16 czerwca 2023

Znowu mi paznokcie odpadają

W tym tygodniu musiałam wstawać o 5.30, by budzić Najstarszą do pracy. Zwykle robi to Małżonek, ale jego szefowi znowu się ubzdurało, by zaczynać robotę o szóstej ze względu na upał. Małżonek uważa, że pomysł jest poroniony, ale co pan każe, sługa musi... Najstarsza nie ogarnęła korzystania z budzika w telefonie, ale poza tym z resztą porannej rutyny sobie radzi. Oczywiście pod warunkiem, że nikt ani nic nie zaburzy jej codziennego schematu.

róże sąsiadów

Odwiedziłam onkolog. Ta baba nie ma czasu. Szybko sprawdza dane w komputerze. Szybko zadaje pytania, ale nie poświęca zbyt wiele czasu odpowiedziom. Szybko pozbywa się z gabinetu odsyłając parę pokoi dalej do pielęgniarki. Tak trochę lipnie, gdy ma się pytania lub wątpliwości.

Znowu odpadają mi paznokcie u stóp... po roku od chemioterapii.

Zdziwiło mnie to i trochę zdenerwowało. Gdy poczułam, że mnie bolą paluchy u stopy, pomyślałam, że znowu pewnie w coś przydzwoniłam. Lato jest, więc często na bosaczka zaiwaniam albo w japonkach, a tylko na pozadomowe wyjścia sportowe buty zakładam. O kontuzję zatem łatwo. Ale później zauważyłam, że paznokieć jest jakiś białawy znowu. U drugiej stopy również. No tak, znowu się odkleiły od ciała. 

Onkolog nawet nie spojrzała, ale od razu kazała pójść do podologa. Pilęgniarka umówiła mnie na za dwa dni i zapisała na karteluszce. W domu zauważyłam, że zapisała inną datę co mnie trochę skonsternowało, ale potem przyszło mejlowe powiadomienie i jednak to ten czwartek... Na drugi dzień zadzwoniła pielęgniarka i się pyta, jaką datę mi zapisała, bo ma wrażenie, że się pomyliła... Przeprosiła, tłumacząc się koszmarnym bólem głowy. Zdarza się najlepszym.

Podolog obejrzała moje stopy i powiedziała, że tak się czasem zdarza po chemii... Gdyby pojawił się płyn pod paznokciami, mam się zgłosić ponownie. W razie co zaleciła też moczyć w wodzie z izobetadyną.

Onkolog przedłużyła mi niezdolność do pracy do końca lipca. Na koniec lipca mam bowiem kroplówkę Zomety zaplanowaną.



Dostałam zaproszenie na jakiś test i rozmowę kwalifikacyjną do biblioteki więziennej. Cieszę się, że przynajmniej na rozmowy mnie zapraszają. Tę pracę to serio bym chciała dostać, bo to coś innego niż zwykła biblioteka i zawsze jakieś ciekawe doświadczenie i nową wiedzą o świecie można by zdobyć... 

Znalazłam jeszcze ogłoszenie do pracy przy konserwacji zbiorów w bibliotece, ale po przemyśleniu stwierdziłam, że tak diabelnie nudnej roboty to ja nie mam zamiaru wykonywać nawet czasowo. To już lepiej sprzątać. Oprawianie czy sklejanie książek jest fajne jako jedna z wielu czynności, ale nie jako jedyne zajęcie. 

Byłam na spotkaniu w biurze pracy, wypytałam jeszcze o parę rzeczy i podziękowałam za pomoc. Teraz, jak już wiem, co i jak, to sobie sama poradzę z szukaniem pracy. Gdybym czegos nie wiedziała, to mogę pisać do tej pani mejle albo i umówić się na spotkanie.

Wracając z biura pracy wstąpiłam do Kringwinkel (sklep z rzeczami używanymi), gdzie zauważyłam dwa aluminiowe krzesła ogrodowe po 8,5 € za sztukę. Sąsiedzi takie swego czasu kupili na pchlim targu po 5 € za sztukę i uważam je za bardzo praktyczne. Zastanowiłam się, czy mogę zabrać je na skuter, ale co bym nie mogła. Kupiłam i przewiozłam 6km na skuterze. Bo kto głupiemu zabroni.



Zakończyłam oficjalnie kolejny poziom niderlandzkiego. Jeden z panów nauczycieli oświadczył, że mówię vlot, czyli sprawnie i szybko, ale mam problemy z lidwoorden, czyli rodzajnikami oraz właściwą wymową krótkich i długich samogłosek. Typowe problemy Polaków uczących się niderlandzkiegom, bo w polskim tego nie ma. Jak chodziłam do liceum, mówiło się: "były by już Niemce z nas, jakby nie to der, die, das". Tu mamy de i het oraz een. Takie samo badziewie nikomu do szczęścia w zasadzie nie potrzebne, ale trzeba tego używać w każdym zdaniu. Nie ma żadnej jedenj logicznej reguły co do tego kiedy wyraz jest het a kiedy de. Trzeba po prostu zapamiętać każdy wyraz z osobna. Ja popularne wyrazy zapamiętałam niby, ale nie przeszkadza mi to wcale w mowie używać niewłaściwego rodzajnika albo zwyczajnie je wszystkie pomijać. Bo mogę ;-) 

Nauczyciel zalecił mi słuchać radio każdego dnia po 15 minut . Twierdzi, że szybko w ten sposób ogarnę prawidłową wymowę. Spróbuję... Tylko najsampierw se muszę kupić wreszcie to cholerne radio. Już ze 4 lata albo i dalej mam zamiar kupiś radio do domu, bo lubię tutejszą stację Radio 2. Mają mnóstwo ciekawych audycji i fajną różnorodną muzykę grają. No ale się nie złożyło.

 No taaak, na prawdę nie mam w domu zwykłego radia. Telewizora też nie mam, jakby kto nie wiedział. Znaczy telewizor jeden mamy. Młody ma go w swoim pokoju i używa go głównie do Play Station. Czasem oglądamy też z Młodym filmy z Netflixa albo z Tv Apple. Kablówki jednak nie mamy wykupionej. Radia słucham czasem z telefonu przez głośniczki na bluetooth, ale baterie się szybko rozładowują. 

Ktoś mi na fb pod wpisem o zdolnościach Młodego napisał, że serial Good doktor jest o młodym savancie lekarzu i ciekawie przedstawia świat myślących inaczej. Młody jakiś czase temu o tym filmie wspominał, ale teraz mnie zmotywowało do poszukania na Netflix. Zaczęliśmy z Młodym oglądać i już nas wciągnęło. Szkoda tylko, że jest wyłącznie po angielsku, a napisy tylko po francusku, a ja nie jestem dobra w angielskim. CZasem Młody musi mi tłumaczyć, co ktoś powiedział haha. Co, nawiasem mówiąc, jest zabawne tak sie poradzać jedenastolatka, ale się nie wstydzę, a tylko jestem dumna z bycia matką takiego trzpiota. 

A film zaiste fajny. Młody od pierwszych chwil identyfikuje się głównym bochaterem, a w jego szefie widzi swojego upierdliwego kolegę. Gdy pokazują domniemany sposób myślenia tego młodego autystycznego lekarza i pojawia się obraz komputerowy jak to śmigło helikopetra rozkłada się na części i możemy zobaczyć, jak działa,  Młody wykrzykuje - O tak,  tak to u mnie wygląda!

W innym momencie widzimy jak tamten myśli o wątrobie i też ją rozkłąda na części, by wykonać operację, Młody mówi - Tak nie mam... - Patrzę na niego, a wtedy on dodaje z mądrą miną - Bo nie znam jeszcze takich rzeczy...

Na jednym z egzaminów z geometrii mieli zadanie, w którym trzeba było wyciąć model figury, poskładać go i potem wybrać jej właściwe zobrazowanie spośród ciągu obrazków. Młody nie wycinał, bo - jak powiedział - on sobie ten szablon po prostu wziął z kartki w myślach i tam go poskładał w parę sekund. 

A co do wspomnianego kolegi to jest to okropny gnojek. Już w popszednim roku się do Młodego przypierniczał i Młody nie jeden raz nie chciał przez niego iść do szkoły, ale to, co teraz pod koniec roku się dzieje, to ludzkie pojęcie przechodzi. Młody nie chce, bym kontaktowała się z innymi rodzicami ani bym szła do dyrektorki. Powiedział, że skoro rok szkolny się kończy, to on kicha na to. Dochodzi już do końca, a potem ma nadzieję tego drania nigdy więcej na oczy nie oglądać. 

Gnojek jest perfidny, a Młody go denerwuje, bo zabrał mu cały fejm. Tak ja to widzę. Chłopak był przywódcą klasy i wszyscy jedli mu z ręki, byli na jego rozkazy, śmiali, się gdy kazał i tańczyli, gdy kazał. Gdy kazał pluć na kogoś, pluli. Gdy kazał kogoś przezywać, przezywali. Kilka mądrych się zbuntowało, to reszta dostała nakaz trzymania się od nich z daleka. W klasie jest 2 czy 3 chłopców, którzy są ciągle osobno. A są bardzo fajni i Młody ich lubi. 

No i wtedy pojawił się w klasie chłopiec-legenda, który przeskoczył klasę i nagle wszystkie oczy zwróciły się na niego, no bo to jednak jest coś, takie przeskoczenie klasy. Każdy chce poznać takiego epickeigo chłopaka i się z nim kolegować. Przywódca też chciał się z takim mądralą kolegować, bo mądrale są przydatni. Tylko, że z tym mądralą jest jeden poważny problem - nie bardzo się on kwapi, by padać przed panem na kolana i wykownywać polecenia... Chłopak jednak ma na to sposób. Zakazał wszystkim innym rozmawiania z Młodym, bawienia się z Młodym. Nakzał wyzywanie Młodego i dokuczanie mu na każdym kroku. Tamci się posłuchali i przez cały dzień Młody ma w szkole przesrane. Śmieszne jest (a jeszcze bardziej żałosne) że władza tamtego obowiązuje tylko w szkole. Po lekcjach Młody znowu ma swoich kolegów. Oni wszyscy mówią do Młodego, że w szkole muszą udawać, że się na niego gniewają, bo inaczej Seppe się na nich pogniewa i ich zacznie wyzywać itd. 

Popatrzcie, gówniarz ma zaledwie 12 lat, a już kilkoro dzieci boi się mu przeciwstawić. Bo co? Bo jakiś przygłupawy dupek się na nich obrazi? 

Jak rodzice wychowują te dzieci? Priorytety się chyba większośi lekko potentegowały.

Wymagają, by dzieci miały najlepsze punkty i pilnują, by się codziennie uczyły przez określony czas, wszystko dokładnie planowały i pln wykonywały co do joty. Wymyślają wymyślne sytemy kar i nagród. Wysyłają ich na pierdyliard zajebistych zajęć dodatkowych, na karate, badminton, boks, pianino, szachy, pływanie. Karmią je zdrowo, wydzielają słodycze po sztuce na tydzień. Wydzielją gry na minuty i kontrolują non stop ich komputery i telefony. Planują im całe dni, całe tygodnie, całe lata co do minuty według wszystkich możliwych zaleceń, wytycznych i utartych schematów. 

Ale gówno z tego wszystkiego, jak dziecka nikt nie nauczy, jak być po prostu człowiekiem.

Młodemu jest cholernie przykro. Nie chce zostawać w szkole na nocowanie, bo po co w takiej atmosferze? Jak sytuacja się nie poprawi do końca roku, to być może po wieczornej imprezie zwyczajnie zabierzemy go do domu. Zawsze można się sianem wykręcić, że niby głowa boli, gorączka i takie tam... Teraz go już nikt nie zmusi do imprez, na które nie ma chęci. Można to olać cienkim sikiem.

Bardzo niefajnie, że kończy szkołę w takiej ciężkiej atmosferze. 

Dowiedział się za to, że dwóch najlepszych kolegów jest już tuż-tuż na liście oczekujących do jego szkoły. Niewykluczone zatem, że we wrześniu będzie ich tam trzech albo i czterech, a nie tylko dwóch ze starej klasy. Fajnie by było, by cała ekipa poszła razem. 

Jeżdżąc tu i tam robię też sporo zdjęć telefonem, bo co raz to coś się ładnego zauważy…






zachód słońca zdybany podczas spaceru








11 komentarzy:

  1. Jak zwykle bardzo ciekawy wpis.
    Dzieki!
    ElaBru

    OdpowiedzUsuń
  2. dawno mnie nie było ale nadrobię :D

    Urlopowałam się w Grecji. Lekarz pozwolił odetchnąć po tych torturach. Już mnie oficjalnie uznał za wyleczoną :D

    Pazurami weź nie strasz, że to wróci bo mnie w stopach jeszcze nie całkiem znormalniały !

    Co do pracy to muszę zerknąć wstecz ale widze, że czegoś lżejszego szukasz niż sprzątnie. Bardzo słusznie. Trzeba sie szanować jednak całkiem zdrowe już nie jesteśmy. To leczenie zostawiło swoje żniwo. Ja od lutego na lekach i powoli zaczynam czuć te sztywne stawy póki co w rękach i tylko rano potem przechodzi ale jak mi to wlezie w kolana to będzie gorzej.

    Znam ten serial, oglądałam mega mi sie podobał. Super, że młody ma tak samo to znaczy, że serial pokazuje prawdę a nie jakieś zmyślone rzeczy. Ogólnie choroby i inności mu nie zazdroszczę ale taki umysł co potrafi tak bez kartki coś przeliczyć czy ogarnąć to musi być kosmos !!!

    Zachowania dzieci nie skomentuję. Niestety dzieci wszędzie są takie same. Bardziej okrutne niż dorośli ... trzeba ten czas przetrwać. Ja nie lubiłam szkoły i odżyłam jak skończyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że się powczasowałaś. Należy się po tym całym szajsie. Mnie sztywność w dłoniach przechodzi szybko, za to w kolanach i stopach pojawia się po każdym dłuższym staniu. Np teraz jak ćwiczenia robiłam u fizjoterapeuty, to po pół godziny stania (no bo tylko rękami macham), mam problem z chodzeniem przez chwilę i skurcze. Może Tobie kolana odpuści. Oby.

      Usuń
    2. ano odpoczynek się należał. Wybieram się jeszcze na kolejny za dwa tygodnie ;)

      No ręce to chwila bo jak wstanę i rozruszam to jest ok. Z nogami jeszcze tego nie mam zobaczymy.

      Usuń
  3. Anna Kobieta Zwyczajna17 czerwca 2023 23:57

    Ja też jestem fanką serialu. Przepiękne zdjęcia, dzisiaj sama na wycieczce rowerowej podziwiałam maki w rzepaku i chabry w pszenicy. Oglądając Twoje fotografie, człowiek nabiera ochoty na spacer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że zdjęcia mogą innych do wyjścia z domu motywować :-)

      Usuń
  4. Serial obejrzałam czekam na dalsze sezony, ale polecam tez New Amsterdam!
    Kiedyś obejrzeliśmy tez świetny film o dziewczynie z autyzmem, która zrobiła karierę naukowa - Templin Grandin, super historia! na Netfilxie chyba nie ma...
    Zdjęcia jak zwykle cudne, masz oko do detali:-)
    Ja leżę z bólem pleców, byłam u znachorki od kręgosłupa, mam nadzieje, że jutro będzie ulga...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam i mam w domu kilka książek napisanych przez Grandin, ale filmu jeszcze nie zdążyłam obejrzec, choć miałam zamiar. Z książek wiem, kim jest, bo duzo opowiadała o sobie i dzięki niej poznałam lepiej świat autyzmu, szczególnie u kobiet.
      Bóle kręgosłupa to niefajna sprawa. Znam z autopsji niektóre jego odmiany. Życzę zatem szybkiej poprawy. Kto to widział w lecie chorować ;-)

      Usuń
    2. Muszę się wykurować, bo za dwa tygodnie wyjazd!
      jotka

      Usuń

Komentujesz na własne ryzyko