11 października 2016

Durbuy - najmniejsze miasto na świecie.

W czasie weekendu zrobiliśmy sobie wycieczkę do Durbuy. Miasteczko to znajduje się w Ardenach i jest podobno najmniejszym miastem na świecie.
Na starym mieście mieszka tylko kilkaset osób.
Miasteczko małe, ale ma wiele do zaoferowania jeśli idzie o turystykę. My zdążyliśmy obejrzeć tylko stare miasto i ogród zielonych dzieł sztuki Topiaire.
W Durbuy i okolicy znajduje się też kilka jaskiń, ale odkrywać je można głównie w czasie ferii. Jest też ogromny labirynt z kukurydzy, w którym podobno można się na prawdę zgubić, jednakże o tej porze jest już zamknięty, bo pewnie kukurydza uschła. Trzeba więc czekać aż nowa wyrośnie.
Jest też zamek w stylu indyjskim, nie daleko są też ruiny, park linowy i inne atrakcje. Można też popływać kajakiem po rzece. Niestety jeden dzień to za mało na wszystko. Narodził się więc chytry plan, że trzeba tam pojechać na wakacjach na kilka dni i nacieszyć się tym wszystkim na spokojnie.
Jak los pozwoli to pewnie tak zrobimy.

Póki co pokażę wam, co widzieliśmy. Być może
ktoś z was się tam wybierze, bo moim zdaniem jest to jedno z ładniejszych miejsc w Belgii. Mnie w każdym bądź razie zachwyciło.

na rzece mnóstwo kajakarzy









Oto najwyższy punkt w Durbuy. Ta skała ma 300 miljionów lat i nazywa się  Falize (lub Homalius). Za oglądanie go nie trzeba płacić jak na razie :-)
Homalius rots


Ogród zielonych dzieł sztuki Topiaire jest miejscem, które warto zobaczyć na pewno. Zaskoczyli nas mile przy wejściu dając przewodnik po polsku. Za naszą 5-osobową rodzinę zapłaciliśmy tylko 10 €.
W tym miejscu niejaki Albert Navez doskonalił sztukę przycinania krzewów. Zaczął 20 lat temu od kilku krzewów bukszpanu i tak rozpoczęła się prawdziwa pasja. Nad niektórymi krzewami pracował ciągle przez kilkanaście lat, zanim uzyskały pożądane kształty. Same zaś krzewy są jednak trochę starsze. Niektóre mają nawet ponad 100 lat, spora część liczy sobie około 50 lat.

Te kobiety mają około 60 lat. Przyznajcie, że nie wyglądają :-)

Pamela














kosze z kwiatami


Manneken Pis wersja zielona









Hiszpański dzban o wadze 2500 kg


czytający krzak :-)






Przyjaciele Jeanne Calment -  krzaki mają podobno 120 lat 


stulatka


Po nacieszeniu oczu zielenią, poszliśmy pozwiedzać stare miasto. Mieszka tam ponoć tylko kilkuset ludzi. Za to jest mnóstwo knajpek, kawiarni, stoisk z goframi i temu podobnych. Weszliśmy do pierwszej lepszej, gdzie było miejsce dla pięcioosobowej rodziny.
Każde zamówiło coś innego i wszystko było pyszne.

Młody cieszył się z mega wielkich frytek
 Nie obeszło się oczywiście bez deseru. Dzieci zamówiły lody, a my starszy latte macciato i gofry.











Rum bar Tortuga.
Upiorne miejsce pełne czaszek i innych pirackich symboli, ale bardziej dla dorosłej części społeczeństwa :-)





Dekoracje jednej z restauracji





czytający chłopiec
























 





5 komentarzy:

  1. Dzięki za informacje o tym parku, właśnie szukam ciekawych miejsc.Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za ten wpis bardzo pomocny w odkrywaniu nowych ciekawy miejsc w Belgii

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak jest z hotelami zeby pobyc ze dwa dni

    OdpowiedzUsuń

Komentujesz na własne ryzyko