5 sierpnia 2018

Dlaczego lepiej (nie) mieć dzieci?

Nie dawno opublikowano wyniki jakiejś śmiesznej ankiety, z której wynika, że w Be coraz więcej młodych ludzi deklaruje, iż nie zamierza mieć dzieci. Pod artykułem oczywiście zażarta dyskusja  i licytowanie się, kto jest większym egoistą, debilem, ignorantem... ot zwyczajna gównoburza.

Moim zdaniem dyskutowanie na ten temat jest kompletnie bez sensu, przecież - do jasnego grzyba - to każdego indywidualna sprawa, jak se zamierza życie przefurać i z kim. Jeszcze bardziej głupie jest zarzekanie się że nigdy... bo do wszystkiego trzeba najpierw dorosnąć (wiek faktyczny nie ma tu nic do rzeczy) i zrozumieć to i owo.  Choć fakt, niektórzy pewnie nigdy nie dorastają - całe życie są dziećmi i to często bardzo rozkapryszonymi, albo dorastają za późno a wtedy tylko płacz i zgrzytanie zębów... Ale co mnie to?

Dlaczego jednak lepiej nie mieć dzieci (argumenty z dupy... znaczy z dyskusji)?


Bo świat DZIŚ jest bardzo zły? Co prawda w szkole miałam z historii często pały, ale mimo wszystko wiem, że dziś nie różni się wcale a wcale niczym od wczoraj, przedwczoraj czy dwóch tysięcy lat temu pod względem ilości zła i dobra. obu jest po równo i żadne nigdy ostatecznie nie zwycięża, inaczej już dawno mielibyśmy albo na Ziemi raj, albo ta planeta by nie istniała. 

Na świecie jest za dużo ludzi? Co prawda to prawda i jakby taką deklarację złożyli Chińczycy czy Arabowie to może by to i sensownie brzmiało ale w ustach mieszkańców jednego z najmniejszych krajów na świecie brzmi to cokolwiek śmiesznie, zwłaszcza że Arabowie zalewający ten kraj takich deklaracji bynajmniej nie składają, wprost przeciwnie :-)

Planeta jest coraz bardziej zanieczyszczona i za jakiś czas jej istnienie się skończy a ludzkość wymrze. Nooo brawo,  idąc tym tokiem myślenia,  nie warto iść jutro do pracy, kupować ubrań, domów, samochodów i gromadzić innych dóbr... Kurde, poprośmy od razu o zbiorową eutanazję, bo świat kiedyś i tak zniknie to po kij żyć...

Dzieci są nieszczęśliwe, bo wielu rodziców źle wychowuje i źle traktuje swoje dzieci. Dosyć pokrętna logika... znowu eutanazja wskazana jak najszybciej, bo wielu dorosłych to przestępcy, pijacy, złodzieje, gwałciciele, terroryści, dziwki... ? Jak widzę, że coś jest złe, to albo się z tego cieszę, bo też jestem zła i się do złoczynienia przyłączam, albo próbuję to zmienić coś dobrego robiąc i dając dobry przykład... Czy nie...?

Gdy się pracuje, nie można mieć dzieci, bo będą one nieszczęsliwe i/lub źle wychowane. Serio? Wielu znam pracujących rodziców i sami jesteśmy pracującymi rodzicami, stąd wiem, że trudno jest pogodzić obowiązki rodzica z obowiązkami pracownika, ale da się, jeżeli ktoś chce, a dzieci w dziejach ludzkości gorsze rzeczy musiały i muszą przeżyć niż żłobek czy świetlica. 

Tego typu argumentów było tam sporo i ja na prawdę nie wiem, po kiego  takie głupoty wymyślać? Chyba tylko po to, by udowodnić swój debilizm i skretynienie. Jeśli już ktoś się koniecznie musi wszystkim chwalić albo tłumaczyć, że nie zamierza mieć dzieci, dlaczego nie powie normalnie, uczciwie:
NIE CHCĘ, BO NIE! Koniec kropka. 
Nie chcę dzieci, bo ich nie lubię.
Nie czuję się na siłach fizycznych, psychicznych, finansowych i innych, by wychować dziecko. 
Nie mam zamiaru poświęcać 20 czy więcej lat z mojego zajebistego, fajnego, ciekawe życia, by zajmować się dzieckiem.
Chcę przeżyć to życie i umrzeć w samotności.
Wolę hodować krokodyle.
Chcę całe życie podróżować i dzieci by mi w tym przeszkadzały.
Itede itepe. Wielka mi fizjologia :P

Gdybym JA dziś nie miała dzieci, co by się stało? Krowy przestały by się doić? Ptaki fruwały by do tyłu? A może świat przestał by istnieć? Na pewno coś w ten deseń. 

Gdybym ich nie miała to nawet nie wiedziałabym, co straciłam a co zyskałam, bo to dopiero trzeba przeżyć i doświadczyć, by móc się na ten temat wypowiadać sensownie. Tak mniemam...

Niestety z dziećmi nie można się rozwieźć, nie można im dać wypowiedzenia. Można je zabić, sprzedać albo zamknąć w lochu, co - jak wiadomo - też się w historii zdarzało i zdarza ciągle co jakiś czas, ale jest karalne i nie ludzkie (tak mówi nam sumienie, etyka i prawo).

Nie każdy zaryzykuje, nie każdy się odważy, nie każdy poświęci swoje życie. To jego sprawa. Nie każdy też niestety może zostać rodzicem... Życie.

Czasem też ktoś się zarzeka, że nie chce dzieci, że nigdy przenigdy... a potem nagle sru i ni stąd ni z owąd natura zaczyna drzeć ryja i antydzieciowiec już ogląda się po cichu  za potencjalnym dawcą spermy czy w miarę atrakcyjnym inkubatorem. Innym znowu przydarza się zwykły wypadek przy pracy no i wtedy zamiast trzymać się swoich zarzeczeń i czym prędzej pozbyć się życiowego  kłopotu, postanawiają sprawdzić jak to jest być rodzicem i  zwykle nie żałują.

Nigdy nie mów NIGDY. 

Ja mam dzieci i cieszę sie z tego, choć bez wątpienia ich brak na pewno ułatwiał by życie. 

Hm... Można by było do woli podróżować, imprezować, uprawiać sporty, robić karierę, całą wypłatę wydawać tylko na siebie, w każdej wolnej chwili oglądać filmy, czytać, seksić się o dowolnej porze w dowolnym miejscu, spotykać ze znajomymi i nieznajomymi, leżeć do góry dupą, chodzić na golasa po chałupie i robić w cholerę innych rzeczy, które teraz trzeba ograniczać lub wręcz sobie odmawiać na koszt zajęć z potomstwem i dla potomstwa... 

Taa, myślę że z tydzień, miesiąc, no może nawet rok było by to zajebiste, ale w końcu by się znudziło. I co potem? 

Mówię tu o sobie tylko i wyłącznie. Nie wyobrażam sobie nie mieć dziś dzieci. Po co wtedy było by w ogóle żyć? Po co chodzić do pracy? Po co robić cokolwiek? Dla mnie życie bez dzieci nie miało by dziś żadnego sensu.

Domyślam się jednak, że robienie kariery, bicie rekordów, zdobywanie szczytów itp rzeczy są dla wielu właśnie takim motorem życia, jak dla mnie macierzystwo i tym dzieci wcale nie muszą być do szczęścia potrzebne, a wręcz będą im przeszkadzać w drodze do celu. Wolno im? No pewnie, to ich życie - wy za nich dzieci nie wychowacie i nie nakarmicie... A może jednak...?

Mam też wystarczająco lat, by czasem popatrzeć w przyszłość. Oczywiście nie wiem, co mnie tam czeka i czy cokolwiek, bo nie zbadane są wyroki losu, ale wiem że młodsza nie będę. Starzeję się, moje ciało się zużywa, szybciej się męczę, coraz więcej dróg jest dla mnie na zawsze zamkniętych. Nie ubolewam nad tym, cieszę się każdą chwilą która trwa  i staram się te chwile wykorzystywać, zanim staną się historią, ale już mam świadomość swojej przemijalności. Mam świadomość, że życie pędzi coraz szybciej a ja z roku na rok jestem wolniejsza i mniej sprytna. Mam świadomość, że nasze dzieci w końcu się usamodzielnią i zbudują swoje gniazda - same lub z kimś. Wiem jednak, że do końca swoich dni będę mieć o kim myśleć i o kogo się troszczyć (choćby w myślach, bo mogą daleko wyfrunąć) i że po mnie ktoś zostanie... 


Fajnie jest być mamą. Cieszę się tym faktem od 16 lat i nie znudziło mi się ani-ani. Słyszałam kiedyś od kogoś, że dziećmi się trzeba cieszyć, gdy są małe, bo duże już nie są fajne, są wręcz wredne. A figa, dzieci są fajne cały czas bez względu na wiek. Dają czasem w kość, stresują, sprawiają wiele kłopotów i dodają siwych włosów na głowie, ale jest też z nimi masę frajdy każdego dnia. Od dzieci można się też wielu rzeczy nauczyć, bardzo wielu...

Czego ja się niby nauczyłam? Między innymi: cierpliwości, pomysłowości, rozwiązywania najdziwniejszych problemów, zaradności, podziału  uwagi, wytrwałości, wrażliwości, słuchania, przytulania, udoskonaliłam swoją empatię i nauczyłam się nowego spojrzenia na świat i cieszenia się drobiazgami. Poznałam też i udoskonaliłam możliwości mojego ciała, umysłu i ducha. Dzięki dzieciom stałam się silniejsza i odważniejsza, poprawiłam znacznie swoją wiarę w siebie. Dzięki macierzyństwo poczułam się bardziej kobieca. Dzięki dzieciom poznałam też lepiej małżonka. Nic nie sprawdza tak związku jak jak problemy z dziećmi. Nic go tak nie umacnia jak wspólne siedzenie przy chorym dziecku, wspólne rozwiązywanie małych i dużych problemów i wspólne patrzenie na postępy w chodzeniu, mówieniu, nauce, sporcie. 


Co jeszcze jest niesamowitego  w macierzyństwie?

Satysfakcja, że stworzyło się  nowe życie, nowego człowieka
Świadomość, że każde dziecko zawiera cząstkę nas samych
Frajda z odkrywaniem cząstek, cech siebie samego w rosnącym i ciagle zmieniającym się potomku.
Radość, którą czerpie się z pokazywania komuś całego świata i uczenia go wszystkich najważniejszych panujących na nim zasad.
No i jeszcze przytulanie. Nikt cię tak nie przytuli, nie ucałuje, jak własne dziecko. NIKT.

To są moje własne bieżące refleksje o życiu. Spisuję je sobie, by kiedyś do nich wrócić i sprawdzić, jak moje poglądy na różne sprawy się zmieniają wraz z upływem czasu pod wpływem róznych zjawisk, własnego doświadczenia i zdobywanej cały czas wiedzy. To mi pomaga zrozumieć lepiej siebie  i świat. Jeśli kiedyś przyjdzie taki dzień, że przestanę się zastanawiać nad sensem świata, zadawać pytania, szukać odpowiedzi i weryfikować swoje poglądy to będzie znaczyć,  że nie ma po co żyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko