17 marca 2022

Ile kosztuje leczenie raka piersi w Belgii? Faktury czas płacić.

 Kto czytał poprzednie wpisy, ten wie, że trochę stresowałam się kosztami leczenia raka, bo nie miałam pojęcia, jakich kwot należy oczekiwać. Do tego czasu jednak już napłynęło trochę faktur, wiemy zatem na czym stoimy, co jest niezmiernie ważne.

Powiem wam, że nie jest źle, choć nie mogę też rzec, że jest dobrze, bo o ile pojedyncze faktury są stosunkowo niewielkie, tak ich sumę już trochę inaczej się odczuwa, a leczenie raka to - jak powszechnie wiadomo - nie jest kwestia jednego zabiegu czy jednej wizyty u lekarza, tylko miesięcy albo i lat szwendania się po doktorach.

Przedstawię dziś z grubsza moje dotychczasowe koszty leczenia raka, bo być może niektórzy będą tego typu informacji poszukiwać dla siebie, a inni być może zwyczajnie są ciekawi, jakie pieniądze w  Belgii wchodzą w grę, jeśli dopadnie nas tego typu choróbsko.

Gwoli ścisłości przypomnę, że w Belgii nie ma czegoś takiego jak darmowa opieka medyczna. Za każdą wizytę, zabieg, badanie, operację, terapię płacimy z własnej kieszeni, ale część kosztów (zwykle spora) zostaje nam zwrócone przez ubezpieczyciela (fundusz zdrowia), gdy oczywiście takowe posiadamy. 

Ja na dzień dzisiejszy posiadam tylko i wyłącznie podstawowe ubezpieczenie zdrowotne (a można opłacać dodatkowo np dentystyczne, szpitalne, ale ja nie opłacam).

Lećmy po kolei od diagnozy:

1. Badania, diagnoza (prywatna klinika radiologiczna)

Badania nr 1   mammografia, tomografia i USG piersi: 25€ 

Badanie nr 2    Punkcja-biopsja: 100€


2. Wizyty w klinice piersi i dalsze badania (szpital)

Tu pokazuję pierwszą dwustronną fakturę ze szpitala za miesiąc grudzień 2021, kiedy to odbyłam mnóstwo badań i spotkań z najróżniejszymi specjalistami. Pokazuję ją bez pierwszych kolumn ze względu na nazwiska lekarzy, ale opisuję po polsku, za co są poszczególne kwoty, byście mogli sobie zobrazować, co ile kosztuje (u samej góry zapomniałam napisać, że ten tysiąc (1009,92) to honoraria całkowicie pokryte przez fundusz) . Na różowo zaznaczyłam sumy, jakie zapłacił za mnie fundusz zdrowia, a na żółto koszty, które pokrywam z własnej kieszeni. Jak widzicie, do zapłacenia mam 322 € za same badania i wizyty u lekarzy. Jednak większość kosztów,  pokrywa mój fundusz zdrowia, mimo że mam tylko i wyłącznie podstawowe ubezpieczenie.



3. Wizyty u lekarza rodzinnego

 - omówienie wyników badań i diagnozy, skierowanie do kliniki piersi - 27

- wizyta przedoperacyjna - 45€ + 17,76€ (badanie krwi - faktura z laboratorium)

4. Operacje. 

Kto czytał poprzednie wpisy, wie, że w grudniu zeszłego roku miałam 2 operacje mające na celu usunięcie guza z piersi. Pierwszym razem z oszczędzeniem piersi, a gdy to okazało się za mało, wykonano mastektomię. Za każdym razem przebywałam w szpitalu półtora dnia, czyli jeden nocleg. 

Poniżej pokazuję, ile taka przyjemność kosztuje.

I tak pierwsza operacja kosztowała blisko 3 tysiące euro, z czego ja ze swojej kieszeni musiałam zapłacić na szczęście „tylko” 147,61 €. Przy czym u nas płaci się zaliczkę podczas przyjęcia do szpitala i to było 75€, co widać na fakturze.

Druga operacja wyszła coś taniej, ale ciągle powyżej 2 tysięcy, z czego mój koszt to 129€.





Moim zdaniem nie są to jeszcze jakieś przerażające kwoty, ale nie powiem, by to było mało. Mam tego farta, że Małżonek pracuje i jeszcze jest w stanie na to zarobić, choć robi to kosztem własnego zdrowia zasuwając często ponad siły. 

5. Chemioterapia.


Otrzymałam już pierwszą fakturę za pierwszą chemię i wynosi ona 35,46€. 
Do wybrania jest 16 sesji, z czego można wnioskować, że łączna cena chemioterapii to będzie pi razy drzwi: 16x36€ . Przy czym trzeba brać pod uwagę ewentualne dodatkowe badania i wizyty, których można się co jakiś czas spodziewać, a także wystąpienie nieprzywidywanych komplikacji, które wymagac będą dodatkowej hospitalizacji, badań czy zabiegów…

Do powyższych należało by jeszcze koszty dojazdu doliczyć, a bilet na autobus to 2€ w jedną stronę, czyli 4€ za raz. Skuterem na pewno taniej, czasem woził mnie małżonek, nie rzadko „po drodze” do roboty… Tak czy owak i tak się nazbiera…
Po chemii przewidziana jest jeszcze radioterapia...

To nie są tanie rzeczy. Nie zmienia to jednak faktu, że po pierwsze trzeba to zapłacić, a po drugie tutaj w Belgii na prawdę warto płacić za leczenie, bo belgijska opieka zdrowotna jest na bardzo wysokim poziomie. Do tego wszyscy wszędzie są dla człowieka mili, przyjaźni, cierpliwi, wyrozumiali i kompetentni. Od lekarza rodzinnego począwszy, poprzez wszelakiej maści specjalistów, pielęgniarki  po wszelaki personel szpitalny traktują cię po prostu  jak człowieka, nikt cię nie krytykuje, nie ocenia, nie przewraca oczami nawet przy najdziwniejszych twoich zachowaniach czy największej głupocie. 
No dobra, czasem się zdarzy, że ktoś ma gorszy dzień, że jest zmęczony, straci cierpliwość, ale nad wyraz rzadko się to zdarza.






1 komentarz:

  1. W sumie zgadzam się z tym, co napisałaś - jest lepiej, niż się spodziewałem, chociaż oczywiście koszty są. Ale wygląda mi na to, że poziom opieki naprawdę jest kosmiczny w porównaniu z PL. Jak już się leczyć, to zdecydowanie w BE :) Poza tym w PL niby publiczna służba zdrowia, a tak naprawdę co idzie załatwić bez wizyt prywatnych? I jak długo trzebaby czekać?... Ehhh

    OdpowiedzUsuń

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima