Wstęp.
Czasem dobrze jest wrzucić kilka flaszek wody i mapę do plecaka i wyjść z domu, by wsiąść do pociągu bylejakiego czy autobusu, a potem wysiąść w mieście i łazić, łazić, łazić cały dzień, aż kopyta zaczną odpadać.
Tak zrobiłam w długi majowy weekend z okazji swoich urodzin. Cały dzień łaziłam po Brukseli. Łaziłam, oglądałam i robiłam zdjęcia. Od czasu do czasu wstępowałam do jakiejść knajpki, by wypić dobre belgijskie piwo czy zjeść najlepsze na świecie belgijskie frytki. Nie odpuściłam też lodom z lodowozu. Gdy wieczorem szłam w stronę dworca autobusowego nogi zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa, miałam skurcze mięśni nóg. Widocznie za mało piłam, choć niby miałam sporo wody... Tak czy owak było warto. Samotna wycieczka do Brukseli do świetny pomysł na relaks, na zapomnienie o problemach choć na ten jeden dzień. Jeszcze nie raz powtórzę taką formę relaksu, bo w Belgii jest mnóstwo miejsc do oglądania.
MAROLE
Tym razem wędrowałam głównie po Marolach - dzielnicy fascynującej i ciekawej. Podejrzewam, że większość Polaków mieszkających w stolicy bywa w tej dzielni co najmniej raz w tygodniu, bo tam jest polski kościół. Zresztą akurat byłam tam w niedzielę i dotarłam pod ten kościół akurat, gdy miała zaczynać się msza i "naszych" było tam od groma. Jednak mnie kościoły interesują tylko od strony turystycznej, więc poszłam w inną stronę. Na Marolach każda uliczka jest niesamowita, każda warta przedreptania. Pełno tam restauracyjek i kafejek z całego świata. Tyleż samo jest sklepów ze starociami i innego cudactwa. Na Marolach odbywa się też co weekend pchli targ, gdzie można kupić i sprzedać dosłownie wszystko, tylko co do niektórych rzeczy - z tego co mi wiadomo - trzeba wiedzieć gdzie iść i o kogo pytać.
Dzielnica Marole znajduje się pomiędzy Pałacem Sprawiedliwości (Justitie Paleis) i Dworcem Póołudniowym (Zuid Station).
Dzielnica Marole znajduje się pomiędzy Pałacem Sprawiedliwości (Justitie Paleis) i Dworcem Póołudniowym (Zuid Station).
Marole to dzielnica specyficzna, gdzie koło siebie mieszkają bardzo bogaci i bardzo biedni, młodzi i starzy, Belgowie i obcokrajowcy, biali, brązowi, żółci, czarni, architekci, lekarze, artyści, uchodźcy, budowlańcy, a wszyscy sobie bliscy i wobec siebie mili. Marole to styl życia. W tej dzielnicy - jak mówią - każdy najpierw jest Marolańczykiem dopiero później jest biały albo czarny, biedny albo bogaty, lekarz albo złodziej.
Nazwa Marollen pochodzi od zakonu Sióstr Marii Colentes (karmelitki) (Congregatie van de Zusters Maricolen).
Dawno dawno temu, gdy Bruksela była jeszcze małym miasteczkiem i gdy postawiono pierwsze mury miasta, Marole znajdowały się jeszcze poza murami miasta. Nie należały do Brukseli. Jednak wiele ludzi, głównie różnych rzemieśliników ciągnących do Brukseli masowo z wszystkich stron świata, właśnie tam się osiedlało...
Od tego czasu wiele się w Brukseli zmieniło. Dziś Marole znajduje się w jej centrum, jednak sama dzielnica pozostała w pewnym sensie bez zmian. Ludzie żyją w niej ponoć tak jak żyli drzewiej. Marole to taka wioska w centrum wielkiej aglomeracji, gdzie ludzie się znają i zawsze razem trzymają. Gdzie nie ma podziału na biednych i bogatych, ważnych i ważniejszych. W Marolach mieszka ten kto chce i każdy ponoć jest tam miło przyjmowany w potrzebie. Czytałam, że na Marolach każdy mógł znaleźć schronienie. Tam osiedlali się uchodźcy wojenni (m.in. Żydzi, Polacy), tam swoje życie zaczynali przybysze z Afryki, Chin i wielu innych miejsc. Tam każdego przyjęto, każdego nakarmiono i każdy dostał pomoc od mieszkańców. Gdy ten czy ów się ogarnął, znalazł pracę, załatwił dokumenty, zwykle wyprowadzał się w inne miejsce, a tam przychodzili kolejni.
Pałac Sprawiedliwości
Na górce, gdzie dziś znajduje się słynny Pałac Sprawiedliwości, kiedyś ponoć stała szubienica.
Sam Pałac Sprawiedliwości jest budynkiem znienawidzonym przez Marolańczyków. Bowiem jego budowa odbyła się kosztem dzielnicy, zdrowia i życia wielu Marolańczyków. Król kazał rozburzyć sporą część dzielnicy. Dzięki upartym protestom mieszkańców, którzy stworzyli komitet, wiele i tak udało się ocalić. Co więcej po latach walki mieszkańcy wymogli na władzach stworzenie zapisu zasad w jakich można w przyszłości dokonywać zmian na Marolach, gdzie stało m.in. że
- struktura dzielnicy musi być zawsze zachowana
- ceny najmu nie mogą za bardzo odbiegać od dotychczasowych
- dzielnica może być wypełniana zawsze z nastawieniem na ludowe funkcje mieszkalne z miejscem dla drobnego handlu i rzemiosła (i to widać tam dziś na każdym kroku)
Całkowita powierzchnia pałacu tojakieś 26 tysięcy metrów kwadratowych. W XIXw. ogłoszono go największym budynkiem na świecie. Budynek od ładnych paru lat jest w renowacji, której koniec przewiduje się na rok 2030, czy coś koło tego :-)
Całkowita powierzchnia pałacu tojakieś 26 tysięcy metrów kwadratowych. W XIXw. ogłoszono go największym budynkiem na świecie. Budynek od ładnych paru lat jest w renowacji, której koniec przewiduje się na rok 2030, czy coś koło tego :-)
Do Pałacy dojedziemy metrem. Trzeba wysiąść na przystanku Louise. Stamtąd jest niesamowity widok na Brukselę. A gdy zjedziemy na dół (lenie mogą skorzystać z windy), znajdziemy się właśnie na Marolach.
Pchli targ na placu Vossenplein i kościółek
"Polski Kościół" (O.L.V Ter Kapelle) i jego okolice.
o |
pizzeria pod gołym niebem |
ogródek pod blokiem :-) |
Wieże strażnicze - Anneessentoren
To wieże strażnicze - pozostałości pierwszego muru miasta z XIII wieku - Anneessenstoren (Hoektoren). Znajdują się rzut beretem od "polskiego kościoła" w Brukseli przy ulicy Keizerslaan.
Inne obrazki z Maroli
sklep ze starociami |
Gdy patrzy się pod nogi, można czasem znaleźć złote płytki chodnikowe, które mówią nam o tym, że tu mieszkali ludzie, których w czasie II Wojny Światowej wywieziono do Oświęcimia... (te tabliczki są w całej Belgii, nie tylko na Marolach)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentujesz na własne ryzyko