22 czerwca 2025

Babski dzień

 Upał nie odpuszcza. Susza trwa. 

Codziennie rano sprawdzam pogodę w telefonie, ale nie widuję niespodzianek: sucho, gorąco, wysoka wilgotność, czasem pokazuje burze, które jednak nie nadchodzą (to akurat może i lepiej). Fajnie jak tak nie pada i ciepło jest, ale nie jest to ani normalne, ani dobre. Poza tym już nawet zaczyna się lekko nudzić ten gorąc, bo wszystko już się nagrzało i zaczyna być coraz mniej komfortowo do życia… W świetlicy już bardzo się nagrzało i gdy dyżur w srodku wypada, pot po doopie ciurkiem płynie. Na podwórku też skwar, ale pod drzewami jest trochę cienia, a i wietrzyk trochę podmuchuje. 







Dzieciom też gorąco. Z biedą maszerują ze szkoły do świetlicy. Upocone, brudne, niektóre skarżą się na ból głowy czy brzucha… A tu jeszcze nie raz muszą dodatkowy plecak tachać, a to ze strojem na basen, czy w-f, a to jakieś giga prace plastyczne, a to inne rupieci, które miały przynieść do szkoły… Czasem pomagamy im to nieść, ale juf ma tylko 2 ręce, a tu jeszcze znak stopu trzeba nieść do przeprowadzenia przez zebrę, no i telefon do rejestrowania smarkaczy, a nie rzadko któregoś urwipołcia za łapkę trzymać…

Niektórzy rodzice uparcie stroją dziewczynki w sandałki… 

Wielu się pewnie wydaje, że to świetny pomysł, ale ja uważam, że bardzo głupi. Sandały nie są ani wygodne, ani bezpieczne dla dzieci, no chyba że ktoś dzieci za szybką na złotym fotelu trzyma. Normalne zdrowe dzieci jednak ganiają po różnym terenie, wspinają się na drzewa, kopią w piłkę, jeżdżą rowerami, hulajnogami, skaczą na skakankach, a wtedy sandały to ostatnia rzecz, jaka powinna matce czy ojcu przyjsć do głowy. Ale gdzie tam. Żeby to jeszcze były sandały sportowe, takie zabudowane z przodu, skórzane, miękkie, dobrze trzymające stopkę i na grubej podeszwie, ale nie, mamunie wystroją pociechy w błyszczące plastikowe chińskie gówno, w którym można się zabić nawet na równej drodze, które obciera delikatne stópki… O, w tym tygodniu dziewczęciu takie durne sandalki opitoliły piętę niemal do krwi. Co na to mamunia (albo tatuś)? Ano przykleili plasterek i po przyjsciu ze szkoły dziewczynka z płaczem poprosiła o zaklejenie drugiej pięty. Inna miała bąble na paluszkach… Jednej urwał się w drodze cały przód. A tu koleżanka ze złamaną nogą tę grupę prowadziła, więc nawet nie mogła szkraba na ręce wziąć… 

Najlepsze, że te biedne (starsze) dzieci są przekonane, że chodzenie w „butach”, czyli trampkach czy adidasach w upał to żenada i obciach. Słyszałam, jak o tym rozmawiały.

 Serio? No może i niektóre mają kopyta nieczułe i wszystko im jedno, ale wielu sandały wyraźnie wcale nie służą. Ja sama jeden dzień chciałam ugrać panią i wyjęłam sandały kupione w zeszłym roku na wyprzedaży i nie używane, pomalowałam paznokiety i dawaj w sandałach bez skarpet do roboty. Po dwóch godzinach w świetlicy stopy od spodu paliły mnie jak diabli. A to sandały Skechers, miękkie grube podeszwy, jeszcze miększe elastyczne paski, nie żadne fancy plastiki fantastiki dla damulek. Nigdy więcej. Jak już to na skarpety. Zawsze noszę sandały na skarpety, choć w ogóle rzadko noszę sandały. Ale sandały to gówno! Najlepsze do świetlicy są sportowe cienkie buty z podeszwą z memory foam. Mam 2 pary skechersów które można prać w pralce i taki rodzaj butów byłby moim zdaniem, najlepszy dla dzieci do szkoły czy świetlicy. No, wiele dzieci nosi buty sportowe i dobrze im z tym. W świetlicy sporo też na bosaka ganiają albo w skiepach, zarówno w środku jak i na zewnątrz. Tak, ganiają w skarpetkach po podwórku! To jest normą. Tak samo jak pół piaskownicy w butach, czy we włosach. 

W tym tygodniu było sporo zabaw wodnych zarówno w szkołach jak i u nas. W czwartek i piątek były u nas balony wodne. Oczywiście, że byłam mokra! Zabawa wyśmienita dla wszystkich taka wojna na balony. Ubrania schły w mig. W szkole mieli zabawę z pistoletami na wodę i niektórzy jeszcze do świetlicy mokrzy szli, bo zapomnieli ubrania na zmianę.

Przed nami ostatni tydzień szkoły. Zleciało jak z bicza strzelił. Młody jutro ma jeszcze egzamin, z majfy, a potem już praktycznie wolne. Tylko jeszcze wywiadówka i odebranie raportu. Uroczystych zakończeń roku tutaj nie znają. Idzie się po raport do wychowawcy i zaraz potem do domu. 

Wczoraj zrobiłam sobie z Naszymi Pannami babski dzień. Wybrałyśmy się do Mechelen na shopping. Celem głównym było kupienie se jednej spódnicy do roboty, ale z rozpędu trochę więcej się nabyło rzeczy. Ups! 😅 

Najsampierw poszłam jednak Dziewczynom nową kawiarnię pokazać, którą nie dawno z Małżonkiem byłam odkryłam. Jezu, jakie dobre pistacjowe ciacha tam mają! Najstarsza wzięła marchewkowe, a Młoda miodownika. Oba też smaczne, ale nie w moim guście. Kawa mrożona też pychota. 

Rosco Coffee & more 


W H&M kupiłam se jedną sukienkę i jedną spódnicę, które wyglądają jak coś znalezione u prababci na strychu albo w szmateksie.. Albo nie, wróć! Te po prababci raczej lepiej by wyglądały i z pierdyliard razy by wygodniejsze były. Teraz to takie szmaty w tych sklepach, że aż przykro na to patrzeć. Do tego te wyblakłe kolory 🥴🤧. Belgowie zasadniczo lubią odzież bez koloru, wyblakłą, mdłą, bez wyrazu, bo oni tacy sami bez wyrazu często są. Dzieci też się tu ubiera w takie szarobure i ponure ubrania. Co niektórzy noszą co prawda jakieś spidermany, minecrafty czy jednorożce, ale to właśnie są dokładnie spidermany, minecrafty i jednorożce, w sensie że wciąż te same popularne motywy, no albo te mdłe kolory…


Nie cierpię wyblakłych kolorów, bieli i szarości. Nie znoszę, nienawidzę, ale w sklepach właśnie głównie takie kolory, czy raczej ich brak. Jak znowu coś oczojebnego, pięknego czerwonego, różowego, granatowego, trawiaście zielonego, że aż oczy same się śmieją, to macasz to i prąd cię przechodzi, takie obrzydliwe w dotyku. Śliskie, sztuczne, plastikowe, gryzące od samego patrzenia, to znowu twarde jak decha, czy śliskie i niemiłe jak ryba. No albo obcisłe, dopasowane, że nie da się oddychać, a skóra pali już po jednej sekundzie. W wielu przypadkach już lekkie dotknięcie dłonią materiału wywołuje u mnie wstrząs obrzydzenia, że aż muszę dloń wytrzeć w coś miłego. Jak ludzie mogą to nosić, nie mam pojęcia. 

Kupiłam jednak takie dwie szmaty, bo zdają się być wygodne. Ta długa lula wydaje się być praktyczna i nie powinno być szybko widać plam. W obydwu powinno się też dać jeździć na rowerze. Szerokie są, a spódnica na gumce. 

Najfajniejsze ciuchy to jednak i tak na męskim są. Tam kupiłam se spodenki z kieszeniami i koszulę. To drugie jednak chyba źle oceniłam. Po wypraniu stwierdzam niestety, że materiał nadal jest dość szorstki, choć wydawał się w miarę miękki i liczyłam, że wypłukanie go z chemii zrobi z tego wygodną koszulkę, którą można na gołe ciało nosić. Teraz mam co do tego wątpliwości. W upał nie ma mowy, ale dam temu szansę przy trochę chłodniejszej aurze…

w chłopskim ubraniu lepiej wyglądam;-)



takiej szukałam właśnie…


A potem Młoda zarządziła, że jeszcze do C&A idziemy i tam była taka kieca, jakiej szukałam. Przywdziałam ją na środku sklepu bez wchodzenia do przymierzalni na spodenki. Pasuje. Wzięłam. Dawno se wszak nie kupowałam nowych ciuchów w większych ilościach. Bo też i wszystko mam, co potrzeba. 

Prosto ze sklepu poszłyśmy „do dziadka” - jak mówi Młoda - na lody, choć lodziarnia nazywa się „U mamy”, ale Fajny Dziadek tam sprzedaje. Najlepsze lody i zawsze tam kupujemy. Latem lody, zimą wafle,znaczy gofry. Wybrałam smak mango i owoc pasji. Wyśmienite.



W dalszych planach była pizzeria znanej sieci, ale że uznałam, iz to za daleko, by iść tam w taki upał, pozostałyśmy na ulicy handlowej i poszłyśmy zobaczyć czy znajdzie się stolik w tej burżujskiej restauracji. Drogo tam, ale lubię tam jadać, co oczywiście znowu za często się nie zdarza, a raz od wielkiego dzwonu można se pozwolić… De Margriet. Nazwę swą zawdzięcza restauracja Małgorzacie Austriackiej, która mieszkała w Mechelen XVw. 
Zamówiłyśmy mrożoną herbatę „domowej roboty”. Ja zjadłam sałatkę z cykorią, zapiekanym kozim serem, orzechami  i suszonymi owocami, Najstarsza sałatkę cesarską, a Młoda jakiś wegański makaron z pesto. Wszystko pyszne. 

De Margriet 

mrożona herbata „home made”

sałatka z kozim serem



Na koniec zwierzaki i inne cudaki
.



Rico








Chica Kogut



2 komentarze:

✍️