27 listopada 2015

Jak zrobić bałwanki ze skarpety? I kto chciał nam wybuchnąć szkołę?

pełnia w Mechelen :-)
Podczas pełni człowiekom różne śmiszne rzeczy do głowy przychodzą....
We wtorek otrzymałam sms od nieznanego mi numeru z informacją, że w szkołach TSM w Mechelen odwołano lekcje ze względu na alarm bombowy. Już myślałam, że terroryści, ale to tylko jakiś żartowniś urozmaicił życie szkół i policji w Mechelen. We wtorek nasza grupa akurat zajęć nie miała w rozkładzie, więc każdy - łącznie z nauczycielką - zastanawiał się nad ogólnym sensem otrzymania tej wielce intrygującej informacji, która nas zupełnie nie dotyczyła. Dziwne rzeczy na tym świecie się dzieją. Szkoły na szczęście nikt nie wysadził w powietrze, a w środę były ostatnie zajęcia na poziomie 2.1. Przyznam, że na początku miałam trochę obawy co do odnalezienia  się w tej grupie, gdzie większość stanowili ludzie z wyższym wykształceniem, niektórzy w kilku kierunkach,  znający, oprócz swojego ojczystego, po 3-4 języki. I ja, kura domowa, z maturą zaledwie i jakąś tam śmieszną szkółką dwuletnią i mówiąca tylko po polsku i rosyjsku. Aż głupio.

 No ale dobra. Zaliczyłam ten poziom. Pismo 83% i mowa 75%, czyli ujdzie w tłumie. Wiem, że stać mnie na więcej, bo do nauki się specjalnie nie przykładałam.... ba, robiłam tylko zadania domowe i to nie zawsze jakoś wyjątkowo sumiennie, bo zwyczajnie mi się nie chciało. To kurs intensywny, jakby nie patrzeć, gdzie od studenta wymaga się odrobiny zaangażowania i nauki w domu. No cóż. Chęci były, ale trochę sił i kawałka dnia zabrakło. Te dni jakieś takie krótkie ostatnio. Jak byłam mała, to z 5 razy dłuższe były na 100%!

Zmęczona jestem trochę. Tam trochę... kurde,  rano ledwie daję rady zwlec zwłoki z wyra, a potem jakoś staram się w miarę uczciwie i sensownie dociągnąć do wieczora i nie paść na pysk. Tymczasem 2 razy w tygodniu jeszcze wycieczka do Mechelen i powrót o 23.00. Sam wyjazd i zajęcia super - taka odmiana od  pracy, chłopa, dzieci i tych wszystkich nudnych rutynowych zajęć i problemów dnia codziennego. Lubię te lekcje. Lubię spotkania z tymi wariatami  z grupy. Lubię jazdy pociągiem i czytanie na dworcu.  Gorzej natomiast przedstawia się sprawa na drugi dzień. Ani wstać się nie chce, ani pracować. Po prostu cały dzień żyję, bo muszę. Jestem śpiochem okropnym, potrzebuję duuuuużo snu, żeby normalnie bez bólu funkcjonować. Zwłaszcza w tym sezonie jesienno zimowym. Dużo snu, dużo czekolady - to trochę równoważy niedobór słońca.
przymroziło trochę

Za tydzień zaczyna się 2.2. i we środę się wkurzyłam trochę. Bo nie wiem co za cholera jest, że - odkąd pamiętam - zawsze przed mikołajkami i świętami jest (ZA)mało kasy na koncie. Nawet, cholera, teraz, gdy żyjemy na lepszym trochę poziomie,  niż kilka ostatnich lat wstecz. W środę można się było zapisać od razu na następny kurs, ale trzeba było zapłacić od razu, a u nas na koncie było 95 euro, gdy kurs kosztuje 60, gdy się nie ma kursu integracyjnego (z kursem 20euro). Bardzo kurde śmieszne. Oczywiście jako chyba jedyna z grupy nie mam tego kursu, w końcu nie mieszkam w dużym mieście, gdzie taki kurs można zrobić, a nie jest mi aż tak niezbędny żeby znowu po 30 kilosów dojeżdżać. Ale kiedyś się wezmę... No i teraz muszę jechać SPECJALNIE do Mechelen, żeby się zapisać. Może jednak uda mi się wziąć parę centów więcej, żeby skoczyć do Kringwinkel-a (sklep z używanymi rzeczami) w celu kupienia jakichś ozdób na choinkę. Jak się kupiło wielką choinkę, to teraz trzeba jej jakieś odzienie zorganizować, żeby biedna goła we święta stać nie musiała. A w Kring'u zwykle są bombki i światełka za drobne pieniądze. Mam trzy dziecka z pomysłami, więc liczę, że coś też w tym temacie skonstruują samodzielnie. O, nawet dziś kupiłam na próbę kilka styropianowych kulek, bo mamy jeszcze trochę farb akrylowych, którymi po styropianie maluje się wyśmienicie, a Trójca Nieświęta jak jeden mąż deklaruje chęć zrobienia użytku ze swojej fantazji i pędzla. Jak coś nabaźgrają, to się pochwalimy :-) Póki co pokażę Wam bałwanki, które Najstarsza zrobiła dziś na technice. To bałwany ze skarpetek. Prosta sprawa a bardzo ładna dekoracja. Białą skarpetkę ucięli na pół. Z części stopowej zrobili czapki. Drugą część zawiązali i wypełnili ryżem, na środku (no prawie) przewiązali robiąc głowę i brzuch, no i przyszyli gustowny szaliczek. Reszty dopełniają guziki.

bałwany ze skarpety :-)

O i tak. Już w przyszłym tygodniu zaczyna się grudzień. GRUDZIEŃ! Jutro - jak pogoda dopisze - pójdziemy na spotkanie z Sinterklaas'em. Jak co roku, będzie w gminie okazja do osobistego wręczenia listu lub przynajmniej rysunku Świętemu, no i oczywiście pamiątkowej fotki z Sinterklaasem i Zwarte Piet(ami). W zeszłym roku o belgijskim Świętym Mikołaju pisałam tutaj
gdyby ktoś był ciekawy, niech kliknie i poczyta. W "Antwerpii po Polsku" też być może coś na ten temat się pojawi wkrótce. 

Wschód słońca.

Godzina 8.30 rano. Ja w drodze do pracy, a słonko dopiero łaskawie wstaje. I gdzie tu sprawiedliwość?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko