Zdechł mi laptop. Nnooo trochę mu w tym pomogłam, jak mnie wkurzyło, że co raz to coś przestaje działać. To był stary dobry HaPek w metalowej obudowie. Służył mi dobre kilka lat wytrwale. Do ostatnich chwil działał na siódemce (windows7) i DZIAŁAŁ mimo (a raczej dzięki) braku aktualizacji. Brakowało mu DELETE, SHIFTu i paru innych klawiszy, a mimo to trzymał się dzielnie. Wszystko ma jednak swoje granice. Zdechł. Być może sformatowanie dysku i postawienie systemu od nowa by coś pomogło, ale to by trza szukać starej siódemki, kombinować, a nie wiadomo i tak, czy jeszcze by pomogło. Nie chce mi się z tym certolić.
Pora się rozejrzeć za jakimś małym jabłkiem... Póki co trzeba klikać z iPada. Niby nie najgorzej, ale są łatwiejsze sposoby na pisanie niż macanie tabletu.
Wczoraj miałam wywiadówkę online u Młodego. Śmiesznie trochę z iPada, ale - jak to mówią - z braku laku dobry i kit. Młody ma w tym roku trzy wychowawczynie i nie, w Belgii nie jest to też normalne. Dwie może i tak, ale trzy to lekka przesada i w sumie nie wiem, co to ma na celu i dlaczego tak wyszło. W B klasie jest normalnie jedna Pani. Ostatnio, po skargach rodziców, mają przynajmniej przez większość dni jedną juf (Pani), a w jeden dzień lekcje prowadzą dwie pozostałe. No, oprócz wychowawczyń mają jeszcze panią od w-f i nauczycieli od etyki i różnych religii. Młody chodzi na etykę.
Na wywiadówce było dwie wychowawczynie. Normalnie na wywiadówki w naszej szkole podstawowej uczniowie nie przychodzą (w wielu szkołach średnich jest to z kolei obowiązkowe). Jednak wywiadówka online, ma to do siebie, że jest w domu i dziecko może słuchać. Młody był zatem na wywiadówce i miał okazję od razu wyrazić swoje zdanie na pomysły wychowawczyń. A pomysły były różne, bowiem Młody jest dosyć problematycznym dzieckiem. Do niedawna po prostu tylko go chwalili, że świetnie sobie radzi ze wszystkim, że niebywale szybko liczy, że niesamowicie czyta. Nie mogli wyjść z podziwu, że tak doskonale radzi sobie z językiem niderlandzkim w mowie i piśmie, mimo że w domu mówimy po polsku.
Od pewnego czasu jednak jego zdolności zaczynają być problematyczne dla nauczycieli i innych dzieci. Młody jest za szybki. Młody się nudzi, mimo otrzymywania trudniejszych zadań. Pani opowiadając śmiała się, że czasem są w szoku, bo jeszcze nie zdążyły skończyć tłumaczyć, o co chodzi w zadaniu, a Młody już zadanie rozwiązał i podaje rozwiązanie. Tymczasem pozostali dopiero próbują rozkminić, o co kaman.
Pytały się też, czy przygotowuje się do dyktand. Oni mają w każdy piątek dyktando, a wcześniej w poniedziałek dostają listę słów do ćwiczenia. Obowiązkiem jest napisanie ich ze słuchu po trzy razy przed dyktandem. Młody pisze raz, nie rzadko w piątek rano, a czasem w ogóle. Do czego przyznaliśmy się na wywiadówce. Na co Panie odrzekły, że normalnie dziecko dostawało by upomnienie a za którymś razem karę, ale Młody otrzymuje z dyktand przeważnie 10/10 punktów, więc bez sensu było by wymagać, by ćwiczył i go karać.
Zapytały Młodego, czy się nudzi w szkole. Ten odpowiedział, że i owszem. Nawet bardzo. To je martwi, bo nuda oznacza w konsekwencji niechęć do szkoły.
W końcu powiedziały, że rozważane jest wysłanie go od września do piątej klasy. Teraz chodzi do trzeciej. Jemu ten pomysł się podoba, ale z drugiej strony nie chce stracić świetnych klasowych kolegów. Klasę ma teraz świetną. Do wakacji jednak póki co jeszcze dwa miesiące, czyli całkiem sporo czasu. Na ten czas panie myślą, by uczyć go dodatkowo innych rzeczy. Zapytały, czy kosmos i planeta Ziemia go interesuje. O Taaak! No to zaklepane, będzie uczył się ponadprogramowych rzeczy. Ja mam jednak obawy, czy on już przypadkiem nie wie tego, czego one chcą go nauczyć hehe. Szkoła wszak nie jest jedynym źródłem wiedzy, a Młody lubi wiedzieć. Młody zadaje dziennie dziesiątki pytań. Młody szuka w internecie i w książkach. Ta kudłata główka pracuje na pełnych obrotach całe dnie.
Myślą też o klasie kangoeroe (kangur), gromadzącej w naszej szkole zdolne starsze dzieci. Młody na to jak na lato. Gdy można tylko czegoś nowego się uczyć, to on jest zawsze na tak. A jak!
Pamiętam jak Młody skończył 2,5 roku i nie mógł się doczekać na pierwszy dzień szkoły i już w niedzielę chciał iść. Dziś ma 9 lat i nadal lubi chodzić do szkoły. Nie lubi tam pewnych rzeczy, jak np etyki, gdzie „pani gada orzeczach, które on już od dawna wie, co jest kompletnie beznadziejne”. Nie lubi łobuzów i kolegów (nawet fajnych), którzy mu przeszkadzają w lekcji §” i jeszcze potem pani mnie ochrzania że to ja gadam, jak to ten cały czaas czegoś chce i mnie wkurza!”.
Ciekawa jestem, co z tego wszystkiego wyniknie. W każdym razie jedno już wiemy - zdolne dziecko to też problem! Przeskoczenie klasy to jest poważna sprawa, która ma swoje dobre i złe strony. Nudzenie się na lekcjach to problem. Posiadanie takiego dziecka w klasie to nie lada wyzwanie dla nauczyciela.
My, jako rodzice jesteśmy dumni i cieszymy michę, ale też niepokoimy się, bo nie sztuka podjąć głupią decyzję i potem pluć se w brodę. Już nie jedną taką żeśmy podjęli w stosunku do naszych dzieci, przez co te miały potem pod górę i dostawały w dupę.
Ech! Jak by się obrócił, dupa zawsze z tyłu.... a problemy do rozwiązania z przodu i nigdy się nie kończą.
No wow. Masz niesamowitego syna. Mój syn ma 10 lat a potrafi już angielski na poziomie 7 klasy, i uczy się kolejnego języka - hiszpańskiego potrafi medycynę, tak że nawet zadaje pani takie pytania, na które nie umie odpowiedzieć. Ostatnio sam zbudował stacje meteorologiczną i gdy budował opowiadał bardzo szczegółowo. Ma wyczucie do dyktand. Gdy koleżanka pytała panią z polskiego czy piszę się słowo razem, czy oddzielnie, pani musiała googlować a on sam odpowiedział poprawnie! Zaskoczyło mnie to. Ale twój syn ma naprawdę wiele w głowie 👍
OdpowiedzUsuńDzięki. Nasz Młody, który ostatecznie przeskoczył klasę i utrzymuje wysoki poziom punktacji, aktualnie po angielsku pisze i mówi swobodnie - poziomu szkolnego nie ocenię, bo u nas nie ma angielskiego w podstawówce (Młody ma od zeszłego roku czyli 5 klasy francuski i świetne z niego wyniki). Po angielsku rozmawia i pisze codziennie z kumplami internetowymi z całego świata. Czyli ogólnie jest, można rzec, czterojęzyczny (polski i niderlandzki biegle, angielski dobrze, francuski początkujący). Uczyłam go trochę rosyjskiego, ale kiedy z kolegami z Rosji i Białorusi zaczął pisać po angielsku, daliśmy se spokój. Chce się natomiast uczyć jeszcze włoskiego i japońskiego. Też ma aktualnie 10 lat i za parę dni zaczyna 6 - ostatnią klasę szkoły podstawowej. Mojego medycyna nie interesuje, ale matematyka i przyroda, a szczególnie zwierzęta. Poza tym oczywiście komputery i rozważamy liceum czy technikum w kierunku robotyki, informatyki albo nauki przyrodnicze. No ale zobaczymy, gdzie pójdą jego najlepsi kumple, którzy też sroce spod ogona nie wypadli, bo okazało się, że w nowej wyższej klasie ma podobnych sobie bardzo inteligentnych chłopaków. No z kilkoma dziewczynami też się przyjaźni.
Usuń