29 grudnia 2018

Co mi się w tym roku nie udało?

Zostało już tylko kilkadziesiąt godzin 2018 roku. Pora przeto na jego podsumowanie.


Zwykły wolny skrzat domowy (zwany też w niektórych kręgach szybką pomocą domową) pochwali się dziś tym,

 co mu się  w tym roku NIE udało.

ZATEM...

Nie udało mi się wydać żadnej książki, pewnie dlatego, że jeszcze żadnej nie zaczęłam pisać, ale za to "Antwerpia Po Polsku" drukuje uparcie moje blogowe wypociny.

Nie wygrałam w Lotto (może dlatego że nie kupiłam żadnego losu?).

Nie udało mi się schudnąć. I bardzo dobrze! Już teraz  psy na kości się rzucają za każdym razem,  jak założę bikini.

Nie udało mi się zrobić prawa jazdy. Nadal nie jest mi do niczego potrzebne, dopóki mam mój rower i chłopa z samochodem.

Nie udało mi się rozwieść. Aktualny mąż ciągle spełnia w 100% moje (bynajmniej nie skromne) oczekiwania.

Nie udało mi się zajść w ciążę. Uff. (mimo że tu aborcja jest legalna, to taka myśl jednak przeraża).

Nie udało mi się stracić pracy. Ba, w przypływie natchnienia totalnego przypału wzięłam pod swoją miotłę jeszcze kilku klientów, dzięki temu taraz to już ni chuchu nie mam na nic czasu.

Nie udało się mi się niczego zepsuć, potłuc, spalić (ojatm ojtam jakiś bigos), znikąd spaść, nikogo przejechać ani samemu zostać przejechanym.

Nie udało mi się przeczytać 52 książek, bo nie mam zwyczaju czytać na wyścigi ani dla szpanu tylko zwyczajnie dla przyjemności, a dla przyjemności przeczytałam całkiem sporo i to w dwóch językach mimo chronicznego braku czasu.

Nie udało mi się nikogo zabić ani nawet pobić, ani  nawet bardzo zwyzywać choć czasem na prawdę mam ochotę.

UDAŁO MI SIĘ  PRZEŻYĆ te wszystkie 365 dni roku  i ciągle żyję, jakoś się trzymam i walczę , upadam, ale się podnoszę i idę albo przynajmniej wlokę się  do przodu.

Mam jeszcze tyle do zrobienia, tyle do osiągnięcia, tyle do spróbowania, tyle do zobaczenia, tyle do nauczenia się, tyle do przezycia, a tu w klepsydrze życiowej tego piasku coraz jakby mniej a w ciele sił też raczej nie przybywa. 

Żyję nadzieją, że kolejny rok przyniesie jakieś nowe pomysły, podsunie nowe rozwiązania a los  do spółki z Matką Naturą pozwolą mi i mojej rodzinie przeżyć kolejne 365 dni w jako takim zdrowiu fizycznym i psychicznym, że ciągle będzie się nam chciało chcieć godzić, pracę, naukę  z przyjemnościami i że w tym życiowym cyrku zawsze uda nam się znaleźć codziennie  po kilka chwil dla siebie samych i tych którzy są obok nas. 

Czego i Wam życzę.




NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujesz na własne ryzyko