodie, dzięki czemu ludzie bez zegarka wiedzieli, która jest godzina. Dziś słychać je rzadko, tylko w wyjątkowych okazjach.
Wewnątrz jest przepięknie. Po przekroczeniu drzwi kościoła spływa na wszystkich spokój i powaga. To daje się zauważyć na pierwszy rzut oka. To miejsce ma moc.
Spotkaliśmy sporo turystów w różnym wieku i różnej narodowości i każdy zwiedzał, zachwycał się w wielkim skupieniu i ciszy. Ludzie rozmawiali ze sobą szeptem, robili dyskretnie zdjęcia i nie dlatego, że był zakaz, bo nie było. Niektórzy przystawali lub siadali i wyraźnie się modlili, robili znak krzyża. To ostatnie zdanie może wydawać się dziwne tym, którzy znają tylko polskie kościoły, bo w Polsce dla każdego jest oczywiste, że w kościele się należy zachowywać odpowiednio, przeżegnanie się, uklęknięcie, modlitwa to rzecz oczywista i normalna. Jednak każdy, kto odwiedził belgijskie kościoły (nie wiem jak inne kraje), ten wie, że tutaj rzadko kto się modli, żegna, pod kościołami kobiety się opalają w stanikach, a kościoły częstokroć zwiedzane w hałasie i bez specjalnego zwracania uwagi na symbole religijne. Belgia to kraj wielokulturowy i wieloreligijny, ludzie nie są pobożni za specjalnie. Myślicie, że wczoraj tutaj ktokolwiek świętował tak jak w Polsce? No, wiele osób na pewno świętowało z rodziną, jadło, piło, nawet w radiu mówili, że ludzi dziś bolą brzuchy, bo zjedli za dużo jaj wielkanocnych, ale do kościoła pewnie poszło kilku emerytów, bo młodzi raczej rzadko odwiedzają kościoły. Tutaj wiele sklepów było otwartych (tych co zwykle w niedziele), rolnicy siali, orali itp. Byliśmy też swego czasu w najbardziej znanej Polakom brukselskiej Katedrze - pisałam o tym - tam nie było czuć powagi typowej dla kościołów. A w Mechelen owszem. Nawet ci którzy wyznają inną religię potrafili się dostosować i uszanować miejsce poprzez zachowanie ciszy.
Tak czy owak kościół jest piękny. Na środku filary z rzeźbami apostołów, po bokach przepiękne obrazy, tryptyki na drewnie i płótnie m.in. z XVI wieku, było też kilka rzeźb z około 1320 roku, na niektórych ścianach elementy malowideł z XIII wieku. Są tam też grobowce arcybiskupów.
I jeszcze coś, o czym chyba warto wspomnieć. W kościele jest też tablica upamiętniająca 26 pielgrzymkę zagraniczną Jana Pawła II do krajów Beneluksu w roku 1985. W Mechelen był Karol Wojtyła akurat w dniu swoich 65 urodzin (18 maja), gdzie odprawił nabożeństwo ekumeniczne i gdzie spotkał się na rynku z mieszkańcami tego miasteczka.
Poza tą katedrą w Mechelen jest jeszcze 7 zabytkowych kościołów. Wszystkie są blisko rynku, ale nie odwiedzaliśmy ich. Po drodze z parkingu mijaliśmy bardzo ładny kościół Świętych Piotra i Pawła (Sint-Pieter-en-Paul kerk).
kościół Piotra i Pawła |
w tle kościół Piotra i Pawła |
Co jeszcze można powiedzieć o rynku. Ano ciekawostką jest, że ma on trzy ratusze. Jak szaleć to szaleć hehe. Pierwszy to Schepenhuis, w którym dziś znajduje się muzeum miejskie.
Drugi to Huis Den Beyaert. Budynek powstał jako noclegownia dla pielgrzymów w XII wieku, funkcje ratusza pełnił od 1474, a teraz jest w nim poczta.
Huis Den Beyaert - dziś poczta |
Aktualny ratusz mieści się w dosyć skomplikowanym i fikuśnym budynku. Spora część to stare sukiennice, do których co jakiś czas dobudowano kolejne części. W drugiej części miała być dzwonnica, ale gdy handel suknem przestał się opłacać, brakło pieniędzy i dorobiono tymczasowy dach i tak już zostało na wieki. W 2006 roku postawiono jeszcze przy tym nowoczesny oszklony budynek, który moim zdaniem pasuje tu jak garbaty do ściany, ale w Belgii to typowe takie mieszanie stylów, dobudowywanie, upychanie w wolnej przestrzeni coraz to nowych pomieszczeń. Belgia, jak zapewne wiecie, ma bardzo małą powierzchnie w stosunku do liczby mieszkańców. Dlatego Belgowie nauczyli się tak kombinować.
nowoczesny kawałek ratusza dołączony do starych sukkienic |
sukiennice, dzisiejszy ratusz |
dziedziniec ratusza |
sukiennice |
ratusz i niedokończona nigdy dzwonnica |
ratusz składający się z elementów powstałych w różnych epokach |
sukiennice |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko