25 kwietnia 2020

Jak Belgia będzie wychodzić z lockdownu?

Jak Belgia będzie wychodzić z lockdownu?

Zapisane ku pamięci własnej i ku informacji.



Belgijska Rada Bezpieczeństwa ustaliła wczoraj 24/04 w kwestii wychodzenia z lockdownu co następuje:

Od 4 maja


- Startują firmy, które nie mają kontaktu z klientami (z zachowaniem pewnych reguł).

- Telepraca pozostaje normą.

- Maseczki będą obowiązkowe w publicznych środkach transportu (dozwolony jest zwykły szalik lub bandana).

- Można otworzyć sklepy krawieckie, by ludzie mogli sobie samodzielnie uszyć maseczki.

- opieka medyczna powoli zaczyna przywracać zwyczajne konsultacje itp

- Państwo ma zapewnić każdemu mieszkańcowi Belgii przynajmniej jedną maseczkę (u nas w gminie jest specjalny nr telefonu i email, gdzie od poniedziałku 27/04 można się zgłaszać a oni dostarczą maseczki do domu).

- Pociągi znowu będą wszystkie jeździć.

- Można rowerować i spacerować z dwoma znajomymi, którzy nie mieszkają w tym samym domu.

- Sporty dwuosobowe na świeżym powietrzu są dozwolone (tenis, kajaki itp), ale trzeba nosić maseczki. 


Od 11 maja

Startują wszystkie sklepy z zachowaniem adekwatnych zasad, które zostaną ogłoszne w przyszłym tygodniu.

Od 18 maja

SZKOŁY
Częściowy powrót do szkół. 15 maja dzień próbny.

Lekcje w przedszkolach odwołane do końca maja.

Mogą startować podstawówki i szkoły średnie,  ale maksymalnie 3 roczniki jednocześnie w szkole. Zalecają brać pod uwagę najpierw ostatnie klasy tych szkół,  pierwszaków i drugaków z podstawówki oraz kierunki praktyczne.

Jednak w klasie może być maksymalnie 10 uczniów, gdzie każdy ma 4 metry miejsca koło siebie. Nauczycoel ma mieć 8 metrów placu :-)

Ograniczony dostęp do toalet (tylu może być ludzi w kiblu, ile jest umywalek).

Mycie rąk ponad wszystko. Po przyjściu do szkoły, przed wyjściem ze szkoły, po skorzystaniu z toalety, przy skorzystaniu z automatu.

Dziatwa powyżej 12 lat i belfry obowiązkowo nosi maseczki cały dzień.

Uczniowie uczą się częściowo w szkole, częścowo w domu.

INNE

To jeszcze będzie dyskutowane, ale być może...

- wystartują fryzjerzy i inne tego typu zawody.

- prywatne spotkania i jednodniowe wycieczki krajowe będą dozwolone

- więcej ludzi będzie mogło być na ślubach i pogrzebach

- otworzą muzea

NAJWCZEŚNIEJ od 8 czerwca


Otwarcie restauracji, potem barów i kawiarni.

Kilkudniowe wycieczki.

Otwarcie turystycznych atrakcji takich jak zoo, czy parki rozrywki.

Odbędą się letnie staże i obozy (Rada Bezpieczeństwa wyda postanowienie końcem maja)

Małe imprezy pod gołym niebem będą dozwolone, ale dużych fetiwali i innych imprez masowych nie będzie można oranizować do końca sierpnia.




Uwaga. To co podano dziś, jutro może wyglądać zupełnie inaczej.

Ostatnio jak Rada Zadecydowala o możliwości odwiedzin w domach strości to wybuchła wielka awantura, bo sporo ludzi uznało to za przejaw totalnej nieodpowiedzialności.

Może się okazać, że po pierwszym czy drugim rozluźnieniu więzów nastąpi nawrót zachorowań i trzeba bedzie znowu sznura przyciągnąć....


Liczby.
liczba przyjmowanych do szpitala w poszczególne dni










Korona wirus na świecie. Dane z 24/04. (total aantal gevallen - liczba potwierdzonych przypadków, doden-zmarłych, genezingen-wyleczonych)




19 kwietnia 2020

Korona. Ilu ludzi, tyle reakcji. Do jakiej grupy ty należysz?

Właśnie przeczytałam w lokalnej gazetce artykuł, który oddaje idealnie to, co sama zaobserwowałam, zatem pozwolę sobie z niego skorzystać i przedstawię go tutaj w swojej wersji.

Doczekaliśmy ciekawego czasu. Trudna, dziwna, nienormalna  sytuacja, która dytyczy całego świata - wszystkich razem i każdego z osobna. Nikt przed tą sytuacją nie ucieknie, ale każdy na nią inaczej reaguje. W poprzednich wpisach opowiadałam, jak ja i moja rodzina odbieramy tę sytuację i jak dziwne wydają mi się reakcje innych, bo są tak inne od naszych.

Wiadomo, jednak nie od dziś, że ilu ludzi tyle opini i reakcji.


 Jak zatem reagują na sytuację koronną?

Pierwsza grupa to ludzie, którzy reagują strachem. Strach przed zarażeniem, strach przed utratą kogoś bliskiego, strach przed brakiem papieru toaletowego. Strach, że plany wakacyjne wezmą w łeb. Strach, że jutro będzie gorzej niż dziś.

Kolejna grupa to osoby, które uważają że ta sytuacja ich nie w ogóle  nie dotyczy, nie wierzą w zagrożenie, niczego się nie boją. Uważają, że wszystko jest znacznie przesadzone i dlatego nadal spokojnie spotykają się z kolegami, organizują imprezy w domu.

Nastepną grupą są sfrustrowani. Ludzie, którzy co prawda przestrzegają zasad, ale na wszysto narzekają oraz wszystkich i  wszystko krytykują. Oni często nawet noszą maski i rękawiczki,ale ciagle narzekają na kolejki, na mycie rąk pod sklepem, na zakazy i nakazy, a swoje zużyte rękawiczki rzucają pod sklepem na ziemię ze złością. Ci zwykle wykupują też papier toaletowy i inne dobra, bo uważają że tylko im się należy. Gdy dopadną do internetu, szukają tam kozłów ofiarnych by się na nich wyżywać i pluć jadem.

Kolejna grupa to ci, którzy żyją według wytyczanych sobie planów. Zajmują się więc w najlepsze uczenie swoich dzieci albo sami zaczynają uczyć się czegoś nowego przez internet (języki, gotowanie, szycie). Remontują, czy malują dom, pielęgnują ogródek, gotują rzeczy, których nie gotowali wcześniej. Pracują i zakupy robią przez internet. Ludzie ci każdego dnia spacerują, biegają czy jeżdżą rowerem przestrzegając wytycznych. Znajdują też czas na lampke wina czy kawę i książkę. Do tej grupy chyba najbardziej pasje nasza Piątka :-)

Kolejną grupą są ci, którzy w spokoju  znoszą ten stan, częstokroć nie mając innego wyjścia albo zwyczanie będąc do niego przyzwyczajonym. Tu mam na myśli ludzi w domach starości, czy ludzi mieszkajacych samotnie, dla których czas zawsze bez wzgledu na wszystko i tak płynie wolno.

Mamy też ludzi poświęcających siebie i swój czas innym. Ludzie szyją maseczki, gotują obiady dla sąsiadów, robią zakupy potrzebującym, organizują jakieś akcje itd.

W końcu są ci, którzy dziś zwyczajnie ciężko pracują, by tę całą sytuację jakoś opanować. Lekarze, pielęgniarki i cała reszta personelu szpitali, domów starości itd, policja, straż, aptekarze,  sprzedawcy, wirusolodzy, ekonomiści i wielu innych ludzi bez których dziś wszyscy inni by nie przetrwali. 


Źródło: Goeiedag




Aktualne informacje liczbowe dotyczące wirusa u nas.


W Belgii na dzień dzisiejszy mamy liczbę 38496 potwierdzonych testami zakażeń, z czego 3917 w naszej prowincji, z czego zmarło 5683 osoby.

W mojej gminie potwierdzono 42 przypadki, co znaczy, że jedna na 395 osób ma potwierdzone zarażenie wirusem Covid-19 (inaczej 2,93 ludzia na 1000).

16 kwietnia 2020

Fascynujące eksperymenty, które dziecko zrobi samo oraz spostrzeżenia i reflekcje o życiu.

Wirus czy nie wirus  czas ciągle zapitala jak mały samochodzik. Dopiero co zaczynały się te dwutygodniowe ferie, a już dziś przyszły mejle ze wszystkich szkół o tym, że pora się szykować do kolejnego trymestru...


Długi weekend spędziliśmy całkiem miło mimo tej całej dziwnej sytuacji.

Z Małżonkiem dużo posiedzieliśmy w ogródku korzystając z wyśmienitej pogody. Piliśmy kawę, wino i inne napoje i zażeraliśmy tiramisu, które wcześniej przygotowałam, a przy tym prowadziliśmy - jak zwykle - niekończące się dyskusje na różne tematy. Oczywiście w tych okolicznościach wiodącym tematem był wirus i szerokie z nim powiązania. To jest w naszym związku fantastyczne, że nam rozmowy nigdy przenigdy sie nie nudzą, a tematów nigdy nam nie brakuje.

Z Młodą zrobiłyśmy sobie wycieczkę rowerową do pobliskiego sadu, by porobić trochę zdjęć kwitnącym drzewom. Młoda przecież ciągle musi ćwiczyć, także teraz. Sad jest spoko na ten czas, bo poza owadami, ptakami i zającami, byliśmy tam wśród istot żywych jedynymi przedstawicielami gatunku ludzkiego w związku z czym uważam sad za miejsce bezpieczne, no bo kto normalny idzie do sadu, gdy nie ma tam owoców? :-)

 Młoda zrobiła sporo fajnych zdjęć kwiatków, pająków, drzew i owadów, a i i matce też kilka fotek cyknęła.



W inne dni Młoda chodziła z Najstarszą Siostrą na fotograficzne polowania w najbliższej okolicy. W ten sposób obie mogły się dotlenić no i pogadać o swoich nastoletnich sprawach. Normalnie bowiem każda z nich spędza czas w swoim pokoju na swoim piętrze przy swoim laptopie ze swoimi znajomymi internetowymi. Czasem tylko razem coś upichcą w kuchni albo wspólnie obejrzą jakieś filmy w sieci. Tak czy owak żadna z nich nie narzeka na nudę, dla żadnej z nich ten przymusowy pobyt w domu nie jest zbytnim problemem, bo wcześniej przecież ich, nasze życie jakoś specjalnie się od teraz nie różniło. Mieszkamy przecież tutaj w Belgii od 7 lat. 

Nie mamy w promieniu 1500 km żadnej rodziny, która by nas odwiedzała albo którą my moglibyśmy odwiedzać i której teraz mogło by nam - jak całej reszcie świata - brakować. Powiem więcej. Teraz cała reszta świata może się wreszcie organoleptycznie przekonać, jak to jest człowiekowi na emigracji. Jak to jest przeżywać wszelakie urodziny, święta, choroby, wypadki i inne ważne zdarzenia z dala od rodziny i przyjaciół. Tak właśnie to jest jak w kwarantannie, o.

Ale spoko, nie martwcie się. To jest trudne tylko przez pierwsze lata. Potem się człowiek przyzwyzwyczaja i uznaje za normalną normalność. To tak na wszelki wypadek wam mówię, jakby ten wirus powracał do nas co rok, a nasz organizm nie chciał się go nauczyć rozpoznawać. Człowiek jest taką istotą, która do wszystkiego się przyzwyczai wcześniej czy później, a jak to mówią - jak się człowiek przyzwyczai to i wisieć dobrze. 

Nam jest dobrze, co już kilka (set) razy mówiłam. Zresztą nie tylko nam, ale - jak mniemam - wszystkim pozostałym introwertykom, dla których życie w świecie urządzonym ściśle pod ekstrawertyków żyje się dosyć kitowo. A wysoko wrażliwym introwertykom jeszcze kitowiej.

Nie jeden teraz - tak samo jak my - mówi:
"No popatrz, kurde,  oto nasza dotychczasowa codzienność teraz nagle nazywa się lockdown".

Co więcej, jak czytam w gazetach, wielu ludzi odkrywa teraz zupełnie przypadkiem, że o wiele lepiej i o wiele wydajniej się im pracuje, gdy mogą to robić w swoim domowym zaciszu, gdy po zrobieniu swojej pracy nie muszą się przymusowo integrować z kolegami z pracy na kawie, lunchu, czy codziennych rozmowach o niczym.

Tak, dla nas introwertyków kwarantanna i lockdown to najnormalniejsza normalność. Dla nas to sytuacja idealna, gdy możemy siedzieć w domu, bo my tak lubimy właśnie i w normalnej sytuacji, gdy nie musimy wychodzić z domu (do roboty, do szkoły, po chleb), to kurde zwyczajnie nie wychodzimy i jest nam z tym dobrze.

I ja bym sobie dziś życzyła, by wszyscy ekstrawertycy choć przez chwilę się nad tym zastanowili i by zrozumieli, że my tak się właśnie niekomfortowo czujemy, gdy ktoś nas zmusza do przebywania z innymi ludźmi, do wychodzenia z domu, jak oni się teraz czują, gdy ktoś im każe w domu tkwić. Poczujcie to choć przez chwilę, jak to jest  musieć żyć wbrew swojej naturze, bo jakiś debil ustanowił takie a nie inne zasady. Wam jest teraz źle? A dobrze wam tak chłe chłe :-P

Nie, tak serio to nikomu nie jest dobrze do końca, tyle że dla nas wysoko wrażliwych introwertyków siedzenie w domu nie jest problemem najmniejszym, bo to lubimy. Ja nie narzekam też na nudę, a wręcz przeciwnie - czasu mi ciągle brakuje na to, co bym chciała zrobić jeszcze w moim domu. Jednak ja bym wolała mimo wszystko normalnie chodzić do pracy i normalnie zarabiać, normalnie pójść se do sklepu buty pomacać, przymierzyć i kupić, normalnie jeździć po kraju i po zagranicy, normalnie wysłać dzieci do szkoły i do kolegów. No ale póki co nie mogę, więc robię to, co mogę i czekam cierpliwie ciesząc się chwilą i robiąc to co mogę robić właśnie teraz w takich okolicznościach.

 Wczoraj oficjalnie poinformowano o przedłużeniu bieżącego stanu do 3 maja. Tyle, że niby mają otworzyć sklepy ogrodnicze i jak - tutaj mówią - "doe het zelf", czyli "zrób to sam" (materiały budowlane, ogrodnicze). To by mi bardzo odpowiadało, bo bym sobie po pierwsze ogródek oporządziła, a po drugie mamy kilka stołów drewnianych do odnowienia i dzieci mogły by je dla relaksu wyczyścić i pomalować, no ale lakier i parę innych gadżetów by się do tego celu przydało... Więc niech otwierają te sklepy!

W poniedziałek zaczyna się na powrót szkoła. Gazety podają, że szkoły zebrały, kilka czy nawet kilkanaście tysięcy używanych laptopów dla dzieci biedniejszych, które nie mają komputerów w domu... No i spoko, dobre i cokolwiek, tyle tylko, że nauka przedmiotów praktycznych on-line to ciągle dupa nad dupami. Najstarsza np miała przed feriami przygotować szablon kurtki letniej no i przygotowała, tylko jak niby ma to pani na odległość sprawdzić? No i jak niby to mają szyć? No dobra, wiem że na maszynie, ale jak belfer ma to nadzorować, korygować itd? Poza tym heca taka, że Najstarsza nie ma dotąd materiału, bo do tych przymusowych ferii ciągle zajmowali się szyciem płaszcza zimowego, a po materiał na letnią kurtkę mieliśmy skoczyć na dniach do ogromnego sklepu krawieckiego, który mamy w sąsiedniej wiosce, a który teraz jest nieczynny z powodu korony.  Pff. Zamówiliśmy przez internet z Holandii, ale jak se człowiek nie pomaca to co to za zakupy materiału, a poza tym już drugi mejl otrzymaliśmy na temet kolejnych opóźnień. Bo wiadomo, że jak zamówisz jakieś byleco to dostraczą nazajutrz, ale jak pilnie potrzebujesz to trwa  kilka tygodni.

Młodemu zamówiłam ze 2 tygodnie temu 2 książki z belgijskiej księgarni i do tego kolejną płytę Harrego Pottera (bo teraz z Młodym oglądamy po trochu). Młody najbardziej czekał na "zoekboeka" z Robloxa, czyli książkę do szukania czegoś na obrazkach. No ale cóż, wczoraj dotarła zaledwie jedna z tych rzeczy - książka z eksperymentami dla dzieci. Dobre i to. Wszak Młody Youtuber ciągle nagrywa nowe video, z czego większość stanowią eksperymenty, bo to jest po prostu cooooool.

On eksperymentuje, a matka nagrywa na iPada. Potem przygotowuję ostateczne video w iMovie i z tej apki wysłałam od razu na You Tube. Bardzo dobra apka jak na takie zabawy.

Eksperymenty, które dziecko zrobi samo.


Jak dotąd najbardziej ekscytującym dla Młodego eksperymentem było

 Dmuchanie balonu za pomocą butelki z miksturą octu i sody.

Eksperyment jest dziecinnie prosty i bezpieczny.
Butelkę wypełnia się octem. Do balonu wsypuje się trochę (łyżkę, dwie) sody. Balon nakłada się na szyjkę butelki i odwraca, tak by soda wsypała się do octu. Zachodzi reakcja i balon się nadmuchuje. 

Kolejny eksperyment z sodą i octem o wiele bardziej nam starym się podobał niż naszemu Synowi.

Lampa Lawa.
Do słoika wsypuje się dość sporo sody. Potem ostrożnie wlewa się olej po ściankach, żeby się nie zbełtało. Potem strzykawką lub łyżeczką wlewa się po troszku ocet zabarwiony barwnikami (lub kolorową bibułą namoczoną w tym occie)



Fascynującą zabawą było też

 rysowanie po mleku.
Na talerz wylewamy mleko. W szklankach (pudełeczkach) przygotowujemy barwniki spożywcze (tu barwniki w proszku rozpuszczone w wodzie).
Wacikiem na patyczku malujemy wzory na mleku.
Gdy się już pobawimy, sprawdzamy co się stanie jak do mleka zapodamy trochę płynu do naczyń.

UWAGA! Młody nie był przygotowany na to co się stanie, więc gdy wszystko mu nagle zniknęło, był ogromnie zawiedziony. Mieszał patyczkiem z nadzieją, że kolory wrócą....


I na koniec dzisiejsze zabawy z wodą, octem  i jajcami. Jutro nagramy ciąg dalszy do tego video, gdy już ocet zrobi swoje i jajo będzie gołe ;-)


3 kwietnia 2020

Hurra! Ferie wielkanocne uważam za rozpoczęte!

Powiem wam, że ten wirus popsuł wszystkie moje plany blogowe, bo miałam sporo fajnych (moim oczywiście zdaniem) tematów do spisania, a teraz zwyczajnie się nie godzi pisać o nich, gdy  na całym świecie obowiązuje jeden i ten sam  temat. Poza tym wiele z moich tematów jest w tych warunkach jakby nieaktualnych, bo świat teraz funkconuje inaczej, a po wirusie będzie fukcjonował pewnie jeszcze inaczej, czyli wszelakie poczynione obserwacje na gatunku ludzkim mogą wymagać skorygowania. Nic to, poczekam. Nie pali się.

Poprzestanę na temacie wiodącym tego bloga, czyli zwyczajnie zapiszę kolejną kartkę naszego pamiętnika rodzinnego. Wszak grzechem było by nie spisać, jak żyje się nam w tych specyficznych okolicznościach w kwietniu A.D. 2020.

A żyje nam się całkiem dobrze. Tyle tylko, że hm.... z wypowiedzi ludzi w internetach wnioskuję, że ludzie tacy jak ja i reszta Piątki (oraz cała reszta nam podobnych) powinni się wstydzić tego, iż ośmielają się mówić, że jest im teraz dobrze. No bo jak ja mogę mówić, że jest dobrze, jak ja mogę się cieszyć, jak ja mogę sobie żarty stroić z tego czy tamtego, gdy na całym świecie ludzie cierpią, ludzie się boją... 

No cóż,  gdy ja się czasem bałam i cierpiałam, to  świat miał to zasadniczo w dupie... A często robił wszystko, by mi jeszcze bardziej dopierdolić i utrudnić. Tak że ten...

Pozwólcie, że TO JA SAMA zadecyduję, w jakieś sytuacji powinnam się bać, w jakiej umartwiać, a w jakiej zwyczajnie cieszyć życiem, bo tylko ja sama potrafię ocenić swoją własną sytuację. A ta w tym momencie jest dla mnie bardzo dobra. Bez wątpienia o niebo lepsza od wielu innych sytuacji, z którymi w moim  42-letnim życiu przyszło mi się zmierzyć. Jutro, pojutrze, czy za pół roku może się to zmienić, ale to jutro, pojutrze, czy za pół roku, a ja żyję teraz.

Sama zamierzam też decydować o tym, o kogo się będę martwić i o kogo troszczyć, a czyje losy mieć tam gdzie słonko nie dochodzi. Nie moim problemem jest to, że wielu ludzi pierwszy raz w życiu nagle musiało wyjść ze swojej strefy komfortu. Powiem więcej, cieszy mnie to, że tak się stało, bo wielu ludziom, a być może i całemu światu taki solidny kop w dupę bardzo, ale to bardzo był potrzebny. 

Tymczasem - zgodnie z przewidywaniami - moje koronawakacje zostały przedłużone do 19 kwietnia. No ale warto tu zanotować, że i z tym znowu były jaja. Jeden tam taki mądry na wysokim stanowisku zadecydował, że sprzątaczki po 5 kwietnia mogą iść do roboty. Co sprzątaczkom (i wielu innym ludziom) wydało się jakoby lekko bez sensu, że taka sprzątaczka nie może odwiedzić własnej osobistej matki, czy starego sąsiada, ale może za to spokojnie co dnia odwiedzać innych starszych, czy wręcz starych, schorowanych ludzi i to po 5 do 10 domów w tygodniu a do jej własnej matki i sąsiada w tym czasie może przyjść inna sprzątaczka, która przyniesie wirusy z wszystich poprzednich domów. Genialne!

Sprzątaczki zaczęły się burzyć i pisać pisma do biura. Biuro skontaktowało się z RVA i ostatecznie stanęło na tym, że każda z nas może wybrać, czy wrócić do pracy, dostać normalną wypłatę i dać sobie szansę na zarażenie tym gównem siebie, swojej rodziny i wszystkich swoich klientów, czy też zostać w domu, zadowolić się 70% z wypłaty i zmniejszyć szanse na rozprzestrzenianie się wirusa.

Ja lubię siebie, moją rodzinę i swoich klientów, zatem postanowiłam zostać w domu. Podobnie uczyniła większość sprzątaczek z mojego biura, co wiem z naszej grupy internetowej. Rozumiem jednak te, które wracają do pracy, bo każda ma przecież inną sytuację w domu, innych klientów, inne możliwości i warunki.

M_Jak_Mąż pracuje, bo roboty póki co im nie brakuje a wszyscy pracownicy póki co zdrowi. 

Dziś zakończył się oficjalnie drugi trymestr roku szkolnego a od poniedziałku zaczynają się dwutygodniowe ferie wielkanocne, czyli paasvakantie. Hurrra!!!

Końcówka tego trymestru bez wątpienia była arcydziwna. W ostatnim tygodniu Młody wreszcie dostawał konkretne zadania z poszczególnych przedmiotów i dla mnie to było lepsze, bo wiedziałam przynajmniej, co powinniśmy robić. No, Młody już nie koniecznie podzielał moje zdanie, bo zadania z niderlandzkiego i matematyki były dla niego wielce irytujące, bo za łatwe. No bo faktycznie, ileż można robić zadania z dodawania i odejmowania w zakresie 100, gdy człowiek radzi sobie spokojnie z tysiącami. Te kilka zadań z mnożenia i dzielenie o wiele bardziej go satysfakcjonowało. Czytać ze zrozumieniem też potrafi doskonale a krótkie i długie samogłoski to już nawet mnie uszami wychodzą, choć ja tylko się przyglądam jak on pisze codziennie po 2 strony ciągle tych samych w koło zadań. Nuda jak cholera.

Najstarsza miała na zadanie uszyć maseczkę z tego, co znajdzie w domu. Wykorzystałyśmy nową poszewkę, która ostała się po piżamowych urodzinach oraz jakiś kolorowy materiał kiedyś tam kijwiepoco zakupiony oraz UWAGA tasiemki do prezentów świątecznych z adekwatnym motywem.  Dotąd wszystko było okej. Potem wydrukowałam ten szablon i tę instrukcję, które pani przysłała. Kazało tam że ten projekt przygotowany został w Chinach. Nnnnno, a ten opis i instrukcja wykonania - tak na moje oko - tłumaczona była z chińskiego na niderlandzki przez francuskojęzycznego Niemca marokańskiego pochodzenia wychowanego w Polsce. No chyba, że to zadanie miało też przy okazji sprawdzać inteligencję, pomysłowość i inwencję twórczą delikwenta próbującego zrozumieć, co autor tak na prawdę miał na myśli. No ale okej, Najstarsza w szyciu i logice to akurat jest dobra. Dobra jest też w robieniu wszystkiego po swojemu i tutaj to doskonale wykorzystała. Maska wyszła świetnie. Zrobiłyśmy zdjęcie i wysłałyśmy pani do oceny razem z wszystkimi stosownymi formularzami potrzebnymi do tego przedsięwzięcia. Zadań oczywiście było więcej, ale reszta była zwyczajna.

Młoda z kolei w minionym tygodniu miała jakiś  test z fotografii, który odbywał się jako konferencja on-line przy obecności wszystkich (czy tam większości) klasy oraz dwóch nauczycieli tego przedmiotu. No i mieli wszyscy ubaw niezły, bo papugi naszej Młodej postanowiły ten test sabotować. Nagle akurat w tym momencie postanowiły, że będą fruwać w koło jak głupki po pokoju i drzeć się na całe papuzie gardła. Wolnoć tomku w swoim domku.

Na początku tylko latały i furkotały tymi swoimi piórami tworząc dla internetowych słuchaczy wrażenie nadlatującego helikoptera. Wówczas nieświadoma całej sytuacji pani, która właśnie dołączyła do rozmowy,  pełna obaw i wątpliwości zapytała wszystkich, czy ją dobrze słychać, bo ona ma straszne szumy.
- Proszę pani, to tylko te ptaki Tereski - uspokoili ją ze śmiechem uczniowie. 
Gdy czarty zaczęły się drzeć, nauczyciel wyciszył Młodą i powiedział, że jak będzie mieć coś do powiedzenia, żeby się na chwilę odciszyła. 

O i tak to jest z nauką on-line ha ha ha. 

Na szczęście życie na szkole się nie kończy. Po lekcjach mamy jeszcze sporo czasu na robienie innych rzeczy. Sporo tego czasu oczywiście spędzamy w sieci - można czytać, grać, gadać i pisać z ludźmi, kupować czy co tam kto lubi.

Młody po dwóch tygodniach zaczął trochę tęsknić za kolegami z klasy i w końcu wpadliśmy na pomysł, by nagrać filmik dla klasowych kolegów i opublikować na YT. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy. Młody wreszcie mógł spełnić swoje marzenie o zostaniu youtuberem.

Potem stworzyłam grupę na whatsappie i wysłałam link do mam. Bardzo szybko otrzymaliśmy wiadomości zwrotne z wielką ilością słów uznania dla Młodego.

Kolejnego dnia, po kolejnym filmiku poza słowami uznania na whatsappie pojawiło się trochę zdjęć i filmików z pracami klasowych kolegów Młodego : a to gofry, a to rysunek, a to mleczny shake, a za nimi kolejne słowa uznania skierowane do ich autorów. Potem któraś z mam zaproponowała, by dzieci napisały do siebie listy, na co dzieci zareagowały entuzjastycznie i od razu zabrały się do pisania. Listy można wysyłać mejlem, a można tez pisać i rysować na papierze a potem skanować czy fotografować i wysyłać albo na upartego zwyczajnie wrzucić do skrzynki podczas spaceru (choć to już może być w dzisiejszych czasach sprawa dyskusyjna). Inna powiedziała, że korzystając z apki można on-line zaprojektować i wypisać kartkę, którą poczta wydrukuje i wyśle pod dany adres. Podała też kod na 10 darmowych kartek. Tak czy owak możliwości jest wiele, wystraczy trochę pokombinować i wyjść z jakąś inicjatywą. Dalej już pójdzie łatwo. No, przynajmniej tutaj, gdzie mieszkamy. Nie wiem, czy wszędzie to zadziała, bo pewnie wielu woli po prostu jak zwykle siedzieć i jojczyć...

Od pierwszego filmiku Młody zdążył się już zapoznać z Whatsappem, Hangoutsem, Messengerem, gdzie pisał, czytał, prowadził rozmowy wideo z kolegami i ich rodzicami. Radzi sobie też z pisaniem i odbieraniem mejli od kolegów. Oni najwyraźniej też sobie radzą. Filmiki, które dzieci i mamy nagrywały były świetne i nieźle się ubawiliśmy wszyscy. Wiadomo, że codziennie nie będą wszyscy siedzieć i robić zdjęć czy filmików z dziećmi, bo wielu rodziców zwyczajnie w domu musi pracować, ale ten raz to już była niezła zabawa i zawsze jakaś odmiana w tym życiu w zwolnionym tempie.

My bez wątpienia jeszcze trochę sie pobawimy w Youtuberów, bo to na prawdę fajna zabawa, choć bez wątpienia dosyć czasochłonna. Czasu jednak na razie dosyć dużo mamy, bo przecież teraz mamy  prawdziwe ferie, a pomysłów nie brakuje. Dla Młodego może to być fajna terapia antywstydzeniowa. Bowiem Nasz Youtuber na co dzień jest bardzo nieśmiały, co nie przeszkadza mu być jednym z bardziej lubianych dzieci w szkole, ale lepiej być śmiałym fajnym chłopcem niż nieśmiałym fajnym chłopcem. Tutaj jedno z naszych video. (Młodemu będzie miło, gdy wejdziesz na YT i dasz mu lajka ;-) )



Jutro mamy się stawić w szkole po odbiór podręczników na czas po feriach. Przewiduje się bowiem, że są bardzo małe szanse na to, że nauka rozpocznie się 20 kwietnia. Bardziej realny - jak wynika z listu od dyrekcji - jest początek albo i dalsza część maja. Najczarniejszym choć bynajmniej niewykluczanym scenariuszem jest zamknięcie szkół do wakacji.
Podejrzewam, że nauczyciele przez te 2 tygodnie wymyślą jakieś sensowne rozwiązania albo dopracują bieżące  (o ile jeszcze tego nie zrobili) na dalsze prowadzenie zajęć po feriach, bo dotąd to dosyć chaotyczne to wszystko było, co oczywiście bynajmniej mnie nie dziwi, a tylko stwierdzam fakty. Choć muszę tu przyznć, że jak na taką nagłą, nieprzewidywaną, zaskakującą sytuację to belgijskie szkoły całkiem fajnie sobie poradziły i nieźle to wszystko przebiegało, a rodzice i uczniowie - jak wynika z telefonów i listów ze szkół - dosyć poważnie i odpowiedzialnie podeszli do tematu. Sytuacja jednak jest dziwna. 

Ja jak dotąd zaobserwowałam 4 etapy w podejściu do korony wirusa w mojej okolicy (podejrzewam dotyczy całej Flandrii, a także poniekąd nas samych):
1. Pierwsze tygodnie. Niedowierzanie, wątpienie, ignorowanie.
2. Pierwsze 3 dni po ogłoszeniu stanu wyjątkowego przez rząd. Szok i Panika (szturm na sklepy i apteki)
3. Kolejne 2 tygodnie. Nerwowy czas oczekiwania na powrót do normalności i/lub nowe obostrzenia.
4. Stabilizacja. Zniecierpliwienie. Zróbmy coś. Pojawiają sie różne akcje: białe flagi, tęcze, misie, wspólne śpiewanie, ludzie zaczynają odkrywać nowe formy zakupu i sprzedaży, kontaktów z bliskimi, zajęć dla dzieci i siebie...

Tak, ten czas przynosi wiele możliwości poczynienia  interesujących obserwacji na ludziach. Nie mogę się doczekać, aż ktoś o tym napisze porównując zachowania ludzi w różnych krajach. Bardzo mnie to fascynuje. To bardzo ciekawy eksperyment na ludziach ten wirus. Czy przypadkowy czy zamierzony to pewnie nigdy się nie dowiemy, ale korzystajmy z okazji i obserwujmy skoro już się zdarzył :-)