10 października 2020

Kątnik domowy jako pupil? W naszym domu wszystko jest możliwe :-)

 Mam dużo rzeczy do spisania, sporo do publicznego przemyślenia i może jutro, pojutrze, czy za trzy tygodnie się tym zajmę, gdy mi się zachce. Dziś jednak temat przyjemny, milusi i wesoły (MOIM NADER SKROMNYM ZDANIEM). Dziś opowiem o naszym nowym zwierzątku domowym. W sumie to już nie nowym, bo Ziomek został legalnie uznany za lokatora naszego domu gdzieś z miesiąc temu.

Zwierzątko, które każdy w domu ma i to zwykle więcej niż jedno i nawet często o tym nie wie, a jak tylko się dowie, to od razu cały spocony ze strachu, panika, wrzaski, uciekanie... 

Pająk...

...fascynujące. interesujące, pożyteczne stworzonko. Spora część ludzkości się go boi i to niektórzy może nawet bardziej niż słynnego strasznego, przerażającego Wielkiego Ludobójcy Cysorza Covida XIX... Strach przed pająkami da się przynajmniej jakoś logicznie wytłumaczyć, a arachnofobię można leczyć... 

My mieszkamy w bardzo pajęczym kraju - belgijski wilgotny i stosunkowo ciepły klimat najwyraźniej sprzyja pająkom, bo jest ich tu jakoś więcej niż w Polsce. Przy czym mamy tu dosyć popularnego kątnika większego, który razem z odnóżami może mieć i 8 cm średnicy. Bardziej dziewczyny kątniki niż chłopaki, bo tak to jest u pająków, że laska zwykle jest większa niż facet i laska nie rzadko faceta zjada. Pani kątnikowa nie zjada raczej pana kątnika, ale zadarza się jej tego czy tamtego pogonić. Widziałam takiego większego kątnika parę razy u nas w domu. Raz siedział na włączniku światła od kibla i obejmował cały ten wyłącznik swoimi nieogolonymi nóżkami. Przerażające trochę w nocy taki obiekt zobaczyć idąc na siusiu. Na szczęście nie jestem arachnofobem. Lubię pająki. Fascynują mnie, choć zaplątanie w pajęczynę gdzieś w piwinicy jednak budzi we mnie obrzydzenie i lęk zainstalowane człowiekowi w zamierzchłych czasach i nigdy nie usunięte. Totalny bezsens. 

Człowiek to dziwna maszyna z bardzo przestarzałym systemem.

Jako małe dziecko panicznie bałam się pająków. Nie wiem kiedy mi to przeszło, ale ze szkolnych czasów pamiętam już tylko fascynację pająkami, owadami, gadami i płazami. 

Młody ma bardzo mieszane uczucia co do pająków. Boi się ich i nienwidzi, a zarazem niezmiernie się nimi fascynuje. Często wypożyczał w bibliotece książki o pająkach i razem je czytaliśmy. Oglądał ogromne fotografie z mieszaniną strachu i sympatii. Głaskał kartki książki i mówił, że chciałby poczuć takiego pająka pod dłonią, a zaraz potem mówił, że te zdjęcia będą mu się śnić w nocy...

W sumie myślę, że ja i moje pozostałe dziecka mają właśnie podobnie. Pająki są piękne, ciekawe, ale budzą w nas atawistyczny lęk i dopóki jakiś mądry genetyk czy inny tam naukowiec tego nie naprawi to będziemy się bać, nawet jak doskonale wiemy, że nie za bardzo jest czego. Taki pająk może ponoć ugryźć - jego szczękoczułki dadzą radę przegryźć ludzką skórę - ale ze zwierzakami zwykle jest tak, że bez powodu się nie fatygują z otwieraniem pyska (czym by ten pysk nie był) i marnowaniem czasu na gryzienie ludzia. Użrą, jak ludź zrobi im krzywdę - zamierzenie czy nie. Ugryzienie może być bolesne, może spuchnąć, czy się zaropić - kwestia odporności, alergii na jad etc. W naszych okolicach nie ma jednak śmiertelnie niebezpiecznych pająków (no chyba, że komu jakiś z hodowli nawieje..., ale to i pyton, tygrys czy aligator może nawiać - nigdy nie wiesz, co tam sąsiad w piwnicy trzyma).

Pająka nie ma potrzeby się bać. A ja chyba właśnie znalazłam dobry sposób na przezwyciężenie lęku pająkowego naszego Młodego. Oswoiliśmy bowiem jednego pająka domowego. 

Nie w takim sensie jak kota czy psa. Bo w tym wypadku to bardziej my oswojamy się z pająkiem.

A było to tak...

Ziomek


W kuchni za firanką pod oknem od ogrodu mamy nieformalne składowisko słoików i flaszek, które co jakiś czas ktoś wynosi do szopy, by potem wywieźć do kontenera na szkło. No i one te słoiki sobie pod tym oknem czasem tygodniami stoją, zanim je ktoś wyniesie. No i kiedyś ja nagle zauważyłam, że w jednym pustym słoiku po kawie rozpuszczalnej zamieszkał wielki pająk. Skubany tam już pajeczynę zamontował. Uśmiałam się się do swoich myśli - Kto w tym domu, kuźwa, sprząta? - Po czym pokazałam zjawisko wszystkim domownikom po kolei. 

Młoda od razu stwierdziła, że no to mamy nowe zwierzątko domowe.

Najstarsza zajrzała, wzruszyła ramionami i oznajmiła, że takie same czasem po jej suficie na poddaszu ganiają. Wielkie mi co. Mówi, że bardzo szybkie są skubańce - tylko PYK i już są na drugim końcu pokoju. Luśka-królik się ich boi, gdy biegają po podłodze, ale ona je zabija (nie wiem jak - nie pytajcie, ale potem leżą na glebie. Nie wiem, może ze strachu umierają, bo na miejscu pająka to naszej Luśki raczej bym się bała bardzo. To królikus nerwusus strasznus agresiwus :-)

Młody najsampierw powiedział - FU, BLE, OHYDA - i nim wstrząchnęło. Zaraz jednak zajrzał do słoika ponownie i obejrzał eksponat dokładnie ze szczegółami.

Po czym Trójca zgodnie oświdaczyła ze śmiechem:

Będziemy se hodować pająka! A co! Kto szalonemu zabroni.

Na początku to były takie śmieszki heheszki, ale potem stwierdziliśmy, że jednak będzimy sobie hodowac zwykłego domowego pająka kątnika. Dlaczego? Bo możemy?

M-Jak-Mąż już niczemu się nie dziwi. Prawie. 

Pająk ma na imię Ziomek. Chociaż nie wiem, czo Pająk to wie. Dzieci witają go codzieninie słowami "Cześć Kątniku W Słoiku"

Jak wygląda ta hodowla?

No tak, że pająk po prostu jest. Siedzi sobie w słoiku na podłodze. Koło zmywarki. Za firanką. W kuchni. Istnieje.

Tak, słoik jest otwarty. Tak, Ziomek może sobie pójść, kiedy tylko  będzie chciał i dokąd będzie chciał.

Przez pierwsze dni każdy rano najpierw zaglądał za firankę, by się upewnić że On tam ciągle jest, czyli że nie ma go np w wucecie, pod czyimś łóżkiem, w czyjejś garderobie, za książkami szkolnymi itd. Ot, taka zdrowa poranna dawka adrenaliny. Teraz już się przyjęło za normę i standard, że on tam jest. Musi być, bo to nasz pająk domowy.

Śmiejemy się, że ten pająk jest jakiś nienormany (czyli wyjątkowo do nas pasuje), bo normalne pająki chowają się raczej w ciemnych miejscach. Słoik zaś stoi koło ogromnego okna, a to raczej mało ciemne miejsce.

Pająki kątniki mają po 8 oczu, ale guzik cały nimi widzą. W sumie to tylko widzą, czy jest ciemno czy jasno. Ten to chyba nawet tego nie widzi... Inne rzeczy pająki "oglądają" swoimi włochatymi nogami. Dlatego nawet Panie Pająkowe nie depilują sobie nóg. 

Fajnie mieć oswojonego pająka. Oswojony pająk to zupełnie co innego, niż pająk dziki i obcy. Swój to swój. 

Bierzemy go czasem ze słoikiem i sobie oglądamy. Jemu (czy jej, a raczej jej) jest to równo w paski, że człowiek podnosi słoik, że go stawia na stole, przystawia do swojego ryja. Karmimy naszego pająka, jak nadarzy się okazja.

Kiedyś do domu wbiła np nieproszona obrzydliwa mucha. Złapaliśmy i wpuściliśmy do słoika. Akcja-reakcja. Mucha znieczulona, wypita, wyrzucona. Dobry pająk!

Dostał też jakiegos żuczka, który łaził po firance. Dobry pająk!






Zatem na dzień dzisiejszy nasza rodzina składa się z następujących osobistości:

1. M-Jak-Mąż Malownik Samochodowy

2. M-Jak-Magda Blogująca Sprzątaczka Na Rowerze

3. N-Jak-Najstarsza Modelka Rozmawiająca Z Królikami

4. M-Jak-Młoda Fotografka Ptakofanka

5. M-Jak_Młody Jupiter Świnkobrat

6. L-Jak_Luśka Królik Fluffy

7. S-Jak-Summer Nimfa Ona

8. S-Jak-Snowflake Nimfa On

9. S-Jak-Sara Wielkie Świństwo

10. L-jak_love Świnia Zwykła Utająca

11. T-Jak-Tornado Świnia Superszybka 

12. Z-Jak-Ziomek Pająk


Kto jutro do nas dołączy, nie wie dziś nikt.Ważne, że wszyscy wiemy, że nie jesteśmy normalsami ani standardsami i że nie potrzebujemy być  jak reszta  świata i bać się tego, czego reszta świata się boi, bo często obawy i strachy są zupełnie bezpodstawne i kompletnie nieuzasadnione. 

Dobry Pająk! 





7 komentarzy:

  1. "Cześć Kątniku w Słoiku!" - hasło dnia. :)
    Ewidentnie Ziomek zadomowił się w tym słoiku i dobrze się w nim czuje, skoro nie zamierza go opuszczać. "Normalsami" na pewno nie jesteście, za to tworzycie super oryginalną, świetnie funkcjonującą, sympatyczną rodzinę. I tak trzymajcie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kątnika już nie ma... Znaczy jest, ale martwy :-( Wyszedł najprawdopodobniej ze słoika w nocy na spacer i przelazł przez naklejkę trującą (na muchy) na oknie, bo znaleźliźmy go dziś kawałek dalej pod oknem. Młodemu pociekły łzy, ale potem wziął go do ręki i stwierdził, że teraz przynajmniej może go głaskać. I głaskał go bardzo delikatnie :-) Może kiedyś jakiś inny Ziomek się do nas wprowadzi.

      Usuń
  2. Właśnie mnie się zdarzyło takie coś zaciukać. Mamy nowy, jeszcze nie wykończony w środku dom na wsi. Powiem szczerze, że przy mojej arachnofobii, dawniej uciekłabym z krzykiem do sąsiada, ale teraz tylko odskoczyłam, a później zaczęłam się przyglądać z pewnego oddalenia. Później zaatakowaliśmy go z mężem. To bym ten wielki skurczybyk. Mniejsze przemykają po podłodze nocą. Tym pozwalam żyć. Srednie biję zmiotką i zmniejszają wtedy średnicę. Wynoszę je do ogródka. Zanim nie przeprowadziłam się na wieś, nie miałam pojęcia o istnieniu takich bytów biologicznych, jak z koszmarów. Choć myślę, że niedługo na nie zupełnie zobojętnieję.

    OdpowiedzUsuń
  3. A my malucha na łóżku znaleźlismy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ktoś go wypuścił lub to było morderstwo ponieważ kątniki nie potrafią chodzić po szkle i on by nigdy nie wyszedł..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On miał w tym słoiku całkiem przyzwoitą pajęczynę, co trochę widać na zdjęciach (nie bardzo widać, że ciągnęła się od góry sloika, ale on całkiem sprytnie się tam urządził). Nie ma mowy o celowym działaniu, bo wszyscy lubiliśmy i szanowaliśmy tego goscia. No ale poza tym to on miał na drugie Jezus, a skoro niektórzy wierzą, że ludzie mogą chodzić po wodzie, to może powinienes uwierzyć, że pająki mogą chodzić po szkle ;-)

      Usuń
  5. Kątniki są świetne! Właśnie oswajamy jednego.. na razie w sporej szklance (karmiony jest muchami, jusznicami, a nawet bąkami krowimi - jeśli coś, kogoś z nas zaatakuje, to zamiast zostać zatłuczone - jak dawniej - trafia do domku Tekli (bo nasza pani kątnikowa nazywa się, jak pajęczyca w "Pszczółce Mai"). Pająk (pajęczyca) je chętnie i sporo... Z ofiar zostaje niewiele (z dużej muchy najczęściej skrzydełka, głowa i fragment pancerzyka). Mam nadzieję, że nasza pajęczyca wylinieje za jakiś czas i stanie się jeszcze większa... Obaczy się.

    OdpowiedzUsuń

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima