Dywan kwiatowy…
Nie raz i nie dwa mówiłam już, że nie lubimy Brukseli i mamy ku temu całą bardzo długą listę powodów, a takie obserwacje, jakie poczyniłam ostatnimi razy tylko nas w tym przekonaniu utrzymują. To miasto jest tragiczne, ale z każdym dniem jest tam - moim skromnym zdaniem - gorzej. Już jest tragicznie, obrzydliwie, ohydnie, paskudnie i żaden śmieszny kwiatowy dywan ani inne atrakcje tego nie zmienią. Bruksela coraz bardziej przypomina jedno wielkie śmierdzące gówno. Bruksela to zasrane i zaszczane miasto w sensie jak najbardziej dosłownym.
Teraz pokażę Wam ten słynny dywan kwiatowy na widok którego tak wszyscy peany pieją, bo w tym roku postanowiłam to cudo na własne oczy zobaczyć. Wskoczyłyśmy z Młodą w pociąg w południe i pyknęłyśmy do stolicy, od której rzut beretem nas dzieli w sensie fizycznym, ale mentalnie to co najmniej 100 lat świetlnych.
morze turystów i dywan z kwiatów |
balkon też pełen ludzi, a ja na dole… |
Dywan wygląda właśnie tak. Na rynku głównym kupa ludzi rano przez około 6 godzin układa se na gotowym podkładzie łby kwiatków, wysypuje kolorową korę i rozwija trawę tworząc w ten sposób wielki wzorzysty dywan. Wymiary dywanu to 24x70 metrów. Tam są kamery na raynku i na żywo se można oglądać, jak to robią.
Można se oglądać cały czas w czasie rzeczywistym turystów tam łażących o dowolnej porze dnia i nocy, jak ktoś ma taką fantazję... Tu macie link: https://www.brussel.be/webcam-grote-markt
No ale mniejsza o to.
Dywan jest faktycznie ładny. No, fajnie się to prezentuje, choć tego ogromnego łał to jednak nie rozumiem, bo aż takie cudo to to nie jest. Kuźwa, każdy na upartego coś takiego se koło domu może przecież zrobić, tylko kwiatków by se musiał dużo nasiać na wiosnę, których nie szkoda by mu było wyrąbać na to, by wysypać se nimi podwórze (mnie by było szkoda). No ale okej, pomysł zacny, realizacja kosztowna, zobaczyć coś takiego na pewno raz w życiu warto, jeśli jest ku temu okazja. Dlatego też i nie żałuję, że tam pojechałam w końcu.
Wieczorem jest jeszcze świetlne show, taki współczesny dodatkowy bajer.
Te kwiatki leżą tam 4 dni, a potem ktoś to sprząta i gdzieś wyrzuca, a życie na rynku wraca do normy, czyli znowu jest więcej miejsca do łażenia dla turystów. Turyści szwendają się tam cały czas setkami i oglądają te złocone kamienice. Bo tak kamienice są tam też ładne, błyszczcące, zapierające dech w piersiach, gdy pierwszy raz się zobaczy… no pięknie jest, cacy, jak na pocztówce... Choć mnie już się zdecydowanie opagrzyły, bo ja już przecież tubylcem jestem. Dlatego też ja dzis widzę więcej i nie ograniczam się do cudów, bo te już znam na pamięć... Dlatego dziś powiem, że szkoda tylko, iż to wszystko tylko do tego placyku się ogranicza i ze dwóch uliczek, którymi płytną masami turyści.
Ale wystarczy wyjść z rynku głównego i spojrzeć pod nogi a wszędzie syf, brud i smród moczu. Zaledwie 10-20 metrów (bo zaraz po wyjściu z rynku) od tego słynnego dywanu leżą kupy ludzkiego gówna. Aż dziw bierze, że nikt nawet nie pokusił się o posprzątanie tego z okazji rozścielania tego słynnego dywanu... Pewnie oni tam już się tak do ludzkiego gówna na ulicy przyzwyczaili, że uznają to za coś powszedniego i normalnego. Gówniana stolica europy. Przykład i wzór dla innych krajów. Patrzcie i uczcie się. Podejrzewam, że tylko bezdomnych systematycznie przeganiają stamtąd za dnia, by nie kłuli w oczy, ale oni i tak gdzieś są. Wystarczy przejść się innym szlakiem, niż ten w popularnych przewodnikach, a i na tych popularnych pewnie się trafi na śpiwory, kartony i inne urocze legowiska…
Gdy zaledwie kilka kroków dalej od rynku odejdziesz spotykasz opuszczone knajpki, sklepiki z powybijanymi szybami, obszczane, obrzygane, pobazgrane, brudne, śmierdzące. Tu i ówdzie śpi jakiś bezdomny. Z każdą naszą wizytą tam, jest mniej otwartych lokali, a te zamknięte straszą i odstraszają. Robi się coraz bardziej niemiło i ohydnie. W ciągu 10 lat wiele się w Brukseli zmieniło na gorsze i zmienia się z każdym dniem.
Gdzie by kroków w centrum nie skierował wszędzie śmierdzi moczem i walają się śmieci. I niech nikt mi nie próbuje wciskać kitu, że tak jest w każdym większym mieście, bo w ostatnich dniach kilka takich miast odwiedziłam i jakby jest różnica. Ba, jest ogromna niesamowita różnica pomiędzy taką Brukselą a taką Brugią czy Leuven. W każdym z tych miast znajdziesz opuszczone lokale, śmieci na ulicy, czy spotkasz bezdomnych, ale w Brugii jest bardzo czyściutko jak na miasto z taką liczbą ciągle obecnych turystów z całego świata.
W Brugii, Leuven czy Gandawie z przyjemnością usiądę w knajpce na zewnątrz, natomiast w Brukseli mam problem z wciśnięciem jakiegokolwiek jedzenia czy picia w ogóle, bo tak tam jest obrzydliwie i śmierdząco.... Przypomina mi się lektura "Pachnidła", której to powieści akcja dzieje się w dawnym Paryżu, cuchnącym mieście... Mam wrażenie, że coraz bardziej współczesne stolice w tym kierunku zmierzają znowu - smród, bród, masy bezdomnych, coraz wyższa przestępczość, morderstwa w biały dzień... No i wydaje się niektórym, że wystarczy to gunwo kwiatkami przysypać i będzie dobrze… 😷
Już nie raz o tym mówiłam, ale gdy w czwartek zobaczyłam tę stertę gówna dosłownie 2 kroki od tego rynku głównego usłanego kwiatami to jednak mnie to lekko zdziwiło. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, bo jednak co innego jakieś tam zadupie, gdzie psy dupami szczekają a diabeł mówi dobranoc, a co innego samo turystyczne centrum, tzw wizytówka miasta i to jakiego miasta - stolicy Europy, gdzie ciągną ludzie z całego świata z aparatami, kamerami...
Daleko już zaszło to zasyfienie tego kraju i odwrotu już nie ma. Lepiej nie będzie, ale trzeba się niestety spodziewać, że będzie gorzej i dużo gorzej. Pech duży, że mieszkamy zbyt blisko tego zasranego miasta i coraz więcej ludzi stamtąd (bo tam już się nie da pewnie żyć) przeprowadza się do nas ciągnąc za sobą cały ten syf i całe to gówno. Już je widać nawet u nas na wsi niestety i to jest trochę, a nawet bardziej niż trochę, przerażające. Najchętniej wyprowadzilibyśmy się już teraz, ale Młody ma miejsce w bardzo dobrej szkole i chcielibyśmy móc przeczekać jeszcze jakoś te 5 lat, by mógł ją skończyć, ale już widzimy, że może to być trudne. Nic to, nasze zmartwienie.
Po obejrzeniu dywanu poszłyśmy zobaczyć, w co ubrano sikającego chłopca. Biedak był tego dnia syrenką haha . Przed ogrodzeniem miał dwie rybopodobne dekoracje ze sztucznych kwiatów, na które poza mną nikt zdawał się w ogóle uwagi nie zwracać. Każdy pchał się jak zwykle do tego małego ojszczymura, niczym wierzący do Maryśki z Częstochowy. Fenomen Manneken Pis jest doprawdy fascynujący i to nawet bardziej niż religijnych gadżetów, bo tamte to lata prania mózgu… a ten mały? On po prostu leje sobie z góry równym sikiem!
sikający syrenek |
ryba turystom w drodze stoi |
a kwiatki zasłaniają widok na sikacza |
trza pod rybą lub nad rybą spozierać 🤣 |
Na koniec wycieczki wstąpiłyśmy do galerii, by się napić herbatki boby u Azjatów, bo nic innego (nie)przyzwoitego nie było jeszcze czynne. Boba była pyszna. Lubię te napoje z kuleczkami tapioki. Zjadłam tam też pierożki gyoza 🥟 i wypiłam mrożoną kawę. Jedzenie czegokolwiek w takich miejscach to lekkie ryzyko, ale głód mi doskwierał. Smaczne jednakże było.
A potem poszłyśmy z powrotem na dworzec centralny. O ile na północnym jeszcze jak cię mogę, tak centralny to też już dziś opiździałe miejsce. To oczywiście moja bardzo subiektywna opinia. Nasz peron jest tak brudny i obszczany, że nawet strach tam usiąść, bo wygląda jakby ktoś tam właśnie się odlał na ławkę. Smród był taki okropny, że wyszłyśmy z Młodą na zewnątrz tylnym wyjściem, bo nie wytrzymałybyśmy tam 40 minut czekania. Nie powiem jednak, by na zewnątrz jakoś wiele lepiej było. Wszędzie walają się śmieci, bo koszy nikt nie opróżnił. Również śmierdzi moczem mocno, ale wiatr trochę smrod porywa, więc o tyle lepiej czekać na świeżym powietrzu. Niby masz tam jakiś skwerek, jakieś drzewa i krzewy, ale nie czujesz tej zieleni w ogóle.
A jeszcze jak przyjdzie jakiś palant jeden z drugim i zacznie palić, to już serio smutna tragedia. W Belgii niestety nie ma zakazu palenia w publicznych miejscach. Nie dawno dopiero zakaz na peronach wprowadzili, no i na przystankach autobusu nie wolno palić, ale każdy palacz i tak ma to w dupie, a nie ukrywam, że ja przeważnie mam chęć skurwować takich delikwentów albo i w papę trzasnąć. Młoda przeważnie się nie certoli, tylko podchodzi i mówi, że tu nie wolno palić strasząc, że zaraz dzwoni po policję… Chcesz się truć, proszę bardzo, ale rób to kurwa we własnym domu, z dala ode mnie! Elektroniczne fajki mi nie przeszkadzają, ale zwykłe papierosy to dla mnie istny koszmar! Ludzie nie mają za grosz respektu dla drugiego. Nie pomyśli jeden z drugim, że dla kogoś dym papierosowy może być nie do zniesienia, że ktoś ma od tego mdłości, zawroty głowy, że czuję się bardzo źle. Niektórzy mają jeszcze tyle przyzwoitości, by gdzieś na uboczu palić, ale wielu wpierdala się bezceremonialnie w tłum ludzi i wyciąga szlugi nie bacząc na nic.
Poczułyśmy smród fajek i zaczęłyśmy się rozglądać, gdzie by tu pójść, by przed tym toksycznym syfem uciec, by przeczekać te długie minuty do odjazdu naszego pociągu...
Upatrzyłam otwarte wrota po drugiej stronie uliczki, nad którymi widniał napis "galeria" i poszłyśmy tam zajrzeć. Faktycznie kiedyś musiała tam być piękna galeria. Fikuśne zabytkowe dekoracje na ścianach i suficie, ale lokale zieją pustkami, a na szybach przyklejone są gęste czarne pajęczyny. Jedyny czynny ostały się sklepik to antykwariat. Weszłyśmy do środka i zobaczyłyśmy wiele ciekawych rzeczy. Nawet krakowiczka mieli i album ze starymi pocztówkami z Krakowa. Było też wiele albumów z aktami, a nawet stare czasopisma erotyczne i różne fotografie.
Ciekawe miejsce, ale bardzo przygnębiające. Nasuwa się smutna refleksja, że dawna piękna Bruksela kona powoli. I to żeby na to miejsce jeszcze choć coś nowe, ładne i świeże przychodziło, ale to przychodzi gówno, zniszczenie, chaos, nieporządek, brud, smród i ubóstwo, syf kiła i mogiła.
smrodu na szczęście nie widać na zdjęciach... |
kiedyś musiało tu być pięknie |
Bruksela ma jeszcze ciągle wiele urokliwych zakątków, wiele perełek odkryjesz, przemierzając ulice. Są tam też bogate bardzo czyste dzielnice, gdzie sama śmietanka mieszka, wszędzie stroją drogie samochody, a chodnikami maszerują zamożni mieszkańcy. Ale są też takie dzielnie, gdzie nawet policja czy pogotowie boi się wjechać, bo mogliby nie wyjechać żywymi, gdzie chodniki zawalone są starymi łóżkami, telewizorami, łachami, worami ze śmieciami… Tak czy owak z moich wieloletnich obserwacji wynika, że gunwo rozlewa się coraz szerzej i coraz bardziej śmierdzi, a szczury uciekają stamtąd masowo…
tylko czemu akurat do nas?!
Te dywany kwiatowe oglądałam w TV, trochę żal tych kwiatów!
OdpowiedzUsuńSmród i bałagan zdarzają się wszędzie, niezależnie od kraju i nacji, niestety...chyba tylko Szwajcaria jest wyjątkiem.
jotka
Oczywiście że wszędzie się zdarzają, ale zwykle bardziej na ubozach, w biedniejszych niebezpiecznych dzielnicach, a tu o tyle szokujące jest, że samo turystyczne centrum coraz bardziej wygląda jak po wojnie, bo dosłownie zaraz po opuszczeniu tego placu z dywanem widzisz ludzkie kupy, no i np tam gdzie słynna sikająca dziewczynka, do której rzeka turystów płynie nieprzerwanie ostało się bodajrze dwie już niezbyt popularne knajpki (może dlatego, że smród jest nieludzki... albo właśnie ludzki niestety?), a reszta straszy pustymi zapajęczonymi lokalami... więc tu nie chodziło mi o zwykły miastowy smrodek czy bałagan... serio nie wygląda dobrze, a mieszkam tu przecież już kilka lat i nawet w Brukseli mieszkałam kilka miesięcy i widzę doskonale, ile się zmieniło... 10 lat temu w centrum praltycznie nie widziało się bezdomnych, a teraz na każdej ulicy całe rodziny wszędzie... 10 lat temu też nie słyszało się raczej o strzelaninach czy wybuchach w biały dzień, a teraz jest to szara codzienność Brukseli i Antwerpii, a to ma na pewno wpływ na to jak wygląda miasto i jak się o nie dba... No i ja mieszkam 15 km od Brukseli i systematycznie tam bywam, choćby u specjalistów, dlatego czystość i bezpiecze stwo tego konkretnego miasta jest dla mnie dosyć istotna, bo ma bezpośredni wpływ na nasze życie.
UsuńWiem o co chodzi Tobie z niechlujstwem, no coz cofamy sie, wracami do pierwotnosci, ze wystarczy przykucnosc i zalatwic swoje fizjologiczna potrzebe, a ze sa juz miasta, ulice to nie wazne dla tych co tak robia, a jest ich coraz wiecej, wiec jest jak jest.
OdpowiedzUsuńFaktycznie na to wygląda, że ludzkość sie cofa, co widać nie tylko na przykładzie tej kwestii
UsuńNiestety coraz częsty jest widok odchodów ludzkich i ich odór w metropoliach (i nie tylko), przykre jest również to, że tego dokonują też nasi rodacy Polacy. Viola
OdpowiedzUsuńTo prawda, w każdym narodzie są takie osobniki... z tego co pamiętam, to nawet któryś z polskich polityków tam kiedyś szczał na ulicy w Brukseli... :-/ No a niedawno to i o tutejszym było głosno... A w tym kontekście sikający chłopiec, sikajaca dziewczynka i sikający pies nabierają zupełnie innego znaczenia chłe chłe
Usuń