Wampiry z całej wsi się zaczęły wyprowadzać gdym ja wiedźma zaczęła przygotowywać moją ulubioną miksturę antyprzeziębieniową... 3 cytryny, pół szklanki miodu, i główka czosnku. Pychota.
W całej okolicy śmierdziało czosnkiem, mój małżonek oraz potomstwo też rozważało wyprowadzkę. Mówcie co chcecie, ale czosnek śmierdzi, nawet jak już zamknięty w słoiku.
Kto wpadł na to żeby takie coś cuchnące jeść?
Nie wiem, czy ten syrop pomaga, ale na pewno nie szkodzi, bo już dużo razy robiłam i ciągle żyję. Jak postoi z dzień w lodówce smakuje całkiem nieźle, choć trochę szczypie w język.
Kto wpadł na to żeby takie coś cuchnące jeść?
Nie wiem, czy ten syrop pomaga, ale na pewno nie szkodzi, bo już dużo razy robiłam i ciągle żyję. Jak postoi z dzień w lodówce smakuje całkiem nieźle, choć trochę szczypie w język.
W poniedziałek ledwie bolało mnie gardło, potem odpadała mi kichawa od smarkania, a w końcu doszedł kaszel. Czyżby jesień już? Tak to jest jak się chłodne i mgliste wrześniowe poranki jeździ w podkoszulku a potem zaś w południowy skwar wypija duszkiem flaszkę lodowatej wody zaraz po zejściu z roweru. Wątpię aby ten syrop na głupotę pomógł.
W weekend jednak
choróbsku na złość zapodaliśmy sobie krótką wycieczkę do Brasschaat, żeby pooglądać samoloty z Młodym. Tyle tylko, że on raczej średnio był nimi zainteresowany. Obejrzał na szybko wszystkie stojące na ziemi samoloty, ucieszył się na widok przelatującego nad głową starego hałaśliwego myśliwca i stwierdził, że jest głodny. To nic że po drodze pochłonął dwie bułeczki z czekoladą, ważne że lodowóz zobaczył. Niestety nie mieliśmy przy sobie ani centa, bo rzadko kiedy mamy gotówkę w portfelu. Takie czasy, że wszędzie płaci się kartą, ale nie w lodowozie i innych kramach (choć i takie cuda się zdarzają).
Ja lubię samoloty i chętnie zostałabym dłużej na tym lotnisku, ale trochę zgłodnieliśmy i pora było wracać do domu na żarełko. Kiedyś marzyło mi się latanie, choćby na motolotni, ale się nie złożyło (czytaj: to nie zabawa dla biednych). Może kiedyś...
Flying Festival, bo tak nazywała się ta impreza, odbywał się na lotnisku aeroklubu Brasschaat. Tuż obok (akurat parking tam był) znajduje się muzeum historyczne "Gunfire museum", gdzie sobie pooglądaliśmy z bliska różne ciekawe pojazdy wojskowe typu czołgi, pojazdy opancerzone, wyrzutnie rakiet itp.
Gdyby ktoś był ciekaw, kiedy kolejny festival lub szukał aeroklubu w Belgii:
http://www.het-kamp-van-brasschaat.be/index.html
http://aeroclub-brasschaat.be/
choróbsku na złość zapodaliśmy sobie krótką wycieczkę do Brasschaat, żeby pooglądać samoloty z Młodym. Tyle tylko, że on raczej średnio był nimi zainteresowany. Obejrzał na szybko wszystkie stojące na ziemi samoloty, ucieszył się na widok przelatującego nad głową starego hałaśliwego myśliwca i stwierdził, że jest głodny. To nic że po drodze pochłonął dwie bułeczki z czekoladą, ważne że lodowóz zobaczył. Niestety nie mieliśmy przy sobie ani centa, bo rzadko kiedy mamy gotówkę w portfelu. Takie czasy, że wszędzie płaci się kartą, ale nie w lodowozie i innych kramach (choć i takie cuda się zdarzają).
Ja lubię samoloty i chętnie zostałabym dłużej na tym lotnisku, ale trochę zgłodnieliśmy i pora było wracać do domu na żarełko. Kiedyś marzyło mi się latanie, choćby na motolotni, ale się nie złożyło (czytaj: to nie zabawa dla biednych). Może kiedyś...
Flyin Festival 2016 Braschaat |
Belgijski samolocik amatorskiej roboty Verhees Delta brany czasem za UFO :-) |
F-16 |
Flying Festival, bo tak nazywała się ta impreza, odbywał się na lotnisku aeroklubu Brasschaat. Tuż obok (akurat parking tam był) znajduje się muzeum historyczne "Gunfire museum", gdzie sobie pooglądaliśmy z bliska różne ciekawe pojazdy wojskowe typu czołgi, pojazdy opancerzone, wyrzutnie rakiet itp.
Gdyby ktoś był ciekaw, kiedy kolejny festival lub szukał aeroklubu w Belgii:
http://www.het-kamp-van-brasschaat.be/index.html
http://aeroclub-brasschaat.be/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko