30 lipca 2023

Amsterdam dla normalnych inaczej cz 2

Popatrzyłam na zdjęcia i stwierdziłam, że jeszcze kilka rzeczy MUSZĘ wam pokazać, bo jeszcze nie wszystko opowiedziała,. Zatem do dzieła...

Cafe In 't Aepjen.


Zacznę dziś od historii knajpki, którą wygrzebała w internetach Młoda i którą się ze mną podzieliła, bym mogła przekazać dalej. Niestety nie mam ładnych zdjęć i nie udało mi się tam też zajść na browara, bo czasu zbraknęło. Zajrzałam tylko do środka w drodze na dworzec: stare stołki, wypchane małpy, jakieś obrazki na  scianach i w ogóle cała utrzymana w starym stylu. Ciekawe miejsce. Następnym razem najpierw tam pójdę... Jak kiedyś pojadę do Amsterdamu jeszcze.

Knajpka mieści się w  jednym z najstarszych drewnianych istniejących do dziś budynków w Amsterdamie. Amsterdam dawniej bowiem cały był z drewna, ale po pożarze w 1452 domy odbudowywano już z kamienia. Jednym z nieliczny budynkówk, które ocalały z pożaru była ponoć karczma na rogu, gdzie to dziś znajduje się ta knajpka.  
Ten drewniany budynek oficjalnie datowany jest na początek XVI wieku i był wielokrotnie odrestaurowywany i poprawinay, ale i tak jest moc!

Wg oficjalnych danych nazwa przybytku "U Małpy" wywodzi się od nazwiska pierwszego właściciela budynku. Ludzie powiadają jednak, że nazwa pochodzi z czasów, gdy tam znajdowała się właśnie ta marna brudna i zapchlona karczma, w której marynarze po przepiciu całej forsy płacili za trunki i nocleg zapchlonymi małpami przywiezionymi z zagranicy. Dalsza część legendy mówi, że właściciel tyle tych małp nagromadził, że w końcu wykupiono specjalne miejsce na ich przechowywanie i to był przyczynek do założenia później w mieście zoo... Nie musi się wierzyć każdej plotce czy legendzie, ale słucha się ich z przyjemnością...
Knajpka znajduje się rzut beretem od Dworca. Adres znajdziecie w necie.




Dalej pokażę trochę różnych bzdur, które rzuciły nam się w oczy, zaciekawiły albo rozśmieszyły. Głównie rozśmieszyły.

Napis na ruchomych schodach do metra. "Links gaan. Rechts staan" po lewej iść, po prawej stać. Brechtłam z tego, choć przyznaję, że to mądre zalecenie.


Napisy na chodnikach znajdujące się wszędzie w Amsterdamie: "Plaats hier uw huisvuil" Tutaj postaw swoje śmieci. Na poniższym zdjęciu jeszcze jest dodane że w środę i sobotę od 6 godziny. Równie praktyczne rozwiązanie, choć zauważyłyśmy, że nie każdy właściwie to interpretuje. W niektórych miejscach leżały na tych płytkach śmieci rozwalone bez worków czy jakiejkolwiek innej ogłady i to nie jakieś tam drobiazgi, a całe komputery, telewizory i tym podobne, których nie można nazwać śmieciami.


Młodej spodobał się pan grający na pianinie na placu. Grał tak, że niektórzy się popłakali ze wzruszenia, jak zauważyła Młoda. Ja bym jednak zioła obstawiała, ale grał faktycznie pięknie.


W Amsterdamie ściany mają uszy, co rozbawiło Najstarszą. Tak serio, dosłownie mają uszy. Przynajmniej jedna ze ścian. Kaplica Olafa była jednym z najstarszych kościołów w Amsterdamie. Znajduje się po drugiej stronie ulicy naprzeciw małpiej knajpy. Swoje religijne przeznaczenie utraciła w 1917 roku. Potem był tam m. in. targ serów,a poźniej wybuchł w niej pożar i stała długopusta. W 1991 roku ruinę kupiła Fundacja Odnowy Zabytków za symboliczna kwotę i odbudowali kaplicę ponoć bardzo wiarygodnie, ale nie była używana w celach religijnych. Teraz mieści się tam jakieś centrum konferencyjnem czy coś. Na ścianie jednak ma ucho... A nad drzwiami szkielety...



Na murach amsterdamskich kamieniczek pełno różnych obrazków. Myślę, że one mają coś wspólnego z dawnymi przeznaczeniami budnków czy też dawnymi ich mieszkańcami, to znaczy, że są symboliczne. Niektóre mają coś wspólnego z aktualnym przeznaczeniem budynków.... Lubię szukać takich drobiazgów z miastach, a Wy?

Koszyczek


Swaanen, łabędzie


Het kalf - cielaczek







Goły chłop na gejowskiej knajpie nie wymaga komentarza...


Ta laska stoi na szczycie jednego z budynków. Bez zooma w aparacie cięzko by było zauważyć w ogóle co to jest.



Poniższy napis to na większości domów by był adekwatny: "Het leven is een circus". Życie to cyrk. 


Nazwy ulic zapisane krzaczkami? Czemu nie.





bocian






Nazwa czy też reklama przychodni na rowerze? "Specjaliści od gardła, nosa i uszu". W Amsterdamie to wszystko jest możliwe jeśli chodzi o rowery.






Park z metalowym drzewem. Młoda mnie tam zaprowadziła. Macałam to drzewo i stukałam w nie, bo za cholerę nie mogłam uwierzyć, że serio ono jest z metalu. Takie detale... Tak, jest z metalu! To pomnik dla jakiegoś gościa, ale nie znałam chłopa, to co mnie obchodzi. Macie tam tabliczkę, to se zobaczycie. Drzewo jednak ciekawe.



fontanna koło drzewo-pomnika

był ciurek, ale ktoś popsuł





Rzeczy, które sprzedaje  się w Amsterdamie. No, pierwsze co ludzie wymienią to pewnie maryśka i Maryśka w dzielnicy zzerwonych latarni albo tulipany oraz sery. Wiadomo.

Poza tym są klompy, czyli holenderskie drewniaki. Tyle że w dzisiejszych czasach drewniaki robią tam ze szmaty. Te papucie są całkiem sympatyczne, ale raczej mało praktyczne. 



Kult gumowej kaczuszki. Sklep z gumowymi kaczuszkami jest atrakcją dla małych i dużych. Fajnie jest je zobaczyć wszystkie obok siebie. Kaczuszka lekarz, kaczuszka malarz, kaczuszka ze słuchawkami, kaczuszka diabełek... 




Amsterdamskie sklepy z cukierkami to kolejna wielka atrakcja dla dzieci w każdym wieku. Tony słodyczy w najróżniejszych kształtach, smakach i kolorach. Wyobrażacie sobie wybranie czegokolwiek w sklepie dwupiętrowym, w którym są tylko cukierki, lizaki, gumy balonowe, żelki, cukierki, cukierki, cukierki...? Chyba z godzine czekałam, zanim Młoda wybrała, a ona ma 18 lat...






Belgijskie frytki to jest coś, co wielce nas ubawiło. No serio ludzie jadą do Amsterdamu, by spróbować BELGIJSKICH FRYTEK? Można by pomyśleć, że zwyczajnie byli głodni i poszli na frytki, bo akurat były po drodze, ale długość kolejki mnie do tej teorii nie przekonuje... Nawet późnym wieczorem tam stali w ogonku do tych frytek. 


No dobra, następny post już będzie normalny. 



2 komentarze:

  1. Dlaczego normalny, a ten nie jest? uwielbiam takie ciekawostki, a Młodej się nie dziwie, tez bym zgłupiała od takich ilości!
    U nas pojawiają się manufaktury słodyczy, gdzie można obserwować powstawanie cukierków i lizaków, a potem kupić dowolne.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "normalny" powinnam była dać w cudzysłów, bo myślałam o tym, że ostatnio publikuję głównie mój pamiętnik, przeto każdy inny post może wydać się nienormalny, a już szczególnie jak są dwa takie pod rząd ;-) W sumie to powinnam wrócić do pisania o różnych rzeczach i w myślach nawet to robię; z praktyką gorzej :-)

      Usuń

Pisz śmiało. Podpisz się jednak, gdy komentujesz z anonima