Szkoła to czasem potrafi narobić problemów rodzicom i dzieciom.
W zeszłym tygodniu wymyślili se w przedszkolu temat "zwierzęta domowe". Można było się zgłosić w który dzień przyjdzie się do szkoły z pupilem. Młody oczywiście się pochwalił, że ma królika i nie mógł się pogodzić, że nie pokaże go kolegom. Udało mi się jednak go przekonać, że po pierwsze nie mamy klatki podróżnej dla Flafunii, po drugie na rowerze byśmy jej nie zawiźli przecież, bo zimno i mogłaby chorować. No a poza tym tam jest bardzo dużo dzieci, których Flafunia nie zna i ona bardzo by się przestraszyła, gdyby chciały jej dotykać. No, on nie chce by Flafunia się bała... To tylko zdjęcie wystarczy. Uff.
Tydzień minął, w szkole były pieski i kotki, i juf też tylko zdjęcie kota swojego przyniosła bo kotek nie mógł pójść do szkoły. No i było by okej, ale jak opowiadali o swoich zwierzętach, to jemu się przypomniała nasza słodka myszka, której już nie mamy i za którą on bardzo tęskni... Zaczął płakać wieczorem w łóżku i nie mógł się uspokoić. Ta myszka (a raczej chomik) nie żyje od dawna, no ale co trzeba było se o niej nagle przypomnieć. Zapytał dlaczego jej nie ma. Powiedziałam że po prostu umarła i poszła do myszkowego nieba. Ale on tęskni za nią. On chce ją mieć i tulić. On nie chce by była w niebie, by zniknęła, chce by była zawsze. I dlaczego jej już nie ma? I tak w koło i zalewa się łzami. Udało się nam sprowadzić rozmowę na inny temat, ale tylko na chwilę. Nasz syn nie da łatwo za wygraną i za chwilę znowu zaczął płakać i drążyć temat. No i wtedy gdzieś mi się wymsknęło że wszystko kiedyś umiera...
- To ja też umrę?
No i tu się dopiero zaczęło. I trwa już ponad tydzień. Młody ciągle drąży temat, bo nie znalazłam jeszcze właściwej odpowiedzi na jego niekończące się pytania. Tego faceta byle kitem nie zbędziesz, bo jest za mądry i dociekliwy i śledztwo musi doprowadzić do końca.
A niektórzy mówią, że to sprawy rozmnażania i różnicy płci niby są trudne do omówienia z dziećmi. Z tym nie miałam żadnych problemów, bo znam odpowiedzi i mówię jak jest, nie muszę bajek wymyślać i lać wody.
Co ja mu powiem na temat śmierci, jak same nic nie wiem na ten temat?
Czy on też umrze? Powiesz zgodnie z prawdą że tak, to będzie płakał że nie chce umierać. Nie jest ważne że to kiedyś tam daleko daleko, ważne że jednak.
Powiesz że nie, to on przeanalizuje przyszłość, jak to będzie kiedyś tatą i będzie chodził do pracy, a potem będzie dziadkiem i będzie jeździł na motorze z małymi wnukami... Już ten temat przerobiliśmy milion razy, jest świetnie przygotowany. Ale co będzie potem jak już będzie bardziej stary, a potem? Czy potem jednak umrze?
AAAAAAAAAA!
A co to znaczy że umrze? Czy to znaczy że zniknie? On nie chce zniknąć. Czy myszka zniknęła? A czy mama też zniknie? a tata?
I idzie nagle do bajek albo do zabawy i za godzinę przychodzi, włazi na kolana i ze łzami w oczach pyta czy zniknie.
Próbowałam bajkę o niebie, w którą sama jakoś nie wierzę, więc byłam chyba mało przekonywująca. Poza tym on nie chce iść do żadnego nieba, bo nie wiadomo co to jest i może być strasznie, czy coś.
Pojawił się temat reinkarnacji, ale on nie chce być biedronką ani tygrysem, tylko "ludziem ale nie dziewczynką, cały czas chce być chłopcem".
I tak oto tydzień z pupilem w przedszkolu może być przyczynkiem do poważnej zadumy nad tematem przemijania i obaw pięciolatka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko