20 stycznia 2022

Gdzie co kupić w Belgii. Przewodnik dla nowicjuszy i nie tylko.

Ten wpis ma na celu uzmysłowienie niektórym rodakom, że w Belgii (mieszkam we Flandrii i piszę o Flandrii) spokojnie da się żyć bez polskiego sklepu w okolicy i że bez mała wszystko idzie kupić w lokalnym belgijskim supermarkecie. Nie zawsze są to te same produkty, które znamy z Polski, a ich tutejsze zamienniki. Wystarczy szukać, testować i kombinować. Zalecam jednak zacząć od nauki któregoś z tutejszych języków ;-)

Do napisania o tym (jak i wielu innych rzeczach) zmotywował mnie prezentowany publicznie przez pewną grupę rodaków brak wiedzy na temat kraju, w którym niektórzy z wyżej wspomnianych mieszkają od dobrych kilku lat i po tych kilku latach nadal po wszystko latają do polskiego sklepu albo nawet do Polski jeżdżą, bo twierdzą, że tutaj tego nie ma i jeszcze innych o tym przekonują w internetach. Co nie rzadko jest wierutną bzdurą. 

Pewnie, że są produkty typowo polskie, których próżno szukać w tutejszym sklepie, szczególnie gdy nie posiada on działu z zagranicznymi produktami (zakładam, że Polacy zdają sobie sprawę, iż dla Belga kiszone ogórki, kiełbasa krakowska czy wedlowskie ptasie mleczko to produkty zagraniczne, choć czasem miewam co do tej świadomości spore wątpliwości hehe). Jednakowoż takie rzeczy jak czysta woda, cukier czy mąka to, panie, wszędzie mają. Co nie zmienia faktu (wiem z rozmów ze sprzedawcami w polskich sklepach i przypadkowymi polskimi znajomymi), że niektórzy Polacy uważają inaczej. 

Tymczasem ja mam do najbliższego polskiego sklepu takiego czy innego około 20-30km i bywam tam tylko przy okazji wizyty w tym czy innym mieście, czyli raz czy dwa razy na rok, a wtedy kupuję rzeczy, których faktycznie w tutejszych nie ma, czyli wspomniane już kiszone ogórki czy wedlowskie ptasie mleczko,  paszteciki drobiowe konkretnej marki czy polskie cienkie wafle, choć na te już mam tutejszy patent (patrz niżej). Bardziej z sentymentu niż prawdziwej potrzeby. Nno może ogórasy i kiszkę z potrzeby, bo wszyscy uwielbiamy omiomniomniom. 

Oto lista (alfabetycznie, co mi się przypomniało) produktów żywnościowych pierwszej (i drugiej) potrzeby, których znalezienie może nastręczać trudności nowicjuszom. Nie podaję tu rzeczy, które są oczywiste dla każdego na pierwszy rzut oka. Ziemniaka, jajo czy kukurydzę w puszce raczej każdy rozpozna chyba. 

To produkty do znalezienia w zwykłych popularnych hipermarketach jak Delhaize, Carrefour, Colruyt, Lidl, Aldi, Albert Heijn itp. ew. w necie.  Ja nie mam w okolicy żadnych specjalistycznych sklepów cukierniczych czy tym podobnych, bo mieszkam na zadupiu.  

Budyń. Pudding. Dwa rodzaje: waniliowy i czekoladowy. Czasem wyjątkowo pojawia się jakis inny smak.Po ugotowaniu mają inną konsystencję niż polskie. Rzadsze. Idealne do szarlotki z budyniem. Smakują tak samo. Są też budynie bez gotowania. 


Bułka tarta - panermeel (panierka). Wszędzie, zwykle koło  mąki itp.



Buraczki ćwikłowe - rode bieten. Świeże na działach z warzywami w Delhaize, Carrefour, Colruyt. Także w warzywniakach. Gotowane we workach prawie w każdym sklepie choć nie zawsze. W słoikach w occie krojone w plasterki też w większosci sklepów. Jest też sok buraczkowy (rode bieten sap) w litrowych flaszkach idealny na barszcz. 

Chrzan - merikswortel. W małych słoiczkach w Delhaize, Colruyt…



Ciasto gotowe. W lodówkach w rolkach. ciasto francuskie - bladerdeeg, kruche ciasto: kruimeldeeg, zanddeeg, spód do pizzy: pizzadeeg 

Cukier - suiker. Wszędzie :-)


Cukier puder - bloemsuiker. Dostępny w zwykłych opakowaniach lub w specjalnych tubach z dziurami do łatwego cukrowania słodkości. 



Cynamon - kaneel. Wszędzie w działach z ziołami (kruiden). 



Drożdże - gist. Najpopularniejsze są suche, które kupimy w większości sklepów. W niektórych są też świeże w kostkach.



Fasola - bonen (witte bonen, rode bonnen…)



Galaretka - brak. Belgowie nie znają i nie używają.

Imbir - gember. Popularny. Wszędzie znajdziesz zarówno świeży jak i mielony w słoiczku.



Kasza gryczana - boekweit

Kasza manna - griesmeel. W żółtych małych pudełkach (głównie acz niekoniecznie) w dużych marketach. Ma ciut inne właściwości niż polska. Trzeba więcej użyć na tę samą ilośc mleka.

źródło. internet

Kiełbasa - worst. W wielu sklepach znajdziemy polską kiełbasę - poolse worst, która jest odpowiednikiem polskiej zwyczajnej. Swojska tylko w polskim sklepie. 



Kiszona kapusta - zuur kool. W workach (lodówki albo przy warzywach) w słoikach lub w puszkach (półki ze słoikami i puszkami). Uwaga. jest kapusta naturalna i na winie. Różnica w smaku spora, ale obie dobre.



Kiszone ogórki. Brak (wyjątkiem są sklepy w dużych miastach, gdzie często znajdziemy polskie ogórasy)

Kminek - karwijzaad. Mało popularna przyprawa, ale jak poszuka to znajdzie. 



Kwasek cytrynowy. Citroenzuur. W popularnych sklepach chyba nie widziałam takiego do celów spożywczych, jednak jo ze wsi, a w dużych miastach są różne specjalistyczne sklepy, gdzie zapewne się bez problemu znajdzie. Online w każdym spokojnie kupicie w dość dużych opakowaniach. Choćby na stronie plein.be.

Mąka - bloem. Poza zwykłą jest też mąka ze środkiem spulchniającym (świetna do naleśników czy ciast) i nazywa się zelfrijzende bloem.  Przy czym pszenica to tarwe, żyto rogge. 

mąka żytnia

mąka pszenna: 1 ze spulchniaczami/ 2 zwykła


Mąka ziemniaczana - aardappelmeel. W małych kartonikach w Carrefour, Delhaize (patrz: foto kasza manna - prawie takie samo opakowanie ma mąka ziemniaczana). O wiele popularniejsza jest skrobia kukurydziana - maizena, która ma identyczne właściwosci.

Mięso. Vlees. Kawał mięcha nawet zmielony każdy rozpozna, ale nie każdy może na pierwszy rzut oka rozpoznać, co zostało zmielone, a nie zawsze na opakowaniu jest rysunek koguta czy wieprzka. Przeto dla porządku podam nazwy zwierząt itp:

drób - gevogelte

kura - kip (kippenvlees, kipfilet) 

indyk - kalkoen

kaczka - eend

bażant - fazant

świnia - varken

krowa - rund, cielę - kalf

królik - konijn

owca - schaap,  baranina -schapenvlees, jagnię - lam, (lamsvlees)

mielone - gehakt

kotlet - kotelet, karbonade

żeberka - ribben

Mleko w proszku. Melkpoeder. W sklepach nie rzuciło mi się w oczy, ale online nawet na popularnym bol.com bez problemu kupicie. 

Ocet - Azijn. Wszędzie. Ocet do sprzątania to schoonmaak azijn. 

Pietruszka - peterselie. Korzeń kupimy m.in. w Delhaize lub Colruyt, ale tylko w sezonie jesienno-zimowym. Nać cały rok prawie wszędzie na dziale z warzywami. Uwaga. Nie pomylić z trybulą (kervel). 

Proszek do pieczenia - bakpoeder. Wszędzie w małych torebeczkach pakowanych po kilka.



Ryż - rijst. Większość ludzi znajdzie ryż bez problemu, bo zwykle jest w przezroczystych workach albo ma obrazek na opakowaniu. Podejrzewam jednak, że nie każdy wie, iż Belgowie mają specjalny ryż do gotowania na mleku oraz sporządzania ciast ryżowych i ten ryż stoi zwykle w sklepach gdzie indziej niż pozostałe rodzaje ryżu, bo np w okolicach budyni i produktów do pieczenia i sporządzania deserów.


Ser biały - witte kaas (platte kaas, verse kaas albo  kwark) W kostkach twardy niesolony raczej bardzo ciężko znaleźć (nie licząc dużych miast). Jest taki wiaderkowy rzadki zwykle w półkilowych pojemnikach w lodówkach w okolicach jogurtów itp. Pełny (volle plate kaas) jest idealny na serniki. Do pierogów ruskich używam często ser grecki (griekse kaas) z krowiego mleka (koe melk) pomieszany z serkiem cottage. Feta też jest okej o ile kogoś zapach nie irytuje.

Smalec - varkensvet. W niektórych sklepach w plastikowych pojemnikach. 

Sól - zout. Zwykła w kilowych torebkach lub workach albo w młynkach.

Śledź. Haring. Śledzie są w BE bardzo popularne w najróżniejszych postaciach. Mają nawet swoje święta w wielu gminach. 



Śmietana - room. W buteleczkach lub kartonikach najczęściej jest zwykła, w pojemniczkach jak jogurt kwaśna zuure room. Może też być w dużych kartonach lub butelkach plastikowych. Slagroom to kremówka.



Wafle. Tutejsze wafle to inaczej gofry najróżniejszych rodzajów. Dużych cienkich wafli nie znajdziecie raczej, ale my używamy w zastępstwie wafelków do lodów, które praktycznie w każdym większym sklepie są. Dużo certolenia, ale efekt smakowy ten sam. 

Żelatyna - gelatine. W działach z produktami do pieczenia.



Jeśli są rzeczy (nie koniecznie spożywcze) których nie możecie albo długo nie mogliście znaleźć, podzielcie się w komentarzu (tu albo na fb) czy w wiadomości. Chętnie uzupełnię ten wpis. 

Poznam też z przyjemnością wasze doświadczenia z pierwszymi zakupami w BE (czy innym kraju) oraz szukaniem zamienników polskich produktów. 

U nas bowiem sporo było śmiechu, gdy na początku zamiast śmietany kupiliśmy serek, gdy małżonek zamiast buraczków przytargał owoce pasji albo trybulę zamiast pietruszki. Dzięki pomyłkom jednak mieliśmy czasem okazję posmakować nowych rzeczy no i się pośmiać oczywiście. 


16 komentarzy:

  1. Ciekawe, ze galaretki nie znaja/maja. W Stanach ci dostatek;)Jak mieszkalismy w Holandii to pamietam, ze desery galaretkowe byly w cukierni. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Belgowie używają żelatyny do deserów, ale galaretki nie znają. Raz zrobiłam tort z galaretką na urodziny dziecka, to dziatwa się dziwowała co to i nie chcieli tego jeśc 😂

      Usuń
  2. Ciekawe, ze galaretki nie znaja/maja. W Stanach ci dostatek;)Jak mieszkalismy w Holandii to pamietam, ze desery galaretkowe byly w cukierni. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń

  3. Nie mialam problemow z zakupem produktow . Moze dlatego, ze nie jestem wyszukana kucharka ( ba, zadna kucharka nie jestem niestety) a i polskie sklepy byly na podoredziu.
    Pietruszki jednakze w belgijskim sklepie nie widzialam.
    Nie wiedzialam, ze mazeiny mozna uzyc jako zamoennika maki ziemnaczanej! Dzieki!

    Sent from Yahoo Mail for iPhone

    OdpowiedzUsuń
  4. oraz bardzo dziekuje za nazwy produktow. Beakuje mi tylko het i de.
    Ucze sie niderlandzkiego i probuje na wszelkie sposoby opanowac slownictwo.
    Ilez Ty ksiazek czytasz po niderlandzku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidwoorden (het, de) sama zawsze w słowniku sprawdzam (online vandale nl-nl), ale nie zapamiętuje mi się za bardzo i tylko często używane pamiętam i te same zwykle wskakują mi przed słowa w rozmowie🙄. Czytanie i Tobie polecam. Ja na początku czytałam gazety i książki dla starszych dzieci z google translate i sporo słów się w ten sposób uczyłam. Teraz też korzystam z translaora, bo ciągle sporo nowych wyrazów się pojawia. Kocham czytac Aspe i Deflo bo to flamandzcy autorzy i przy okazji dużo się o Belgii uczę 😉

      Usuń
  5. oraz bardzo dziekuje za nazwy produktow. Beakuje mi tylko het i de.
    Ucze sie niderlandzkiego i probuje na wszelkie sposoby opanowac slownictwo.
    Ilez Ty ksiazek czytasz po niderlandzku!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestes debesciara Magda, mieszkam 15 lat w nl i znam te wszystkie produkty ale z ciekawoscia przeczytalam caly wpis i poogladalam wsie obrazki, i z przyjemnoscia, umiesz pisac, ciesze sie ze Cie mamy. Duzo zdrowia i pomyslnosci zycze

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpis super ciekawy i przydatny! Ja mieszkając w Belgii nie miałam akurat problemów z zakupem, jak czegoś nie wiedziałam, to siedziałam ze słownikiem przed wyjściem do sklepu, albo zmieniałam menu na dany dzień ;) Za polskimi sklepami i produktami nie tęskniłam, ale jak mnie naszła ochota na coś słodkiego, to smuciło mnie, że z batonów pakowanych pojedynczo (akurat jak mieszkałam) były w supermarketach tylko Kinder Bueno, cała reszta pakowana po X sztuk. Dla mnie to za dużo, tabliczka czekolady to za dużo, czasem po prostu się chciało batona a nie było. Często wtedy wędrowałam do polskiego sklepu po Grześki albo jakieś inne pojedyncze batoniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszym dużym problemem był na początku właśnie brak najprostszego słownika, a internet założyliśmy dopiero po pół roku 🙈

      Usuń
  8. Spotkałem takich Polaków ,którzy nawet banany kupowali w polskim sklepie🤔 bo polskie😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawiałam kiedyś ze sprzedawcą w polskim sklepie, który z uśmiechem opowiadał, że wielu rodaków kupuje takie rzeczy jak cukier, sól, mąka czy WODA tylko w polskim sklepie twierdząc, że belgijskie produkty są do niczego. Koledzy małżonka też całymi zgrzewkami wodę z Polski przywożą ;-) A co do „polskich” owoców, to znajomy opowiadał kiedyś, że pod Antwerpią zagaił rodaka wysiadającego z tira z pytaniem, co go sprowadza do Belgii, czy coś przywiózł, czy po coś przyjechał…, a ten na to
      - A jabłka biorę?
      - Jabłka?! Odpady na dżemy pewnie…?
      - A nie, Panie, biorę te co tu nie pójdą w sklepie, bo tanio są, a u nas je popakują ładnie i sprzedadzą jako polskie…
      Tak że tak… Dzięki za komentarz. Pozdrawiam. Autorka

      Usuń

  9. Pierwsze zakupy w Belgii? Nie było źle 🙂 języka nie znam a jeść trzeba🤔 podglądam co kupują tubylcy - dobrze idzie ,póki co trafiam na normalne jedzenie.🙂Pierwsza wtopa serek typu cottage- rano trzeba jechać do pracy czas policzony niemal co do sekundy buła smarowidło cebula pokrojona bach do serka zamieszane posolone i ...cholera serek był już wcześniej poslodzony 😂. Zjadłem taki jaki był.
    Później już jakoś było... Juz po roku pobytu udało mi się kupić w Smatchu watrobkę drobiową, kolejny sukces seler korzeń co prawda jakiś gigantyczny bo ważył z 1,5 kg ale jaka była radość i surówka. Co jakiś czas w Aldi bywał rozijnenbrot czy tak jakoś ale to było ciasto drożdżowe z rodzynkami takie niemal polskie . Im dłużej tam byłem tym więcej smacznych różności odkrywałem . Wróciłem do kraju i trochę mi Flandrii brakuje🤔😔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozijnenbrood czy suikerbrood to jak polska chałka. A te serki różne to ja po 9 latach czasem wezmę na łapucapu w sklepie i dopiero w domu zobaczę, że jakiś debil zrobił słodki w takim samym opakowaniu jak normalny - tylko pójść i skopać cztery litery haha.Pozdr. Autorka

      Usuń
  10. Czy mogłabyś napisać jak jest podpisane mięso odpowiednie na gulasz, na pieczeń, kotlety, bitki itp? Nie umiem rozpoznać po wyglądzie, staram się np wyszukać w necie szponder, czy karczek i porównywać z kawałkami mięsa na tackach w Delhaize, bo tłumacz to mi jakoś źle tłumaczy i głupoty wychodzą:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok. Postaram się to uzupełnić przez weekend, jak czas pozwoli, bo na szybko to nawet po polsku rodzajów mięcha nie ogarnę ;-) A tłumacz to czasem faktycznie jest zabawy - jak mi raz „dood” (śmierć) na „żyje” przetłumaczył, to płakaliśmy z dziećmi ze śmiechu… A co tu dopiero o rodzajach mięsa z nim gadać haha

      Usuń

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima