11 lutego 2016

Ja to się kiedyś zabiję albo utopię

Dziś pragnę przedstawić wam jak bardzo niebezpieczną mam pracę. Nie, wróć! Nie pracę. Drogę do pracy. Dojeżdżając rowerem, człowiek ryzykuje życie.

Parę dni temu skończyłam pracę, wsiadłam na rower, zasuwam do domciu, a tu nagle skończyły się zabudowania i pojawił się wiatr. No. Wylądowałam w porach. Wiecie - takie warzywo na polu. Pomyślałam tylko, że to mógł być ten głęboki rów wyłożony kamieniami, który jest parę metrów dalej. Piździło wtedy bez opamiętania. Potem jeszcze kilka razy musiałam zeskakiwać z roweru i pchać, bo jechać się nie dało. Masakra jakaś z tym wiatrem belgijskim.

Dziś było jeszcze lepiej. Ferie są, więc mam dużo czasu. Ha! Ha! Nie budzę Młodego. Pozwalam mu się wyspać ile wlezie, bo tyle spokoju ma człowiek, a potem na szybciora robię te kromki z czekoladą, szynkąmargarynką, z kakao, te herbatki malinowe, kakao bananowe z "lózową lulką" czy co tam sobie król zażyczy. Czym prędzej przebieram go z piżamy. Wybiegam z domu łapiąc jakąś czapkę, rękawiczki i zasuwam do roboty.

Dziś rano była piękna pogoda - słońce, zero wiatru. Miód malina sztuczne pszczoły. Taka byłam uchachana, że pierwszy raz od 2 tygodni nie zajadę do pracy mokra, że zasuwałam na tym bike'u prawie 30 na godzinę. Z tej radości nie skojarzyłam prostych faktów:

przymrozek + 2 tygodnie deszczu + las = ślizgawka

Jeszcze mi się zachciało pokazywać, w którą stronę będę skręcać na skrzyżowaniu.... To był piękny drift i ziuum na asfalt. Szlag, odblaskową kurtkę przeciwdeszczową sobie podarłam, gdy przejechałam łokietkiem po asfalcie, łokietka też jakby trochę. Ważne że w rower nic się nie stało. Czym prędzej się pozbierałam, bo ludzie chcieli jechać dalej. Jakiś facet w aucie się tylko zapytał, czy wszystko w porządku. Taa luzik spoko majonez po prostu. No dobra, jadę dalej, nauczona rozumu ostrożniej na zakrętach. Jadę, jadę kilometr, dwa, sześć, nagle widzę z daleka ten oto napis:

WATERSNOOD (powódź). Fajnie, teraz się jeszcze mogę utopić.


No ale widzę jakiś szkut z przeciwnej strony na góralu zaiwania to co, ja nie przejadę? JA?! Przeco nie będę szukać objazdu rowerem, bo tam większość dróg rowerowych będzie zalanych, a jak nie zalanych to bagnistych. Jednak wolę przeleźć przez wodę w adidasach niż wpieprzyć się w jakieś. błoto. Nie mam całego dnia i tak już późno jest. Przejechałam. Buty i portki do kolan wyprane, ale fajnie było :-)

Poniższe zdjęcia zrobiłam po południu wracając, wtedy już woda spłynęła trochę i auta przejeżdżały. Dlatego trzeba było wyłapać moment, by nie zaliczyć prysznica jadąc chodnikiem, bo to dopiero musiało myć mega doświadczenie :-)

Robiąc zdjęcia zauważyłam, że jakieś cykory w obcisłych, sztuk 7, zawróciły przed zaporą. Faceci. Pomyślał by kto.



7 komentarzy:

  1. zapowiada sie ciekawa droga jutro zastanawaim sie nad kaloszami dla dzieci i siebie skoro az tak jest ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Cię gps poprowadzi przez Brukselę to luzik, przez Londerzeel może być mokrawo, ale są objazdy - mój jeździł do roboty naookoło. Choć do jutra powinno spłynąć całkiem z drogi :-)

      Usuń
  2. uhahalam sie jak nic,kochana...! :) 2 razy czytalam! ''...Wazne,ze w rower nic sie nie stalo....''- hehehe skad my to znamy..? :) Buziaki wielkie!:* Maja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to no - zdrowy rower to w tym kraju podstawa, choć ostatnio zastanawiam się nad kupnem amfibii :P Cieszę się, że udało mi się kogoś rozśmieszyć :-) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Współczuje i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. magda to moze bedzie powod lub skutek,ze .... zrobisz tu prawko (no chyba,ze je masz juz???) i z czasem pomyslisz o swoim transporcie z.... dachem i 4 kolkami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jakiś czas temu stwierdziłam, że jestem gotowa psychicznie i językowo na kurs prawa jazdy. Problemem na razie są czas i pieniądze, bo z tego co przeczytałam to za kurs plus egzaminy wychodzi mi jakieś 1.500 euro (wg tej opcji która mnie by interesowała). Myślę, że w wakacje się za to zabiorę jak dostaniemy wakacyjne i będzie więcej czasu. Jak znajdę chwilę to pójdę do najbliżej szkoły jazdy się zapytać o szczegóły i kupię sobie książkę, żeby się po trochu uczyć; przepisy tak pi razy drzwi to znam i w dużej mierze to będzie kwestia przypomnienia sobie i woordenschat :-)

      Usuń

Komentujesz na własne ryzyko