19 września 2023

Czy każda kobieta musi mieć dwie piersi?

Dla przypomnienia: ten blog to OSOBISTY PAMIĘTNIK, a poniższy tekst jest spisem moich własnych subiektywych uczuć i  przemyśleń okołocyckowych.  

Kobiety z jedną piersią często czują się okaleczone, wybrakowane, niekompletne, nienaturalne, gorsze. Dlaczego? Pewnie dlatego, że nasiąkliśmy normami społecznymi, w których kobiece ciała są seksualizowane, w których ciało kobiece jest potencjalnym obiektem seksualnym. Musimy się podobać samcom, bo tak było zawsze i tak musi pozostać. Nie można się wyłamywać, bo będą nami gardzić, będą nas oceniać, a większość się tego boi. Ludzie chcą być akceptowani, więc za wszelką cenę chcą się do norm dostosowywać. Nawet jakby mieli przez to cierpieć miesiącami, latami a nawet umrzeć.

Ponadto nasze ciała są ciągle obiektami biznesowymi. Musimy pasować do ramek, by się sprzedać. Podobnie jak marchewka u farmera - nie możemy być ani za chude, ani za niskie, ani za grube, ani tym bardziej wybrakowane, bo nie będą nas chcieli kupić. Krzywa czy gruba marchew nie pójdzie w sklepie, więc trzeba ją wyrzucić na gnój. Krzywa, chuda, czy gruba kobieta nie zostanie przyjęta do pracy, nie będą chcieli jej nigdzie zapraszać, a w socialmediach obrzucą ją gównem. W takich normach wyrośliśmy i takie przekazujemy mniej lub bardziej nieświadomie dalej i tak się kręci... 
I tak tych normach zapisało się m.in.. że 

każda kobieta musi mieć dwie piersi. 

Odkąd jestem amazonką, kobietą z rakiem, babą z jednym cyckiem, odkrywam, że ludziska strasznie interesują się czyimiś cyckami i uparcie przekonują, że każda baba powinna mieć dwa cycki, co mi działa na nerwy, bo ja w życiu kieruję się przede wszystkim własnym rozumem i odczuciami, a nie opiniami innych, ale wysłuchiwanie takowych czy potykanie się o nie non stop w sieci jest dosyć uciążliwe i dla mnie, bo ciężko przejść obojetnie obok czegoś, co cię razi w oczy i rani w uszy.

Przekonałam się, że w społeczności rakopiersiowej promuje się nachalnie, wręcz obsesyjnie rekonstrukcje i protezy, ale też na każdym kroku ogólnie daje się mi do zrozumienia (osobiste odczucie), że 

posiadanie tylko jednej piersi jest wielce niepożądane, nieakceptowalne i nietolerowane w społeczeństwie

Czuję się wręcz dyskryminowana przez to, że mam jedną pierś i nie chcę nosić protezy ani się operować. Niektórzy patrzą na mnie jak na głupa, gdy oznajmiam, że nie marzę o tym, by się operować i że pozwalam sobie na wychodzenie z domu bez skarpetki w staniku czy innej fejkowej piersi. Ba, w ogóle bez stanika, biustonosza,... No dobra, czasem, jak mi zależy, by równo z dwóch stron wyglądać, bo np mi się nie podoba, że marynarka nie równo na mnie leży, a z jakiegoś powodu zalezy mi by leżała równo, to się bandażuję spłaszczając cycek. Bo mogę, bo mam wybór.

Pisałam już kiedyś o tym, że wielu ludziom, przeszkadza fakt, iż kobieta nosi wojskową fryzurę albo ubiera się w męskim dziale, czy wykonuje "niewłaściwy dla swojej płci" zawód tudzież sport.

Ileż to razy trenując wschodnie sztuki walki słyszałam od chłopów, że kobiety powinnny tańczyć lub malować, a nie bić się. Ile razy słyszałam, że powinnam założyć spódnicę, obwiesić się żelastwem i nałożyć tonę tapety na ryj, by móc nazywać się kobietą. Wiadomo przecież, że od noszenia portek czy golenia głowy na łyso wyrośnie mi penis. No, ale o tym już było kiedyś, więc nie będę się powtarzać. Kto ciekaw, niech kliknie TU (KLIK KILK)!

No, panie, jak byłam łysa i paradowałam bez peruki czy innego nakrycia głowy, też ludzie czasem spod oka patrzyli. Na szczęście tutaj w Belgii aż takiego jobla na punkcie czyjegoś wyglądu ludzie nie mają jak na ten przykład w Polszy, gdzie - jak podają łyse kobietki - jedna kobieta potrafi drugiej wytknąć siedząc pod czerwoną kroplówką, że nie zakrywa łysiny, "bo to wstyd przecież" - krzyczą. Tu na szczęście mogłam sobie bez skrępowania chodzić łysa. Ba, widzę coraz więcej łysych babek, które są łyse lub prawie łyse z wyboru, bo tak im się podoba. Szanuję też modę na różnorodność w magazynach modowych, czy internetowych sklepach odzieżowych, gdzie modele są wszelakich płci, najróżniejszej budowy ciała, fryzur, posiadają różne niedoskonałości i wady. Szanuję to, bo w prawdziwym życiu ludzie nie wyglądają jak klony, tylko bardzo się od siebie różnią. Ja bardzo lubię te różnice. Ale wróćmy do tematy cycków.

Świat protez i rekonstrukcji

O ile sam fakt istnienia różnorodnych świetnych protez, skutecznych rekonstrukcji piersi, coraz lepszych fachowców na salach operacyjnych i całej gamy najróżniejszych możliwości oeniam bardzo pozytywnie, tak już namiętne przekonywanie mnie i całego świata, że muszę, powinnam, wypada, że każdy o niczym innym nie marzy i każdy bez wyjątku chce za wszelka cenę sobie wypuklić klatę, gdy jedną lub obie piersi mu odetną w celu uratowania życia (albo gdy jej jedna im nie wyrosła, bo tak natura chciała - jest taka wada wrodzona), mnie wkrewia.

Jeśli ty zupełnym przypadkiem należysz kobiet,  dla których posiadanie symetrycznej klatki piersiowej jest ważne, to dobrze. Szanuję to, szanuję twoją decyzję i w twoim imieniu cieszę się, że dzięki postępowi w medycynie i nowym technologiom możesz się dziś poddać zabiegowi albo chociażby kupić sobie fantastyczną protezę. To super sprawa i ani mi się śni twierdzić inaczej. Fajnie, że ludzie, KTÓRZY CZUJĄ TAKĄ POTRZEBĘ LUB FANABERIĘ i ich na to stać finansowo, psychicznie i cieleśnie mogą sobie kazać zoperować nos, uszy, piersi, czy każdą inną dowolną część ciała. Fajnie jest mieć takie możliwości, ale bym wolała, by nikt nikogo do niczego w żaden sposób nie zmuszał, nie przekonywał, nie nagabywał. Nie chcę by mnie przekonywano do odchudzania czy przytycia, do jedzenia czy niejedzenia, do zajścia w ciążę, czy jej usunięcia, do zoperowania sobie nosa czy cycków. Łapy precz od mojego ciała!

Fajnie jednak, że są dziś różne możliwości i że można z nich korzystać, gdy się chce, gdy istnieje taka potrzeba. Podkreślam GDY SIĘ CHCE!

Tymczasem ja systematycznie słyszę albo widzę w sieci hasła, że skoro dziś są możliwości, to i ja powinnam z nich korzystać. Mnóstwo osób zadaje pytania typu:

"będziesz se robić nową pierś?" 

"a myślałaś już o rekonstrukcji?" 

albo "to nie nosisz protezy?" 

Samo pytanie jeszcze nie jest niczym złym. Jest w porządku, dopóki zadane jest z czystej ludzkiej ciekawości i kiedy na zaprzeczenie nie usłyszy się wielkiej tyrady na temat zajebistości dzisiejszych protez popartych pokazaniem zdjęć pięknych biustów (W UBRANIACH) lub opowieściami o udanych operacjach celebrytek, cioci Krysi czy Basi z warzywniaka... Tudziesz opowieściach o siedmiu plagach które mnie spotkają, gdy się nie zoperuję lub gdy nie będę nosić protezy. Najwięcej do powiedzenia oczywiscie mają w tym temacie zwykle ludzie, którzy nie przeszli w życiu żadnej operacji i na nic poważniejszego nie chorowali... No i lekarze, dla których to czysty biznes, wiadomes, ale to akurat rozumiem.

Ja od początku, zaraz po operacji, jak być może pamiętacie, byłam przekonywana przez pielęgniarki z kliniki piersi do noszenia sztucznych piersi wkładanych do biustonosza, na co ze śmiechem odpowiadałam, że nie mam takiego zamiaru i że mi zupełnie nie przeszkadza posiadanie jednego cycka i że nie po to wyrzuciłam wszystkie biustonosze i raz na zawsze się z nimi pożegnałam, by teraz znowu je kupować i nosić bez potrzeby. Miałam małe piersi, które nie wymagały podtrzymywania. Teraz mam jedną i w tej kwestii nic się nie zmieniło. No nie urosła, nie.

Nie zamierzam zatem nosić protez ani biustonoszy tylko dlatego, że takowe istnieją i że są za darmo!

Pielęgniarka nawet próbowała mi za darmo wcisnąć biustonosz o wartości około 100€, ale jam uparta bestia jest i nie dałam się i na to namówić. 

No ale dobra... patrzę tak na te instagramy, na te opowieści o ładnie zrobionych cyckach (nieładnymi przeco nikt sie nie chwali c'nie), czytam że kobiety nie mogą się doczekać na te operacje, słucham tych wspomnianych pytań i w końcu myślę sobie, że może dobrze by choć o tym było poczytać zdziebko skoro  temat mnie bezpośrednio dotyczy, bo może o czymś nie wiem, bo może powinnam to teraz tak na chłodno jeszcze na spokojnie raz przekalkulować, z partnerem i lekarzami przedyskutować i kto wie, może zmienię nastawienie i decyzję, co mi przecież też wolno.

I tak będąc w szpitalu po kroplóweczkę zgarnęłam z półki ulotkę o powracaniu do zdrowia po raku i tam akurat był jeden rozdział o rekonstrukcjach. Przeczytałam i powiem wam, że o ile przedtem nie byłam specjalne przekonana do tego, czy kiedyś się nie dam zoperować, tak teraz już mam pewność, że się nie dam. 

No chyba was pojebało, że będąc przy zdrowych zmysłach ja na coś takiego dobrowolnie się zdecyduję bez potrzeby. W ŻYCIU!!!

Małżonek do tego czasu też tak niby mówił, że zrozumie i że zaakceptuje każdą moją decyzję, ale widziałam, że jednak miał nadzieję, iż zrobię se kiedyś w bliżej nieokreślonej przyszłości tego cycka... bo on też - tak samo jak ja i pewnie wielu ludzi - myślał sobie, że to tak siach mach, lecisz do szpitala, usypiają cię i wracasz z pięknym cycuszkiem i żyjesz sobie długo i szczęśliwie, jakby nigdy żaden rak nie istniał, że możesz sobie znowu zakładać seksowne gorseciki, a partner może cieszyć oczy i dłonie twoim ładnym i zdrowym cycuszkiem... Taa

Protezy i rekonstrukcje piersi, jakie one są zajebiste!

Ja już sobie poczytałam na temat tych zajebistych rekonstrukcji. Ba, nawet zdjęcia sobie w necie pooglądałam... 

To się nie odzobaczy. 

Dziękuję postoję.

Na początek pozwólcie, że zacytuję portal abc zdrowie:

"Celem rekonstrukcji jest odtworzenie naturalnie wyglądającej symetrycznej piersi, jak najbardziej podobnej do drugiej zdrowej i zaoszczędzonej. Piersi mają wyglądać identycznie, gdy kobieta ma na sobie biustonosz, Nago piersi nigdy nie będą takie same, niezależnie od operacji, którą przeprowadzono."

Jak nie macie co robić, to se poczytajcie na fachowych stronach o tym. Ja napiszę własnymi słowami, jak w moim wyobrażeniu po lekturze różnych artykułów wygląda rekonstrukcja cycka.

Pan doktor usypia babę, po czym bierze swój scyzoryk i użyna babie na ten przykład kawałek skóry i tłuszczyku na brzuchu lub naddupiu i tego ochłapa przyszywa tam, gdzie baba miała wcześniej cycka, robiąc z tego taką bulwę przypominającą cycek. W rezultacie baba ma pocharataną nie tylko klatę, ale inne części ciała oraz brzydkie wybulenie w miejscu dawnej piersi. No marzenie po prostu! Żeby było weselej wszystko goi się długimi miesiącami, boli pół roku, czy rok, czyli chujnia z grzybnią. 

Ale to, panie, jeszcze nie wszystko. Potem trzeba jeszcze zrobić sutek. Można wyciąć kawałek otoczki z dobrego cycka i próbować przeszczepić na bulwę, ale to się lubi odbarwiać, więc trzeba to pokolorować na właściwy kolor, żeby sutek nie był na tym fejkowym cycku biały, co robi się np za pomocą tatuowania. Brzmi wręcz bajkowo. Skalpele i igły na mojej skórze oraz narkozy i inne znieczulenia to jest zaiste coś, o czym marzę dniem i nocą. 

Taaa.

Metoda z fejkowym materiałem jeszcze bardziej mi się nie spodobała. Szczególnie ten fragment w ulotce, gdzie pisało o tym, że "może przeciekać..." Nawet nie chcę wiedzideć, co autor miał na myśli. 

W innym fragmencie było o tym, że po kilku latach materiał się zużywa i czasem potrzebne są nowe operacje... I wtedy masz 60 lat, ze zdrowiem ci się nie przewala, ale  musisz poddać się jakiejś bezsensownej operacji, bo ci się kiedyś za młodu fejkowego cycka zachciało hyhy. Tu oczywiście można mieć nadzieję, że do tego czasu będą nowe rozwiązania, ale...

Potencjalne komplikacje i zagrożenia życia/zdrowia związane z tymi wszystkimi zabiegami, narkozami już pominę, bo przecież wszystko się może zdarzyc i wszystko może pójść nie tak. 

I po co niby to wszystko? 

Ano po to, by móc przed obcymi ludźmi udawać, że ma się cycka! 

No tak! No bo to coś przecież nigdy nie bedzie prawdziwą piersią. Nie będzie ani jak pierś wyglądać, ani jak pierś być w dotyku, ani jak pierś reagować na ten dotyk, ani jak pierś funkcjonować. Kurde, przez chwilę miałam tylko lekko przemodelowaną pierś po pierwszej oszczędzającej pierś operacji i to już było wielkie nieporozumienie, bo ona nie wyglądała jak wcześniej, choć doktor powiedział, że zrobił co mógł, choć tamta piers była ciągle moja i miała sutek, bo przecież tylko dziurę w niej wycinali, by guza wygrzebać... Powiem więcej, nie długo pyknie 2 lata (DWA cholerne LATA) od moich operacji, 2 lata od mastektomii i wiecie co...? 

Nie wiecie, ale ja wiem! Miejsce po cycku ciągle jest dziwne w dotyku, znaczy nieczułe w wielkiej części. Skóra na połowie klaty jest naprężona jak struna, ciągnie i swędzi. Po każdym większym wysiłku miejsce operacji mnie pobolewa, ciągnie i boli cała ręka, jakby mi się co urwać zaraz tam miało, co utrudnia mi spanie, wykonywanie różnych czynności z podcieraniem dupy włącznie...

No to niech mi ktoś mądry w takim razie odpowie, po jakiego pierona poddawać się ciężkiej operacji albo raczej OPERACJOM bez sensownej potrzeby? Po co ryzykować życiem (operacja zawsze może pojść nie tak, tak samo narkoza), po co miesiącami albo i latami cierpieć? Po co dawać sobie kaleczyć ciało bez potrzeby? I jeszcze kurde za to płacić ciężkie pieniądze, rezygnować z pracy, nauki, rozrywki, sportu, hobby... itd.

Mój rozum tego zwyczajnie nie ogarnia.

Noszenie protezy w biustonoszu to jeszcze rozumiem. Prosta sprawa, jak kto lubi biustoniosze. Potrzebna, gdy ktoś ma duże piersi (ja nie mam). No okej, nawet ta przyklejana może być niezła, gdy ktoś jest normalny, czyli toleruje obce ciała na skórze... Ja podziękuję jednak. Mogę sobie wyobrazić, jakby się to u mnie skończyło... W ulotce pisali o tym, że trzeba bardzo dbać o skórę w miesjscu noszenia protezy, bo bardzo łatwo o odparzenia, skóra ponadto po jakimś czasie twardnieje itd  

Przypomnę wam, że ja od rurki do drenażu pooperacyjnym po jednym zaledwie dniu miałam sączącą ranę. Ba, zwykłe, nawet specjalne "dla skóry wrażliwej" plastry po kilku godzinach powodują u mnie podraznienia a po dłuższym czasie rany. 

Po co zatem miałabym nosić protezę...?! 

By udawać przed ludźmi zdrową?

 No bo przeciez nie dla siebie ani nawet nie dla partnera. Ja i on przecież będziemy widzieć, że nadal nie mam piersi. No na prawdę, ludziska drogie, ja tego nie jestem w stanie zrozumieć.

No dobra, są kobiety, dla których wygląd jest ważny, które nie potrafią zaakceptować siebie takich jakie są, które całe życie udają kogoś innego, wstydzą się siebie i jak są dla takich fanaberii gotowe dać się pociąć, ich sprawa i problem, ale co mnie to gówno obchodzi!?

Domagam się jednak akceptacji i tolerancji dla kobiet z jedną piersią! 

Nie  życzę sobie głupich pytań, uwag i przekonywania mnie w jakikolwiek sposób, że powinnam, że mogę, że wypada, że dobrze by było, bym ukrywała w taki czy inny sposób brak piersi i moją chorobę. 

Trzymajcie się z dala od mojego ciała i od mojego cycka!

Mam się wstydzić, że mam raka, mam się wstydzić, że się leczę? 

Mam ukrywać, że mam jedną pierś, bo co? Bo nagle ktoś zobaczywszy kobietę bez piersi, będzie musiał wyjść ze strefy komfortu i zobaczyć, że na tym świecie istnieją choroby, istnieją operacje? 

A może dlatego, by świat się nie dowiedział, że nie wszyscy mają popierdolone na punkcie swojego wyglądu i swojej płci? Że można ot tak normalnie być sobą, akceptować życie takim jakie jest i swoje ciało takim jakie jest? 

To ja mam się poddawać ciężkiej niebezpiecznej operacji albo nosić chomąto wypachne silikonowym obrzydliwym glutem,  by jakieś lale nie czuły się przy mnie niekomfortowo, by mogły udawać, że choroby nie istnieją i ich nie dotyczą i by dalej mogły pierdolić swoje tęskne smęty na instagramach o tym jak to wystarczy tylko chcieć, by nasze życie się zmieniło, by choroby nas się nie imały, by świat legł u naszych stóp...?

A może po prostu muszę ulepszać swoje ciało, bo takie są trendy, że dziś wszystko musi być wygładzone, idealne, piękne, równiutkie, symetryczne, wypicowane, fejkowe, fałszywe i puste jak dzban...?

TAKIEGO WAŁA!

Ja jestem jaka jestem. 

Nie mam cycka i jestem z tego dumna


i tak, będę się z tym obnosić, bo mogę, bo to, że nie mam cycka oznacza, że się leczę, że walczę z chorobą.

Będę mój jeden cycek nosić z dumą, czy wam się to podoba, czy nie. Jak się komu nie podoba, niech się nie patrzy, ale niech pamięta, że w takiej sytuacji to on się powinien wstydzić, nie ja.

Powiem więcej, chodzę se tak z tym jednym cyckiem po świecie już ponad połtora roku i wiecie co? Nic. Zupełnie kurde nic. Noszę czasem obcisłe koszulki (choć preferuję od zawsze szerokie), chodzę na basen, na plażę w strojach kąpielowych, wszędzie świecę dziurą po piersi i nic się nie stało. Krowy się doją jak się doiły, ptaki latają jak latały i srają na wszystko, słońce rano wschodzi na wschodzie a wieczorem zachodzi na zachodzie. 

Można? Ano można. Nie dajcie sie ogłupić. Róbcie to, co swam serce dyktuje i to co jest zgodne z waszym sumieniem, a nie to co inni od was oczekują. Miejscie odwagę być sobą. Nie tylko w kwesti cycków.

Tylko w ten sposób, moim zdaniem,  można coś zmienić, a ja bym chciała, by ludzie poszerzyli i zmienili swoje ograniczone myślenie i postrzeganie świata, by uwolnili się z okowów i zdjęli klapki z oczu, by stali się bardziej otwarci, tolerancyjni, by zaczęli dostrzegać i szanować różnorodność, by przestali się kurczowo trzymać narzucanych odgórnie i przekazywanych nieświadomie z pokolenia na pokolenie norm i schematów. 









Na koniec polecam wam jeszcze stronkę z ciekawymi artykułami dotyczącymi równości ciał, wolności wyboru, akceptacji, tolerancji.... https://topfreedom.pl/
Porusza się tam dosyć ciekawe tematy. Wszystkie teksty przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, a niektórymi się trochę inspirowałam pisząc powyższy tekst.

5 komentarzy:

  1. Dla mnie spoko, bardzo logicznie. Ostatnio widzialam jak na druciku, z haczykami zaczepiali skore podbrodka pani miala lat 40, po co to ja nie wiem no ale. Z gazet i mediow to az leje sie opcja aby kobieta dbala o swoj wyglad, meza, dom i rozwijala sie jak tylko mogla a i na dokladke cwiczyla bo jak to tak wygladac na 50 jak ma sie 50. Po pracy nie mam sily aby jeszcze z poltorej godziny biegac i cwiczyc bo trzeba miec rozmiar 34 lub 36 i prezna skore. Chce byc zdrowa i miec przyjemnosci a nie odkladac zycie aby przezyc wiecej niz 100. Juz Pandemia pokazala jak daleko jestesmy jako spoleczestwo od smierci, ktora jest czescia zycia a nic o niej nie pisza haha bo o choro bach tez nie pisza. Same idealy., ktore boja sie zyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, żyjmy, tak po prostu, tak jak chcemy, wedle własnego uznania. O to mi chodziło. Operacje plastyczne są okej, bieganie jest okej, dbanie o siebie i o rodzinę jest okej, ale niech każdy z nas sam decyduje i wybiera, co dla niego jest najlepsze.

      Usuń
  2. Myślę, że to nie tylko kwestia estetyczna. Mam koleżankę po mastektomii, taka znajoma miała tez moja mama. Obie te kobiety miały bardzo duże piersi. U Ciebie są bardzo małe.
    Rekonstrukcja w ich przypadku to była konieczność zdrowotna, bo asymetria zaburzała komfort codzienny, kręgosłup lub raczej mózg dostawał kręćka. Koleżanka mówiła mi, że przechyla ja na jedna stronę, zaczęła mieć krzywe plecy i ten ciągły odruch, by cos w protezie poprawić, przesunąć itd.
    Nie wszystkie kobiety dobrze znoszą psychicznie brak jednej piersi, zwłaszcza gdy blizny są naprawdę szpecące, nie każdy chirurg to artysta...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako się rzekło, powyższy pis to moje osobiste odczucia na temat nagabywania i przekonywania mnie na każdym kroku co powinnam i jak powinnam... Napisałam wyraźnie, że cieszę się, iż mamy dziś różne możliwości, z których możemy korzystać, gdy tego chcemy, czy potrzebujemy z takiego czy innego powodu. We wpisie oburzam się na namawianie mnie, na przekonywanie mnie do czegoś, co MNIE nie jest potrzebne i czego JA nie potrzebuję i na ogólne, moim zdaniem, dawno przestarzałe i nieaktualne normy społeczne, których społeczność tak upracie się trzyma, normy które matki przekazują swoim dzieciom bez zastanowienia, bez jednej refleksji nad tym, czy to ma w ogóle jakiś sens i czy dla tego dziecka i tej matki jest dobre. Nie zastanawiasz się czasem, dlaczego te niektóre kobiety tak źle znoszą brak piersi (pomijając kwestie medyczne) albo włosów...? Dlaczego się ukrywają, i płaczą przed lustrem. Kurwa, zoperowano kogoś, podano mu leki i uratowano mu w ten sposób życie albo przynajmniej przedłużono, a ten płakusia bo nie ma włosków i wybulenia na klacie. Jakby to było najważniejsze w życiu. Wybulenie na klacie i jakies głupie kłaki na czaszce tp jest ważniejsze niż życie. No nie kumam.
      Blizny są brzydkie, ale laski nie chodzą chyba z gołą klatą pomiędzy ludzi, więc w czym mają problem? Wracamy do punku wyjścia. DLACZEGO PRZEJMUJĄ SIĘ BLIZNAMI? Dlaczego przejmują się wyglądem? PROSTE! Bo społeczeństwo ich nie akceptuje takimi jakie są. Bo społeczeństwo im wmawia, że posiadanie blizn jest złe, posiadanie jednej piersi jest złe, łysina jest zła, rozstępy są złe, rozmiar XL jest zły, prześwitujące przez koszulkę brodawki są złe, płaska dupa jest zła, krótkie rzęsy są złe, niepomalowane paznokcie są złe... I ona w to wierzą i ich bliscy w to wierząm bo tak samo mózgi im wyprano. O to mi chodzi. Bo odróznić należy, co jeszcze raz podkreślam, rzeczywiste potrzeby (jak Twoje znajome) od czyichś fanaberii , a to wszystko od zmuszania przez innych.
      Gdybym ja miała wielkie cycki to też zdecydowałabym się na zabieg. Być może już przy usuwaniu guza kazałabym odciąć też drugi cycorprzy okazji za jedną narkozą. Teraz też biorę pod uwagę taka opcję i jak będę mieć czas (czyli będę mogła spokojnie kilka miesięcy poważnie pochorować) to poproszę o usunięcie drugiego balastu, bo to jednak by byla wygoda i tyle chyba bym zaryzykowała.

      Usuń
  3. ...może gdyby Pani rozpuściła wiadomość ,że pozbyła się piersi by łatwiej było jej strzelać z łuku, czy innych urządzeń...no tak ale to też by było dopasowywanie się do świata . Kiepsko...zostaje mieć dystans do wszystkiego i poczucie humoru a świat i ludzie...no cóż...Kloszard

    OdpowiedzUsuń

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima